tag:blogger.com,1999:blog-28967550477492231022024-02-08T09:56:52.269+00:00DARK - Neymar FanfictionAnonymoushttp://www.blogger.com/profile/04608515816159750643noreply@blogger.comBlogger34125tag:blogger.com,1999:blog-2896755047749223102.post-76400691975750872202015-10-10T17:03:00.002+01:002015-10-10T17:03:56.559+01:00Rozdział XXX<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<a href="http://data.whicdn.com/images/187847841/large.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img alt="madrid, cabrón, saluda al campeón" border="0" class="full-size" src="http://data.whicdn.com/images/187847841/large.gif" /></a>Ścisnęłam w lewej dłoni pełną reklamówkę, którą z trudem utrzymywałam w garści i zapukałam do dębowych drzwi. <br />-Może zaczęli bez nas? - spojrzałam z uśmiechem w stronę chłopaka i zmarszczyłam czerwony nos, który zmienił swoją barwę pod wływem zimna. <br />Nie mam pojęcia co się ze mną dzieje, pierwszy raz odkąd chłopcy zaczęli urządzać razem piątki, idę z radością i uśmiechem na twarzy.Wcześniej mnie to irytowało, doprowadzało nawet do wymiotów gdy widziałam szczęśliwą czwórkę kumpli przed telewziorem, którzy objadali się popcorem, tak jakby nigdy go nie widzieli. <br />Sens jednak tkwi w czymś innym, nie przepadałam za tym dlatego, że był tam Neymar, który kiedyś był zupełnie innym człowiekiem... <br />Przeniosłam pusty wzrok na drzwi, które wreszcie się otworzyły.Wspaniale, myślałam, że zamarznę tutaj! <br />-Oscar, nie dało się szybciej?- zgardziłam wzrokiem chłopaka i ominęłam go zółwim tępem, wchodząc w głąb wielkiego domu. <br />Położyłam ciężką reklamówkę na blacie kuchennym i zerknęłam kątem oka na salon, w którym siedziała nie trójka, a czwórka chłopaków przed wielkim telewizorem. <br />Odgarnęłam długie włosy do tyłu i bez słowa udałam się do oświetlonego pomieszczenia.Stanęłam obok Neymara i z dokładnością przyjrzałam się nieznajomej twarzy, która wydawała się nad pozór miła i sympatyczna. <br />-Tak właściwie- niski i cichy głos Zayn'a dotarł do moich uszu, wywołując na całym ciele gęsią skórkę- musisz kogoś poznać! <br />Blondyn, który siedział przez tę porę w ciszy podniósł się i wyciągnął w moją stronę dłoń, uśmiechając się przy tym bardzo...bardzo słodko? <br />-Jestem Niall, a ty jak sądze Laura..- wychrapał przez nos i zagryzł dolną wargę, oglądając dokładnie moją sylwetkę od góry do dołu. <br />-Tak, miło mi...-szepnęłam niepewnie i ścisnęłam lekko jego zimną dłoń. <br />-Niall od dzisiaj spędza z nami każdy piątek i każdą możliwą chwilę!- roześmiał się Oscar i poklepał chłopaka po ramieniu. <br />Nie chciałam pytać o nic więcej, to by było z mojej strony chyba trochę niegrzeczne... <br />Tylko nasuwało się pytanie skąd on się wziął, nigdy wcześniej go nie widziałam, choć znając mnie może nadzwyczajniej nie zwróciłam na niego swojej uwagi. <br />Zastanawiałam się na jaki czas z nimi zostanie, nie wydaje mi się, że długo tu pobędzie.Trudno zrozumieć chłopaków, moim zdaniem są gorsi niż dziewczyny w swoich relacjach. <br />Zaraz pokłócą się o pieniądze, o alkohol, to u kogo będzie impreza, o dziewcznę i inne durne rzeczy!<br />Usiadłam niepewnie obok James'a, który z uśmiechem przyglądał się wszystkim, co oni dzisiaj tacy szczęśliwi? <br />Odwróciłam wzrok, czując uginający się materac po drugiej stronie, zmrużyłam oczy gdy zobaczyłam dziecięcą twarz Oscara, który mrużył z uśmiechem swoje duże oczy. <br />-Zdecydowanie wolę Cię poważniejszego-pokręciłam głową ze śmiechem.Widząc skrzywioną minę bruneta, zatknęłam dłonią usta, robiąc się przy tym cała czerwona. <br />-A ja wolę gdy masz normalny odcień skóry- mrugnął okiem i usiadł wygodniej, rozkładając nogi niemal na moich kolanach. <br />Rozejrzałam się dookoła, szukając wzrokiem Neymar'a, którego oczywiście nigdzie nie mogłam znaleźć.<br />-Zayn..-szepnęłam cicho w stronę mulata, który usiadł na dywanie,między moimi nogami.<br />-Tak?- odwrócił głowę w moją stronę.<br />-Neymar, gdzie Neymar?- zapytałam cicho i połozyłam ciepłą dłoń na jego ramieniu, wbijając przy tym delikatnie paznokcie w materiał koszulki. <br />-Z Horan'em, w kuchni, pewnie szykują jakieś jedzenie.- posłał mi ciepły uśmiech i oparł głowę o kanapę. <br />-W kuchni..- szepnęłam sama do siebie i wypuściłam cicho powietrze z ust. <br />Dlaczego mnie nie poprosił o pomoc, tylko jego?Znowu jakieś tajemnice? <br />Boże, Laura!Nie bądź taka ciekawska, bo zaraz zwariujesz...<br />Z każdą chwilą w mojej głowie pojawiało się jeszcze więcej myśli, dlatego dłużej nie wytrzymałam.<br />Przeprosiłam chłopców, mówiąc, że idę do łazienki i podniosłam się, starając nikomu nie przeszkodzić w oglądaniu. <br />Stanęłam po cichu koło ściany, która dzieliła salon i kuchnie.Nie musiałam długo czekać bo od razu udało mi się usłyszeć zatroskany głos Neymar'a. <br />-Stary, musisz mi pomóc...- westchnął niemal niesłyszalnie i trzasnął lekko drzwiczkami od lodówki- Zayn musi jechać ze mną, więc z nim jej nie zostawię...Oscar to pajac, więc odpada.James?Myślę, że Laura nie chciałaby z nim zostać, czuje, że pomiędzy nimi coś się stało, ale nie wiem do końca co.. mniejsza z tym! Dlatego proszę o to Ciebie, musisz się do niej zbliżyć, nie mogę pozwolić żeby coś jej się stało... <br />
<br />
<div align="center">
</div>
<div align="center">
<img height="320" src="http://api.viglink.com/api/click?format=go&jsonp=vglnk_144449254842110&key=df797c6edb7c14f9b66bc241a31bf453&libId=ifl9koss01000f5t000DA19u0uvh9&loc=http%3A%2F%2Fweheartit.com%2Fentry%2F202976740%2Fsearch%3Fcontext_type%3Dsearch%26context_user%3Dleeyummynandos%26query%3DNiall%2BHoran%2Bgif&v=1&out=http%3A%2F%2F33.media.tumblr.com%2Fb3c7aa47f72036a8ff28b578c21b1f41%2Ftumblr_nvx1wtzhyX1rpr239o1_250.gif&ref=http%3A%2F%2Fweheartit.com%2Fsearch%2Fentries%3Futf8%3D%25E2%259C%2593%26ac%3D0%26query%3DNiall%2BHoran%2Bgif&title=those%20eyes%20%7C%20via%20Tumblr%20%7C%20We%20Heart%20It&txt=%0A%20%20%20%20%3Cimg%20class%3D%22full-size%22%20alt%3D%22those%20eyes%20%7C%20via%20Tumblr%22%20src%3D%22http%3A%2F%2Fdata.whicdn.com%2Fimages%2F202976740%2Flarge.gif%22%3E%0A" width="260" /></div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
<img alt="Selena Gomez | via Tumblr" class="full-size" height="160" src="http://data.whicdn.com/images/202835332/large.gif" width="400" /></div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
-----------------------------------------------------------------</div>
<div align="center">
Witam Wszystkich po długiej przerwie! </div>
<div align="center">
Długo myślałam nad tym czy wznowić tego bloga, ale gdy zabrałam się za pisanie, łatwo mi poszło!</div>
<div align="center">
Więc rozdział się pojawił i mam nadzieję, że będzie wszystko po staremu...</div>
<div align="center">
Oczywiście nie będzie mnie tutaj tak często, ale będę się starać!</div>
<div align="center">
Mam nadzieję, że zobaczę na dole pare komentarzy i że ktoś jeszcze będzie to czytać... </div>
<div align="center">
No to </div>
<div align="center">
do zobaczenia! </div>
<div align="center">
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04608515816159750643noreply@blogger.com47tag:blogger.com,1999:blog-2896755047749223102.post-35876209812171636512015-06-20T17:14:00.000+01:002015-06-20T17:15:10.729+01:00Nowy Blog! <div align="center">
ZAPRASZAM </div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
⤵</div>
<div align="center">
<a href="http://oscuridad-neymar-ff.blogspot.com/">http://oscuridad-neymar-ff.blogspot.com/</a></div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
</div>
<div align="center">
<span style="color: white;"><img alt="Untitled" src="http://data2.whicdn.com/images/141901130/large.gif" height="216" width="400" /></span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04608515816159750643noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-2896755047749223102.post-37115051490324102872015-06-15T16:04:00.000+01:002015-06-15T16:04:11.641+01:00Rozdział XXIX<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<a href="http://data1.whicdn.com/images/160826444/large.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img alt="Untitled | via Tumblr" border="0" src="http://data1.whicdn.com/images/160826444/large.gif" /></a>Złapałam niechętnie klamkę drewnianych drzwi i po cichu weszłam do pokoju, w którym panowała istna ciemność.Na dźwięk skrzypu granatowa pościel lekko się poruszyła, a materac zgiął się pod wpływem ciężaru. Położyłam dłoń na jasnej ścianie i błądziłam nią dłuższą chwilę, uśmiechnęłam się zwycięsko i zapaliłam światło, które spowodowało cichy jęk pod pościelą. <br />Westchnęłam cicho i usiadłam na samym brzegu łóżka, zerkając w stronę Neymar'a, który w szybki sposób zrzucił kołdrę ze swojego ciała. <br />-Porozmawiamy? - przełknęłam głośno ślinę, która bezwładnie zbierała się w moim gardle i wymusiłam sztuczny uśmiech na swoich ustach. - Chciałam przeprosić... <br />Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi co spowodowało jeszcze większe zdenerwowanie na mojej twarzy.Jego brew drgnęła delikanie ku górze, a usta ścisnęły się w wąską linijkę. Zmrużył lekko swoje czekoladowe tęczówki i podniósł się mozolnie z łóżka. <br />Wymamrotał coś niezrozumiałego pod nosem i kucnął tóż obok mnie, kładąc przy tym wielką dłoń na moim kolanie. <br />- Nie jestem zły, Laura... - powiedział niebywale opanowanym i spokojnym głosem na co momentalnie zareagowałam lekkim uśmiechem. <br />- Ja..po prostu boję się, że ktoś może mi Ciebie odebrać... - westchnęłam cicho i spuściłam wzrok czując jak moje policzki przybierają odcień czerwieni. <br />Chłopak uśmiechnął się szerzej i mocno mnie do siebie przytulił. Zaciągnęłam się zapachem jego ulubionych perfum z przymkniętymi powiekami i wtuliłam się jeszcze mocniej.<br />-Kocham Cię najbardziej na świecie, tylko ty się liczysz... - wyszeptał mi do ucha i przjechał delikatnie kciukiem po moim policzku. <br /> Odetchnęłam z niebywałą ulgą posyłając mu przy tym szeroki uśmiech. <br />- Oscar nas zaprasza do siebie, może pojedziemy? <br />- Oscar? - zmarszczyłam brwi z uśmiechem - nagle mu się o nas przypomniało? <br />- Dzisiaj piątek!- roześmiał się głośno. <br />- Piątek..., no tak i wasz durny maraton filmowy.. - mruknęłam pod nosem - na który będę musiała pójść.<br />- Pójdziesz ze mną... - wymruczał patrząc w moje oczy i delikatnie musnął moje usta. - poza tym chyba trochę się stęskniłaś za spotkaniami z całą paczką!<br />- Spotkania z paczką na których zawsze kończyło się tym, że Zayn i Ty wracaliście z poobijanymi twarzami i nie odzywaliście się do siebie przez kilka dni... - pokręciłam głową i oparłam brodę o dłoń, która przybrała kształt piąstki. <br />- Teraz tak nie będzie, obiecuję! - cmoknął ustami w moją stronę i złapał dłoń - może...może powiemy chłopakom o tym, że jesteśmy razem? <br />- No..ale..dobrze..powinni wiedzieć... - odpowiedziałam zaskoczona i splotłam szybko nasze dłonie razem. <br />-A co z rodzicami? <br />Pokręciłam szybko głową i lekko się odsunęłam, uniosłam wzrok na twarz bruneta i westchnęłam cicho. <br />-Nie możemy im o tym powiedzieć...Nie wiesz jak zareagują, mogą przyjąć<br /> to zupełnie łagodnie, a zarówno możemy zniszczyć tym wszystkim nasz związek i przy okazji ich... <br />
To nie jest tak, że wstydzę się związku z Neymar'em.Ale rodzice będą zawsze rodzicami, bo jak inaczej mogą zareagować na infromacje o tym, że przyszywane rodzeństwo się kocha, kocha, ale inaczej... <br />Z drugiej strony nie jesteśmy prawnie rodziną, nie jesteśmy spokrewnieni, więc mamy prawo bycia ze sobą. <br />Tylko jak wytłumaczyć to rodzicom, którzy będą działać pod wpływem niebywałych nerw. <br />Dłuższą chwilę nikt nie zabierał głosu, może dlatego, że oboje chcieliśmy poukładać sobie wszystko w głowie, co wydawało się niebywale trudne dla mnie. <br />-Jest coś jeszcze co musisz mi obiecać... - powiedziałam cicho i mocniej złapałam jego dłoń, chłopak skinął lekko głową dając znak, iż mogę mówić dalej. - nigdy więcej nie usiądziesz za kierownicą wyścigowego samochodu i nigdy nie będziesz uczestniczył w tych chorych zabawach... <br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://data1.whicdn.com/images/173823268/large.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Untitled" border="0" height="223" src="http://data1.whicdn.com/images/173823268/large.gif" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
----------------------------</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Cześć! </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Na samym wstępie chciałabym znowu przeprosić za to, że rozdział jest naprawdę słaby. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Ale od przyszłego wszystko dramietalnie się zmieni! </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Po prostu nie miałam dobrego pomysłu, ale już dobrze... </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Najważniejsze, że oceny wystawione i zbliżają się wakacje! </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Czas wolny wiąże się z nowymi i dłuższymy rozdziałami! :) </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Już nie mogę się doczekac c: </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Tymczasem już kończę, misie:(( </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Do zobaczenia!:* </div>
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04608515816159750643noreply@blogger.com17tag:blogger.com,1999:blog-2896755047749223102.post-70862348452089984912015-06-12T16:28:00.001+01:002015-06-12T16:28:06.539+01:00Rozdział XXVIII-Jesteś pewna, że chcesz tam iść? - zlustrował dokładnie wzrokiem moją obojętną minę na twarzy i objął swoim ramieniem. - Przecież pójdę na tam na chwilę... <br />
-Przestań już mydlić mi oczy i chodźmy. -mruknęłam pod nosem i złapałam za klamkę wielkich dębowych drzwi.Zerknęłam na tabliczkę nad nimi, która jasno wskazywała, że budynek do którego własnie wchodzę jest pubem.Mogłam się spodziewać jakie towarzystwo tam zastanę, zwłaszcza, że lokal znajdował się na przedmieściach. <br />
Zmrużyłam delikatnie oczy na widok unoszącego się dymu papierosów, który powodował u mnie chore dolegliwości.Nie przeszkadzają mi osoby palące, ale to już przesada... <br />
Złapałam mocniej dłoń chłopaka i stanęłam za nim skruszona, pociągnął mnie lekko za sobą i zaprowadził wprost do baru. <br />
-Usiądź sobie i na mnie poczekaj, zaraz przyjdę...- wychrapał nerwowo błądząc wzrokiem po całym pomieszczeniu. <br />
Nawet nie zdążyłam wydobyć z siebie jednego słowa bo Neymar zniknął z pola mojego widzenia, świetnie!<br />
Zaczęłam nerwowo rozglądać się dookoła, jednak szybko zrezygnowałam gdy tysiące spojrzeń zaczęło mierzyć moją twarz, na której tradycyjnie znajdował się grymas niezadowolenia. <br />
Zagryzłam wnętrze policzka i odwróciłam się w stronę półek, na której stały szklanki wypolerowane na błysk. Skierowałam pusty wzrok nieco w lewą stronę i ujrzałam idealną sylwetkę kobiety, która myła reszte naczyń. Jej włosy, które układały się w lekkie fale były w odcieniu rudego, bluzka w ciemne pasy opinała doskonale jej wąskie biodra, a czarna spódniczka sięgała ledwo kolan. <br />
Położyłam dłoń na blacie i zaczęłam stukać cichutko paznokciami o powierzchnię, powodując tym samym szybki obrót dziewczyny w moją stronę. <br />
Zaczęłam dokładnie lustrować jej twarz co spowodowało u mnie chwilowe chwianie na stołku, kiedy uświadomiłam sobie kogo właśnie widzę... <br />
-Ooo, kogo my tu mamy! - ukazała rząd swoich białych i idealnie prostych zębów po czym odłożyła szklankę na blat. <br />
Prychnęłam cicho pod nosem na co zareagowała głośnym śmiechem, zacisnęłam mocno wargi i zmroziłam jej piegowatą a zarazem interesującą twarz wzrokiem. <br />
Poczułam silną dłoń na moim ramieniu, przymknęłam oczy czując niesamowite ciepło na mojej skórze po czym odwróciłam głowę w jego stronę. <br />
- Dzisiaj o dwudziestej zaczynasz, pamiętasz? - spojrzała na niego z cwanym uśmiechem, który błyskawicznie wlepiła w swoje usta i oparła dłonie o blat. <br />
- Dzisiaj nigdzie nie idę- wysyczał powoli wymawiając dokładnie każdą literę, tak jakby próbował trafić w dość prosty sposób do jej powolnego mózgu. <br />
-To wy sobie porozmawiajcie..- westchnęłam cicho i spojrzałam na niego smutno wychodząc. <br />
Wsiadłam szybko do samochodu i zmierzyłam wzrokiem Neymar'a otwierającego drzwi, od razu złapał moją zimną dłoń i delikatnie ją ucałował. <br />
<a href="http://data3.whicdn.com/images/125694307/large.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img alt="Untitled" border="0" height="288" src="http://data3.whicdn.com/images/125694307/large.gif" width="320" /></a>- Czyli nadal masz kontakt z Millie...- powiedziałam cicho i zamrugałam kilka razy powiekami aby uronić łzy, które bezwładnie gromadziły się w moich oczach. <br />
- Ale to nie jest tak jak myślisz, ona po prostu tam pracuje... <br />
- Czyli na wakacjach wszysty ją znali? Ty, Zayn, James i Oscar? Jaka ja byłam głupia, że nie zawuazyłam nic podejrzanego..- odsunęłam się od niego i wbiłam paznokcie w skórzany fotel. <br />
-Laura, kochanie...- westchnął cicho i uniósł smutny wzrok na mnie. <br />
- Może jednak ona byłaby lepszą kandydatką dla Ciebie? W końcu obraca się w twoim towarzyswtwie... <br />
W ostatniej minucie zacisnęłam mocno wargi czując, że wypowiedziane przeze mnie słowa były nie potrzebne, ale było na to za późno... <br />
Poczucie winy, które tkwiło w mojej głowie odkąd wróciliśmy do domu było nie do zniesienia... <br />
Teraz było zupełnie inaczej, zapewne gdybym miesiąc temu popisała się swoją wypowiedzią, napotkałabym się z istną furią, która codziennie widniałaby na jego twarzy.A teraz? <br />
Było zupełnie inaczej, odkąd odpalił samochód i ruszył z piskiem opon nie odezwał się słowem, nawet nie zerknął w moją stronę... <br />
Gdy tylko przekroczył próg domu poszedł do swojego pokoju, zamknął się i nie wychodził z niego przez kilka godzin. Być może uraziłam go swoimi słowami, być może?Na pewno! <br />
No bo tak naprawdę ta cała afera z mojej strony była zupełnie niepotrzebna, chociaż rozszarpałabym Millie gołymi rękoma, nie wachałabym się nawet sekundy. Ale to wszystko było z obawy, z obawy przed tym,że istny koszmar z wakacji mógłby wrócić, a tego na pewno bym nie zniosła... <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://data3.whicdn.com/images/178114542/large.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Untitled" border="0" src="http://data3.whicdn.com/images/178114542/large.gif" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
--------------------------------</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Cześć wszystkim!:/</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Wiem, wiem, wiem...</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Kompletnie zaniedbałam tego bloga, ale musiałam w 100% oddać się nauce.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Przede wszystkim chciałam Was z całego serca przeprosić!</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Teraz wszystko się zmieni, oceny wystawione, wakacje tuż tuż! </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Mam malutką nadzieję, że jednak ktoś tutaj został i chętnie poczyta dalsze rozdziały. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Tym czasem muszę się już pożegnać... </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Do zobaczenia misie!:*</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04608515816159750643noreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-2896755047749223102.post-38025760498463590722015-04-25T11:18:00.001+01:002015-04-25T11:18:21.533+01:00Rozdział XXVII<br />
<div style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;">
</div>
<br />
-Neymar?- powtórzyłam nie co głośniej i wyraźniej.Złapałam się za szyję czując piekielne palenie w okolicach gardła i oparłam się o blat gdy moje nogi odmówiły posłuszeństwa.<br />
Zmarszczyłam idealnie proste brwi słysząc charakterystyczny dźwięk rozłączenia rozmowy.<br />
Rzuciłam telefon na blat i zacisnęłam dłonie w malutkie pięści.Z trudem powstrzymywałam łzy,które gromadziły się w moich oczach i oddech,który z każdym momentem wydawał się coraz niespokojniejszy.<br />
Mogłabym sobie teraz zadawać tysiące pytań na które i tak nie znam odpowiedzi i być może nie poznam..Ale po co?<br />
Wolnym krokiem udałam się do ciemnego salonu,który wprawiał mnie w lekkie zakłopotanie.W lekkie?To mało powiedziane...Przejechalam Dłonią po drewnianej powierzchni i po chwili poczułam silne uderzenie w czoło.<br />
Usłyszałam jęk małej dziewczynki,który byłabym w stanie rozpoznać w wszędzie.<br />
W ułamku sekundy światło rozświetliło pomieszczenie,a w oczach dostrzegłam Oscara,który rozmasowywał czubek swojej głowy.<br />
-Przepraszam..- skrzywiłam się i zmrużyłam oczy podchodząc bliżej chłopaka.<br />
-To ja przepraszam..- pokręcił głową i posłał mi lekki uśmiech- Dzwoniłaś do kogoś?<br />
Westchnęłam cicho i usiadłam na kanapie.Przeniosłam zmartwiony wzrok na bruneta,poprawiając przy tym białą koszulkę,która podwinęła się do góry.<br />
-Neymar odebrał..ale...nic nie powiedział i po chwili się rozłączył..<br />
Widziałam jak Oscar uniósł swoją dłoń i chciał wydobyć ze swoich ust choć jedno słowo,jednak przeszkodził mu w tym głośny trzask drzwi.<br />
Przeniosłam w błyskawiczny sposób wzrok na drzwi w których dostrzegłam smukłą sylwetkę mężczyzny.<br />
Zrobił dwa kroki w naszą stronę i zdjął czapkę z głowy ukazując tym samym ciemne włosy i grzywkę która,opadła mu delikatnie na czoło.Jego policzek był czerwony,a na wardze można było dostrzec krew,która spływała wolnym strumykiem po brodzie.Zatknęłam dłonią usta i w ospały sposób uniosłam się z kanapy.<br />
Stałam w miejscu wpatrując się w chłopaka,który niepewnie podszedł w moją stronę.<br />
-No..to może zostawię was samych..- Oscar poklepał Neymara po ramieniu i wyszedł z pokoju nieco weselszy.<br />
Zacisnęłam mocno wnętrze policzka czując jak łzy nieustannie spływają po moich policzkach.<br />
-Tyle masz mi do powiedzenia?- założyłam ręce na piersi i szlochnęłam cichutko nosem.<br />
Niestety spotkałam się z ciszą,z głuchą ciszą,której tak bardzo nienawidzę..<br />
Złapałam jego dłoń i poszłam w kierunku łazienki.Wzięłam waciki z szafki, wodę utlenianią z apteczki i podeszłam do chłopaka,który usiadł na klapie od toalety.<br />
Obmyłam rany,zadrapania i spojrzałam na niego zmartwionym wzorkiem.<br />
<a href="https://38.media.tumblr.com/87ee4aff644482ab4d7c7fa22db09e52/tumblr_ncq1m6a9kR1sx6kmgo4_250.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="204" src="https://38.media.tumblr.com/87ee4aff644482ab4d7c7fa22db09e52/tumblr_ncq1m6a9kR1sx6kmgo4_250.gif" width="320" /></a>Ten bez słowa wtulił się we mnie i przymknął oczy.Westchnęłam cicho i pogłaskałam go zimną dłonią po głowie.<br />
-Dlaczego to robicie?- zapytałam cicho z nadzieją,że uzyskam jakąkolwiek odpowiedź ze strony chłopaka.<br />
-Po prostu..dla pieniędzy,dla zabawy..<br />
-Dla Zabawy ryzykujesz swoje życie?- spojrzałam na niego.<br />
-Udało mi się pozbyć się tego dupka,ale tylko na pewien czas..Po cholerę on cię przyprowadzał..- pokręcił głową i objął mnie mocno.<br />
-Oscar bardzo dobrze zrobił..<br />
-Proszę Cię nie mów nic mojej mamie..jeszcze tego by brakowało żebym miał ją na karku...-mruknął cicho i zlustrował mnie palącym wzrokiem.<br />
Otworzyłam usta i skinęłam niepewnie głową widząc w jaki sposób na mnie patrzy,to nie była prośba to był raczej rozkaz...<br />
<br />
*Następnego dnia*<br />
Z samego rana wróciliśmy do domu,tłumacząc się,że Zayn miał mały problem ze swoim samochodem,a Neymar jako dobry kolega chciał mu pomóc przy naprawie przy okazji zabierając mnie ze sobą.<br />
Nie mam pojęcia jak,ale rodzice uwierzyli w nasze słowa,dzięki czemu mogłam odetchnąć z ulgą.<br />
-Spokojnie mamo..poradzimy sobie..- parsknął ze śmiechem i objął mnie delikatnie ramieniem.-nie będzie was zaledwie jeden dzień!<br />
-No dobrze..- uśmiechnęła się zakładając beżową kurtkę-tylko żadnego jeżdżenia po nocach ze swoją siostrą!<br />
-Masz jej pilnować- wtrącił mój tata i musnął delikatnie moje czoło po czym klepnął chłopaka w ramię.<br />
Otworzyłam przed nimi drzwi i pomachałam energicznie dłonią na pożegnanie.Odprowadziłam wzrokiem tatę i Elisabeth do samochodu i zamknęłam drzwi. Zmrużyłam oczy i odwróciłam się w stronę Neymara,który mierzył mnie swoim wzrokiem.<br />
-Muszę coś załatwić..ale potem spędzimy razem czas,obiecuję..- westchnął z lekkim uśmiechem.<br />
-Możesz,ale ze mną..już nigdzie cię samego nie puszczam-pokręciłam głową i wzięłam kurtkę.<br />
-Laura,ale..<br />
-Nie ma żadnego ale!-zmierzyłam go wzrokiem i podeszłam bliżej.<br />
Uśmiechnęłam się niepewnie i zbliżyłam twarz do jego po czym musnełam delikatnie jego wargi.<br />
Napotkalam się z cichym pomrukiem,który wprawił mnie w lekkie zakłopotanie,powodując tym samym donośnie rumieńce na moich policzkach.Neymar z uśmiechem przejechał kciukiem po zaczerwienieniu po czym wpił się zachłanniej w moje usta.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://data2.whicdn.com/images/173815296/large.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Untitled" border="0" height="224" src="http://data2.whicdn.com/images/173815296/large.gif" width="400" /></a></div>
<h3 style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: red;"><br />CZYTASZ=KOMENTUJESZ! </span></h3>
<div>
<span style="color: red;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
------------------------------------------</div>
<div style="text-align: center;">
<b>Cześć!</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Witam wszystkich w nowym rozdziale,nad którym siedziałam większość swojego czasu. </b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Ale w końcu udało się go napisać,więc od razu go dodałam!</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>A więc Neymarowi nic się nie stało,ale jeżeli dobrze czytaliście to złapaliście wątek kiedy powiedział,że pozbył się Alexa,ale tylko na jakiś czas...</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Więc jedynie możecie domyślać się,że coś jeszcze się z nim zadzieje :)) </b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Więc...</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Do zobaczenia! </b></div>
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04608515816159750643noreply@blogger.com22tag:blogger.com,1999:blog-2896755047749223102.post-63483905490640339102015-04-22T10:42:00.006+01:002015-04-22T10:42:50.445+01:00Rozdział XXVI Nastąpiła grobowa cisza..Jedyne co w tej chwili słyszałam to cichutkie bicie mojego serca,które z każdym momentem coraz bardziej przyspieszalo.Skupiony wzrok bruneta dokładnie lustrował twarz rozbawionego Alexa.<br />
-Nie ma mowy!- wycedził przez zęby i mocniej ścisnął moją dłoń.<br />
-Neymar..- parsknął ze śmiechem- może nadzwyczajniej w świecie się boisz?<br />
<a href="http://data2.whicdn.com/images/169844546/large.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img alt="i am here for you, if you 'd only care." border="0" height="320" src="http://data2.whicdn.com/images/169844546/large.gif" width="224" /></a>Do moich uszu dotarł lekki zgrzyt zębów chłopaka i cichy pomruk,który wydobył się z jego ust.Zacisnął mocno wargi i puścił moją dłoń po czym szybkim krokiem udał się w stronę swojego samochodu.Poczułam silne ręce na moich biodrach,które odciągnęły mnie bezwładnie w przeciwną stronę.<br />
-Chodź,nie możesz tutaj zostać..- szepnął cicho do mojego ucha i odwrócil energicznym ruchem moje ciało w swoją stronę.<br />
-Nie zostawię go tutaj!- wrzasnęłam ze szklanymi oczami i zmierzyłam palącym wzorkiem mulata.<br />
-Nie chce żeby Ci się coś stało..- mruknął powoli i wyraźnie,powodując tym samym lekki dreszcz,który przeszył się przez moje ciało.<br />
-Trzeba było pomyśleć o tym wcześniej,po cholerę uczestniczycie w takich wyścigach?- krzyknęłam załamanym głosem i otarłam szybko swoje policzki.<br />
Zayn bez słowa wziął mnie na ręce i razem z Oscarem,który bacznie nam się przyglądał poszedł do swojego samochodu.<br />
Szybkim ruchem zapiął mój pas i wsiadł po drugiej stronie.Usłyszałam cichy warkot silnika,którego miałam już serdecznie dosyć, a po chwili głośniejszy pisk opon.<br />
-Jeżeli coś mu się stanie..- zacisnelam wnętrze Policzka i przymknelam oczy z których momentalnie wyleciały łzy- to zapomnij,że kiedykolwiek się znaliśmy..<br />
-kazał mi ciebie stąd zabrać,musiałem to zrobić!- ścisnął mocniej kierownicę w swoich dłoniach i spojrzał na mnie.<br />
-Zawieź mnie do domu..- powiedziałam cicho i schowałam Twarz w dłoniach.<br />
-Mamy jechać do mnie,napisze do twojego taty,że zostałaś u mnie razem z Neymarem na noc..- westchnął i stanął przed swoim domem.<br />
<br />
Ścisnelam mocniej kubek z gorącą herbatą nie zważając na ból,który rozprzestrzenił się po moich poduszkach.<br />
Przeniosłam wzrok na mulata,który niespokojnie kręcił się po salonie z telefonem przy uchu.<br />
-I co?<br />
-Nie odbiera..- pokręcił głową i usiadł obok Oscara,który z fascynacją wpatrywał się w swoje trampki.<br />
-Mogłabym obrzucić cię obelgami i niepotrzebnymi komentarzami,ale nie będę bo zdaję sobie sprawę z tego,że po części to też wina Neymara..- powiedziałam cicho i upiłam nerwowo kolejny łyk owocowej herbaty,której smak nie był już tak przyjemny jak kilka godzin wcześniej...<br />
Odłożylam kubek na stoliczek i bez słowa położyłam się na beżowej kanapie.Okryłam się kocem i przymknęłam zmęczone oczy.<br />
Po kilku minutach walki ze swoim pragnieniem,zasnęłam niczym mała dziewczynka..<br />
-To się robi chore..- mruknął z niezadowolonym głosem Oscar i pogłaskal delikatnie ciepłą dłonią moje udo.<br />
Zayn jedynie pokręcił głową i zamknął się w łazience trzaskajac przy tym głośno drzwiami.<br />
<br />
Otworzyłam oczy i rozejrzałam się dookoła, nieprzyjemny mrok opanował całe pomieszczenie, a głucha cisza dala o sobie ciche znaki.Wstałam ostrożnie z kanapy próbując przy tym nie obudzić chłopaka, który spał przyklejony do swojej ulubionej poduszki.<br />
Położyłam dłoń na stoliku i zaczęłam nią błądzić po drewnianen powierzchni.<br />
Uśmiechnęłam się zwycięsko gdy wyczułam swój telefon,energicznym ruchem wzięłam go do ręki i udałam się na palach do kuchni.<br />
Przejechalam kciukiem po ekranie w celu odblokowania telefonu i natychmiastowo wybrałam numer Neymara do którego bezskutecznie próbował się dodzwonić Zayn..<br />
Pierwszy sygnał...drugi sygnał...trzeci sygnał..<br />
Zacisnęłam mocno spiechrzniete wargi i spróbowałam jeszcze raz..<br />
Przęłknelam głośno ślinę,która zaczęła gromadzić się w moim gardle i zacisnelam mocniej palce na telefonie.<br />
-N..Neymar?<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://data1.whicdn.com/images/174653314/large.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="(3) Tumblr" border="0" height="320" src="http://data1.whicdn.com/images/174653314/large.gif" width="320" /></a></div>
<h3 style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: red;"><br />CZYTASZ=KOMENTUJESZ!</span></h3>
<div style="text-align: center;">
------------------------------------</div>
<div style="text-align: center;">
<b>Witam wszystkich w nowym rozdziale! :) </b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Chciałabym wszystkich przeprosić za moją systematyczność (oczywiście potraktujcie to jako sarkazm) </b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Powiedzmy,że miałam dużo na głowie,sami wiecie...Szkoła i te sprawy.. </b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Poza tym nie byłam pewna czy dalej pisać tego bloga. </b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Ale wiele osób zachęciło mnie do napisania kolejnego rozdziału i sama stwierdziłam,że skoro ten blog </b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>ma dosyć dużo czytelników to nie można tego zmarnować!</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Postaram się rozdziały pisać dosyć systematycznie. </b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Liczę,że ktoś tutaj jeszcze został!:* </b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>KOCHAM I DO ZOBACZENIA!</b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04608515816159750643noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-2896755047749223102.post-26308339582595412762015-02-22T20:40:00.001+00:002015-02-22T20:42:44.439+00:00Rozdział XXV <div style="text-align: center;">
<b><span style="color: red;"><br /></span></b></div>
<div>
<div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="color: red;">ROZDZIAŁ DEDYKOWANY KINDZE!</span></b></div>
Wzdrygnęłam się cicho gdy poczułam silne łapy mojego psa na brzuchu.Przetarłam małymi piąstkami zmęczone oczy i spojrzałam na zegarek,który wskazywał trzecią nad ranem.Wywlokłam się z trudem z łóżka i pomaszerowałam do łazienki.Przemyłam twarz zimną wodą i wytarłam ją o puszysty,śnieżnobiały ręcznik.Po cichu przymknęłam drzwi i skierowałam się korytarzem do siebie.Zmarszczyłam brwi widząc,że drzwi od pokoju Neymara są szeroko uchylone.Podrapałam się nerwowo po głowie mrucząc coś pod nosem.</div>
<div>
Niepewnie weszłam do środka i drżącą dłonią zapaliłam światło,które natychmiast oświetliło pokój. </div>
<div>
Podeszłam do łóżka i odgarnęłam kołdrę,licząc,że pod nią zobaczę śpiącego Neymara. Jednak się myliłam,znowu gdzieś wyparował!</div>
<div>
Pokręciłam głową i pobiegłam szybko do swojego pokoju.Wzięłam do ręki telefon i od razu wykręciłam numer chłopaka.Pierwszy sygnał...Drugi sygnał...Trzeci sygnał.I nic...</div>
<div>
Spróbowałam jeszcze raz,ale bezskutecznie.Zagryzłam mocno wnętrze policzka i rzuciłam telefon na łóżko.Szybko się przebrałam i wyszłam po cichu z domu.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Zapukałam nerwowo do drzwi mieszkania Oscara.Nie musiałam długo czekać bo już po chwili w progu stanął zaspany Osc,który ocierał dłońmi swoje oczy.Bez słowa go ominęłam i weszłam do środka zdejmując przy tym kaptur ze swojej głowy. </div>
<div>
-Gdzie jest Neymar?-założyłam ręce na piersi i spojrzałam na bruneta,który zamykał drzwi. </div>
<div>
<a href="http://data2.whicdn.com/images/125731435/large.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img alt="Untitled" border="0" src="http://data2.whicdn.com/images/125731435/large.gif" height="160" width="320" /></a>-Jest środek nocy-jęknął cicho-skąd ja mam to wiedzieć?</div>
<div>
-Znika już drugi raz,na całą noc.Jesteście kumplami,na pewno coś ci powiedział!-wybełkotałam z trudem i oparłam się o ścianę.-powiedz szczerze,ma kogoś?</div>
<div>
-Co?Nie,Na pewno nie.-pokręcił głową i podszedł bliżej. </div>
<div>
-No to gdzie on jest?-zacisnęłam mocno szczękę czując jak łzy gromadzą się w moich oczach. </div>
<div>
-Ej Laura..nie płacz-wyszeptał i przetarł delikatnie kciukiem mój policzek.-Neymar jest pewnie z Zayn'em...</div>
<div>
-Ale gdzie?-szlochnęłam cichutko i wtuliłam się w nagi tors chłopaka. </div>
<div>
-Obiecałem mu,że ci nie powiem-pogłaskał dłonią moją głowę po czym delikatnie musnął jej czubek-ale wiem,że strasznie się o niego martwisz więc zawiozę cię w jedno miejsce,tylko nikomu ani słowa. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Zmarszczyłam swoje brwi widząc tłum ludzi,otworzyłam usta ze zdziwienia i spojrzałam na Oscara,który wysiadał ze samochodu. </div>
<div>
-Co tutaj się dzieje?-wskazałam palcem na ludzi stojących na przeciwko nas. </div>
<div>
-Zobaczysz-westchnął i złapał mnie za rękę. </div>
<div>
Ścisnęłam mocniej dłoń chłopaka gdy zobaczyłam pół nagie dziewczyny koło wyścigowych samochodów.</div>
<div>
-Oscar,ale..-zająkałam się jednak brunet szybko mi w tym przeszkodził szturchając delikatnie moje ramię.Wyciągnął rękę i wskazał palcem na dwóch chłopaków,którzy stali przy samochodach.</div>
<div>
-To robią w nocy-mruknął cicho i pociągnął mnie jeszcze bliżej.</div>
<div>
Nie wytrzymałam gdy zobaczyłam jak jakaś dziewczyna obejmuje Neymara i wkłada dłoń pod jego koszulkę.Puściłam dłoń Oscara i szybko ruszyłam przed siebie.</div>
<div>
Ustałam na przeciwko bruneta i zacisnęłam swoje wargi,ale dopiero po kilku minutach zostałam przez niego zauważona.</div>
<div>
-Laura?-zmarszczył brwi i odepchnął dziewczynę,która przymilała się do niego.</div>
<div>
-Możesz mi powiedzieć co wy tutaj robicie?!-wrzasnęłam i przeniosłam wzrok na Zayna,który natychmiastowo pobladł. </div>
<div>
-Skąd wiedziałaś,że tutaj jesteśmy?-warknął i ścisnął mocno mój łokieć.Syknęłam cicho pod wpływem bólu,który zaczął szybko się rozprzestrzeniać.Przeniosłam szklisty wzrok na Neymara i otworzyłam drżące wargi.</div>
<div>
-P..puść mnie.. </div>
<div>
<a href="http://data3.whicdn.com/images/158307278/large.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img alt="(7) Tumblr" border="0" src="http://data3.whicdn.com/images/158307278/large.gif" height="200" width="200" /></a>Brunet natychmiastowo się ode mnie odsunął i zacisnął mocno ręcę.Wzdrygnęłam się mocno gdy poczułam dłoń na moim ramieniu,obróciłam głowę i zobaczyłam...Zobaczyłam tego samego chłopaka,który groził mi we własnym domu kilka tygodni temu.</div>
<div>
-To jak Neymar ścigasz się?-zaśmiał się cicho.</div>
<div>
Usłyszałam jak chłopak z trudem przełyka ślinę i zaciska mocniej pięści.</div>
<div>
-No co jest,wymiękasz?-roześmiał się głośniej. </div>
<div>
-Nie!-warknął i odsunął mnie od tajemniczego chłopaka-wracaj do domu. </div>
<div>
-Ale..ale-zająkałam się i przetarłam szybko swój policzek. </div>
<div>
-Wracaj do domu!-wrzasnął mrożąc mnie wzrokiem,takim samym jak kiedyś... </div>
<div>
-O nie,nie,nie-pokręcił palcem przed twarzą Neymara-jeżeli wygram,a wygram to dostaje twoją siostrę na całą noc.-zatarł swoje dłonie.</div>
</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b><span style="color: red;"><br /></span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="color: red;">CZYTASZ=KOMENTUJESZ!</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="color: red;"><br /></span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<img alt="Untitled" src="http://data2.whicdn.com/images/164563008/large.gif" height="224" width="400" /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
-----------------</div>
<div style="text-align: center;">
Witam was w kolejnym rozdziale!</div>
<div style="text-align: center;">
Mam nadzieję,że przebieg akcji wam się spodoba..</div>
<div style="text-align: center;">
Czyżby stary Neymar powraca?:oo </div>
<div style="text-align: center;">
Przekonacie się w dalszych rozdziałach!:))</div>
<div style="text-align: center;">
Do zobaczenia!:*</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04608515816159750643noreply@blogger.com21tag:blogger.com,1999:blog-2896755047749223102.post-76976934559965822232015-02-20T22:29:00.000+00:002015-02-20T22:31:53.487+00:00Rozdział XXIV <div>
<br /></div>
<div>
<div style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;">
</div>
<div>
W ciszy pomagałam Elizabeth rozkładać talerze na stół.Myślami byłam w innym świecie,zupełnie nie słuchałam tego co mówiła do mnie w tej chwili. </div>
<div>
Przytakiwałam jej głową i lekko się uśmiechałam,to wystarczało.. </div>
<div>
Westchnęłam cichutko i spojrzałam w stronę uchylających się drzwi wejściowych.Momentalnie ulżyło mi gdy zobaczyłam go całego i zdrowego,ale jednocześnie byłam zła,że zniknął na całą noc bez słowa. -Gdzie byłeś?-Elizabeth zarzuciła ścierkę przez ramię po czym dokładnie zlustrowała twarz swojego syna. </div>
<div>
-No...ja..-zająkał się chwilowo poprawiając czapkę na swojej głowie. </div>
<div>
-Rozumiem-zaśmiała się cicho-byłeś pewnie u jakieś dziewczyny! </div>
<div>
Oparłam się o krzesło i dokładnie zlustrowałam twarz Neymar'a,która w tym momencie pobladła. </div>
<div>
-Opowiadaj jaka jest,znam ją?-uniosła delikatnie brew do góry. </div>
<div>
-Mamo..-jęknął i zerknął niezauważalnie w moją stronę. </div>
<div>
Prychnęłam cicho i udałam się szybko do swojego pokoju.</div>
<div>
Zamknęłam za sobą drzwi i położyłam się na łóżku.Przewróciłam się na lewy bok i przymrużyłam szklane oczy.</div>
<div>
-Laura...-usłyszałam cichy szept nade mną.</div>
<div>
Przetarłam szybko oczy i podniosłam wzrok na chłopaka,który usiadł obok bez słowa. </div>
<div>
-Gdzie byłeś?-podniosłam się do siadu skrzyżnego i oparłam ciężką głowę o dłonie. </div>
<div>
-Przepraszam,musiałem wyjść do chłopaków..-podrapał się po głowie mrużąc przy tym oczy-Harry..Harry ma problem z jedną laską i wiesz..Chcieliśmy mu pomóc. </div>
<div>
-Po pierwsze od kiedy wy i Harry ,po drugie Harry i problemy z dziewczyną?-podniosłam jedną brew i zacisnęłam mocno jasną pościel w dłoni.</div>
<div>
-N-no tak-zaśmiał się nerwowo i położył rękę a moim udzie. </div>
<div>
-No to mogłeś chociaż napisać,martwiłam się-prychnęłam i wywlokłam się z łóżka-chodź już na śniadanie. </div>
<div>
Jeździłam widelcem bez celu po białym talerzu,zastanawiając się gdzie był tej nocy,przecież to logiczne,że nie u Hazzy!Ale przecież do niego nie zadzwonię i nie zapytam,chłopacy zawsze chronią sobie tyłki. </div>
<div>
-Dzisiaj zabieram Laurę do kina,grają dobry film.-zatarł swoje dłonie i wziął do ręki szklankę.</div>
<div>
Spojrzałam na niego i westchnęłam ciężko.</div>
<div>
-Tylko uważaj na nią-uśmiechnął się wesoło mój tata i dokończył jedzenie naleśników.</div>
<div>
-Kochanie,wiesz już kto będzie twoją osobą towarzyszącą na naszym ślubie?-mruknęła cicho Eliz spoglądając na chłopaka,który jedynie pokręcił głową. </div>
<div>
-Damy im jeszcze trochę czasu-tata mrugnął okiem w moją stronę i zachichotał cicho.</div>
<div>
Uśmiechnęłam się blado i odsunęłam krzesło od stołu,wzięłam pusty talerz do ręki i bez słowa skierowałam się do kuchni.Włożyłam naczynie do zlewu skierowałam się do góry rzucając ciche 'idę się przyszykować' w ich stronę. </div>
<div>
Po trzydziestu minutach niechętnym krokiem udałam się na dół.</div>
<div>
Założyłam na stopy białe conversy i zarzuciłam na siebie cienką kurteczkę.Oparłam się o ścianę i zerknęłam z niecierpliwiona na zegarek. </div>
<div>
-Neymar idziesz już?-uniosłam głos i spojrzałam na schody na których pojawił się chłopak.Skinął delikatnie głową i wziął kluczyki z barku. </div>
<div>
Mruknęłam cicho pod nosem i wyszłam z domu.Bez słowa wsiadłam do auta i zapięłam pas bezpieczeństwa. </div>
<div>
-Do kina?-spojrzałam na wsiadającego chłopaka.</div>
<div>
-Planowałem gdzieś indziej-zaśmiał się cicho i odpalił samochód.</div>
<div>
-To dobrze,nie lubię chodzić do kina-burknęłam i oparłam się wygodnie o fotel.</div>
<div>
Wzdrygnęłam się lekko czując zimną dłoń na moim kolanie,zerknęłam kątem oka na chłopaka,który się uśmiechał i pokręciłam głową.</div>
<div>
-Oj kochanie..nie bądź już zła!-zaczął jeździć delikatnie kciukiem po materiale-chodzi ci cały czas o tę noc?</div>
<div>
-Bingo!-wywróciłam oczami i ścisnęłam mocniej koszulkę w dłoni-nie lubię jak znikasz...</div>
<div>
-Już nie będę,obiecuje-wymruczał cicho i zaparkował autem na parkingu. </div>
<div>
Wysiadłam z samochodu i przeniosłam wzrok na plażę,która była kilka metrów od nas. </div>
<div>
-Nie bądź już zła-westchnął ciężko i złapał lekko moją dłoń ciągnąc mnie do przodu. </div>
<div>
-Wiem,że nie byłeś u Oscara-pokręciłam głową i założyłam okulary przeciwsłoneczne na nos. </div>
<div>
-No dobra..-mruknął-musiałem pozałatwiać parę spraw.</div>
<div>
-Parę spraw mówisz-zacisnęłam wnętrze policzka i spojrzałam na niego-z jakąś dziewczyną?</div>
<div>
-Co?-ścisnął mocniej moją dłoń-przecież doskonale wiesz,że nie zrobiłbym ci tego,przecież się zmieniłem..na lepsze.Poza tym byłem z Zayn'em,jak chcesz to możesz go się zapytać. </div>
<div>
-Z Zayn'em?-zmarszczyłam brwi,a on przytaknął głową. </div>
<div>
Nie ciągnęłam dalej tematu,nie chciałam się z nim kłócić i powiedzmy,że mu w małym stopniu uwierzyłam. </div>
<div>
Usiadłam obok i oparłam głowę o jego ramię.Poczułam delikatną dłoń na moim policzku,która zaczęła bezwładnie po nim błądzić.Uśmiechnęłam się lekko i zagryzłam swoją dolną wargę. </div>
<div>
-Moja księżniczka-wyszeptał i podniósł mój podbródek,uśmiechnął się delikatnie i musnął czule moje usta.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
</div>
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://data3.whicdn.com/images/158933789/large.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Untitled" border="0" src="http://data3.whicdn.com/images/158933789/large.gif" height="225" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://data1.whicdn.com/images/157352177/large.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="♥ Neymar ♥" border="0" src="http://data1.whicdn.com/images/157352177/large.gif" height="180" width="320" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
------------------------</div>
<div style="text-align: center;">
Hej! </div>
<div style="text-align: center;">
Witam was po długiej przerwie,długo się zastanawiałam i zdecydowałam,że wrócę do tego bloga. </div>
<div style="text-align: center;">
Mam nadzieję,że ktoś tutaj jeszcze został i będzie czytał. </div>
<div style="text-align: center;">
No zobaczymy:3</div>
<div style="text-align: center;">
Do zobaczenia kochani!:*</div>
<div>
<br /></div>
<div>
</div>
<div>
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04608515816159750643noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-2896755047749223102.post-31067255497283925842014-11-27T18:53:00.000+00:002015-02-20T22:06:23.254+00:00Rozdział XXIII<br />
<div style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;">
</div>
<br />
Spojrzałam się na zegarek który widniał na mojej lewej ręce,wskazówki wskazyłały godzinę dwudziestą drugą.Wypuściłam nerwowo powietrze z ust i pospiesznie udałam się na dół.<br />
Zeszłam po cichu do przedpokóju,założyłam buty i wzięłam kurtkę z wieszaka.<br />
Powoli i ostrożnie otworzyłam drzwi wejściowe i jak najszybciej wyparowałam z domu.<br />
spojrzałam na wyświatlacz telefonu aby upewnić się czy nie dostałam od niego wiadomości,<br />
mruknęłam cicho i włożyłam telefon do kieszeni kórtki i szybkim krokiem udałam się do domu Oscar'a,który mieszkał pare przecznic ode mnie.<br />
Z ciężkim oddechem zapukałam do drzwi przyjaciela,nie musiałam długo czekać bo już po chwili rozbawiony brunet otworzył drzwi domu.<br />
-Przepraszam,że przeszkadzam,ale jest u Ciebie Neymar?-zapytałam pospiesznie lustrując dokładnie twarz chłopaka,na której widniał w dalszym ciągu szeroki uśmiech.<br />
-Neymar?Nie,z czego to wiem poszedł gdzieś z Zayn'em i James'em.-oparł się delikatnie o drzwi i zaczął przyglądać się mojej osobie.<br />
-Nie wiesz gdzie?-zapytałam pospiesznie,wiedziałam,że coś tutaj nie gra.<br />
-Nie mam pojęcia.-odpowiedział cicho łapiąc mnie delikatnie za ramię.<br />
Uśmiechnęłam się nerwowo do bruneta i szybkim tempem opuściłam jego posiadłość,w tym momencie w mojej głowie pojawił się istny mentlik.Nie wiedziałam co o tym myśleć.<br />
Szłam ciemną uliczką,którą jedynie oświetlała jedna latarnia.Słyszałam swój gwałtowny oddech i ciche bicie serca,uwieżcie mi nieprzyjemne uczucie.<br />
W pewnym momencie usłyszałam głośny pisk opon i dźwięki klaksonu samochodu,które rozbrzbiewały sprzez całe miasto.Moje serce gwałtownie obiło się o moje kruche żebra,a oddech stał się jeszcze szybszy.<br />
Moje nogi skierowały się w kierunku skąd wywodziły się przerażające dźwięki,chociaż moja głowa odmawiała posłuszeństwa.<br />
-Jesteś nienormalny!Zajechałeś mi drogę,jedziesz nie fair!-usłyszałam dobrze znany mi głos,którego tak dawno nie słyszałam.<br />
Moje oczy dostrzegły dwa wyścigowe samochody,które stały na przeciwko siebie a obok nich stali jak myślę,właściciele.<br />
-I tak byłeś przegrany-zaśmiał się jeden z nich,który opierał się o maskę swojego czarnego samochodu.Było już ciemno,moje oczy nie mogły zlustrować dokładnie ich twarzy,szkoda,nie dowiem się kto to.<br />
Zerknęłam wolnym ruchem na wyświetlacz telefonu,a do moich uszu napłynął głośny pisk opon i już po chwili nie było nikogo.<br />
Pospiesznym ruchem wykręciłam numer do Neymar'a<br />
'Cześć tu Neymar,nie mogę odebrać telefonu,zadzwoń później'<br />
-Odbierz ten telefon proszę.-mruknęłam cicho do słuchawki.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://data2.whicdn.com/images/146382111/large.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Untitled" border="0" src="http://data2.whicdn.com/images/146382111/large.gif" height="196" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img alt="Neymar" src="http://data3.whicdn.com/images/123577769/large.gif" /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
--------------------</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
PRZEPRASZAM,PRZEPRASZAM I JESZCZE RAZ PRZEPRASZAM.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
PRZEDE WSZYSTKIM ZA TO,ŻE DŁUGO NIE WSTAWIAŁAM ROZDZIAŁU.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
PO DRUGIE ZA TO,ŻE ROZDZIAŁ WYSZEDŁ MI NAPRAWDĘ SŁABO. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
SAMA NIE WIEM CZY GO PROWADZIĆ BO PEWNIE PO TEJ CAŁEJ SYTUACJI BLOGA BĘDZIE CZYTAĆ ZA LEDWIE DWIE OSOBY.:(</div>
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04608515816159750643noreply@blogger.com28tag:blogger.com,1999:blog-2896755047749223102.post-70462320262101193332014-10-22T17:50:00.000+01:002014-10-22T17:50:59.159+01:00Rozdział XXII*trzy dni później*<br />
Siedziałam nerwowo na śnieżno-białej kanapie,popijając ciepłą herbatę z miodem i cytryną w moim ulubionym czerownym kubku.Zacisnęłam kurczowo palce na gorącym przedmiocie nie zważając na to,że moje palce robią się coraz bardziej czerwone.<br />
-Ej...-usłyszałam cichy szept tuż nad moim uchem.-Co się dzieje?-brunet usiadł przede mną i splótł troskliwie nasze dłonie.<br />
-Za nie całe dwie godziny moje szczęście się skończy.-wyszptałam ciężko wlepiając oczy w nasze ręce które w tej chwili tworzyły jedną całość.<br />
-Laura...Nie bądź smutna.-chłopak przełożył swoją ciepłą dłoń na mój policzek i zaczął delikatnie jeździć kciukiem w lewo i prawo co spowodowało u mnie dość donośny rumieniec.Boże czemu on tak na mnie działa?<br />
-Jak chcesz to możemy powiedzieć rodzicom.-energicznie zmniejszył odległość pomiędzy nami,cały czas nie spuszczając swojego palącego wzroku z moich oczu.<br />
-Oni tego nie zrozumieją,a nawet jeżeli powiemy...To co jeżeli będą próbowali nas rozdzielić?-podniosłam z trudem oczy na Neymar'a który bezradnie błądził wzrokiem po pokoju u trzymał lewą dłoń na moim kolanie.Westchnęłam niemal niesłyszalnie i szybkim ruchem wpadłam w ciepłe ramiona chłopaka.<br />
-Damy sobie radę.-mruknął ciężko całując czubek mojej głowy,myśl,że mój tata z Eliz nie długo będą w domu wprawiała mnie o dreszcze i ból serca.Ale wiem,że z Neymar'em jakoś sobie poradzimy,na pewno...<br />
Pewnie zastanawiacie się czemu nie chce im nic powiedzieć?Znam swojego ojca,mogę się założyć,że wpadnie w histerię,zacznie mnie pouczać i tłumaczyć,że Neymar to mój brat i nie mogę z nim być,ale ja nic na to nie poradzę.Po prostu go kocham...<br />
<br />
<br />
Usłyszałam cichy skrzyp drzwi a chwile później donośne śmiechy i rozmowy dobiegające z przedpokoju.Zacisnęłam mocno wnętrze policzka i ciężkim ruchem wstałam z łóżka opuszczając czarną koszulkę która niebezpiecznie podwinęła się ku górze.<br />
-Dzieci już jesteśmy!-usłyszałam dobrze mi znany głos Eliz,przeczesałam dłonią moje długie,ciemne włosy i wolnym krokiem udałam się do następnego pomieszczenia.<br />
-Cześć.-mruknęłam cicho opierając się o bordową ścianę w przedpokoju.Zacisinęłam kurczowo dłonie w małe piąstki i podniosłam wzrok na stojące na przeciwko mnie osoby.<br />
-Skarbeńku przepraszam Cię,że nie mogłem przyjechać dwa dni wcześniej,wszystkie bilety były już zarezerowane no i...-zaczął nerwowo temat podchodząc do mnie bliżej.<br />
-Tato...jest okej.-posłałam mu z trudem ciepły uśmiech i wtuliłam się w jego ciepłe ramiona,może i trochę mi go brakowało...<br />
-Widzę,że Neymar o Ciebie dbał,już mało co widać siniaki.-szepnął tóż nad moją głową i delikatnie odsunął się ode mnie tak aby dobrze widzieć moje oczy,w których pojawiły się łzy.<br />
-Proszę Cię nie rozmawiajmy o tym,było minęło.-przetarłam mokry i zarazem zaczerwieniony policzek kciukiem i uniosłam lekko kąciki ust patrząc na Elizabeth która stała za plecami taty.Mam dość rozmawiania na ten temat,zwłaszcza,że przez trzy dni musiałam słuchać Neymar'a,który dał mi do zrozumienia,że planuje zabić i posiekać na kawałki tego chłopaka,co jak co,ale założylabym się,że Neymar nigdy w życiu by tego nie zrobił!Chyba.. <br />
Chwilę później siedzieliśmy w pokoju i w ciszy popijaliśmy ciepłą herbatę z cytryną,ugh jak ja nienawidzę takiej ciszy!<br />
-A gdzie Neymar?-usłyszałam cichy głos Eliz która przerwała niezręczną sytuacje,gdy tylko usłyszałam jego imię moje serce ustało a ręce zaczęły nieznacznie drżeć.<br />
-Nie...-zaczęłam nerowo,ale już po chwili usłyszałam glos bruneta dobiegający ze schodów,przeniosłam wzrok na chłopaka który zbiegał z piętra zakładając energicznie szarą koszulkę na siebie.<br />
-Dzień dobry,przepraszam,ale brałem prysznic.-zaśmiał się pod nosem i energicznie przytulił Elizabeth a następnie podał rękę mojemu ojcu.Coś mi się wydaje,że to będzie najgorsza a zarazem najdziwniejsza kolacja jaką przeżyłam.<br />
<br />
Zacisnęłam kurczowo dłonie na białej pościeli która znajdowała się na moim dużym łóżku,przerwóciłam się na drugi bok łapiąc się za obolałą głowę.Spuściłam głośno powietrze z ust i wlepiłam swój wzrok w sufit który wydawał się w tym momencie bardzo interesujący.<br />
Zwlekłam się z łóżka i powedrowałam do łazienki,przemyłam energicznie twarz zimną wodą i wytarłam się o różowy ręcznik który wisiał po lewej stronie.<br />
-Nie śpisz jeszcze?-usłyszyłam cichy szmer dobiegający z mojego łóżka.<br />
-Przestraszyłeś mnie.-zaśmiałam się cicho i mozolnie usiadłam na materacu obok chłopaka.<br />
-Kocham Cię.-przeniosłam wzrok na Neymar'a i cichym szeptem odpowiedziałam mu to samo a juz po chwili nasze usta złączyły się w jedną całość...<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://data3.whicdn.com/images/139374745/large.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Untitled" border="0" height="308" src="http://data3.whicdn.com/images/139374745/large.gif" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img alt="Selena💕 | via Tumblr" src="http://data3.whicdn.com/images/142647315/large.gif" /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
--------------------</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Du dupy </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
smutno mi </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
ponieważ</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
ten rozdzia w ogóle mi nie wyszedł </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
lel </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
pewnie jesteście źli...:((( </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Może faktycznie zawiesze tego bloga,bo już slabo pisze... </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
:((((((((((((((( </div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04608515816159750643noreply@blogger.com27tag:blogger.com,1999:blog-2896755047749223102.post-46990885810658517562014-10-13T17:26:00.000+01:002014-10-13T17:26:34.462+01:00Rozdział XXI~Neymar~<br />
Usiadłem zrezygnowany na ławce obok lampy która rozświetlała mały park w którym się znajdowałem.Przygryzłem mocno wnętrze policzka i spojrzałem na Santos'a który usiadł koło mnie,byliśmy zmęczeni i wyczerpani,do tego nie znaleźliśmy jeszcze Laury.<br />
-James coś napisał?-otarłem lekko kilkudniowy zarost który widniał na mojej brodzie,zerkając co chwile na chłopaka.<br />
-Nic nie pisał.Słuchaj...A w ogóle myślałeś nad tym,że Laura mogła gdzieś wyjechać czy coś?Pokłóciliście się?-schował telefon do lewej kieszeni swoich granatowych spodni i zwrócił się w moją stronę.<br />
-Wyszedłem rano,jak wróciłem już jej nie było.Nie zamieniliśmy dzisiaj ze sobą żadnego słowa.-wyszeptałem ledwo przez gardło,moje serce coraz bardziej się zaciskało a przez ciało przechodził nieprzyjemny dreszcz którego cholernie nienawidziłem.Obieciałem jej,że zawsze będę przy niej,że będę ją przed wszystkim chornić,jak widać nie umiem dotrzymać najprostszego słowa.<br />
-A może coś jej się stało?-położył swoją dłoń na moim ramieniu i spojrzał na mnie z żalem podając do ręki butelkę wody,upiłem szybko łyk cieczy i zerwałem się gwałtownie z ławki.<br />
-Jeszcze raz objedziemy miasto.-powiedziałem stanowczo,zerknąłem przez ramię na chłopaka i razem z nim wsiadłem do czarnego Audi.<br />
<br />
-Wjedź jeszcze w tę uliczkę.-usłyszałem głos przyjaciela który wskazał palcem ciemną drogę na przeciwko nas,bez zastanowienia wjechałem tam gdzie mi wskazał.Ustałem na środku i zacząłem energicznie się rozglądać we wszystkie możliwe strony.Cholerna duża mgła,która roznosiła się po całym mieście zasłaniała wszystko co się dało!<br />
Do moich uszu napłynął dźwięk ulubionej piosenki Oscar'a,odwróciłem się w stronę bruneta i zacząłem dokładnie lustrować jego twarz.Santos głośno przęłknął ślinę która zgromadziła mu się w buzi i odebrał telefon.<br />
-Już jedziemy!-krzyknął głośno rzucając telefon do plecaka,odrazu przekręciłem kluczyk w stacyjce i z piskiem opon ruszyłem przed siebie.<br />
-Gdzie mam jechać?-zapytałem nerowo,mocniej ściskając kierownice która co chwila obracała się w lewo i prawo pod wpływem moich ruchów.<br />
-Do szpitala na Betrown.-wypuścił energicznie powietrze z ust i przeczesał dłonią swoje włosy wzdychając przy tym głośno.<br />
-Jak to do szpitala?!-moje serce przyspieszyło nieznacznie,a ręce zaczęły drżeć,do szpitala?<br />
-Nie wiem,Zayn dzwonił,że mamy przyjechać do szpitala nic więcej nie wiem.-powiedział ściszonym głosem,ściskając mocniej dłonią skórzany fotel.<br />
<br />
Biegnąłem przez wszystkie korytarze jakie były w tej placówce,kurwa więcej nie mogli zrobić?<br />
Wreszcie dotarłem na wskazane mi wcześniej miejsce i ujrzałem siedzącego pod ścianą mulata.Szybkim krokiem podeszłem do niego,nie czekając a ni chwili na Oscar'a który nie zadążał za moim tempem.<br />
-Mów co się dzieje.-warknąłem głośno z trudem powstrzymując nerwy.<br />
-Słuchaj.-przeniósł wzrok na mnie i mozolnie się podniósł,dzięki temu mogłem dokładniej przyjrzeć się dziwnym ognikom w jego oczach.-Znalazłem Laurę nie daleko grobu jej matki,jacyś kolesie byli z nią,ona-a leżała na ziemi,była cała we krwi.Gdy mnie zobaczyli zwiali,nie mam pojęcia kto to był.-spuścił głowę z trudem powstrzymując dłonie które jak zauważyłem drżały nieznacznie z niewiadomego mi powodu.<br />
Oparłem się o ściane i kurczowo napiąłem mięśnie,próbując powstrzymać łzy które napływały mi do oczu.<br />
To wszystko moja wina,po co wyszedłem?Dlaczego ją zostawiłem?Nie będę w stanie sobie tego wybaczyć do końca swojego marnego życia...<br />
<br />
~Laura~<br />
Rozejrzałam się z trudem dookoła siebie,znajdowałam się w wielkiej,bardzo dobrze oświetlonej sali.Po swojej lewej stronie zobaczyłam wysoką kobietę o czarnych włosach,ubraną w biały strój a nad jej piersią wisiała plakietka,która jak widać świadczyła o tym,że jest pielęgniarką.<br />
Złapałam się za obolałą głowę i z trudem podniosłam się do siadu,krzyżując przy tym energicznie nogi.<br />
-Przepraszam,ale Pani brat dopytuje się ciągle o Panią,za Pani zgodą mogę go wpuścić na dwie minutki.-uśmiechnęła się do mnie miło i uchyliła lekko zielone duże drzwi.<br />
-Tak,dziękuje.-odpowiedziałam cichutko bawijąc się nerowo palcami.<br />
Myśl,że zaraz zobaczę Neymar'a,przyprawiała mnie o lekkie dreszcze.<br />
Zacznie się tłumaczenie,głupia gatka i temat o domniemanej zdradzie,tak jakby zdradzie...<br />
Usłyszałam cichy skrzyp drzwi,a dosłownie po chwili poczułam ciepłą dłoń bruneta na mojej.<br />
Z trudem podniosłam wzrok na Neymar'a, w jego oczach widziałam znowu smutek i łzy,których tak cholernie nie lubiałam.<br />
-Przepraszam.-usłyszałam cichy szept który ledwo dotarł do mojego ucha.Ścisnęłam mocniej rękę chłopaka i podniosłam lekko kąciki ust.<br />
-To tylko moja wina.-powiedziałam ściszonym głosem spuszczając wzrok na moje palce które w tym momencie wydawały się najbardziej interesujące.-Wiesz...widziałam jak przytulałeś się z inną dziewczyną w parku,Neymar...Ja zrozumiem jeżeli,mnie nie kochasz,nie będę cię trzymać na siłę.-ciągnęłam dalej ze spuszczonym wzrokiem,ściskając mocniej poszewkę w mojej dłoni.Co jak co,ale ja zawsze wybieram najlepszą sytuację do takich wyznań!<br />
-Jaką dziewczyną?-zmarszczył swoie idealnie proste brwi lustrując dokładnie moją twarz.-Boże,Laura..Nathalie...Nathalie to moja znajoma,w sobotę jej mama umarła,a ona kompletnie się załamała.Chciałem ją tylko wesprzeć-zaczął delikatnie gładzić kciukiem moją obolałą rękę.-bardzo Cię kocham.-dodał po chwili i energicznym ruchem złączył nasze usta w pocałunku.<br />
-Mogę wiedzieć kto ci to zrobił?-usiadł tóż obok mnie na białym jak śnieg materacu.Poczułam jak miętowy oddech chłopaka oplata moje ramiona a jego ręce wędrują po moich.<br />
-Możemy narazie o tym nie rozmawiać?-położyłam głowę na jego ramieniu i przetarłam kciukiem mokry policzek.<br />
Spojrzałam się na uchylające się drzwi,a po chwili ujrzałam w nich Zayn'a.<br />
Zerknęłam ukratkiem na Neymar'a i delikatnie pokiwałam głową w jego stronę.<br />
Brunet z czułością musnął czubek mojej głowy i już po chwili znaleźliśmy się sami w pokoju,tylko ja i Zayn.<br />
Przez chwilę w sali była idealna cisza,jedynie co słyszałam to tylko niespokojnie bicie mojego serca i głupie myśli które tkwiły cały czas w mojej głowie.<br />
-Przepraszam,wiem,że wszystko spieprzyłem.-podszedł powolli do mojego łóżka drapiąc się przy tym nerwowo po głowie.No masz rację!-odezwał się cichutki głos w mojej głowie.<br />
-Teraz to się nie liczy,bo dzięki tobie znajduje się tutaj a nie w jakimś starym,opuszczonym domu albo co gorsza w trumnie.-uśmiechnęłam się lekko i puściłam w jego stronę oczko.-Zacznijmy naszą przyjaźń od nowa.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://data1.whicdn.com/images/132059811/large.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Untitled" border="0" height="209" src="http://data1.whicdn.com/images/132059811/large.gif" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img alt="Life in the dark | via Tumblr" height="168" src="http://data1.whicdn.com/images/141203934/large.gif" width="400" /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
----------------</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
JEJU,badzo was przepraszam,że tak długo nie pojawiał się rozdział...</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Jest mi przykro,bo pewnie na tym rozdziale bardzo się zawiedziecie...:c</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Kurczę://</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Nie umiem pisać xd</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Ale jest mi bardzo,że pod ostatnim rozdziałem jest o ile się nie myle 26komentarzy,to bardzo dużo.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Dziękuje,jesteście kochane!:* </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Gdyby tyle było pod każdym rozdziałem *-*</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Dobra Laura skończ xdd </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Kocahm,papa!:*</div>
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04608515816159750643noreply@blogger.com22tag:blogger.com,1999:blog-2896755047749223102.post-9105660812746851032014-10-05T16:55:00.002+01:002014-10-05T17:00:28.299+01:00Rozdział XX <br />
<div style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;">
</div>
<br />
<h3 style="text-align: center;">
<span style="color: red;">Przeczytaj ważną notatkę pod rozdziałem!</span></h3>
<div>
<span style="color: red;"><br /></span></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<div>
Rano obudziłam się nadzwyczaj wypoczęta i do tego strasznie szczęśliwa.Przetarłam piąstkami oczy i usiadłam w siadzie skrzyżnym na materacu kurczowo przyciągając do siebie nogi.Podniosłam lekko kąciki ust i położyłam palec na moich wargach gdzie wczorajszego wieczoru łączyły się razem z Neymar'em w jednym pocałunku,zjechałam palcem aż do szyji gdzie wczoraj leżały ciepłe ręcę bruneta.Wczorajszy wieczór był jak z bajki,może i jeszcze lepszy. </div>
<div>
Położylam stopy na zimnej podłodze,podreptałam po szlafrok do łazienki i powolnym krokiem zeszłam na dół.</div>
<div>
W pokoju,w salonie,w łazience,w kuchni,wszędzie było pusto.Jak widać Neymar gdzieś wyszedł. </div>
<div>
Sięgnęłam z lodówki sok pomarańczowy i usiadłam na blacie upijając łyka zimnej cieczy,włożyłam ręke do lewej kieszeni mojego szlafroka i po chwili wyjęłam z niej Iphona.Przejechałam delikatnie opuszkiem palca po ekranie w celu odblokowania telefonu i ujrzałam na wyświetlaczu dwa nieodebrane połączenia i sms.</div>
<div>
Dwa nieodebrane połączenia od Marc'a i sms od Neymar'a,nie zastanawiając się ani chwili dłużej odczytałam sms'a od chłopaka. </div>
<div>
'Przepraszam,musiałem wyjść,nie długo wrócę,kocham cię.'</div>
<div>
Ostatnie dwa słowa zdecydowanie podobały mi się najbardziej!Mruknęłam cicho pod nosem i udałam się do łazienki wziąść ciepły odprężający prysznic,który w tym momencie był mi potrzebny.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<a href="http://data2.whicdn.com/images/139176737/large.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img alt="Untitled" border="0" height="320" src="http://data2.whicdn.com/images/139176737/large.gif" width="213" /></a>Zamknęłam drzwi od domu biorąc głęboki wdech,myślę,że poranny spacerek dobrze mi zrobi!Założyłam torbę przez ramię i powędrowałam prosto przed siebie.Przeczesałam dłonią swoje długie ciemne włosy,następnie spięłam je w lekkiego koczka.Do moich uszów dotarł dźwięk mojej ulubionej piosenki,która służy mi jako dzwonek. </div>
<div>
-Czemu się nie odzywasz?-usłyszałam niski głos mulata,który wyprzedził mnie swoim pytaniem.</div>
<div>
-Może tak cześć?-mruknęłam cicho drapiąc się nerwowo po głowie-przepraszam...Jakoś nie miałam czasu.-dodałam szybko,siadając na ławce obok wielkiego dębu.</div>
<div>
-Za pół godziny u mnie,rozumiemy się?-powiedział oschle wypuszczając przytym głośno powietrze z ust.</div>
<div>
-Dobrze najaśniejszy Panie.-zachichotałam cichutko i się rozłączyłam.</div>
<div>
Uśmiechnęłam się sama do siebie odgarniając niesforny kosmyk włosów za ucho,coś czuje,że będę musiała się tłumaczyć!</div>
<div>
Oparłam głowę o ręcę i zaczęłam błądzić wzrokiem po parku,miło było znowu zobaczyć biegające dzieci z piłką,plotkujące przyjaciółki,właścieli bawiących się razem ze swoimi pupilami,zakochaną na zabój parę która łączy się w jednym uścisku...</div>
<div>
Zaraz,zaraz...Ciemne włosy które przykrywała szara czapka Jordana,dobrze mi znane czarne spodnie,biała koszulka która idealnie opinała jego każdy mięsień,czy to nie...</div>
<div>
Zmarszczyłam maksymalnie swoje czarne brwi i otworzyłam niedowierzająco usta,czy to nie Neymar?Jeżeli to on to w takim razie co to za dziewczyna?Jeżeli mnie zdradza?W sumie nie zdzwiłabym się,laska miała nogi modelki,ładny odcień włosów i markowe ubrania,czego chcieć więcej...Nie zwlekając ani chwili dłużej zeszłam z ławki i opuściłam niezauważalnie park,szybkim tempem zaczęłam kierować się wprost do mieszkania Malik'a.Z trudem powstrzymując łzy które same ciekły mi z oczu,dotarłam na miejsce.</div>
<div>
Otarłam mokry policzek i przycisnęłam lekko guzik od domofonu,słysząc dźwięk który sygnałuje o otwarciu drzwi,szarpnęłam za nie i szybkim krokiem powędrowałam na trzecie piętro.</div>
<div>
Mulat słysząc moje kroki uchylił lekko drzwi,nie mając żadnych skrupułów weszłam do mieszkania i ustałam na środku przedpokoju,z trudem powstrzymując nerwy.</div>
<div>
-Może wejdziesz?-zauważyłam wychodzącego z pokoju Zayn'a który co chwila maczał usta w szklance,w której znajdowało się piwo.</div>
<div>
-Mów o co chodzi bo nie mam czasu.-syknęłam cicho zaciskając mocniej wnętrze policzka.</div>
<div>
-Wiesz co Laura,nie odzywasz się do mnie,nie dzwonisz,nie piszesz,martwię się o Ciebie.-szepnął powoli stawiając dwa kroki w moją stronę.-nie rozumiesz tego?-zmniejszył szybko odległość pomiędzy nami i ustał na przeciwko mnie.-spójrz na mnie.-podniósł lekko kciukiem moją brodę,patrząc dociekliwe w moje oczy.Jego palec zaczął dokładnie badać mój spiechrznięty policzek,zaś druga ręka błądziła po moim nagim ramieniu.Nim się objerzałam ciepłe wargi chłopaka złączyły się razem z moimi oddając namiętny pocałunek. </div>
<div>
-Nie!-odrzuciłam mocno chłopaka do tyłu i otarłam wilogtne usta rękawem swojego sweterka.</div>
<div>
-Laura...-zaczął spokojnie nerwowo bawiąc się palcami. </div>
<div>
-Nic już nie mów.-wycedziłam przez zęby i szybko opuściłam pomieszczenie.</div>
<div>
Nie rozumiałam zachowania Zayn'a,zachował się jak zwykły egoista,tak zachowuje się przjaciel?</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
Dochodziła dwudziesta druga,o tej porze niebo było już ciemne a na nim pojawiały się liczne jasne gwiazdy,ulice były już puste,jedynie co słyszałam to niespokojne bicie swojego serca.Zimny wiaterek delikatnie gładził moje plecy a do uszu dobiegał cichy szum samochodów z oddali.</div>
<div>
Pociągnęłam cicho nosem siadając na ławce obok miejsca w którym leżała moja mama. </div>
<div>
-Mamo potrzebuje Cię...-powiedziałam przez łzy kładąc rękę na zimnym grobie który zaczęłam lekko gładzić.</div>
<div>
Nie potrafiłam zapanować nad swoimi myślami,które ciągle krążyły wokół Neymara.</div>
<div>
Co jeżeli źle oceniłam tą całą sytuację?Co jeżeli to tylko jakaś stara dobra przyjaciółka,znajoma,kuzynka?</div>
<div>
A może się mylę?Sama nie wiem co o tym myśleć...</div>
<div>
Poprawiłam stojące w wazonie świeżo kupione kwiaty i wymieniłam zużyty skład w dużym srebnym zniczu.</div>
<div>
-Kogo my tu mamy.-usłyszałam jakieś szmery i śmiechy które dobiegały zza moich pleców.Po moim ciele przeszła gęsia skórka.-może chcesz się do nas przyłączyć?-słyszałam coraz dokładniej tajemnicze głosy,mój oddech robił się coraz niespokojniejszy i gwłatowny,odwróciłam energicznie głowe i ujrzałam trójkę mężczyn którzy powolnym krokiem dochodzili do ławki.Ścisnęłam mocno ręce w małe piąstki i zerwałam się z drewnianej ławki biegnąc w stronę furtki. </div>
<div>
Moje tempo było zbyt wolne,oddech był gwałtowny,serce biło jak oszalałe a nogi same uginały się pode mną.W jednym momencie poczułam mocny uścisk na mojej prawej ręce,odwróciłam głowę i zobaczyłam tę samą twarz co wcześniej.To był ten sam chłopak,który był kilka tygodni wcześniej w naszym domu. </div>
<div>
-O siostrzyczka tego jak mu tam...Neymara!-roześmiał się głośno-nie uważasz,że dobrze,że na siebie wpadliśmy?Twój braciszek wreszcie dowie się,że ze mną się nie zadziera.-wzrócił się kpiąco w stronę chłopaków mocniej ściskając moją rękę.</div>
<div>
-Puść mnie!-krzyknęłam głośnio próbując w jakiś sposób wyrwać się z uścisku,jak widać bezskutecznie.Próbując w jakiś sposób się bronić,oplułam chłopaka a następnie kopłam go najmocniej jak potrafiłam w lewe kolano.</div>
<div>
-Ty szmato.-wycedził przez zęby dając mi szybką odpowiedź.Poczułam na twarzy wielką pięść i chwile później leżałam na ziemi.W tej całej sytuacji nie wiedziałam do końca o co w tym wszystkim chodzi?Co im Neymar zrobił?Czego ode mnie chcą?</div>
<div>
Nie wiedziałam jak to być kopaną,plutą,poniżaną,do tej pory takie sceny widywałam tylko w filmach,a teraz doświadczyłam tego na własnej skórze.Nie wiedziałam,że takie coś może być realne.</div>
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://data3.whicdn.com/images/139701664/large.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Megan Fox Animated GIF" border="0" height="163" src="http://data3.whicdn.com/images/139701664/large.gif" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
---------------------------</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Hej!</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Nie będę przynudzała,że znowu rozdział mi nie wyszedł,czy coś. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Ale lel,chyba się nie spodziewaliście takiego czegoś?:DD </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Ale mam do was małe pytanie:</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b><span style="color: red;">Mianowicie czy chcecie żebym dalej pisała tego fanfictiona?</span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b>Ja nadal chcę go pisać,ale nie bardzo wiem czy mam dla kogo. </b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b>Jeżeli to czytasz i chcesz żebym dalej pisała to skomentuj ten rozdział,tylko nie jednym słowem,tylko rozwiń swoją wypowiedź... </b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b>Bardzo bym prosiła,to dla mnie bardzo ważne!:c</b></div>
<div>
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04608515816159750643noreply@blogger.com27tag:blogger.com,1999:blog-2896755047749223102.post-61059111253001853472014-10-01T19:26:00.002+01:002014-10-01T19:26:35.754+01:00Rozdział XIX <h3>
<span style="color: red;"><br />PRZECZYTAJ WAŻNĄ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM!</span></h3>
-Widzisz mówiłem,że cię przyjmą!-chłopak delikatnie popklepał mnie po ramieniu po czym zsunął rękę na mój łokieć,który lekko ścisnął.Przez moje ciało przeszła gęsia skórka,która spowodowała lekkie drgawki.Jak ja nienawidze takiego uczucia!<br />
-Sama się dziwie,że mnie przyjęli.-zacichotałam cichutko zdejmując fartuch z bioder.-ty zamiatasz ja ścieram ze stołów!-podbiegłam do blatu wyjmując pierwszą lepszą ścierkę i płyn,energicznym tempem podeszłam do najbliższego stolika patrząc z uśmiechem na chłopaka.-miotła w ruch i znikaj już!<br />
-Tak chcesz się bawić?-Marc oparł miotłe o ściane i zaczął stawiać wielgachne kroki w moim kierunku,położył ręcę na moich biodrach i nim się obejrzałam zaczął mnie łaskotać.Jestem osobą która zdecydowanie jest uczulona na łaskotki,to nie fair!<br />
-Prze-estań!-rzuciłam przez śmiech ściskając mocniej koszulę Bartry,która przez moje palce była jeszcze bardziej zgnieciona.<br />
Minęły dopiero dwa tygodnie,a już zdąrzyłam bardzo dobrze poznać Marc'a,cóż...Może będzie z tego jakaś przyjaźń?<br />
<br />
-Dobra ja spadam.-uchyliłam lekko drzwi szatni i skierowałam się w stronę swojej szafki,ubrałam na stopy nowo kupione conversy i założyłam na ramię czarną torbę.Wzięłam sweterek z wieszaka i powędrowałam leniwie na głowny hol.-kurczę 19:00-szepnęłam sama do siebie patrząc na złoty zegarek który znajdował się na mojej prawej ręce.-Zamkniesz drzwi?Dzięki,miłej niedzieli!-rzuciłam szybko omijając chłopaka,pomachałam energicznie brunetowi i wyszłam nie czekajac na jakąkolwiek odpowiedź.<br />
Dzisiaj taka piękna pogoda,więc mały spacerek na świeżym powietrzu dobrze mi zrobi!Wzięłam głęboki wdech i powędrowałam prosto przed siebie.Miły wiaterek delikatnie rozwiewał moje włosy w kilka stron,słońce które zachodziło dawało niesamowity widok na niebo,czego chcieć więcej?<br />
<br />
Uchyliłam lekko drzwi wejściowe naszego mieszkania,weszłam do środka i złapałam się za głowę z niedowierzenia.Moje usta otworzyły się a oczy rozszerzyły kilkakrotnie na widok jaki panował w domu.Na meblach,na szafkach,na półkach dosłownie wszędzie stały zapalone świece,w domu roznosił się przyjemny zapach pieczeni,a ciepło z kominka delikatnie muskało moje nagie ramiona.Czy mi się wydaje,czy mamy jakiegoś gościa?<br />
Odłożyłam torbę na podłogę,zarzuciłam swoje długie włosy do tyłu i powolnym krokiem udałam się do salonu.W pomieszczeniu stał pięknie przyzdobiony stolik,szczerze to ja sama nie umiałabym zrobić coś tak pięknego!Przeniosłam swój wzrok na osobę stojącą po lewej stronie,ciemne spodnie które dokładnie opinały jego chude,ale zarazem dość umięśnione nogi,biała koszula z podwiniętymi rękawkami i guziki które nie były do końca zapięte przez to dokładnie było widać umięśniony tors chłopaka.Nie powiem,ale zrobił na mnie duże wrażenie.<br />
Założyłam ręcę na piersi i z podniesioną brwią spojrzałam w stronę bruneta.<br />
-Zapraszam moją Panią do stolika. -wyciągnął rękę w moją stronę nie tracąc uśmiechu z ust,podałam mu nagrzaną dłoń kręcąc przytym głową z niedowierzenia,czy to jest możliwe?<br />
Neymar zwinnym krokiem poprowadził mnie do stolika,odsunął mi krzesełko,poczym dał znać,że mam usiąść.Mruknął coś niezrozumianego pod nosem i zniknął w kuchni.<br />
Zastanawiałam się co się takiego stało?Może wziął za dużo jakiś tabletek,albo za dużo palił papierosów,sama nie wiem,ale to wszystko jest jakieś dziwne i podejrzane...Zbyt piękne!<br />
Nim się obejrzałam brunet postawił na środku stolika pachnącą pieczeń,którą jak się domyśliłam sam przygotował,sięgnął z lodówki wino i nalał ostrożnie ciecz do dwóch błyszczących lampek.<br />
Jego wnikliwe spojrzenie,które nieraz wypalało mnie od środka,błądziło gdzieś unikając mojego wzroku.Jego usta drgały nieznacznie,hmm czy mi się wydaje,czy on się bardziej stresuje niż ja tym wszystkim?<br />
-Można wiedzieć z jakiej to okazji?- podniosłam wzrok na siedzącego na przeciwko mnie chłopaka i położyłam ręce na stoliku stukając przy tym cicho swoimi długimi paznkokciami,które miały na sobie odcień czerwieni.<br />
-Cóż,okazji nie ma,ale to wszystko dla ciebie.-przeczesał dłonią swoje włosy,mocno spuszaczjąc przy tym powietrze z ust.<br />
-Co się z tobą stało?-oparłam się lekko o ręcę i zagryzłam wnętrze policzka widząc jak mięśnie bruneta kurczowo się napinają.<br />
-Nie rozumiesz,że chce się zmienić?-wychrapał marszcząc delikatnie przy tym czoło.Odsunął krzesełko do tyłu i mozolnie się podniósł.Podszedł do mnie i zaczął błądzić ręką w kieszeni.Kiedy jak podejrzewam,znalazł to czego szukał,uklęknął przy mnie i otworzył czarne pudełeczko w którym znajdował się piękny srebny pierścionek.<br />
-Lauro Jackson,chce żebyś została moją dziewczyną.Czy uczynisz mi ten zaszczyt?-chwila,chwila,chwila,chwila...Czy ja się przesłyszałam?Moje serce zaczęło znowu niespokojnie obijać moje kruche żebra,w podbrzuszu znowu odczułam te dziwne uczucie,które tak uwielbiałam.<br />
''Chcę żebyś została moją dziewczyną''-odbijało mi się echem po czaszce,próbując w jakiś sposób trafić do mojego mózgu.<br />
-Neymar.-szepnęłam cicho zakrywając ręką usta.-tak-dodałam szybko ocierając łzę która nie wiem jakim sposobem wydobyła się z mojego oka.Jeszcze pare tygodni temu,widziałam chłopaka którego kochałam z inną dziewczyną,a teraz moje i jego życie obróciło się o 180stopni...<br />
-Naprawdę?-uśmiechnął się szeroko i spojrzał na mnie wnikliwym wzrokiem,przytaknęłam głową i podałam mu swoją dłoń,a po chwili cudny pierścionek znajdował się na moim palcu...<br />
-Kocham Cię.-mruknął cicho przybliżając swoją twarz do mojej,położyłam dłoń na jego policzku i wlepiłam spojrzenie w jego czekoladowe tęczówki.<br />
-Ja Ciebie też...-odpowiedziałam cicho połączając nasze usta w ciepłym pocałunku.<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
"Moje ramię będzie zawsze przy tobie</div>
<div style="text-align: center;">
jeśli kiedykolwiek zechcesz płakać</div>
<div style="text-align: center;">
wszystko będzie dobrze</div>
<div style="text-align: center;">
bo zawsze będę cię kochać</div>
<div style="text-align: center;">
aż do dnia w którym umrę"</div>
<div style="text-align: center;">
<img alt="Tots Units Fem Força ♔" height="293" src="http://data2.whicdn.com/images/139573979/large.gif" width="320" /></div>
<div style="text-align: center;">
<img alt="FOLLOW ME ON TWITTER TUMBLR IG -I FOLLOW BACK instagram.com/cemileermagan @selenagomezuhl" height="177" src="http://data2.whicdn.com/images/138299207/large.gif" width="320" /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
--------------------</div>
<div style="text-align: center;">
NO NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!</div>
<div style="text-align: center;">
Proszę nie zrażajcie się do tego bloga,rozdział nie zbyt mi wyszedł...:c </div>
<div style="text-align: center;">
I PRZEPRASZAM,ŻE JEST TAKI KRÓTKI!:c </div>
<div style="text-align: center;">
Ehh,przepraszam was kochani!<br />W nagrodę piszscie swoje propozycje co ma się dziać w następnych rozdzialach np.Laura idzę z Bartrą na spacer. </div>
<div style="text-align: center;">
Albo może pojawienie się jeszcze jakiegoś bohatera? </div>
<div style="text-align: center;">
na pewno każdą propozycje wykorzystam!:* </div>
<div style="text-align: center;">
Papa!</div>
<div>
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04608515816159750643noreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-2896755047749223102.post-69379011101997465002014-09-27T13:15:00.001+01:002014-09-27T13:15:47.236+01:00Rozdział XVIIIKim my tak naprawdę dla siebie jesteśmy,Neymar?<br />
Czułam jak istniejąca pomiędzy nami cisza,robi się coraz bardziej przytłaczająca.Miałam dziwne wrażenie,że szaleńcze bicie mojego serca,można było usłyszeć nawet z drugiego końca pomieszczenia.Ledwo panowałam nad swoim urwanym oddechem i sama już nie wiedziałam, gdzie powinnam podziać swój zagubiony wzrok.Czułam na sobie palące spojrzenie chłopaka, który ze zmarszczonymi brwiami przyglądał się mojej osobie,zapewne analizując pieczołowicie w myślach moje spontaniczne pytanie.<br />
Nie planowałam tego powiedzieć.Sądziłam,że skończy się to tak jak zawsze - czyli ja ulegnę,a brunet przytuli mnie i oboje udamy,że nie było żadnego cholernego problemu.Nie jestem w stanie nawet określić,kiedy dokładnie te słowa opuściły moje usta.To się stało tak szybko, niespodziewanie.Ale nie żałuję.Muszę sobie wszystko na spokojnie poukładać.Muszę wiedzieć, poznać prawdę.Nawet jeśli będzie oznaczać to wielkie rozczarowanie.<br />
Chłopak westchnął ciężko,pocierając palcami swoją szczękę,na której tradycyjnie znajdował się kilkudniowy,męski zarost.Mruknął pod nosem parę niezrozumiałych słów,po czym chwycił delikatnie moją dłoń i bez słowa poprowadził za sobą,prosto na taras.To z jaką czułością splótł nasze palce...To było coś niesamowitego.Jego uściski zawsze były mocne,wręcz zaborcze.A ten, ten był zdecydowanie inny.Delikatniejszy.Przyjemniejszy.<br />
Chłopak zatrzymał się tuż przy drewnianej barierce,odwracając mnie do siebie tyłem,przez co miałam idealny widok na pięknie oświetlony ogród,o który zawsze tak starannie dbała Eliz.Neymar stanął tuż za mną na tyle blisko,abym spokojnie mogła poczuć za plecami jego twardą klatkę piersiową.Wstrzymałam mocno oddech,gdy rozpuścił moje włosy i przeczesał je powolnie swoimi palcami,odrzucając je na moje lewe ramię. Położyłam dłonie na barierce zaciskając je na niej nieco mocniej,aby w jakiś sposób rozładować swoje napięcie.<br />
-Zamknij oczy - polecił swoim niskim głosem.Zerknęłam na niego niepewnie,marszcząc przy tym swój nos.<br />
-Neymar...<br />
-Zaufaj mi - dodał szybko,na co przytaknęłam lekko głową.Ponownie spojrzałam się przed siebie, po czym powolnie przymknęłam powieki,czując jak wszystkie inne zmysły zaczynają pracę na pełnych obrotach.Byłam w stanie usłyszeć bicie swojego serca.Czułam na swoim ramieniu ciepły, miętowy oddech chłopaka,który przyprawiał mnie o gęsią skórę.To było coś... innego.<br />
-A teraz powiedz mi,co widzisz? - spytał spokojnie,zapewne lustrując mnie swoim ciemnym spojrzeniem.Przełknęłam nerwowo ślinę,marszcząc czoło w mocnym zdezorientowaniu.Nie rozumiem.<br />
-Nic - odparłam niepewnie,nie bardzo potrafiąc odgadnąć jaki cel miał w tym chłopak.Brunet przysunął się do mnie nieco bliżej,muskając swoimi opuszkami palców moje nagie ramiona.<br />
-Właśnie - stwierdził niemal niesłyszalnie,na co instynktownie otworzyłam oczy. - Tak wygląda mój świat bez Ciebie - wyszeptał,cofając się o krok do tyłu.Rozchyliłam niedowierzająco wargi, czując jak krew zaczęła szybciej krążyć w moich żyłach.Serce boleśnie obiło się o moje kruche żebra,a oddech zupełnie gdzieś zniknął,pozwalając skupić się jedynie na tym,co przed chwilą usłyszałam."Tak wygląda mój świat bez Ciebie" - odbijało mi się echem po czaszce,próbując w jakiś sposób trafić do mojego powolnego mózgu.Czy on to naprawdę powiedział?Czy Neymar Da Silva,wyznał mi właśnie coś takiego?<br />
-Uwielbiam Cię,Twój głos,Twoje oczy i uśmiech.To jak sprawiasz,że gdy nawet jestem na Ciebie zły,momentalnie się uśmiecham.Uwielbiam Cię,bo pomimo moich humorków,kłótni i ataków złości,jesteś nadal i chcesz być.Bo nadal chcesz mnie poznawać.Bo rozumiesz mnie jak nikt inny. Uwielbiam Cię,bo jesteś kimś wyjątkowym,wspaniałym i niesamowitym,bo nigdy nawet nie marzyłem,aby mieć przy sobie kogoś tak idealnego,jak Ty.<br />
Do oczu napłynęło mi stado łez,przez które nie byłam w stanie nic zobaczyć.Pomachałam niedowierzająco głową,gwałtownie odwracając się do niego przodem,czepiając się go z całych sił w pasie,pragnąc już zawsze pozostać w takiej pozycji.Chłonęłam jego ciepło.Jego niesamowity zapach,kojący moje zszargane zmysły.Palce kurczowo zaciskałam na materiale od ciemnej koszulki chłopaka,bojąc się,że wszystko lada moment może się rozpłynąć wraz z Neymar'em. Załkałam prosto w jego tors,czując nieopisaną radość,gdy poczułam jego znajomy dotyk.To tego mi właśnie brakowało.Tego potrzebuję.Mój osobisty narkotyk,bez którego jestem nikim.<br />
-Chyba jestem od ciebie uzależniona -zaśmiałam się przez łzy,zadzierając głowę do góry,od razu napotykając jego czekoladowe tęczówki,w których widoczna była czułość i troska.Jego usta wygięły się w lekkim uśmiechu,gdy potarł kciukiem mój mokry policzek.<br />
-Wiem,że spieprzyłem - wychrypiał,marszcząc przy tym delikatnie czoło. - Ale chcę to naprawić - dodał,przesuwając opuszkami po mojej drżącej dolnej wardze. - Pozwolisz mi? - spytał poważnie, nieco mocniej przyciskając mnie do siebie,zupełnie jakby się bał,że moja odpowiedź będzie przecząca.Pociągnęłam nosem,ręką odnajdując jego dłoń i splatając nasze palce razem. Uśmiechnęłam się delikatnie.<br />
-Zacznijmy od nowa - powiedziałam pewnie,zadzierając nieco wyżej głowę.Jego usta wykrzywiły się w szerokim uśmiechu,a kciuk potarł opiekuńczo moje kostki.<br />
Po raz pierwszy od tych kilku tygodni byłam szczęśliwa.Tak prawdziwie.<br />
<br />
~*~<br />
Dwa tygodnie później<br />
<br />
Znacie to niesamowite uczucie?Kiedy czujecie,że jesteście w stanie zrobić wszystko,że żadne problemy was nie dotyczą,nic nie jest w stanie zburzyć waszego szczęścia.Napawacie się codziennością,cieszycie się z tych krótkich chwil,które jesteście w stanie spędzić z tą ukochaną osobą.Macie wrażenie,że unosicie się nad ziemią,zadowala was otaczająca was rzeczywistość.<br />
To właśnie tak się czuję teraz.Zupełnie jakbym stała się jakąś inną osobą.Każdego ranka budzę się z niesamowitą świadomością,że gdy otworzę powieki,lada moment ujrzę Neymar'a.Jego zmierzwione włosy,hipnotyzujące oczy figlarny uśmiech,seksowne usta...To wszystko było moje.I co najlepsze,z nikim nie zamierzałam się tym dzielić.<br />
Objęłam mocno dłońmi gorący kubek,w którym parowała aromatyczna,zielona herbata,powoli unosząc go do ust i upijając kilka ostrożnych łyków,starając się nie poparzyć języka i podniebienia.Poczułam jak po przełyku przesuwa się przyjemne ciepło,które chwilę później rozprzestrzeniło się po moim ściśniętym żołądku.Przymrużyłam powieki,oblizując kącik swoich warg,słysząc cichy,męski śmiech,na który automatycznie zareagowałam.Przeniosłam swoje brązowe tęczówki na postać Neymar'a,który stał w wejściu do kuchni,opierając się swoim ramieniem o futrynę,przez co wyglądał cholernie seksownie.Jego ciemne włosy roztrzepane były w niewyobrażalnym nieładzie,czekoladowe tęczówki wpatrzone były prosto w moje,a usta układały się w lekkim,cwanym uśmieszku,na co moje serce zareagowało z zawrotną szybkością.<br />
-Co cię tak bawi? - uniosłam brew ku górze,odstawiając kubek na połyskujący,kuchenny blat. Kącik jego warg zadrgał figlarnie,a w oczach pojawiły się znajome iskierki.<br />
-Ty,kochana - rzucił prosto z mostu,lekko odbijając się od framugi.Zrobił dwa kroki do przodu, bardzo dobrze wiedząc,że wzbudzi w tym we mnie niesamowitą falę uczuć.Ze zgryzioną wargą lustrowałam tęsknym spojrzeniem jego duże,ciepłe dłonie,które tak niemoralnie pragnęłam poczuć na swoim ciele.<br />
-Nie wiedziałam,że potrafię być taka zabawna -odparłam zaczepnie,przekrzywiając minimalnie głowę w prawą stronę.Jego usta zadrgały niebezpiecznie i nim zdążyłam się obejrzeć,moje pośladki przyciśnięte były do krańca stołu,natomiast klatka piersiowa bruneta z upartą natarczywością napierała na moje piersi.Wstrzymałam mocno powietrze,gdy nasze spojrzenia się ze sobą skrzyżowały.Jego oczy wydawały się być dziwne zamglone,zupełnie jakby znajdował się w jakimś transie.<br />
-Jesteś taka piękna -wymruczał nisko,skubiąc zębami płatek mojego ucha.Przymrużyłam powieki w przyjemności,rozchylając minimalnie suche usta,przez które spazmatycznie łapałam tlen.<br />
-Taka niewinna - ciągnął dalej,niespodziewanie zaciskając dłonie na moich udach,przez co podskoczyłam w miejscu,słysząc jego głęboki chichot.Poczułam jak jego rozgrzane usta stykają się z moją skórą,przez którą przesunęły się rozkoszne dreszcze.Jego bliskość była tak niepoprawnie przyjemna.<br />
-Ne-eymar - wychrypiałam ciężko,gdy zassał mój słaby punkt tuż na końcu żuchwy,co skwitowałam ostatecznie głośnym jęknięciem.Poczułam jak kolana się pode mną uginają i żeby nie upaść,wbiłam mocno palce w jego umięśnione ramiona,które napięły się pod moim intensywnym dotykiem.<br />
-Zaczekaj... - wyszeptałam ledwo słyszalnie,czując jak coraz mocniej napieram pośladkami na twardy blat.Przez tą bliskość zdecydowanie mogłam wyczuć jego przyjaciela,który - albo mi się wydaje - albo stawał się coraz bardziej pobudzony do życia.O rany.<br />
-Na co? - mruknął markotnie,sunąc czubkiem nosa po moim obojczyku. - Nie lubisz kiedy robię tak? - jego kolano pojawiło się pomiędzy moimi udami,a palce zawitały pod koszulkę,badając każdy skrawek mojego nagiego brzucha.Czułam jak żołądek wiąże mi się w ciasny supeł,a bodźce zaczynają niebezpiecznie reagować na jego pieszczoty. - Albo tak - ciągnął dalej,tym razem przesuwając swoim szorstkim językiem po całej długości mojej szyi. Wstrzymałam mocno oddech,czując jak serce boleśnie obija się o moje biedne żebra.Mieszanina uczuć jaka mnie zalała od wewnątrz była wprost nie do opisania.Jęknęłam gardłowo,wyginając głowę do tyłu,dając tym samym chłopakowi lepszy dostęp do swojej skóry,co skwitował pomrukiem aprobaty. - Przyznaj, że jeszcze z nikim nie było ci tak dobrze - niemal zażądał swoim zachrypniętym głosem, powodując dreszcze,które poczułam nawet w kruchych kościach.Zacisnęłam palce na ciemnym materiale jego koszulki,tym samym przysuwając go bliżej siebie,czując na swoim udzie jego wypukłą męskość,która się o mnie ocierała.Zarumieniłam się na samą myśl,że to ja go doprowadziłam do takiego stanu.<br />
-Z nikim... - wydyszałam ciężko,przełykając gulę jaka pojawiła się w moim gardle.Jego opuszki palców przesunęły się po moich żebrach,naumyślnie zaczepiając o kawałek mojego koronkowego stanika. - Z nikim tego nie robiłam - dokończyłam swoją wcześniejszą wypowiedź,ledwo potrafiąc przypomnieć sobie jakieś sensowne słowa.<br />
Chłopak w odpowiedzi przycisnął mocno usta do mojej szyi,zasysając agresywnie skórę,chwilę później dmuchając w piekące miejsce,w którym zapewne pojawiła się malinka w postaci czerwonej plamki.Sapnęłam zdekoncentrowana,czując jak jego wargi układają się w lekkim uśmieszku.<br />
-I nie chcę,żeby był ktokolwiek inny poza mną - odparł stanowczo,tym razem spoglądając prosto w moje zszokowane oczy,pocierając swoim dużym kciukiem moją dolną wargę,która delikatnie zadrżała pod jego dotykiem.<br />
<br />
Szukałam w głowie jakiegoś inteligentnego wyjścia z tej jakże krępującej dla mnie sytuacji,kiedy nagle,niczym objawienie boskie,w pomieszczeniu rozbrzmiała tak dobrze znana mi piosenka Guns N'Roses.Uśmiechnęłam się zadowolona pod nosem,szczęśliwa sięgając po swojego iPhone'a, w duchu będąc wdzięczna osobie,która posiadała to niesamowite wyczucie czasu i uratowała mnie przed kolejnym zażenowaniem.<br />
Szybkim ruchem palca przejechałam po śliskim ekranie,unosząc telefon do ucha.<br />
-Cześć piękna - usłyszałam ten charakterystyczny,zachrypnięty głos przyjaciela,na co momentalnie stężałam,zerkając kątem oka na Neymar'a,który przyglądał mi się z niebywałym skupieniem,zupełnie jakby z mimiki mojej twarzy próbował odgadnąć z kim właśnie rozmawiam.Przełknęłam powoli ślinę,pociągając nerwowo za pukiel swoich brązowych włosów.<br />
-Cześć Zayn - odparłam ostrożnie,dostrzegając jak chłopak napina się gwałtownie.Jego szczęka naprężyła się mocno i nim zdążyłam mrugnąć,ponownie znalazłam się w jego szczelnym uścisku, na co moje ciało zareagowało w dość niemile widziany - w tym momencie - sposób. Zgryzłam dolną wargę,powstrzymując się przed donośnym sapnięciem,gdy brunet złożył kilka mokrych pocałunków tuż pod moją brodą,prosto w cholernym, wrażliwym miejscu.<br />
-No,no,entuzjazm wprost z ciebie wypływa Laura - zironizował mulat,a w tym samym momencie palce chłopaka zacisnęły się na moich pośladkach.Pisnęłam cicho,podskakując w miejscu, starając się zrobić pomiędzy nami przynajmniej minimalny dystans.<br />
-Taaa - wybąkałam jedynie,nie będąc w stanie nic więcej z siebie wyrzucić. - Em...dzwonisz w konkretnej sprawie? - starałam się brzmieć nad wyraz niegrzecznie.Nie chciałam,aby Malik źle odebrał moje zachowanie i poczuł,że wyrażam niechęć do tej rozmowy.Na litość boską,ja po prostu nie byłam w stanie się na niczym skupić,ot co!<br />
-Taaak - mruknął ostrożnie,specjalnie przedłużając literę "a",aby dać mi wyraźnie do zrozumienia, że czuje się mocno zdezorientowany moim zachowaniem. - Właściwie,to chciałem z tobą porozmawiać o tym całym ślubie,ale chyba jesteś zajęta... - dodał lekko zagubiony w całej tej sytuacji.Krzyknęłam sfrustrowana w myślach,klnąc na siebie za to,że bliskość Neymar'a odbiera mi wszystkie zdrowe zmysły.I to dosłownie.<br />
-Wiesz jeśli chodzi o to...Boże - jęknęłam głośno,przerywając swoją wypowiedź.Czułam jak kolana uginają się pode mną,gdy wypukłość w spodniach Neymar'a,która zamiast zmaleć, jeszcze bardziej przybrała na sile,otarła się mocno o moje pośladki.Brunet zachichotał,wyraźnie zadowolony z mojej reakcji.Zaczerwieniłam się cała,dając sobie mentalnie w twarz.<br />
-Laura,na pewno wszystko w porządku? - spytał zmartwionym głosem,zapewne przeczesując w tym momencie swoje sprężyste włosy.Zawsze tak robił,gdy się czymś denerwował.<br />
-W jak najlepszym - stwierdziłam miękko,mrużąc powieki z rozkoszy,gdy zęby chłopaka skubnęły moją dolną wargę.Ugh!Jak ja nie cierpię być taka uległa wobec niego! - Przepraszam cię Zayn,ale jestem obecnie trochę zajęta...czymś... - odparłam nerwowo,przekręcając głowę na bok, gdy Neymar starał się wpić w moje suche usta. - Moglibyśmy porozmawiać o tym nieco później?<br />
-No, dobrze.W takim razie wpadnę wieczorem,może być?<br />
-Idealnie - wysapałam,z wściekłością wyciągając dłoń bruneta spod swojej bluzki.Ten jedynie uśmiechnął się niewinne,mocno napierając na mnie swoim ciężkim ciałem.No co za uparte cielę!<br />
-Widzimy się później.<br />
-Jasne, cześć.<br />
-Do zobaczenia - westchnęłam ciężko,odkładając telefon na kuchenny blat.Przeniosłam gromiące spojrzenie na twarz Neymar'a,który przekrzywił minimalnie głowę na bok,przybierając maskę typu "Nie mam pojęcia o co ci chodzi mała".Zmrużyłam kocio powieki,krzyżując ramiona na piersi.<br />
-Zachowujesz się jak dziecko - stwierdziłam,na co wzruszył ramionami,zaciskając palce na moich biodrach.Pochylił się powolnie w kierunku mojej twarzy,owiewając swoim ciepłym,miętowym oddechem moje wargi,które mechanicznie rozchyliłam,czekając na jego bliskość.Jego usta rozciągnęły się w figlarnym uśmiechu.<br />
-Ale to lubisz - wymruczał nisko i nim zdążyłam odeprzeć jego atak słowny,pocałował mnie mocno,wręcz zaborczo,przez co zakręciło mi się w głowie.Westchnęłam cichutko,tradycyjnie wplątując palce w jego miękkie kosmyki włosów,pociągając nieco mocniej za końcówki,co spotkało się z głośnym pomrukiem aprobaty z jego strony.Uśmiechnęłam się chytrze w duchu. 1:0 dla mnie Neymar.<br />
-Słodka - wyszeptał zmysłowo,odrywając się ode mnie,po raz ostatni przesuwając czubkiem języka po moich nabrzmiałych ustach.Moja klatka piersiowa unosiła się gwałtownie i opadała,a na twarzy zagościły czerwone wypieki.Co ty ze mną wyrabiasz Neymar?<br />
-Co chciał od ciebie Malik?<br />
Poczułam jak cała gorąca atmosfera opada,a napięcie opanowuje całe moje ciało od głowy,aż po same czubki palców.Brunet zdecydowanie posiadał dar poruszania konkretnych tematów,w najmniej odpowiednim czasie.<br />
-Porozmawiać - odparłam wymijająco,odchrząkując nieco.Ostrożnie zdjęłam jego ciepłe dłonie z mojej talii i wyminęłam go,kierując się na korytarz przy wyjściu.Doskonale czułam za sobą obecność Neymar'a,który podążył w tym samym kierunku niczym mój cholerny cień.Z jego ust wydobyło się głośne prychnięcie,na co zgryzłam mocno wnętrze policzka.Zdecydowanie nie chciałam doprowadzić do kolejnej nieprzyjemnej konfrontacji między nami,aczkolwiek cała ta sytuacja wskazywała na to, że to nas nie ominie.<br />
-A może by tak konkretniej, huh? - warknął nieco rozdrażniony.Westchnęłam ciężko,pochylając się do półki,z której wyciągnęłam czarne,lekkie baleriny.<br />
-Chciał porozmawiać o ślubie - powiedziałam,o dziwo,nad wyraz spokojnym tonem głosu,co było kompletnym przeciwieństwem tego,co działo się wewnątrz mnie.W środku byłam pieprzonym kłębkiem nerwów i pragnęłam jedynie jak najszybciej wyjść z domu.<br />
-No przecież!Zapomniałbym,że to on jest twoją osobą towarzyszącą - parsknął jadowicie,dwa ostatnie słowa wypowiadając z niemałą kpiną.Wsunęłam nogi w buty,prostując się i marszcząc z niezadowolenia czoło.<br />
-Pragnę ci jedynie przypomnieć,że ty idziesz z Millie - wycedziłam równie przyjemnym tonem, zakładając na ramię czerwoną torbę.<br />
-Czekaj...-powiedział niesłyszalnie łapiąc delikatnie moją dłoń,przeniosłam na niego zirytowany wzrok czekając na dalszy rozwój sytuacji.Oho!Szanowny pan Neymar ma coś do powiedzenia.<br />
-Ja nie idę z Millie,nie ma żadnej Millie i nigdy nie było żadnej Millie.Laura zrozum to!-poraz pierwszy w jego oczach zobaczyłam coś innego...W pięknych czekoladowych oczach pojawiły się małe łzy,które można było z łatwością dostrzec.Moje serce ścisnęło się jeszcze bardziej na ten widok,widok którego nie widziałam nigdy w całym swoim cholernym życiu!<br />
-Nie będę Cię do niczego zmuszał,ale przemyśl to,proszę...-chłopak zmniejszył odległość pomiędzy nami i delikatnie przetarł swoim kciukiem mój czerwony policzek,na którym pokazał się dość widoczny rumieniec.Lekko pochylił się nade mną i w delikatny sposób pocałował moje czoło swoimi pełnymi,malinowymi ustami.Boże,czy ja śnie?Czy od tak można się zmienić?Na lepsze?<br />
-Kocham Cię. - wychrapał niemal niesłyszalnie,gładząc delikatnie moją głowę.Moje serce nagle stanęło w miejscu,w podbrzuszu znowu czułam to dziwne uczucie.Czy ja się przesłyszałam?Wtuliłam się jeszcze mocniej w bruneta,uwierzcie mi mogłabym tak stać w nieskonczone...<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://data2.whicdn.com/images/125237959/large.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="neymar | Tumblr" border="0" height="320" src="http://data2.whicdn.com/images/125237959/large.gif" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img alt="Untitled" height="320" src="http://data1.whicdn.com/images/138361517/large.gif" width="307" /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
-----------</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
lel,sama się dziwie,że umiem tak szybko pisać rozdziały!</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Ale wybaczcie,przez kilka ostatnich dni mam napływ dużej weny!xd</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Więc tak jak prosiliście,Neyura się pogodzili!</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Cieszscie się bo koniec miał w ogóle być inny,ale cóż chcieliście tak to macie.:)) </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Ugh,zapomniałam przeprosić,że rozdział jest taki słaby.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
WYBACZCIE! </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Dobra kończe,bo przynudzam xd </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Do zobaczenia miśki!:* </div>
<br />
<div>
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04608515816159750643noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-2896755047749223102.post-30270249623724561342014-09-24T17:09:00.002+01:002014-09-24T17:09:24.736+01:00Rozdział XVII Przygryzłam mocno jego dolną wargę,ciągnąc ją w swoim kierunku,słysząc jego cichy syk. Chwilę później przesunęłam po niej swoim językiem,na co spotkałam się z zadowalającym pomrukiem ze strony James'a.Przymrużyłam oczy,oddając się słodkim pieszczotom bruneta, czerpiąc przyjemność z ciepłych palców chłopaka,które badały skórę pod moją koszulką, przesuwając się powolnie po moich kruchych żebrach.Słyszałam jak w pokoju mieszały się nasze niespokojne oddechy.Przyśpieszone tętna i szaleńcze bicia serc,można by wyczuć na kilometr.<br />
Mokre wargi chłopaka z nadzwyczajną delikatnością muskały moją odkrytą skórę na szyi, pomrukując przy tym cicho,zupełnie jakby z jakimś dziwnym zadowoleniem.Wyciągnęłam jeszcze mocniej głowę w bok,wzdychając ciężko,gdy jego zęby zaczęły atakować mój obojczyk.<br />
-Laura - wyszeptał mi zmysłowo do ucha,na co jęknęłam anielsko,zaciskając palce na jego silnych,być może nieco zbyt mocno rozbudowanych ramionach.Przymknęłam powieki, wsłuchując się w swój urwany oddech.Czułam się tak inaczej.Sama tylko nie wiem,czy było to coś pozytywnego.Musiałam przyznać,że bliskość James'a kompletnie różniła się od tej,jaką dawał mi Neymar.Ney w każdy swój gest wkładał największą cząstkę swych emocji,pokazywał mi swoje uczucia,poprzez najmniejszy dotyk chciał uświadomić to,czego nie potrafił powiedzieć mi prosto w oczy.Doceniałam to.Wiedziałam,że brunet nigdy nie umiał otwarcie rozmawiać o takich rzeczach.Zawsze był oschły,zimny...Być może dlatego pamiętam wszystkie momenty,w których pokazywał mi swoją czułość.Zawsze starałam się chłonąć z nich jak najwięcej,chciałam pamiętać tego "dobrego" Neymar'a,a nie aroganckiego,odpychającego wszystkich chłopaka,który liczył się tylko ze swoim własnym zdaniem.<br />
W tej jednej,krótkiej chwili trafiło to do mnie.Zimny pot przepłynął po całym moim napiętym ciele,a oczy zaczęły niekontrolowanie piec,gdy uświadomiłam sobie swoją głupotę.Pocałowałam James'a.Przyjaciela Neymar'a.Kogoś kto dopiero zaczął zyskiwać moje zaufanie i nie wiedział o mnie praktycznie nic.Czyżbym aż tak nisko upadła?Czy naprawdę stałam się tak zdesperowaną osobą,że szukam bliskości u każdego,kto tylko pojawi się na mojej drodze?<br />
-Nie! - sapnęłam,gwałtownie odsuwając od siebie Rodriguez'a,który zaskoczony poleciał do tyłu na plecy,lądując na miękkiej kanapie.Złapałam się za piekące miejsce na szyi,gdzie jeszcze przed chwilą znajdowały się zęby bruneta.Przesunęłam opuszkami palców po malutkich wgłębieniach w skórze,przenosząc pełne niedowierzania spojrzenie na półleżącego chłopaka,który przyglądał mi się z wysoko uniesionymi brwiami.<br />
-Ugryzłeś mnie! - pisnęłam z lekkim oburzeniem,sama nie wiedząc co jest gorsze.To że przed chwilą oddawałam się pieszczotom James'a, czy to,że jego zęby w bolesny sposób odcisnęły się tuż przy moim obojczyku.<br />
Wargi bruneta zadrgały delikatnie,aż wkońcu parsknął z rozbawieniem,machając przy tym głową.Wydęłam usta do przodu,poprawiając koszulkę,która do połowy odsłaniała mój brzuch. Zażenowana spojrzałam się na niego spod byka,jednak ten wzruszył jedynie ramionami, zakładając dłonie za głową.<br />
-Gdybyś tak gwałtownie nie zareagowała,nie doszłoby do tego - parsknął,chwilę później zaliczając bliski kontakt z poduszką,która magicznym sposobem wyleciała z moich rąk. - O co ci chodzi? - westchnął lekko podirytowany,podnosząc się do siadu,przyglądając mi się ze zmarszczonymi brwiami.Westchnęłam cicho,przeczesując skołtunione włosy palcami. Podciągnęłam kolana pod brodę,obejmując je swoimi ramionami.<br />
-To nie powinno się wydarzyć - mruknęłam pod nosem,przenosząc na niego niepewne spojrzenie. -Nie powinno mieć miejsca - odchyliłam głowę do tyłu,wlepiając pusty wzrok w błękitny sufit.Jak głupim trzeba być,by zrobić sobie coś takiego?Moje życie już i tak mocno jest pokomplikowane,a ja kretynka,jeszcze dorzucam sobie dodatkowe kłody pod nogi.A do tego mieszasz w to innych - zapiszczał jakiś irytujący głosik,na co zerknęłam na zdezorientowanego całą sytuacją James'a. Przeklęłam w duchu,wbijając paznokcie w swoje nogi.Nie dość,że najpierw rzucam się na niego jak jakaś niewyżyta,to później odpycham go i wyjeżdżam z pretensjami...Mam ze sobą poważny problem.<br />
-James,przepraszam - szepnęłam,przysuwając się delikatnie do niego,kładąc mu dłoń na ramieniu. - Nie chciałam żeby tak to wyglądało...To był impuls.Ta cała sytuacja pomiędzy Neymar'em i mną...<br />
-Hey,spokojnie! - zaśmiał się lekko,łapiąc moją dłoń w swoją. - Rozumiem.Pogubiłaś się,ja się napatoczyłem i stało się.Nie musisz mi się tłumaczyć - pogładził kciukiem moje kostki, uśmiechając się przy tym przyjaźnie. - Szczerze mówiąc,to ja też zachowałem się jak idiota - odparł,nerwowo drapiąc się po karku. - Wkońcu powinienem był od razu jakoś zareagować.<br />
-I zareagowałeś - zachichotałam,rumieniąc się przy tym delikatnie.<br />
-Tak - przyznał,również się śmiejąc. -Tyle że trochę w mniej oczekiwany sposób.<br />
Potaknęłam głową,czując wewnątrz siebie nieopisaną ulgę,która rozprzestrzeniła się po całym moim ciele,które momentalnie się rozluźniło.Całe szczęścieże brunet nie miał mi tego za złe. Mogłoby się to wtedy skończyć nie za ciekawie.<br />
-Zachowałam się jak gówniara,prawda? - mruknęłam,wlepiając spojrzenie w swoje kolana.Brunet przeczesał dłonią swoje włosy,opierając łokcie na udach.<br />
-Tak,nie da się zaprzeczyć - stwierdził wesoło,na co przewróciłam oczami,opadając ciężko na poduszki.Potarłam palcami czoło,zastanawiając się nad tym,czy uda mi się wymazać z pamięci to niespodziewane "wydarzenie".Tak się akurat składa,że pamiętam wszystkie swoje głupoty,a to, zdecydowanie zalicza się do tej kategorii. To była jedna z tych sytuacji, kiedy człowiek pragnie posiadać magicznego pilota z przyciskiem,który umożliwi ci cofnięcie czasu.<br />
<br />
~*~<br />
-No i jak? - mruknęłam z westchnieniem,stając przodem do siedzącej Vanessy,która spojrzała się na mnie spod swojej grzywkii,która zakrywała połowe czoła.Szatynka zmrużyła delikatnie swoje ciemne oczy,mierząc mnie krytycznym wzrokiem.Uniosła swoją dłoń ku górze i jednym gestem ręki dała mi do zrozumienia,że mam się obrócić wokół własnej osi,co zrobiłam z mocnym podirytowaniem.Wstrzymałam powietrze,zakładając dłonie na biodrach. - No więc? - ponagliłam ją,tupiąc ze zniecierpliwieniem nogą.Jej usta pomalowane krwistoczerwoną szminką drgnęły delikatnie,na sam koniec rozciągając się w pięknym uśmiechu.<br />
-Powalisz ich na kolana - zachichotała,wstając z białego,puszystego fotela.Odłożyła na szklany stoliczek magazyn z modą,gdzie na okładce widniał jakiś gorący aktor,którego imienia nawet nie pamiętam i podeszła do mnie,przyglądając się mojej szyi.Poruszyłam się niespokojnie,starając się przekręcić głowę tak,aby włosy zasłoniły mój obojczyk.Przełknęłam powoli ślinę,patrząc się niepewnie na jej zamyśloną twarz.Błagam nie patrz się na ślad,błagam nie patrz się na ślad, błagam...!<br />
-Czegoś tu brakuje - mruknęła pod nosem,a ja mocno odetchnęłam,uśmiechając się głupkowato do niej.Dzięki Bogu nie zauważyła ugryzienia James'a,które jak na złość,nadal jest widoczne. Będę musiała to pokryć fluidem...<br />
Dziewczyna pisnęła głośne "Wiem!",po czym zniknęła za drzwiami mojej łazienki.Słyszałam jedynie jak przegląda wszystkie moje szafki w poszukiwaniu czegoś,zapewne nawet nie fatygując się,aby poukładać powyjmowane rzeczy na swoje miejsce.Ech, tak.Niestety Vaness nie zalicza się do grona osób,które czują potrzebę sprzątnięcia po sobie.Co prawda,gdy wchodzi się do jej pokoju,to na pierwszy rzut oka sprawia on wrażenie czystego,wręcz pedantycznego.Jednak kiedy zajrzy się do garderoby,pojedynczych szafek,czy chociażby za łóżko,można znaleźć wiele ciekawych rzeczy,chociażby takich jak bokserki Niall'a w słodkie pandy.Zapytacie czemu akurat Horana?Cóż,już od dobrych sześciu miesięcy Vanessa i Niall tworzą piękną,słodką parkę,która na każdym możliwym kroku pokazuje nam swoje czułości.Ich pierwsze spotkanie raczej nie zalicza się do tych romantycznych.Opowiadała mi,że poznali się w sklepie spożywczym pod nazwą "Market u Barry'ego".Wybrała się na zakupy,przechodziła między stoiskami z owocami i nagle zachciało jej się pomarańczy.Chwyciła reklamówkę i kiedy wyciągnęła dłoń po jedną z nich, blondasek zrobił to samo.Jak ona to uznała,kiedy tylko spojrzeli sobie w oczy,poczuła takie "Zing",a wszystko nagle zwolniło.Och i nie omieszkała pominąć kwestii,kiedy to Niall odprowadzał ją pod dom,a rześki podmuch wprawił w ruch jego bujną grzywę,która zaczęła falować na wietrze niczym jedwabista flaga.I choć należę do osób o bardzo bogato rozwiniętej wyobraźni,to nigdy nie potrafiłam wyobrazić sobie "tańczących" włosów chłopaka,gdyż wtedy były one tak krótkie,że nie dałoby rady przeczesać ich nawet palcami.<br />
-Znalazłam! - krzyknęła szczęśliwa,wymachując w dłoni naszyjnikiem,który widziałam bodajże pierwszy raz na oczy.To ja mam coś takiego w swoich rzeczach?Rany,chyba pora przejrzeć te graty,bo jak widać połowy z nich w ogóle nie używam,bądź nie mam pojęcia,że są w moim posiadaniu.<br />
Podeszłam do dziewczyny,która z triumfującym uśmiechem zawiesiła na mojej szyi biżuterię złożoną z białych koralików.Odsunęłam się od szatynki i stanęłam przed lustrem,uśmiechając się pod nosem.Wszystko komponowało się wręcz idealnie.<br />
-Teraz jesteś gotowa na pierwszy dzień swojej pracy - oznajmiła wesoło,poprawiając moje włosy, które upięte zostały w ciasnego koka,ozdobionego niewielką,czarną kokardką.Posłałam jej wdzięczny uśmiech,biorąc beżową torebkę,którą wyciągnęła w moim kierunku.<br />
-Daj znać jak ci poszło! - krzyknęła za mną,machając mi wesoło,gdy tylko opuściłam dom.<br />
-Dam! - odparłam chichocząc,wsiadając do zamówionej wcześniej taksówki.<br />
Skłamałabym mówiąc wam,że ani trochę się nie denerwowałam.Może wydawać się wam to nad wyraz zabawne,ale mi wcale nie było do śmiechu.Czułam jak nieprzyjemne poczucie tremy zżera mnie od środka,a ja siedziałam ze świadomością tego,że nie dam rady się tego wyzbyć i niemile widziane uczucie będzie mi towarzyszyć przez większą część tego dnia.Wkońcu mój pierwszy tydzień w tej pracy,ma być okresem próbnym.Jeśli zwalę,to nie dość,że zawiodę Harry'ego,który polecił mnie swoim rodzicom,to do tego już nigdy więcej nie będę mogła pokazać się w domu przyjaciela,gdyż uczucie zażenowania,z pewnością mi na to nie pozwoli.<br />
Postawiłam na głęboki,szybki wdech,po czym przekroczyłam próg ogromnego lokalu,którego wygląd zwalił mnie z nóg.To ma być ta "kawiarenka"?!<br />
Zbierałam swoją buzię z podłogi,gdy moje oczy chłonęły przepych i ekstrawaganckie wnętrze Passion Coffee,które zdecydowanie zostało założone z myślą o ludziach biznesu i egoistycznych snobach,którzy nie żałują wydawania dużych sum,aby móc zjeść w takim miejscu.<br />
Pomieszczenie podzielone było na dwie,odrębne części,które razem dawały niesamowity efekt.Po lewej stronie znajdowała się ekskluzywna restauracja,gdzie goście mogli spokojnie zamówić sobie smacznie wyglądające dania,na które zapewne nigdy nie będzie mnie stać.Nad dębowymi stołami,pokrytymi nieskazitelnie białymi obrusami,wisiały ogromne,długie żyrandole,na których pięknie mieniły się malutkie diamenciki i koraliki,które jedynie dodawały elegancji całemu wystrojowi.Gładka,wypolerowana podłoga odbijała światło z lamp,a w tle leciała jakaś kojąca, francuska muzyka,która o dziwo zamiast być denerwująca,przyjemnie działa na zmysły.<br />
Niepewnie zwróciłam się do prawego skrzydła lokalu,powoli przemieszczając się w kierunku baru,który tworzył pośrodku pomieszczenia koło,wokół którego poustawiane były wysokie, barowe krzesła,obite białą,miękką skórą.Starając się zwrócić na siebie jak najmniej uwagi, dziękując w duchu Vannessie,że jednak postanowiła ubrać mnie stosowanie do tego miejsca, podeszłam powolnym krokiem do blatu,za którym stał wysoki chłopak z ciemnymi,wysoko zaczesanymi włosami.Ubrany był klasycznie w białą koszulę rozpiętą delikatnie pod szyją i ciemne,proste spodnie.Do tego przepasany luźno krawat,który swobodnie zwisał wzdłuż jego torsu i złota plakietka z jego imieniem i nazwiskiem.<br />
Przełknęłam ślinę,kładąc dłonie na połyskującym blacie,stukając o powierzchnię paznokciami wymalowanymi na pudrowy róż.Odchrząknęłam cicho,zwracając tym samym uwagę szatyna, który odłożył czystą szklankę na bok,podchodząc do mnie z firmowym,wyćwiczonym uśmiechem a'la dżentelmena.<br />
-W czym mogę pomóc? - spytał swoim głębokim głosem,na co dostałam lekkich ciarek.Spojrzał się na mnie przeciągle spod wachlarza ciemnych rzęs,nachylając się tak,że przez rozpiętą pod szyją koszulę,widać było kawałek dość rozbudowanego torsu.Westchnęłam ciężko.Rany,był w tym dobry.Mogę się założyć,że wiele kobiet poleciało już na tą jego gorącą postawę.Zapewne większość klientek stanowią jego ciche wielbicielki.To się nazywa robić biznes.<br />
-Em,przyszłam tu w sprawie pracy - odparłam nieśmiało,zaczepiając za ucho niesforny kosmyk włosów,który wydostał się z koka.Brwi chłopaka powędrowały delikatnie ku górze,a po chwili błysnął przyjaznym uśmiechem,przekładając niebieską ściereczkę przez swoje prawe ramię.<br />
-Czyli że mam przyjemność rozmawiać z Laurą Jackson? - bardziej stwierdził,niżeli zapytał. - Marc Bartra - wyciągnął dłoń w moim kierunku.Zrobiłam to samo,a kiedy mu ją podałam,uniósł ją do ust i złożył na niej lekki pocałunek.Zarumieniłam się delikatnie,przystępując z jednej nogi na drugą.Och, błagam!Nie jestem klientką,przestań! - krzyknęłam zdesperowana w myślach,mając płonne przekonanie,że jest to tylko wyćwiczona gra aktorska,która minie jak najszybciej. - Mam nadzieję,że cię zatrudnią na stałe.Brakuje tu pomocnej,kobiecej dłoni - wyszczerzył szeroko swoje białe ząbki.Ja jedynie przewróciłam oczami,również unosząc kąciki swoich ust ku górze.<br />
-Mógłbyś może zawołać...<br />
-Szefowej nie ma - przerwał mi,domyślając się co mam zamiar powiedzieć.Zmarszczyłam swoje czoło,zerkając na zegarek w swoim telefonie.Przecież jestem punktualnie.Godzina jedenasta trzydzieści,to właśnie teraz miałam prowadzić konwersację z mamą Hazzy.Och,do jasnej cholery, co jest grane?!<br />
-Musiała wyjść załatwić coś pilnego - dodał szybko,widząc skonsterowanie wymalowane na mojej twarzy. - Wiesz,nagła sprawa - wzruszył ramionami. - Ale sądzę,że niedługo będzie.Przez ten czas to ja mam przeprowadzić z tobą rozmowę - odparł,poruszając przy tym wymownie brwiami.Westchnęłam cicho,siadając na jednym z barowych krzeseł.To może być ciekawe. - Gotowa? - zachichotał,opierając się łokciami o wypolerowany blat,przyglądając się dokładnie mojej twarzy.<br />
-Dawaj - mruknęłam zrezygnowana,zdejmując z siebie marynarę,układając ją na swoich kolanach tak,aby się przypadkiem nie wygniotła. - Zatem co chce pan wiedzieć?<br />
-Może na początek,czy posiada pani inną pracę?<br />
-Nie.<br />
-Ma pani samochód?<br />
Zmarszczyłam delikatnie nos.<br />
-To podchwytliwe pytanie? - spytałam rozbawiona,jednak widząc powagę na twarzy Marc'a, opanowałam się,opierając brodę na dłoniach. - Obecnie nie,ale nie mam problemów z dojazdem, jeśli o to chodzi - wyrecytowałam płynnie,na co szatyn pokiwał głową.<br />
-Studiujesz?<br />
-Nie,dopiero zacznę.<br />
-Masz dzieci?<br />
-Wyglądam na nastoletnią mamuśkę? - fuknęłam oburzona,jednak widząc badawczy wzrok Bartry,prychnęłam pod nosem,kręcąc przecząco głową. <br />
-Jakieś problemy z prawem?<br />
-Źle postawiony rower przed spożywczakiem i nie trafienie papierkiem do kosza - bąknęłam, na co chłopak podniósł na mnie rozbawiony wzrok.Wzruszyłam ramionami,z typową miną "No co?". - Straż miejska nie popuszcza takim bandytom jak ja - odparłam nad wyraz poważnie. Chłopak zachichotał cicho,kręcąc z politowaniem głową.<br />
-Problemy ze zdrowiem?<br />
-Raczej nie.<br />
-Urazy psychiczne?<br />
-Wątpię.<br />
-Palenie i inne używki?<br />
-Nie śpieszy mi się do śmierci.<br />
-Kontakt z ludźmi?<br />
-Wyśmienity.<br />
-Dokładność wykonywania zadań i obowiązków?<br />
-Perfekcyjna.<br />
-Masz chłopaka?<br />
-Czy to pytanie również zalicza się do tematu pracy?<br />
-Nie.To informacja,dzięki której dowiem się,czy mam szansę zaproszenia cię na kolację.<br />
Ależ on otwarty i szczery.Tylko podziwiać!Uśmiechnęłam się do niego pobłażliwie,krzyżując ramiona na piersi.<br />
-Na ilu dziewczynach już to wyćwiczyłeś?<br />
-Na większości - wyszczerzył się szeroko,przysuwając nieco bliżej. - To jak będzie?<br />
-Ile ci odmówiło?<br />
-Mniejszość.<br />
-Do której niestety się zaliczam - posłałam mu niewinne spojrzenie,śmiejąc się w duchu. - Ale nie mam nic przeciwko zaproszeniu na lunch.<br />
-Jutro,na długiej przerwie.Stoi? - spytał wielce zadowolony,opierając się łokciami o połyskujący blat.Przewróciłam oczami,mrucząc ciche "Niech ci będzie".Jeśli mam być szczera,to sądziłam,że się zniechęci moją propozycją i da sobie spokój,ale jak widać,mój nowy kolega jest niezwykle towarzyskim chłopakiem.Jak uroczo.Kto wie?Może zostaniemy jeszcze bliskimi przyjaciółmi? Przez następną godzinę Marc pokazywał mi co będzie należeć do zakresu moich obowiązków, oprowadził mnie nieco po lokalu,przedstawił godziny pracy,które wypisane były na naszym grafiku,który wisiał na ścianie w pokoju dla personelu.Muszę przyznać,że wszystko wyglądało obiecująco.Poznałam drugą dziewczynę,z którą będzie mi dane pracować - niejaka Della o pięknych,bujnych,kruczoczarnych włosach spiętych kolorową apaszką i o oliwkowej cerze,której już jej zazdrościłam.Wyglądałam przy niej jak jakaś cholerna mrożonka!Blada,bez żadnego grama koloru na tej przeklętej skórze...Życie jest przereklamowane.<br />
Najmniej jednak przypadł mi do gustu uniform,który,niestety,ale jest obowiązkowy.Składał się on z białej koszulowej bluzeczki,wykończonej kołnierzykiem,która posiadała o dwa guziki za mało,przez co nadaje to idealny wgląd na nasz opięty dekolt.Do tego czarna,przylegająca spódnica przed kolano oraz niebotycznie wysokie szpilki,również w ciemnym odcieniu.Ach!No i nie zapomnijmy wspomnieć o białym,falbaniastym fartuszku,przewieszonym przez biodra.Niby nie było to nic nadzwyczajnego,jednakże gdy zobaczyłam ubraną w to Dellę,od razu stwierdziłam,że będę się czuć w tym niekomfortowo.Obcisłe,eleganckie,ale z pazurem...Raczej preferowałabym bardziej coś wygodniejszego do pracy,jednakże w tej kwestii nie mam nic do powiedzenia.Pozostaje mi tylko zgryźć policzek i przeboleć ten fakt.<br />
-Myślę,że to wszystko - stwierdził Bartra,zamykając za nami drzwi od spiżarki,gdzie znajdowały się przeróżne zapasy alkoholi.Odetchnęłam cicho,odgarniając niesforne kosmyki włosów do tyłu. - Poradzisz sobie? - spytał z przyjacielskim uśmiechem,opierając się ramieniem o szarą ścianę.<br />
-Jasne.Wkońcu nie ma tego aż tak dużo - odwzajemniłam gest,zerkając na salę,gdzie pomiędzy stolikami przelatywała Della,wraz z jakimś chłopakiem,którego jeszcze nie dane mi było poznać. Zmarszczyłam delikatnie nos,zastanawiając się,czy i mi uda się z taką gracją obsługiwać tutejszych klientów.Wkońcu jest to ceniona,elegancka kawiarnia,a zarazem restauracja,a ja raczej należę do osób niezdarnych,które zazwyczaj muszą coś potłuc,rozlać,bądź wyrzucić.O mamuniu, po cholerę ja się tutaj pcham?!<br />
-Wszystko w porządku? - spytał podejrzliwieMarc,przyglądając się grymasowi,jaki wstąpił na moją twarz.Momentalnie wykrzywiłam usta w sztucznym uśmiechu,kiwając potakująco głową.<br />
-Jasne.Nigdy nie było lepiej - rzuciłam nieco nerwowo,zakładając na ramiona swoją marynarkę. Czy to ten przeciąg,czy może niekomfortowa sytuacja spowodowała,że dostałam gęsiej skórki?I czemu,do jasnej cholery,muszę obstawiać to drugie?!<br />
<br />
-Zdrowie Laury!Naszej słodkiej kelnereczki! - krzyknął głośno Oscar,unosząc ku górze butelkę z piwem,szczerząc się przy tym jak głupi.Reszta zebranych poszła w jego ślady,a w pomieszczeniu rozniósł się odgłos stukotu szkła.Przewróciłam zirytowana oczami,po czym tak jak moi przyjaciele,upiłam łyk trunku,krzywiąc się przy tym,jakbym zjadła plasterek cytryny.Nie przepadam za piwem.Preferuję bardziej jakieś słodkie wino,albo drinka,jednakże nie było nic takiego pod rękę,więc musiałam się zadowolić gorzkim posmakiem nielubianego alkoholu.<br />
-Mówiłam,że ci się uda - odparła arogancko Vanessa,trącając mnie swoim biodrem,na co zachichotałam pod nosem.Odwdzięczyłam jej się tym samym,po czym podeszłam do stolika, odstawiając butelkę na plastikową podkładkę.Uśmiechnęłam się na widok rozweselonego towarzystwa,wsłuchując się w lecącą w tle muzykę.Właśnie leciało Thinking Of You - Katy Perry, które od jakiegoś czasu,coraz częściej rozbrzmiewało w moich słuchawkach.<br />
<br />
<br />
<br />
Cause when I’m with him<br />
I am thinking of you<br />
Thinking of you<br />
What you would do if<br />
You were the one<br />
Who was spending the night<br />
Oh I wish that I<br />
Was looking into your eyes<br />
<br />
<br />
-"You’re like an Indian summer.In the middle of winter.Like a hard candy.With a surprise center. How do I get better.Once I’ve had the best..." - zaczęłam nucić pod nosem,przymykając przy tym powieki.Zwilżyłam suche usta językiem,będąc przygotowaną na resztę tekstu,jednak ktoś umiejętnie mi w tym przeszkodził.<br />
<br />
-"You said there’s.Tons of fish in the water.So the waters I will test..." - usłyszałam tuż przy swoim uchu,na co uśmiechnęłam się pod nosem,powoli odwracając się za siebie.Zadarłam głowę do góry, patrząc się na chłopaka,który miał czelność dokończyć za mnie zwrotkę.<br />
-Lubię kiedy śpiewasz - odparłam szczerze,przyglądając się ciemnym oczom,w których zamigotały wesołe iskierki.Zayn przeczesał palcami swoje bujne włosy,racząc mnie jednym ze swoich uroczych uśmieszków.Pochylił się delikatnie nade mną,tak że niemal stykaliśmy się nosami,po czym kontynuował.<br />
-"You’re the best.And yes,I do regret.How I could let myself.Let you go.Now,now the lesson’s learned.I touched it I was burned.Oh I think you should know..." - zaśpiewał cicho trzecią zwrotkę,przyglądając mi się uważnie.Słuchałam go jak zaczarowana,nie potrafiąc odwrócić od niego swojego skupionego spojrzenia.Malik miał w sobie coś,co sprawiało,że gdy śpiewał,stwarzał wokół siebie jakąś magiczną aurę,przez którą nie sposób było go zignorować.Wychodziło mu to tak niebywale lekko,a był zarazem tak perfekcyjny.To niedorzeczne.<br />
-Gratuluje ci - wychrypiał swoim niskim głosem.Uśmiech na moich ustach poszerzył się momentalnie,a serce podskoczyło w niebywałej radości.Jeny,czyżbym na to czekała przez ten cały czas?Tylko jego słowa przyprawiły mi aż taką przyjemność.Czy to normalne?<br />
-Dziękuję - szepnęłam z deka zawstydzona.Brwi chłopaka uniosły się maksymalnie ku górze,a chwilę później,przyciągnął mnie mocno do siebie,zamykając w szczelnym uścisku.<br />
-Bardziej preferuję takie podziękowania - zachichotał prosto w moje włosy,gładząc swymi smukłymi palcami moje plecy.I mimo iż nasze skóry się ze sobą nie zetknęły,to w miejscach, gdzie znajdowały się jego dłonie,poczułam dziwne,niecodzienne mrowienie.Było zupełnie podobne do tego,które odczuwałam będąc w ramionach Neymar'a.Przymknęłam powieki, chłonąc ciepło bijące od jego ciała.<br />
-Dziękuję - powtórzyłam,unosząc lekko głowę.Jego brew drgnęła ku górze,a w tęczówkach pojawiło się widoczne zdziwienie.Wczepiłam palce w jego koszulkę,nie spuszczając wzroku z jego twarzy. -Brakowało mi tego - szepnęłam nieśmiało,czując jak na moje policzki wpływają wdzięczne rumieńce.Kącik jego ust zadrgał niebezpiecznie,by po chwili ukazać mi swój ciepły uśmiech.Och,powiedzcie mi,jakim cudem ten chłopak ma w sobie tyle pozytywnych emocji? Chyba jeszcze nigdy nie zdarzyło się,żeby wpłynął negatywnie na moje samopoczucie.<br />
-Mi również - odparł cicho,zaczepiając za moje ucho pojedynczy kosmyk włosów.Spuściłam speszona wzrok,biorąc głębszy wdech.Zayn zachichotał,odsuwając się delikatnie ode mnie.<br />
-Chyba ktoś ma do ciebie jakąś sprawę - mruknął z niezadowoleniem,wlepiając oczy w jakiś obiekt za mną.Zmarszczyłam w skonsterowaniu czoło,odwracając się przez ramię i napotkając ciemne,paraliżujące spojrzenie Neymar'a,który stał w kącie i przewiercał nas swoimi tęczówkami, zupełnie jakby chciał nam dać wymowny znak,że nie podoba mu się to,iż ze sobą rozmawiamy. Zgryzłam mocno policzek,czując jak moje mięśnie gwałtownie się napinają.<br />
-Chcesz z nim pogadać? - spytał cicho mulat.Przytaknęłam ledwo widocznie głową,po czym posyłając jeszcze przyjacielowi przepraszające spojrzenie,skierowałam się do pana "Jestem zbyt dumny by do ciebie podjeść,dlatego puszę się jak cholerny paw". Skrzyżowałam ramiona na piersi,po czym stanęłam o krok od niego,patrząc się na niego wyczekująco.Jego brew drgnęła ku górze w geście irytacji,jednakże nic nie powiedział.Po prostu stał i prześwietlał moją twarz, zapewne mając nadzieję,że posiada super magiczną moc Supermana i za pomocą laserowych oczu,zrobi mi pokaźne dziurki w czaszce.Wybacz skarbie,ale to nie ta bajka.<br />
-Powiesz coś wreszcie? - prychnęłam zła,mrużąc przy tym powieki.Chłopak uśmiechnął się kpiąco,pochylając się lekko nade mną.<br />
-Piękna dziś pogoda,nieprawdaż księżniczko? - odparł złośliwie,zupełnie nie przejmując się moimi wcześniejszymi słowami.Fuknęłam oburzona,niemalże tupiąc przy tym swoją nogą.CO.ZA. DRAŃ.<br />
-Jesteś okropny - warknęłam rozdrażniona,dźgając go palcem wskazującym w jego twardą klatkę piersiową.Jego brwi uniosły się ku górze w wyraźnym rozbawieniu,a kącik ust zadrgał delikatnie. I choć byłam dumna ze swojego posunięcia,to jednak wyobrażałam to sobie nieco inaczej. Myślałam,że cofnie się chociażby o krok,a w rzeczywistości,stał nadal w tym samym miejscu, zupełnie niewzruszony,a ja zastanawiałam się,czy przypadkiem nie złamałam sobie palca przez te jego pieprzone mięśnie.Głupi,idealny Neymar.<br />
-Pokaż to - westchnął ciężko,łapiąc moją dłoń w swoją,przyglądając się mojej ręce z niebywałym skupieniem.Drgnęłam na jego niespodziewany dotyk,zgryzając przy tym mocno swoją dolną wargę.Brunet zacmokał pod nosem,po czym pochylił się i złożył delikatny,ciepły pocałunek na opuszku bolącego palca.W momencie kiedy jego usta stykały się z moją skórą,popatrzył się prosto w moje oczy,na co dostałam prawdziwej palpitacji serca.Wstrzymałam oddech,gapiąc się w osłupieniu na jego twarz,po której błąkał się tej jego arogancki uśmiech.Cholera!Ten dupek wie,że jest piekielnie seksowny.<br />
-Nie krzywdź się - wymruczał niskim głosem,chowając moją małą dłoń w swoją.Ścisnął ją nieco mocniej,utrzymując ze mną przez dłuższą chwilę kontakt wzrokowy,który zaraz przerwałam, niedowierzając w to,co miałam zamiar powiedzieć.<br />
-Ale to ty krzywdzisz mnie - szepnęłam cicho,powodując tym samym niebywałe zaskoczenie, jakie wpłynęło na jego twarz.W jego ciemnych oczach widać było niesamowity ból i smutek, który niesamowicie mnie przygniatał.<br />
Wzięłam głębszy wdech,powoli wyjmując swoją dłoń z jego uścisku.Jego szczęka zacisnęła się mocniej na mój gest,jednak nic nie powiedział.Podniosłam na niego wzrok,przełykając powoli ślinę.<br />
-Kim my tak naprawdę dla siebie jesteśmy,Neymar?<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-fro7BWDxtsw/VCLsJTP_zTI/AAAAAAAAAvI/lGcRDT7G2Rw/s1600/large%2B(1).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-fro7BWDxtsw/VCLsJTP_zTI/AAAAAAAAAvI/lGcRDT7G2Rw/s1600/large%2B(1).jpg" height="400" width="326" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-D7o7x7dNITQ/VCLsJQ-FaiI/AAAAAAAAAvE/6OKZKriH3sQ/s1600/large%2B(2).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-D7o7x7dNITQ/VCLsJQ-FaiI/AAAAAAAAAvE/6OKZKriH3sQ/s1600/large%2B(2).jpg" height="400" width="232" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
----------------------</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Hej wszystkim!:*</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Przepraszam,że tak długo musieliście czekać na nowy rozdział. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Wooow,laura podejmuje pracę!</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
I w tym rozdziale pojawia się nowy bohater Marc,jak myślicie będą przyjaciółmi?A może Marc będzie chciał czegoś więcej?:D </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
A może wy macie jakieś pomysły na dalsze rozdziały? :) </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04608515816159750643noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-2896755047749223102.post-62662726925508412502014-09-19T17:04:00.001+01:002014-09-19T17:04:47.130+01:00Rozdział XVI -To może zmiana wyglądu? - podsunął uśmiechnięty loczek,wlepiając we mnie swoje intensywne spojrzenie.Westchnęłam cicho,zgryzając przy tym wargę.<br />
-Wątpię,aby to w czymś pomogło - mruknęłam posępnie,zaczepiając za ucho zbłąkany kosmyk włosów.Odkąd Harry wywnioskował,że mam problem z jakimś chłopakiem,momentalnie zaczął podsuwać mi przeróżne pomysły,dzięki którym mogłabym zwrócić na siebie uwagę faceta,który tak uparcie zakorzenił się w mojej głowie.Problem polegał na tym,że tym "ktosiem" był sam Neymar,którego dość ciężko zadowolić,jak i odgadnąć czego tak naprawdę oczekuje.Taka chodząca zagadka,do której nie potrafię znaleźć nawet najmniejszych podpowiedzi.Sam brunet nie stara mi się ułatwić zadania,a nawet sprawia,że rozszyfrowanie go staje się o wiele trudniejsze niż przedtem.Nie powiem,ale z biegiem czasu robi się to coraz bardziej dołujące.<br />
-Trudny przypadek - stwierdził zamyślony lokowaty,na co uśmiechnęłam się pod nosem.Bawiło mnie,że chłopak tak bardzo przejął się moim problemem.W końcu równie dobrze mógłby udać, że nie widzi iż coś mnie trapi i nie marnować czasu na próby pomagania mi.Niemniej jednak utrzymuje się w przekonaniu,że jest to nadzwyczaj słodkie z jego strony.<br />
-Nie wiem co gościowi może w tobie nie odpowiadać - burknął niezadowolony. - Wiadomo,że ideałów nie ma,choć sądzę,że jeśli chodzi o ciebie,to niewiele brakuje - wyszczerzył szeroko swoje białe ząbki,na co pomachałam zrezygnowana głową.Cholerny lizus - przemknęło mi przez myśl. Zaśmiałam się cicho w duchu. -<br />
Przecież jesteś śliczna!Ubierasz się kobieco,masz błyszczące,mięciusie włoski,bez makijażu wyglądasz lepiej niż niejedna laska,a do tego twoja figura jest wręcz nienaganna!No i dochodzi jeszcze charakter...<br />
-Figura? - powtórzyłam zamyślona.Może to o to właśnie chodzi?Przybyło mi parę kilogramów i już nie jestem dla Neymar'a aż taka atrakcyjna! Ha!<br />
-Jesteś genialny! - pisnęłam wesoło,przytulając się mocno do zdezorientowanego przyjaciela.<br />
-Jestem? - mruknął lekko zagubiony,co potwierdziłam kiwnięciem głowy.<br />
-Muszę się po prostu wziąć za siebie!Poranny jogging,zdrowe odżywianie,może siłownia...? - przyłożyłam palec do brody. - I oczywiście dieta - zakomunikowałam stanowczo,na co brwi Hazzy powędrowały maksymalnie ku górze.<br />
-Błagam,powiedz że to żart.<br />
-Wyglądam na taką,której chce się teraz żartować? - spytałam podirytowana,kładąc dłonie na biodrach. - Zapuściłam się ostatnio i muszę to teraz nadrobić - wzruszyłam beztrosko ramionami.<br />
-Nie bardzo tylko wiem co ty masz zamiar w sobie poprawiać - westchnął ciężko. - Nie popadaj w paranoję jak te wszystkie laski,które tylko jak staną na wadze i zobaczą jeden kilogram więcej, mordują się tymi wszystkimi sucharami i wodą - mówiąc to,wykrzywił usta w znacznym grymasie.Przewróciłam oczami,klepiąc go uspokajająco po ramieniu.<br />
-Nie martw się,nie jestem aż tak zakompleksiona - odparłam wesoło.Chłopak już nic więcej nie odpowiedział więc wywnioskowałam,iż to ja wygrałam naszą małą potyczkę.<br />
<br />
Trzasnęłam lekko drzwiami wejściowymi,komunikując tym samym wszystkim,iż moja skromna osoba ponownie zawitała w progi domu.Odwiesiłam swoją torebkę na drewniany kołek znajdujący na ścianie i zaczepiając za ucho kilka kosmyków włosów,które wydostały się z objęć czerwonej gumki,wkroczyłam pewnie do salonu,gdzie ku memu zaskoczeniu zastałam siedzącego James'a.Uniosłam brwi ku górze,jednak kiedy zorientowałam się,iż chłopak mógł to odebrać w niezbyt przychylny sposób,szybko przykleiłam na wargi przyjazny uśmiech,kiwając do niego głową.<br />
-Czekasz tu na coś? - spytałam nieco rozbawiona.Chłopak przeniósł na mnie swoje poważne spojrzenie,lustrując mnie dokładnie swoim wzrokiem,na koniec wymuszając sztuczny uśmiech, który sprawił,że mój żołądek wykonał kilka pokaźnych fikołków.Czemu odczuwam kłopoty?<br />
-Dobra,lepiej mów od razu - rozkazałam,krzyżując ramiona na piersi.Rodriguez przełknął powoli ślinę,drapiąc się niezręcznie po karku,przez co jego rozbudowana klatka piersiowa idealnie zarysowała się pod białą,niemalże przeźroczystą koszulką,w której podwinął rękawy do łokci,co muszę przyznać,wyglądało cholernie dobrze.Zmarszczyłam brwi,przyglądając się jego napiętej postawie.<br />
-Ale niby co? - próbował nieefektowanie udać,że nie ma zielonego pojęcia o co mi chodzi. Zacisnęłam mocno usta,miażdżąc go swoim przenikliwym spojrzeniem.Czy ja naprawdę wyglądam na taką naiwną?<br />
-Jak to co? - warknęłam. -Co się stało?W czym rzecz?<br />
-Ja nie... - próbował coś wybąkać pod nosem,jednak przerwało mu w tym głośne trzaskanie drzwiami.Odwróciłam gwałtownie głowę w stronę schodów,skąd dochodziły głośne warknięcia i ostra wymiana zdań pomiędzy dwoma osobnikami płci męskiej.Czyżby mnie coś ominęło?Z czyiś ust ponownie wydobyło się głośne przekleństwo,po czym zapadła grobowa cisza.Z mocno bijącym sercem zrobiłam krok do przodu,chwilę później czując czyjąś ciepłą dłoń na moim nadgarstku.<br />
-James,puść - odparłam poważnym tonem głosu.Zero reakcji. -James! - syknęłam zirytowana, próbując się wyszarpać z jego uścisku,jednak na marne.Był dwa razy większy ode mnie,a co za tym idzie,o wiele silniejszy.<br />
-Laura nie idź tam - niemal poprosił,patrząc się zmartwionym wzrokiem na moją zdezorientowaną twarz.Co takiego się tam działo,że chłopak nie chciał mnie puścić?<br />
-Ale ja....<br />
-Wypierdalaj z mojego domu! - wycedził czyjś ostry głos,który przeszył na wylot moją głowę. Znałam go zbyt dobrze,żeby nie wiedzieć do kogo należał.Z mocno bijącym sercem spojrzałam się w stronę Neymar'a,który z zaciśniętymi pięściami kroczył wprost na nieznanego mi dotąd osobnika.Obaj z prędkością światła pokonali drewniane stopnie,stając w korytarzu,chyba nie bardzo przejmując się naszą obecnością.Napięłam swoje ciało,gdy dostrzegłam niesamowity gniew wymalowany na twarzy bruneta.Wyglądał jakby był gotów rozszarpać swojego gościa na kawałki,na koniec zakopując go w naszym ogródku z perfidnym uśmieszkiem na ustach. Wzdrygnęłam się delikatnie.<br />
-Neymar? - odważyłam się zabrać głos,automatycznie skupiając na sobie uwagę wszystkich.Siłą wytrzymałam jego palące spojrzenie,czując jak po moim kręgosłupie przesuwa się nieprzyjemny dreszcz.Dlaczego patrzył na mnie w ten znienawidzony przeze mnie sposób?Przecież to nie ja tutaj jestem winna!<br />
Oczywiście wraz z moimi słowami,również nieznajomy spojrzał się w moim kierunku, przyklejając na usta nieprzyjemny uśmieszek.Wygięłam twarz w geście zdegustowania,widząc jak szatyn w prowokujący sposób oblizuje swoje usta,perfidnie patrząc się prosto w moje tęczówki.<br />
-A więc to jest ta twoja siostrzyczka, huh? - zaśmiał się złowieszczo,a srebrny kolczyk znajdujący się w jego dolnej wardze błysnął niebezpiecznie w świetle.Przełknęłam powoli ślinę,czując jak moje ciało napina się gwałtownie,wyczuwając czające się w pobliżu kłopoty.Przystąpiłam nerwowo z jednej nogi na drugą,z dokładnością przyglądając się szczęce Neymar'a,która z każdą sekundą zaciskała się coraz bardziej.Jeśli ten koleś wyjdzie bez żadnego dodatku w postaci siniaka,czy chociażby malutkiego poturbowania,to będzie miał cholerne szczęście.<br />
-Wynoś się stąd skurwielu! - wycedził dziko chłopak,stając na przeciw nieznajomego bruneta, zasłaniając mnie tym samym swoim postawnym ciałem.Poczułam jak dłoń James'a,która nadal znajdowała się na moim nadgarstku,zacisnęła się jeszcze mocniej,powodując tym samym nieprzyjemne drętwienie całej ręki.Syknęłam cicho,zerkając na niego przez ramię,jednak Rodriguez całkowicie skupiony był na dwójce chłopaków,którzy mierzyli się zaciętymi spojrzeniami,zupełnie jakby chcieli rozstrzygnąć między sobą coś ważnego.Ponownie przeniosłam wzrok na brazylijczyka,który teraz stał niebezpiecznie blisko tego drugiego.<br />
-Lepiej jej pilnuj - syknął Neymar'owi w twarz,robiąc powolne kroki w tył. - Do zobaczenia mała - rzucił w moim kierunku,puszczając mi perskie oczko i szybko opuścił dom,nim brunet zdążył się na niego rzucić.Jedyne co zrobił to wyładował swoją złość na Bóg wie czemu winnych drzwiach, które cicho zatrzeszczały od siły z jaką zetknął swoje zaciśnięte pięści z drewnianą powierzchnią. Zmarszczyłam delikatnie swoje czoło,patrząc się prosto na umięśnione plecy chłopaka.<br />
-Kto to był? - spytałam lekko drżącym głosem,starając się pozbyć guli,jaka utworzyła się w moim gardle. -Neymar? - drążyłam dalej,gdy szatyn nie ruszył się nawet o milimetr.Widziałam jak jego ciałem wstrząsnął nagły dreszcz i nim zdążyłam się obejrzeć,stał tuż przede mną,z niesamowitą złością kryjącą się w czekoladowych oczach.Jeszcze nigdy nie widziałam go tak wkurzonego. Miałam wrażenie,że zaraz zacznie rzucać wszystkim po kolei,włącznie razem ze mną i James'em.<br />
-Po.Cholerę.Się.Odzywałaś? - wycedził wolno przez zęby,a żyły na jego szyi stały się jeszcze bardziej widoczne.Nie zdziwiłabym się gdybym miała zaraz dostać prosto w twarz,a on nawet by się tym nie przejął. - Czego żeś tu kurwa mać przylazła?Prosił cię tu ktoś?! - warknął z podwójną dawką jadu.Zesztywniałam cała,starając się zupełnie zignorować promieniujący ból,rozchodzący się po mojej klatce piersiowej.Spuściłam zaszklony wzrok,zgryzając wnętrze policzka.<br />
-Ja chciałam...<br />
-Co?Co takiego chciałaś?Ja pierdole,Laura czy ty naprawdę jesteś taka głupia?! - wykrzyczał wściekle,łapiąc mnie boleśnie za nadgarstek.Syknęłam cicho,wykrzywiając usta w grymasie niezadowolenia.<br />
-Neymar to boli - wyszeptałam.Chłopak prychnął jedynie,zaciskając swoje palce jeszcze bardziej na mojej piekącej skórze.<br />
-Gówno mnie to obchodzi - syknął dziko,szarpiąc mnie mocniej w swoją stronę.Zaskomlałam cicho,pozwalając pierwszym łzom wypłynąć na moje blade policzki.<br />
-Neymar kurwa! - warknął wściekle,siedzący do tej pory cicho,James.Chłopak w mgnieniu oka odciągnął bruneta na bok,skanując go rozdrażnionym wzrokiem.<br />
-Panuj nad sobą idioto!Nie widzisz,że robisz jej krzywdę?!<br />
Obaj ciężko dyszeli,mierząc się nienawistnymi spojrzeniami.Jedynie ja stałam z boku,skulona we własnych ramionach,z nieopisaną przykrością przyglądając się swojej skórze,na której widniały czerwone plamy,w postaci odciśniętych palców Neymar'a.Dam sobie głowę uciąć,że jutrzejszego ranka zrobią się z tego kolorowe sińce i zadrapania.Zgryzłam z całej siły swoją dolną wargę, czując szaleńcze bicie serca.Miałam wrażenie,że z dnia na dzień wypalam się coraz bardziej. Coraz więcej powstaje dziur w moim sercu,coraz częściej leżę skulona w łóżku,modląc się,aby nie nadeszło jutro.Z każdą upływającą chwilą,moje myśli zajmują pytania "Czy warto to dalej ciągnąć?Czy jest sens walczyć o kogoś,kto prawdopodobnie nigdy nie poczuje do ciebie tego samego?".Jedno jest pewne.Lepiej być dziesiątki razy ranionym przez wroga,niż raz przez kogoś, kogo się kocha.<br />
<br />
Trzask drzwi.Upadłam na kolana,chowając twarz w dłoniach.Znowu to zrobił.Po raz kolejny zostawił mnie samą z problemami,które powinniśmy razem przezwyciężać.<br />
-Laura- odezwał się cicho James,drapiąc się niezręcznie po karku.Pociągnęłam cicho nosem, unosząc delikatnie głowę ku górze.Uśmiechnęłam się słabo i nieszczerze,nerwowo zaciskając place na kolanach.<br />
-To... to nic.Ja naprawdę...Nie musisz...To nic... - gubiłam się we własnych słowach,tracąc coraz więcej łez,które skapywały na moje uda i bluzkę.Jego twarz wykrzywiła się w trosce.Chłopak powolnymi krokami podszedł do mnie,na sam koniec kucając,patrząc się prosto w moje zaszklone oczy,w których widać było nic innego tylko nieopisaną dawkę bólu,która nie pozwalała mi na oddychanie.Rozchyliłam delikatnie usta,patrząc się na niego z bezradnością wymalowaną na twarzy.<br />
-Ja nie potrafię...Naprawdę się staram,ale nie mogę... - wyszeptałam żałośnie,na sam koniec pochlipując głośno.Chłopak zastanawiał się tylko przez chwilę.Sekundę później znalazłam się w jego ciepłych ramionach,zanosząc się niekontrolowanym płaczem.Wbijałam mu mocno palce w plecy,moczyłam koszulkę własnymi łzami i chowałam twarz w jego szyi,która skropiona była przyjemnymi dla nozdrzy perfumami.Czemu to on mnie pociesza?Czemu na jego miejscu nie ma osoby,którą tak bardzo chciałabym mieć teraz przy sobie?I dlaczego jest mi tak dobrze?Co powoduje,że czuję się tak niemoralnie bezpieczna w ramionach faceta,który kilka miesięcy temu wyrządził mi porządną krzywdę?<br />
-Ćsiii,już spokojnie - głaskał moje nieułożone włosy,opierając swoją brodę o czubek mojej głowy. Pociągnęłam nosem,zaciskając kurczowo palce na jego białej koszulce. -Nie płacz - poprosił troskliwie,muskając opuszkami palców moje nagie ramiona,gdzie od razu pojawiła się gęsia skórka.<br />
-Boję się - wyszeptałam. -Tak cholernie się boję James. - powtórzyłam łapiącym się głosem, wsłuchując się w przyśpieszone bicie jego serca.On naprawdę się o mnie martwił.Troszczył się. Przymknęłam lekko powieki,chłonąc całe jego ciepło.<br />
-Pamiętaj,że każdy napotkany człowiek się czegoś boi,coś kocha i coś stracił.Nie jesteś w tym sama - odparł przyciszonym głosem wprost do mojego ucha.Uniosłam powoli głowę,wpatrując się w jego błyszczące oczy. - Nic co naprawdę się liczy nie przychodzi łatwo.Czasem trzeba poświęcić wszystko co dobre,żeby dostać od życia to, co najlepsze - wyszeptał niemal niesłyszalnie,a jego miętowy oddech otulił moje suche wargi,które delikatnie rozchyliłam.Być może było w tym coś magicznego. Coś, dzięki czemu mogłabym to wszystko wytłumaczyć. Do teraz wmawiam sobie, że to był tylko impuls,spowodowany nagłym przypływem wielu sprzecznych emocji.Jednak mimo tego wszystkiego,nadal nie potrafię pojąć czemu zrobiłam to,co zrobiłam.<br />
Przesunęłam swoją dłoń po jego umięśnionym brzuchu,piąc się coraz wyżej aż do jego ramienia,na którym zacisnęłam lekko swoje drżące palce.Zadarłam głowę ku górze,z uwagą przyglądając się jego tajemniczym tęczówkom,które ani na chwile nie odwracały się od mojej twarzy.Uniosłam prawą rękę,opuszkami palców przesuwając po jego zarysowanej żuchwie, jednocześnie zsuwając się wzrokiem na jego pełne usta.Jedna chwila.Szybki,głęboki wdech.I stało się.Połączyłam nasze wargi w mocnym,pełnym napięcia pocałunku,który zawierał w sobie wszystkie,kumulujące się wewnątrz mnie emocje.<br />
<br />
Strach.<br />
Rozpacz.<br />
Ból.<br />
Tęsknota.<br />
Niemoc.<br />
<br />
Wplątałam swoje smukłe palce w jego roztrzepane włosy,ciągnąc mocno za miękkie końcówki,czując mruczenie bruneta na swoich ustach.Nasze języki zgrały się ze sobą w idealnej harmonii,a jego dłoń z błogością pieściła moje plecy powolnymi,uspokajającymi ruchami w górę i w dół.Zbadałam palcami jego delikatny obojczyk,przesuwając je z powrotem na jego klatkę piersiową,w którą wbiłam swoje czerwone paznokcie.James sapnął ciężko,jednym,zwinnym ruchem podnosząc nas do pozycji pionowej.Jego ciepłe,duże dłonie odnalazły miejsce na mojej talii,by chwilę później zsunąć się niżej na moje pośladki.Jęknęłam wprost w jego rozchylone usta, gdy zacisnął mocniej swoje ręce,podnosząc mnie ku górze i oplatając moje uda wokół jego bioder. Objęłam go dłońmi wokół szyi,przysuwając do siebie jak najbliżej.Z lubością zaciągnęłam się zapachem jego kojących perfum,sapiąc cicho,gdy przycisnął moje plecy do chłodnej ściany. Przygryzłam mocno jego dolną wargę,ciągnąc ją w swoim kierunku,słysząc jego cichy syk. Chwilę później przesunęłam po niej swoim językiem,na co spotkałam się z zadowalającym pomrukiem ze strony chłopaka. Przymrużyłam oczy,oddając się słodkim pieszczotom bruneta, czerpiąc przyjemność z ciepłych palców chłopaka,które badały skórę pod moją koszulką, przesuwając się powolnie po moich kruchych żebrach.Słyszałam jak w pokoju mieszały się nasze niespokojne oddechy.Przyśpieszone tętna i szaleńcze bicia serc,można by wyczuć na kilometr.<br />
Nie jestem już tak perfekcyjna jak wcześniej,nie potrafię już tak pięknie żyć,nie potrafię szczerze się śmiać.Ale jestem.Tą samą co zawsze.Tą samą,ciągle oddaną Ci osobą.I choć wiem,że to nie ma dla Ciebie żadnego znaczenia - nadal kocham.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://data2.whicdn.com/images/137573305/large.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="(9) Tumblr" border="0" height="261" src="http://data2.whicdn.com/images/137573305/large.gif" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img alt="Neymar Gif" src="http://data1.whicdn.com/images/124657247/large.gif" /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
-------------------</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Hej! </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Ups,ups,ups trochę namieszałam,przykro mi,że nie jest aż tak prosto i kolorowo jak chcieliście!xd</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
No,ale i tak kiedyś ta historia będzie miała dobre zakończenie,chociaż może i te złe.. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Jeszcze się zastanowie! :D </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Przepraszam,że rozdział pojawił się tak późno,ale sami rozumiecie... </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
S-Z-K-O-Ł-A! </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
No trudno,to tyle. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Do zobaczenia!:*</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04608515816159750643noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-2896755047749223102.post-74865253563007862042014-09-13T15:22:00.000+01:002014-09-13T15:22:00.818+01:00Rozdział XV-Wszystko w porządku? - spytał zdziwiony Zayn,wkraczając żwawym krokiem do kuchni, zupełnie jakby gotowy był interweniować w razie konieczności.Jego czarne włosy zafalowały lekko,kiedy stanął gwałtownie w miejscu,marszcząc mocno swoje brwi i przyglądając się naszej dwójce z niemałym zaciekawieniem.Poczułam jak oblewa mnie zimny pot,a policzki robią się czerwone z powodu tej niezręcznej sytuacji,czego nie można było powiedzieć o brunecie,który ani o centymetr nie odsunął swojej twarzy od mojej.Jego ciepły oddech w irytujący sposób muskał moje spierzchnięte wargi,przez co czułam jak krew zaczyna szybciej pulsować w moich żyłach.<br />
-Jak najbardziej - rzuciłam nieco nerwowo,chcąc odsunąć się delikatnie od Neymar'a,jednak chłopak,ku memu wielkiemu zaskoczeniu,stanowczo mi na to nie pozwolił.Wyprostował się powoli,jednak jego dłonie nadal ciasno oplatały mnie w talii,przez co zmuszona byłam patrzeć na przyjaciela przez swoje lewe ramię.Posłałam Neymar'owi nieco zdezorientowane spojrzenie,po czym ponownie wlepiłam na usta lekki uśmiech,spoglądając na zdekonspirowaną twarz Malik'a. Jego ciemne tęczówki co chwila skakały od jednego miejsca do drugiego,z wymalowanym wielkim znakiem zapytania.<br />
-Ach tak - mruknął dość przekornie,wlepiając wzrok w dłonie Neymar'a,który widząc zachowanie mulata,jeszcze mocniej przycisnął mnie do siebie,aż zmarszczyłam brwi z podirytowania. Przecież on nie ubija żadnej,cholernej masy na ciasto!Ta siła jest tutaj stanowczo nie na miejscu, panie Da Silva.<br />
-Właśnie dyskutujemy na temat urodzin Oscar'a - odparł Zayn,opierając się ramieniem o framugę. - Też powinniście być przy tej rozmowie - mocno zaakcentował,patrząc się wprost na Neymar'a,który wlepił na usta leniwy,kpiący uśmieszek.<br />
-Naturalnie przyjacielu - rzucił swoim mrukliwym tonem głosu,ostatnie słowo wypowiadając z niezwykłą dawką jadu.Zmarszczyłam niezadowolona czoło,dając mu mocnego kuksańca w bok, co miało go upomnieć,że nie zamierzam pochwalać takiego zachowania,jednak nie wyglądał na szczególnie tym przejętego.Ba!Po nim to spłynęło jak po kaczce,ot co!<br />
-Już idziemy - wtrąciłam spokojnie,chcąc jakoś załagodzić tę niezręczną - przynajmniej dla mnie - sytuację.Cudem wyplątałam się z silnych ramion bruneta i skierowałam się ku wyjściu,rejestrując kątem oka jak Neymar rusza w moje ślady,potrącając mocno swoim ramieniem Malik'a którego minął z ostrzegawczym spojrzeniem.Czujecie wy tą przyjacielską więź?Tak.Ja także.<br />
<br />
Ledwo zdążyłam przekroczyć próg naszego domu,a poczułam jak czyjaś silna dłoń zaciska się na moim nadgarstku i dosyć mocno ciągnie mnie do tyłu,w wyniku czego obróciłam się za siebie, patrząc się z uniesionymi brwiami na Neymar'a.Jego twarz wyrażała dość wiele sprzecznych emocji,wyglądał jakby wewnętrznie z czymś walczył i nie bardzo wiedział co powinien począć.<br />
-Co zrobiłem? - spytał wprost,patrząc się intensywnie w moje oczy.Czy on to robił naumyślnie? Wiedział,że w ten sposób nie jestem w stanie ustać na własnych nogach i czuję to dziwne napięcie w okolicach dolnej partii brzucha?Jeśli tak,to te zagranie było stanowczo nie fair.<br />
-Nie rozumiem - bąknęłam,zaczepiając za ucho kosmyk swoich brązowych włosów.<br />
-Ani razu się do mnie nie odezwałaś odkąd wyszliśmy od James'a.<br />
-To,że ciągle nie paplam ci nad uchem,nie oznacza,że jest ku temu jakiś większy powód! - stwierdziłam z deka oburzona,wydymając swoje wargi do przodu.Na smakowite usta mulata - na które miałam ponownie ochotę - wpłynął pobłażliwy uśmieszek mówiący "Kogo ty próbujesz oszukać?".<br />
-Owszem,oznacza - mruknął rozbawiony,przesuwając opuszkami palców po moim nagim ramieniu,gdzie automatycznie pojawiła się gęsia skórka.Znów to dziwaczne uczucie...Giń!<br />
Poruszyłam się niespokojnie w miejscu,zaciskając palce na kancie swojej,już i tak mocno wygniecionej,koszuli,wzdychając przy tym cicho. -Powiedz - wymruczał,pochylając się wprost do mojej szyi.Czubek jego nosa z delikatnością motyla przesunął się po fakturze mojej skóry,na co zadrżałam z podniecenia,ostatkiem sił powstrzymując się przed rzuceniem na jego osobę.No wiecie....w końcu nie wypada tak z zaskoczenia. -Proszę - wyszeptał zmysłowo,składając lekki pocałunek tuż za moim uchem.Wypuściłam cichutko powietrze z ust,przymykając na moment powieki.On zdecydowanie wykorzystuje mój brak jakiejkolwiek samokontroli,na swoje cele.<br />
-Nie podoba mi się twój stosunek względem Zayn'a- palnęłam,powodując tym samym,że całe to magiczne napięcie między nami,prysło niczym mydlana bańka.Tak Jackson.Ty to potrafisz schrzanić nawet tak piękne chwile.<br />
Czułam jak mięśnie bruneta napinają się, a jego usta wykrzywiają w niewielkim grymasie. Odsunął się ode mnie delikatnie,wpatrując się w moją twarz swoim wypranym z emocji spojrzeniem,które powodowało nieprzyjemne dreszcze na mym kręgosłupie.<br />
-Ach tak? - stwierdził gorzko,a jego prawa brew podsunęła się ku górze. - A niby to czemu?<br />
Przełknęłam nerwowo ślinę,wymuszając na usta delikatny,uspokajający uśmiech.Tylko tego nie spieprz Laura!<br />
-Po prostu uważam,że to co robicie jest niezwykle dziecinne - mruknęłam łagodnie,na co chłopak prychnął olewająco. - Neymar - skarciłam go,powodując iż zacisnął usta w wąską linię. - Nie chcę, aby bliskie mi osoby raniły się wzajemnie - powiedziałam cicho,marszcząc przy tym czoło.<br />
-A od kiedy Malik jest ci taki bliski, huh? - warknął wściekle.Westchnęłam cicho,łapiąc go za dłoń, którą zaciskał mocno w pięść.<br />
-Zawsze był - odparłam szczerze,czując jak jego puls przyśpiesza.Delikatnie pogładziłam kciukiem jego kostki. - Ale to nic nie zmienia.Zayn jest moim najlepszym przyjacielem,z resztą twoim też...<br />
-Już nie - stwierdził cierpko,odsuwając się gwałtownie. - Nie będę patrzeć jak ten gnojek się zachowuje względem ciebie!<br />
- Niby jak,Neymar?! - nie wytrzymałam i również podniosłam głos. - Troszczy się o mnie i chce dla mnie jak najlepiej.Jeszcze nigdy mnie nie zranił - broniłam zacięcie mulata,umiejscowując drżące od emocji dłonie,na swoich biodrach. - Nie rozumiem,czemu obaj zachowujecie się jak skończeni idioci!<br />
-Przestań go do jasnej cholery bronić! - wycedził wściekle przez zęby.Jego tęczówki znacznie pociemniały,a głos stał się ochrypły i wyprany z emocji.Dopiero kiedy doprowadziłam go do takiego stanu,zrozumiałam jak głupia byłam,poruszając ten temat.Skończona idiotka.<br />
-Neymar...<br />
-Nie,Laura! - krzyknął rozdrażniony,waląc dłonią w ścianę.Podskoczyłam zaskoczona w miejscu, czując jak zaczyna ogarniać mnie pewnego rodzaju strach.On się nie kontroluje - przemknęło mi przez myśl,jednak wzorowo zignorowałam te słowa.Nie cofnęłam się,nawet kiedy stanął o krok ode mnie,dysząc ciężko i mierząc mnie swoim wrogim spojrzeniem.Skuliłam się lekko w sobie, przywołując na twarz pewnego rodzaju smutek,który mną obecnie zawładną.Tak bardzo nie lubiłam kiedy doprowadzaliśmy do tego typu sytuacji.<br />
-Nie chcę się z tobą kłócić - odparłam,starając się opanować drżenie głosu. - Tak bardzo tego nie chcę - wyszeptałam już bardziej do siebie,obejmując się mocno ramionami.Z szybko bijącym sercem,przymknęłam powieki,czekając na jakąkolwiek reakcję ze strony chłopaka.Wpierw słyszałam jego ciężki oddech,potem kroki,a na koniec akompaniament w postaci trzasku drzwi. Wyszedł zostawiając mnie ponownie samą.<br />
<br />
Westchnęłam ciężko,pocierając palcami swoje obolałe skronie,jednocześnie przekręcając się na brzuch,unosząc nogi ku górze i krzyżując je w kostkach.Dmuchnęłam w opadającą mi na twarz grzywkę,wpatrując się pustym wzrokiem w ekran laptopa,na którym oglądałam - a raczej próbowałam - ostatni odcinek Plotkary,który przegapiłam poprzez to całe zamieszanie w moim życiu.Minęły dwa dni od mojej kłótni z Neymar'em.Przez ten cały czas praktycznie ze sobą nie rozmawialiśmy.Ba!Nawet nie przebywaliśmy w tych samych pomieszczeniach,nie wspominając o niezręcznej ciszy jaka się między nami pojawiała,gdy tylko natknęliśmy się na siebie w drodze do łazienki,bądź też kuchni.Nie podobała mi się ta sytuacja.Czułam się z tym źle,nawet bardzo, jednak nie wiedzieć czemu,ogarniało mnie dziwne wrażenie,że Neymar stara się to jak najlepiej ignorować i udać,że nasza mała sprzeczka,w ogóle nie miała miejsca.Zupełnie jakby ani trochę go to nie tknęło.<br />
-Słucham? - mruknęłam markotnie,przewracając się na swoje plecy i wlepiając brązowe tęczówki w szary sufit,który kilka miesięcy temu był malowany.<br />
-Nie mów słucham,bo cię wyru...<br />
-Nawet nie próbuj dokończyć! - syknęłam z powagą,aczkolwiek na moich ustach wymalował się lekki,głupkowaty uśmiech.W odpowiedzi usłyszałam ciche sapnięcie pełne oburzenia.<br />
-No wiesz? - burknął męski głos. - Jesteś strasznie niewychowaną osobą Laura- stwierdził konspiracyjnie,aczkolwiek już mogłam sobie wyobrazić szerokie zadowolenie,jakie ogarnęło jego wargi.Przewróciłam oczami,machając przy tym głową.<br />
-Ta przypadłość,przeszła mi akurat z ciebie - odgryzłam się,przyglądając się czerwonym trampkom,jakie znajdowały się na moich stopach.Coś mi mówi,że niedługo czeka je solidne czyszczenie. - Więc czemuż zawdzięczam tą przyjemność rozmawiania z tobą? - spytałam, mrużąc przy tym powieki.Chłopak burknął pod nosem kilka niezrozumiałych dla mnie słów,po czym westchnął przeciągle.<br />
-Nie wiem czy pamiętasz,choć strzelam,że raczej nie,naszą ostatnią rozmowę... - zaczął powoli, sprawiając tym samym,że poziom irytacji gromadzącej się wewnątrz mnie podskoczył o jeden stopień. - Chciałaś żebym załatwił ci jakąś pracę,kojarzysz?<br />
Te kilka słów kompletnie wystarczyło,abym zapomniała o całym zdenerwowaniu i poderwała się do góry,skacząc jak jakaś wariatka na miękkim materacu swojego łóżka,wpatrując się intensywnie w swoje odbicie w lustrze,które wisiało na przeciwległej ścianie.<br />
-Mów! - pisnęłam podekscytowana,czując jak od środka opanowuje mnie niesamowita i nieznana mi dotąd euforia.Chłopak odchrząknął znacząco,zapewne wywracając swoimi zielonymi tęczówkami.<br />
-Gratuluję panno Jackson,od poniedziałku staje się pani oficjalną kelnerką kawiarni Passion Coffee,która nie da się ukryć,należy do moich szanownych rodziców.<br />
-Jejciu,Harry!Mój ty przystojniczaku,gdybyś tylko tu był,to bezceremonialnie bym cię wyściskała! - zapiszczałam wesoło,co udzieliło się również szatynowi.<br />
-Zatem zamiast maltretować to biedne łóżko swoją wagą,może zejdziesz do mnie na dół,huh? - zaśmiał się wdzięcznie,na co momentalnie przeniosłam swoje wnikliwe spojrzenie na okno,z którego mogłam dostrzec lokowatego,nonszalancko opartego o drzewo,które znajdowało się po przeciwległej stronie ulicy.Zmrużyłam powieki,powoli schodząc na podłogę.<br />
- Zboczeniec.<br />
-Wypraszam sobie! - obruszył się,na co przewróciłam jedynie oczami,rozłączając się bez słowa. Narzuciłam na nagie ramiona cieniutki,błękitny sweterek,po czym chwytając po drodze gumkę do włosów,zbiegłam szybko po schodach,burcząc ciche "wychodzę", w stronę Neymar'a,który od rana razem z Oscar'em,okupował Playstation,zapewne licząc na pobicie jakiś durnych rekordów, w idiotycznych,odmużdżających grach wojennych.<br />
-Ciemnoty - mruknęłam pod nosem,przechodząc przez jezdnię,jednocześnie wiążąc włosy w wysokiego,niechlujnego koka,aby choć trochę opanować to ptasie gniazdo na głowie,które później będzie czekać wielogodzinne starcie ze szczotką do włosów.Ewentualnie grzebieniem.<br />
-Potrzebuję czegoś - odparłam w stronę mego towarzysza,który uniósł swe brwi ku górze. - Zimny szejk - mruknęłam w zamyśleniu. -Tak,to jest to - zadecydowałam,mijając Styles'a i nawet na niego nie czekając,skierowałam się ku stacji metra.<br />
-Wiesz,nie tak wyobrażałem sobie to namiętne podziękowanie - westchnął z udawanym bólem, na co pomachałam zrezygnowana głową,mrużąc oczy od natrętnego słońca.<br />
-Niestety Romeo,ale póki co,musi ci wystarczyć moje towarzystwo.<br />
-Powinienem teraz odpowiedzieć,że jakoś to przeboleję? - spytał z rozbawieniem,na co przytaknęłam z zadowoleniem głową.<br />
<br />
<br />
- Czemu się nie odzywałaś przez tak długi okres czasu? - spytał poważnie Hazza,na co mina mi nieco zrzedła.Och doprawdy,tylko Styles potrafi w tak wzorowy sposób zepsuć mi dobry humor. Zdecydowanie powinni przyznać mu za to Oscara.<br />
Zaczęłam w nerwowy sposób siorbać swojego czekoladowego szejka,chcąc wymyślić na poczekaniu jakąś dobrą wymówkę,która jednak jak na złość,nie chciała mi się nasunąć do głowy. Wspominałam,że kiepski ze mnie kłamca?Typowy przykład:moja ostatnia rozmowa z Oscar'em w Starbucksie.Kompletna wpadka po tym,jak malinkę, którą naznaczył mnie Neymar, wyjaśniłam jako poparzenie przez lokówkę,której nawet nie mam w swoim posiadaniu.Nawet taki nierozgarnięty Santos potrafi połapać się w moim "mijaniu się z prawdą".<br />
-Nie kupisz tekstu "Byłam zbyt zajęta i miałam kompletne urwanie głowy"? - spytałam z nadzieją,jednak widząc surowe spojrzenie chłopaka,westchnęłam cicho,spuszczając wzrok na swoje buty. - Sama nie wiem Harry... Ostatnio tyle dzieje się w moim życiu - odparłam szczerze. Szatyn wrzucił do pobliskiego śmietnika pusty,plastikowy kubek po swoim truskawkowym"deserze",po czym przerzucił ramię przez oparcie ławki,na której obecnie siedzieliśmy,wlepiając we mnie swoje intensywne oczy.<br />
-To dobre zmiany?<br />
-Tak. Nie...Och,sama nie potrafię tego ocenić! - wybąkałam załamana,podciągając nogi pod brodę,szczelnie obejmując je ramionami. - Po prostu czuję się kompletnie zagubiona.Zupełnie jakbym nie była sobą.Niby wszystko wokół mnie jest takie same,a jednak inne.Nie potrafię się odnaleźć w swoim położeniu,znaleźć tego cholernego wyjścia.Nie mam pojęcia jak naprawić to wszystko,aby było dobrze - zwierzyłam się,przenosząc na niego swoje nieobecne spojrzenie. - Mam wrażenie,że wszyscy czegoś ode mnie wymagają,a ja nie potrafię im tego dać.Do tego przez pewną...osobę,wszystko zaczęło się chrzanić.Sama nie wiem czy mam siłę,aby sama to wszystko poskładać.<br />
-Przecież nie jesteś sama - zaspekulował,marszcząc przy tym czoło. - Masz mnie - potarł przyjaźnie moje ramię. - I chłopaków.... - dodał z lekkim grymasem. - Ale głównie chodzi o mnie - wyszczerzył się szeroko,na co słabo odwzajemniłam gest.<br />
-Boję się tylko,że ty możesz mi w tym nie pomóc - wyszeptałam najciszej jak się dało,czując na sobie zmartwiony wzrok zielonych tęczówek przyjaciela.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://data2.whicdn.com/images/135808968/large.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Untitled" border="0" height="320" src="http://data2.whicdn.com/images/135808968/large.gif" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img alt="Tumblr" height="179" src="http://data1.whicdn.com/images/136574511/large.gif" width="320" /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
-------------</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
No przepraszam...:c </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Rozdział jest słaby,krótki,bezsensowny</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
i na dodatek trochę znowu namieszałam xd</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Nie jest tak kolorowo jak miało być...</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Ale mam cichą nadzieje,że nie będzie dla was taki tragiczny. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Pozdrawiam i do zobaczenia! :* </div>
<div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04608515816159750643noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-2896755047749223102.post-38461004213738211002014-09-10T16:07:00.000+01:002014-09-10T16:07:23.056+01:00Rozdział XIVRano obudziłam się nadzwyczaj wypoczęta,a do tego nieopisanie szczęśliwa,zupełnie jakby ktoś nawkładał mi w kieszeń.Wiem,że może brzmieć to nad wyraz absurdalnie,jednak za nic w świecie nie potrafiłam pozbyć się tego głupawego uśmieszku,który cały czas nawiedzał moje biedne, spierzchnięte usta.Wydarzenia z wczorajszego dnia co chwila dręczyły moje myśli,a ja z niebywałą przyjemnością do nich powracałam,czując stado motyli wypełniających dolne partie mojego brzucha.To wydawało się być takie nierealne.Ja i Neymar się całowaliśmy.Ba! To jest zdecydowanie zbyt delikatne określenie naszych wczorajszych doznań.Zapewne gdyby nie opanowanie Neymara,mogłoby się to skończyć dość... ciekawie.<br />
-Cholercia - jęknęłam cicho pod nosem,zakrywając dłońmi swoją czerwoną,niczym dojrzała piwonia,twarz.Myślenie o tym zdecydowanie źle wpływa na mój organizm,co może potwierdzić chociażby szaleńce bicie serca,które dziko kotłowało się w mojej klatce piersiowej.<br />
Westchnęłam cichutko,pocierając palcami szyję,gdzie jeszcze wczorajszego wieczora, niesamowicie miękkie usta chłopaka,znaczyły na niej mokre strużki.Wypuściłam z frustracją powietrze,jednocześnie odrzucając na bok brzeg kołdry i dotykając nagimi stopami chłodnych paneli,jakimi wyłożona była podłoga w moim pokoju.Stanęłam na równe nogi,odgarniając włosy na plecy i kierując się w stronę drzwi,mijając po drodze niewypakowaną jeszcze walizkę,która została rzucona w kąt pomieszczenia,jak tylko pojawiliśmy się w domu.Trzeba będzie się tym zająć - pomyślałam z lekkim grymasem,czując jak mój przyjaciel leniwiec jest zdecydowanie temu przeciwny.<br />
Z lekkim napięciem wkroczyłam do kuchni,która jak się po chwili okazało,była kompletnie pusta,a do tego w nienaruszonym stanie.Zmarszczyłam delikatnie swoje brwi,zaglądając do zlewu,gdzie nie było żadnych naczyń.Czyżby Neymar nie jadł jeszcze śniadania?Zajrzałam do salonu,licząc że może tam go zastanę,jednak spotkałam się jedynie z wielkim rozczarowaniem.W pokoju,łazience,jak i w ogrodzie również go nie było,co mogło oznaczać tylko jedno.Byłam sama w domu.Samiusieńka jak palec,a on nawet nie raczył zostawić chociażby krótkiej wiadomości typu "Musiałem wyjść,wrócę za parę godzin".<br />
-Faceci - stwierdziłam gorzko pod nosem,podchodząc do lodówki,z której wyciągnęłam karton mleka i upiłam sporego łyka.Następnie chwyciłam jogurt truskawkowy i wskakując na kuchenny blat,zajęłam się spożywaniem tegoż wybitnego śniadania,godnego samej rodziny królewskiej. Brakuje tylko pozłacanych sztućców i będzie jak znalazł - zawiało sarkazmem.Kończyłam właśnie oblizywać łyżeczkę,zgniatając w ręce pusty już kartonik,kiedy nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi,a do środka niczym burza wpadł szeroko uśmiechnięty chłopak,który bezceremonialnie wkroczył do kuchni,mrucząc w moim kierunku krótkie "Cześć".Moje brwi maksymalnie drgnęły ku górze.<br />
-Jasne,bo po co są drzwi?Na pewno nie od tego żeby pukać - zironizowałam,wrzucając opakowanie do kosza na śmieci,jednocześnie celując łyżeczką do zlewu,która wylądowała tam z cichym brzdękiem. - Szukasz tam czegoś? - spytałam z westchnieniem,umiejscowując dłonie na swoich biodrach.Brunet spojrzał się na mnie zza drzwiczek lodówki,posyłając lekko zagubione spojrzenie.<br />
-Szczerze to tak - stwierdził przeciągle,ponownie przeszukując każdą półkę. - Nie mów,że ich nie macie! - jęknął zrezygnowany,patrząc się na mnie błagalnym wzrokiem.Przewróciłam oczami, podchodząc do niego i sięgając do jednej z szufladek,z której wyciągnęłam siatkę pełną marchewek,którą wyręczyłam zadowolonemu gościowi.Na twarzy Oscara od razu rozjaśnił się szeroki uśmiech,a chwilę potem zostałam zamknięta w jego szczelnym uścisku,ledwo łapiąc powietrze.<br />
-Mój mały aniołek! - zaszczebiotał mi do ucha,całując mnie w policzek,na co tylko parsknęłam rozbawiona,cudem go od siebie odsuwając na bezpieczną odległość.Poprawiłam wymiętoloną koszulkę od piżamy jaką obecnie miałam na sobie,po czym przeniosłam spojrzenie na krzątającego się,o zgrozo,przy nożach bruneta,który starał się jakoś dobrać do swojej zdobyczy. Pomachałam z pobłażaniem głową,zerkając na wyświetlacz swojego telefonu,aby móc sprawdzić godzinę.<br />
-Mogę wiedzieć czemuż zawdzięczam tą niespodziewaną wizytę? - spytałam,krzyżując ramiona na piersi,unosząc brew w geście zapytania.Osc przeklął jedynie pod nosem,odrzucając ostre "narzędzie" na bok,wkładając do buzi palec,z którego zapewne sączyła się delikatnie krew. Uniosłam oczy ku niebu,czując jak ręce mi opadają do samej ziemi.Jakim cudem on jest starszy ode mnie?<br />
-Nie łatwiej nożyczkami,głupolu? - mruknęłam z rozbawieniem,podchodząc do jednej z szuflad gdzie trzymałam uprzednio wspominaną rzecz,po czym wzięłam do ręki siatkę z marchewkami, którą rozcięłam delikatnie,przesuwając po blacie w stronę,urażonego moją uwagą,Oscar'a.<br />
-Jak kto woli - burknął,wpychając sobie do buzi pierwszą porcję.<br />
- Osc,powiesz mi o co chodzi?Raczej wątpię,abyś wpadł tu tylko po to,aby wyjeść mi wszystkie marchewki - stwierdziłam,marszcząc przy tym czoło.Chłopak wzruszył beztrosko ramionami, odgryzając z charakterystycznym dźwiękiem kolejny kawałek,na co zacisnęłam ze zirytowaniem wargi,powstrzymując się przed rzuceniem w niego jakimś ciężkim przedmiotem,tudzież patelnią, która jako pierwsza napatoczyłaby mi się w ręce.Uniosłam dłonie w geście rezygnacji,kierując się po schodach do łazienki,gdzie zaraz chwyciłam swoją różową szczoteczkę,na którą wycisnęłam nieco niebieskiej pasty,w której zatopione były drobniutkie,białe kwadraciki.Zmoczyłam ją pod kranem i wsadziłam do ust,zaczynając szorować zęby dość szybkimi,okrężnymi ruchami.<br />
-Zabieram cię na kawę - usłyszałam ze sobą,na co z lekkim podirytowaniem w oczach spojrzałam się w lustro,gdzie mogłam dostrzec stojącego w wejściu Santos'a który bez najmniejszego skrępowania opierał się o framugę drzwi,tym razem już bez marchewek w ręku.Czyżby zjadł je tak szybko?<br />
Przewróciłam oczami,wypluwając białą pianę do zlewu,płucząc usta wpierw wodą,potem specjalnym płynem,który dawał przyjemne uczucie orzeźwienia w gardle.Następnie przemyłam twarz zimną wodą i wytarłam ręcznikiem,na koniec smarując jedynie kremem,który przyjemnie nawilżył moją skórę.<br />
-Skąd pewność,że z tobą pójdę?Może mam już inne plany? - mruknęłam,odwracając się do niego przodem.Ten jedynie wlepił na usta szeroki uśmiech,obdarzając mnie tym samym,widokiem swoich śnieżnobiałych zębów.- Takiemu przystojniaczkowi odmówisz? - poruszył wymownie brwiami. - Widzimy się za piętnaście minut na dole - oznajmił,nawet nie dając mi dojść do słowa.<br />
-Jesteś cholernie irytujący i uparty! - krzyknęłam za nim,na co odpowiedział mi perlistym śmiechem.<br />
-I jakże seksi! - odkrzyknął,na co mimowolnie się uśmiechnęłam,machając ze zrezygnowaniem głową.Zapomniał wspomnieć o wrodzonej skromności - pomyślałam z rezygnacją,opuszczając pomieszczenie.<br />
<br />
<br />
<br />
Tak jak przewidział szanowny pan Santos,bez większego wysiłku udało mu się namówić mnie na wspólne wyjście,czego po części coraz bardziej zaczynałam żałować.Nie dość,że chłopak w denerwujący sposób stawiał ogromniaste kroki do przodu,dając mi tym samym powód do wyczerpującego truchtu,to cały czas paplał na wiele różnych tematów,zmieniając je z prędkością karabinu maszynowego,przez co kompletnie zdążyłam się pogubić w naszej "rozmowie",bo bądźmy szczerzy,bardziej przypominało to monolog bruneta,niżeli wzajemne porozumiewanie się.Już sama nie wiedziałam,czy jesteśmy na etapie zachwycania się jego nową fryzurą,czy może przeskoczyliśmy poziom niżej i ponownie wróciliśmy na stare śmieci typu "Dawno nie byłem na żadnej, dobrej imprezce".<br />
-... no i ja mu powiedziałem wtedy,żeby tego nie robił,bo jaki idiota wsadza metalową łyżkę do mikrofali?<br />
-Niech to szlag! - mruknęłam zła,wlepiając nienawistne spojrzenie w swojego iPhone'a,który po raz kolejny oznajmił mi,że Neymar prawdopodobnie jest poza zasięgiem lub ma wyłączony telefon.Nie żeby to była wina tego cud urządzenia,ale łatwiej jest zwalić na martwy przedmiot, niżeli ponownie gniewać się na Neymar'a,którego i tak ochrzanię przy pierwszej,lepszej okazji. Taka moja nowa taktyka,którą niedawno opracowałam.Teraz należy jedynie przetestować ją w "terenie" i podziwiać rezultaty.<br />
-Krucze,nie wiem czemu,ale mam bardzo dziwne wrażenie,że odkąd wyszliśmy z domu, kompletnie mnie olewasz - zironizował Osc obdarzając mnie swoim świdrującym spojrzeniem. Momentalnie wlepiłam na twarz przepraszający uśmiech,chowając telefon do torebki.<br />
-Wybacz.Po prostu mam problem ze skontaktowaniem się z Neymar'em - skwitowałam, wzdychając cicho.Brwi bruneta powędrowały wysoko ku górze,zaś jego napastliwe oczy, dokładnie zlustrowały moją twarz,która sama nie za bardzo wiedziała jaką "maskę" powinna przywdziać.<br />
-Pokłóciliście się? - spytał po chwili ciszy,wciskając dłonie do kieszeni swoich ciasnych rurek,które idealnie uwydatniały jego długie nogi.Przeniosłam spojrzenie na chłopaka,posyłając mu lekki uśmiech.<br />
-Nie,nic z tych rzeczy - mruknęłam. -Po prostu wyszedł rano z domu i nawet nie poinformował mnie dokąd i kiedy zamierza wrócić.<br />
-Nie sądzisz, że nieco przesadzasz? - spytał z lekkim rozbawieniem,opierając się o barkiem o jeden ze słupów,gdy czekaliśmy na przejściu dla pieszych,aż wkońcu rozbłyśnie zielony ludzik, zezwalający nam na przedostanie się na drugą stronę ulicy.<br />
-Jaśniej? - fuknęłam,mrużąc swoje brązowe oczy.<br />
-Po prostu uważam,że trochę dramatyzujesz.Przecież Neymar potrafi sobie poradzić,nie potrzebuje ciebie w postaci niańki - oznajmił,wzruszając przy tym ramionami.<br />
-A kto tu mówi o niańczeniu?! - oburzyłam się,robiąc się czerwona na twarzy - naturalnie ze złości. -Ja się po prostu martwię!<br />
- Cokolwiek - mruknął ze zrezygnowaniem,przenosząc wzrok przed siebie. - Tylko nie zdziw się, kiedy wogóle przestanie od ciebie odbierać.Faceci nie lubią być kontrolowani - dodał z naganą w głosie,ruszając przez białe pasy wymalowane na drodze,nawet na mnie nie czekając.<br />
-Uważasz,że Neymar ma mnie dość?! - fuknęłam,marszcząc groźnie brwi,stojąc nadal w tym samym miejscu. - Santos mówi się do ciebie! - krzyknęłam,kładąc dłonie na biodrach. - Czekaj kretynie jeden! - sapnęłam wściekła,gdy ten machnął mi tylko ręką przez ramię. -Oscar do cholery jasnej! - krzyknęłam zdesperowana,ruszając za nim szybkim truchtem.<br />
<br />
W Starbucksie jak zwykle było pełno osób.Razem z Oscar'em zwinnie przecisnęliśmy się między trzema pokaźnymi kolejkami,które już zdążyły się utworzyć przy drewnianych ladach,zza których przyjmowali uśmiechnięci pracownicy kawiarni i szybko skierowaliśmy się do stolika przy wielkim oknie,skąd mieliśmy idealny wgląd na ulice zatłoczonego Los Angeles.Usiadłam wygodnie na jednym z krzeseł i uniosłam głowę ku górze,szczerząc się szeroko do zdekonspirowanego bruneta,który nadal stał,patrząc się na mnie z błaganiem w oczach.Nie tym razem skarbeńku!<br />
-Laura....<br />
-Nie ma mowy - przerwałam mu szybko,krzyżując buntowniczo ramiona na piersi.Chłopak wykrzywił usta w grymasie niezadowolenia,ściągając swoje brwi w jedną,prostą kreskę.<br />
-Przecież ostatnio...<br />
-Kto tu kogo zaprosił? - zmrużyłam drapieżnie swoje powieki,wlepiając w niego intensywne spojrzenie.Chłopak westchnął ciężko,drapiąc się ze zdenerwowaniem po karku.<br />
-Ale...<br />
-Kto,kogo?<br />
-Lauruś możemy się jakoś...<br />
-Pytam się! - niemal wycedziłam przez zęby,chcąc mocno zaakcentować wypowiadane przez siebie słowa.Widziałam jak szczęka chłopaka zaciska się znacznie z wielkim zirytowaniem, natomiast tęczówki niemal ciskają gromy w kierunku mojej osoby.Och,jakie to typowe.<br />
-Ja - bąknął z niezadowoleniem,odwracając głowę w bok.<br />
-Ty,co? - nie dawałam za wygraną,ani na chwilę nie spuszczając z niego swego uważnego spojrzenia.Jego mięśnie napięły się gwałtownie,a zęby zgrzytnęły nieprzyjemnie.<br />
-Ja zaprosiłem ciebie....<br />
-Więc?<br />
-Więc ja idę zamówić - burknął ze zrezygnowaniem,patrząc się z niesmakiem na długie rzędy kolejek.Zachichotałam pod nosem,uśmiechając się zwycięsko.Grzeczny chłopiec!<br />
-To co zwykle - stwierdził bardziej niżeli zapytał,na co przytaknęłam jedynie głową,patrząc jak Osc odchodzi w stronę ustawionych ludzi.Oparłam się plecami o drewniane krzesło,wzdychając cicho i układając brodę na dłoni,której łokieć znajdował oparcie na blacie niewielkiego, mahoniowego stolika.Sama już nie wiedziałam jak powinnam się zachować względem Neymar'a. Nie miałam żadnej pewności,czy chłopak,aby na pewno czuje do mnie coś więcej poza zwykłą sympatią,a te wszystkie dziwne wydarzenia między nami,nie były jedynie produktami niefrasobliwych przypadków,które nigdy nie powinny mieć racji bytu.Po raz pierwszy czułam się taka zdekonspirowana.Niczym przyparta do muru ofiara,która nie potrafi znaleźć jakiegokolwiek logicznego wyjścia z tej frustrującej sytuacji.<br />
Chciałabym móc wkońcu zrozumieć jego postępowanie,dowiedzieć się czego tak naprawdę oczekuje od mojej osoby.Neymar jest niezwykle trudnym przypadkiem.Ciężko jest z nim dojść do jakiegokolwiek porozumienia i chyba jedynie istnym cudem byłby,gdyby ktoś choć raz zrozumiał jego intencje,jak i zawiłe postępowanie.Jego gesty,zachowania... one niemal zawsze sprzeczne są z jego słowami,co jeszcze bardziej wybija mnie z tropu.Jestem w kompletnej kropce. Nie mam zielonego pojęcia jak powinnam postąpić w stosunku do jego osoby.Pocałować go?A może udać,że zajście z wczorajszego wieczora,wogóle nie miało miejsca?<br />
-Caramel Frappuccino dla pięknej,zamyślonej pani - zakomunikował Oscar z szerokim uśmiechem na ustach,machając mi przed samym nosem kawą i stawiając ją wkońcu na stoliku, tuż przy mojej prawej dłoni.Uniosłam brwi ku górze w geście rozbawienia,po czym objęłam dłońmi plastikowy kubeczek,wyjmując zieloną słomkę i oblizując ją z bitej śmietany i karmelowej polewy.Mmm... jak ja uwielbiam takie rzeczy.<br />
-Nad czym się tak zamyśliłaś, huh? - spytał Santos,specjalnie głośno przy tym mlaszcząc,przez co kilka osób z sąsiednich stolików spojrzało się na nas wymownie,a ich twarze wyrażały jedno wielkie zdegustowanie.Posłałam mu ostrzegawczy wzrok,unosząc kubek do ust.<br />
-Nieważne - mruknęłam.Upiłam łyk kawy,po czym odstawiłam ją z powrotem na miejsce, przenosząc spojrzenie na twarz przyjaciela. -Naprawdę,wyluzuj Osc - dodałam ze szczerym uśmiechem,gdy dostrzegłam powątpiewanie malujące się na jego twarzyczce.<br />
-Powiedzmy,że ci wierzę - skapitulował,oblizując górną wargę z pozostałości po bitej śmietanie. Uśmiechnęłam się do niego pobłażliwie,machając ze zrezygnowaniem głową. - Zatem powiedz mi,co ty dzisiaj w takim wyśmienitym humorze?<br />
-To źle,że jestem wesoła?<br />
-Nie o to chodzi - zagestykulował żwawo dłońmi. -To po prostu u ciebie rzadkość.Przesz ostatnie kilka miesięcy wydawałaś się nie do życia i wszystko cię drażniło,a dzisiaj taka drastyczna zmiana.Zadziwiasz mnie Jackson.<br />
-Nie pierwszy i nie ostatni raz - stwierdziłam z zadowoleniem,obkręcając złoty pierścionek na swoim palcu.<br />
-Nie wątpię słoneczko - zachichotał wesoło,specjalnie pocierając swoim butem moją nogę pod stołem,na co zaśmiałam się cicho.<br />
-Przestań - odparłam rozbawiona,kopiąc go nieco mocniej,na co automatycznie zaprzestał swoim poczynaniom.Posłał mi niewinne spojrzenie,przekrzywiając minimalnie głowę na bok.Oho... Nie oznacza to nic dobrego.<br />
-W takim razie może powiesz mi kto ci zrobił tą piękną,pokaźną malinkę na obojczyku,hmm?<br />
Zakrztusiłam się kofeiną,zatykając dłonią usta i kaszląc gardłowo.ŻE CO?!Szybko chwyciłam telefon w dłoń i unosząc go na odpowiednią wysokość,wlepiałam tępe spojrzenie w wyświetlacz iPhone'a,w którym odbijała się moja szyja,a na niej wielkie,rzucające się w oczy zaczerwienienie. Ja pierdykam...Jak ja mogłam tego wcześniej nie zauważyć?!<br />
Wykrzywiłam usta w dość dziwnym grymasie,zaciskając palce na plastikowym kubku,który cicho zatrzeszczał od siły,jaką włożyłam w ten gest. <br />
-Czyja to robota? - zachichotał Oscar,robiąc dziubek i pociągając kawę przez słomkę.<br />
-Co? - uniosłam na niego zdezorientowane spojrzenie,nadal klnąc w myślach za swoje roztargnienie.<br />
-Kto cię tak naznaczył Laura?Neymar czy Malik?<br />
Poczułam jak oblewa mnie zimny pot.Powiedzieć mu,czy nie powiedzieć?Cholera jasna,nad czym ja się wogóle zastanawiam?!Przecież to OSCAR!Największa papla w całej Kalifornii! <br />
-Nikt - sapnęłam ciężko,zgryzając nerwowo dolną wargę. - Po prostu poparzyłam się... Lokówką!<br />
-Lokówką? - powtórzył podejrzliwie,unosząc swą prawą brew ku górze.No rzesz jasny gwint!<br />
-Tak właśnie.Podczas kręcenia włosów...<br />
-Naturalnie - mruknął Santos,ani na chwilę nie spuszczając ze mnie swego uważnego wzroku.<br />
-Wiesz... pomyślałam,że przydałaby mi się jakaś zmiana.Taki urok kobiet - posłałam mu nerwowy uśmiech,zatykając sobie usta zieloną słomką,przez którą zaczęłam siorbać kawę.<br />
-Ale ty przecież z natury masz kręcone - stwierdził brunet,na co cała spąsowiałam,przymykając mocno powieki.I masz ty te swoje durne kłamstwa,Jackson!Zero wprawy i warsztatu!<br />
<br />
<br />
<br />
-Powiedz.<br />
-Nie.<br />
-Powiedz.<br />
-Nie.<br />
-Proszę.<br />
-Nie.<br />
- ak pięknie dzisiaj wyglądasz!<br />
-Pięknie to ja ci mogę zaraz obić buźkę,jak się wkońcu nie zamkniesz! - wycedziłam w stronę chłopaka,otwierając mocnym szarpnięciem drzwi od domu James'a,niemal zatrzaskując je przed nosem bruneta.Słyszałam jak prychnął oburzony,tuż za moimi plecami,po czym ponownie przyczepił się do mojego ramienia,drażniąc swoim irytującym głosem moje biedne,obolałe ucho. Przysięgam, że zaraz komuś zaserwuję darmowy remont twarzy!<br />
-Ale ja muszę wiedzieć! - odparł z niebywałym przejęciem,powodując że gwałtownie zatrzymałam się w miejscu,świdrując go swoim rozdrażnionym spojrzeniem.<br />
-Powiedz jeszcze jedno słowo,a przysięgam,że zrobię coś,czego nie darujesz mi do końca swego marnego życia.<br />
-A dokładniej? - spytał z rozbawieniem. -O ile się nie mylę,nic na mnie nie masz - skrzyżował wyzywająco ramiona na piersi,uśmiechając się w moją stronę triumfalnie.Zmrużyłam kocio swoje powieki,przyjmując podobną pozycję do jego.<br />
-Ach tak? - uniosłam brew ku górze. - Czyli nie będziesz miał nic przeciwko,jeśli utnę sobie krótką pogawędkę z tą ładną dziewczyną,która za każdym razem obsługuje nas w Starbucksie?<br />
Mina chłopaka momentalnie uległa zmianie.Jego oczy wyrażały wielkie niedowierzanie, natomiast usta rozwarły się delikatnie,jakby próbował powiedzieć coś na swoją obronę. Uśmiechnęłam się chytrze pod nosem,czując ogarniającą mnie satysfakcję.Laura jeden,Osc zero. - Jak ona miała?Eleanor?<br />
-S-skąd ty...?<br />
-Jestem kobietą Oscar.Raczej nie trudno się domyślić czemu zawsze chodzimy na kawę o tej samej godzinie,siadamy przy tym samym stoliku i zawsze próbujesz się wymigać od stania w kolejce.<br />
-Ona mnie wcale nie interesuje!<br />
-Widzisz czołg? - mruknęłam sarkastycznie,wskazując na swoją powiekę. - Boisz się prostego kontaktu z nią - dodałam z rozbawieniem,po czym minęłam go i wkroczyłam do salonu,gdzie znajdował się Liam i Malik,którzy żywo "dyskutowali" na temat tego,jaki film będziemy oglądać.<br />
-Horror! - krzyknął Zayn.<br />
-Komedia romantyczna! - warknął james,wyrywając mulatowi opakowanie z ręki i podstawiając mu pod nos płytę z wybraną ekranizacją.<br />
-Nie mam zamiaru ponownie oglądać tego gówna!<br />
-Ej! - pisnął wzburzony Rodriguez,waląc mulata po głowie. - 27 sukienek to klasyk!Nigdy się nie nudzi!<br />
-A ja jestem za bajką.Co powiecie na Toy Story? - zaświergotał Oscar,który właśnie wkroczył do pomieszczenia z ogromną misą popcornu.<br />
-Nie! - wykrzyknęli jednocześnie James i Zayn,na co uśmiechnęłam się pobłażliwie,rzucając w nich poduszkami.<br />
-Starczy tego moje drogie panie - zarządziłam z wyższością. - Dzisiaj ja wybieram! - odparłam, na co na twarzach wszystkich zgromadzonych wymalowała się niechęć.Hej!Co to za nastawienie?! Wypraszam sobie! - Tak więc,co my tu mamy... - mruknęłam,kucając obok chłopców i przeglądając pudełko z filmami. - Jest! - wykrzyknęłam szczęśliwie.<br />
-Błagam...- zaczął Oscar.<br />
-Tylko... - mruknął James.<br />
-Żeby to.... - dodał Zayn.<br />
-Nie było... -dokończył Oscar.<br />
-Ostatnia piosenka! - pisnęłam radośnie,na co wszyscy wypuścili ze świstem powietrze.Coś się nie podoba?To moja szanowna stópka z chęcią zaprowadzi szybkim kopniakiem do drzwi!<br />
-Nie każ nam tego oglądać po raz kolejny - zaskomlał brunet,marszcząc swoje brwi.Wyglądał na wyraźne zdegustowanego moim wyborem,podobnie jak i reszta chłopców,którzy przytaknęli głowami na słowa Santos'a.<br />
-A niby czemu miałabym zmienić zdanie,co? - uśmiechnęłam się ironicznie.<br />
-Ona ma rację - mruknął Zayn,znajdując się obok mnie.<br />
-Nie ma mowy Malik,tym razem to ja mam... Zaraz, co?!<br />
Czy on się właśnie ze mną zgodził?!Uwaga.Chyba wyczuwać przeciążenie systemu.<br />
-To doby film,a poza tym będzie pretekst do niewinnych przytulasków,prawda? - poruszył wymownie brwiami,obejmując mnie szczelnie w pasie,ostatnie słowa mrucząc mi wprost do ucha. Wyprostowałam się niczym struna,odrzucając opakowanie za siebie.<br />
-To gdzie ten horror? - zaśmiałam się.<br />
<br />
<br />
Było już grubo po jedenastej,a odkąd pojawiłam się u James'a w domu,nadal nie uzyskałam chociażby krótkiej wiadomości od Neymar'a.Coraz bardziej zaczynałam się denerwować,czego nawet nie potrafiłam umiejętnie ukryć.Co chwila padały w moją stronę pytania typu "Wszystko w porządku Laura?","Na pewno dobrze się czujesz?".Potakiwałam wtedy głową,uśmiechając się sztucznie,chcąc ukryć jakoś ten cholerny niepokój,jaki coraz bardziej się we mnie nasilał.Nie potrafiłam tego zrozumieć.Co tak ważnego mu wypadło,że nie miał ani chwili czasu,aby chociażby dać mi znać,że nic mu nie jest i nie gnije gdzieś w przydrożnym rowie,kilkadziesiąt kilometrów od Los Angeles?<br />
Potarłam dłońmi ramiona,maltretując zębami swoją dolną wargę,która coraz bardziej pulsowała bólem,wywołanym poprzez ten gest,którego nie mogłam za nic stłumić.Robiłam to zupełnie nieświadomie,a kiedy już się na tym przyłapywałam,to nie widziałam żadnych argumentów ku temu,aby przestać.Można powiedzieć,że to był taki mały sposób na odstresowanie się i wylanie z siebie tych wszystkich nieprzyjemnych emocji.<br />
Z rozmyślań wyrwał mnie głośny trzask drzwi,a chwilę potem postać Neymar'a,która niczym zjawia pojawiła się w salonie,zwracając tym samym uwagę wszystkich zgromadzonych. Nieświadomie zerwałam się na równe nogi,patrząc się z niebywałą ulgą w oczach na chłopaka, który rzucił mi przelotne spojrzenie,zdejmując z siebie swoją nieśmiertelną,skórzaną kurtkę i rzucając ją niedbale na wolny fotel.<br />
-Yo Neymar! - krzyknął James,machając w stronę bruneta butelką z piwem.Oczywiście muszę nadmienić,że Rodriguez nie wypił ani kropli alkoholu,co zapewne było spowodowane moją obecnością,za co byłam mu bardzo wdzięczna.Zyskał u mnie tym samym kolejnego plusa.Widać było,że starał się z całych sił naprawić relacje między nami.<br />
-Co tak późno?Już mieliśmy zawiadamiać siły służb specjalnych! - zachichotał lekko podpity Oscar,patrząc jak Neymar odbiera alkohol od James'a i szybkim ruchem pozbywa się kapsla, upijając spory łyk trunku.Mimowolnie skrzywiłam się na ten widok.Nigdy za bardzo nie przepadałam za smakiem piwa.<br />
-Sprawy - mruknął wymijająco chłopak,przenosząc spojrzenie na moją osobę.Nieświadomie zaczerwieniłam się delikatnie,skubiąc palcami rąbek swojej koszuli w kratę.<br />
-Um... Możemy pogadać? - spytałam niepewnie.Widząc jak Neymar przytakuje głową,nieco koślawym krokiem skierowałam się do kuchni,starając się nie myśleć o palącym spojrzeniu jego ciemnych oczu,które bez skrępowania mierzyły moje"tyły".<br />
-Co jest? - zagadnął swoim tradycyjnym tonem głosu,opierając się biodrami o ciemny,kuchenny blat.Przełknęłam powoli ślinę,patrząc się niepewnie na jego twarz.<br />
-Gdzie byłeś? - spytałam cicho,nie wiedząc czy dobrze robię poruszając ten temat.Mogłam się znaleźć na kruchym lodzie,a tego w tej sytuacji zdecydowanie nie chciałam.<br />
Brunet stał przez chwilę w kompletnej ciszy,ani na chwilę nie spuszczając z mojej postaci swego uważnego spojrzenia.Zacisnęłam nerwowo palce na kieszonkach od spodni,czując jak wzrasta we mnie niepewność i pewnego rodzaju nieuzasadniona panika.<br />
-Musiałem coś załatwić - wzruszył ramionami olewająco,upijając kolejny łyk piwa. Zesztywniałam na chwilę,czując przeszywający ból w klatce piersiowej.Nie lubiłam takiego Neymar'a.Czułam się jakbym rozmawiała z cholernym posągiem,a nie moim kochanym i czułym Neymar'em,w którym byłam tak bezgranicznie zakochana.<br />
-Czemu się nie odezwałeś?<br />
-Nie miałem czasu - tym razem odpowiedział od razu,odstawiając alkohol na blat.Objęłam się ramionami,spuszczając wzrok na podłogę.<br />
-Mogłeś chociaż wysłać wiadomość... - bąknęłam pod nosem,przymykając powieki.Wiedziałam co zaraz nastąpi.Tak jak podejrzewałam do samiusieńkiego początku,stąpam po kruchym lodzie, co utwierdził jedynie niekontrolowany wybuch chłopaka.<br />
-Gdybym mógł, to bym to kurwa zrobił! - wycedził przez zęby,powodując że nieprzyjemne ciarki rozeszły się w dół mego kręgosłupa. -Czemu zawsze musisz postawić na swoim?Czemu wciąż musisz drążyć ten temat?Do jasnej cholery,to zaczyna się robić irytujące!<br />
-Jesteś zwykłym egoistą - wysyczałam jadowicie przez zęby,nie mogąc powstrzymać złości jaka zaczęła krążyć w moich żyłach.To ja przez cały dzień o nim myślałam,bałam się o niego... A w zamian słyszę takie słowa!To jest wdzięczność Neymar'a Da Silv'y,proszę państwa!<br />
-Słucham? - rzucił z niedowierzaniem w głosie,uśmiechając się do mnie kpiąco.<br />
-To bardzo dobrze,że słuchasz! - wrzasnęłam. - Przez cały czas nie wypuszczałam telefonu z ręki, bojąc się,że zadzwonisz,a ja nie odbiorę.Przez głowę przechodziły mi najgorsze myśli,byłam bliska histerii,obawiałam się,że zaraz mogą zadzwonić do mnie ze szpitala z informacją,że uległeś jakiemuś poważnemu wypadkowi...Ja tutaj odchodziłam od zmysłów! - krzyczałam,czując jak łzy złości i bezradności,moczą moje piekące policzki. - Ja się,kurwa mać,o ciebie martwiłam, arogancie jeden! - drążyłam dalej,patrząc się na niego spod zmarszczonych brwi.Brunet przez chwilę ani drgnął.W ciszy analizował moje słowa,nie odrywając swoich fantazyjnych tęczówek od mojej twarzy,aż wreszcie umieścił swoje ciepłe dłonie na mojej talii i zręcznym ruchem przyciągnął mnie do siebie,wpijając się agresywnie w moje opuchnięte wargi.Wydałam z siebie cichy jęk zaskoczenia,ale i zadowolenia,bez namysłu wplątując rękę w jego miękkie,zmierzwione kosmyki włosów.Jak to jest,że wystarczy jeden taki gest z jego strony,a cała złość wyparowuje ze mnie i świat przestaje istnieć?<br />
-Nie złość się - wszeptał konspiracyjnie prosto w moje rozpalone usta.Nie mogłabym.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://data1.whicdn.com/images/124490667/large.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="my brazilian love <3 | via Tumblr" border="0" height="320" src="http://data1.whicdn.com/images/124490667/large.gif" width="237" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img alt="selena gomez | Tumblr" src="http://data2.whicdn.com/images/134236024/large.gif" /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
----------------------</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Hej wszystkim! :) </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Jak minął dzień,mi okropnie... </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Serio juz mi się nie chce nic,a chodzę dopiero drugi tydzień do szkoły xd.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Dlatego przepraszam,ze rozdział jest taki słaby...:c </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Jeszcze muszę się pouczyć,jeżeli macie jakieś fajne pomysły związane z blogiem to piszscie!</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Pozdrawiam!:*</div>
<div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04608515816159750643noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-2896755047749223102.post-71042404349749588952014-09-05T15:08:00.000+01:002014-09-05T15:08:04.301+01:00Rozdział XIII Wiecie,ostatnio dość często zaprzątam sobie głowę rozmyśleniami na temat mojego życia.Nad tym jak to wszystko powinno wyglądać.Wcześniej moim jedynym celem było utrzymywanie jak najbliższych kontaktów z Neymar'em.Pragnęłam być częścią,chociażby tą niewidzialną,jego zakręconego świata,który niezmiernie mnie fascynował.Wytyczałam sobie za każdym razem granice,które i tak sumiennie łamałam,zupełnie nie zważając na wszelkiego rodzaju konsekwencje.<br />
Podczas tego wyjazdu przekonałam się,że czasem warto zacisnąć pięści,ugryźć się w język i przemilczeć pewne sprawy,nawet jeśli nasza podświadomość nam na to nie pozwala.To jest jak jakaś chora gra.Wygraj lub przegraj.Trwaj dalej lub zgiń.<br />
Ja dokonałam już wyboru.Za pierwszym razem był on niewłaściwy,co zaowocowało kolejnymi urazami w mojej psychice i kompletnym oddaleniem się od chłopaka.Bolało.Rany nadal się nie zagoiły.Pytanie tylko,czy potrafię uczyć się na własnych błędach?<br />
<br />
Zmrużyłam rozkosznie swoje powieki,gdy południowo-wschodnie słońce sięgnęło konturów mojej twarzy,która bezwiednie zwrócona była w kierunku bocznej szyby.Centrum miasta Barcelony jak zwykle było zatłoczone,o czym mogliśmy się przekonać stojąc już niemal od dwóch godzin w kilometrowym korku,który od feralnej godziny dziesiątej,poruszył się może z trzy razy. Nie żebym chciała się wymądrzać,ale już od samego początku byłam temu przeciwna i proponowałam,iż lepszym wyjściem z tej sytuacji byłoby znalezienie jakiegoś objazdu,który z pewnością się gdzieś znajdował.Ale po co ja się będę odzywać?Przecież to nie ja jestem pieprzonym kierowcą!Cholerna,męska solidarność.<br />
-Wszystko w porządku? - do moich uszu dotarł zatroskany głos bruneta,na co momentalnie moje oczy przeniosły się na jego prawy profil twarzy,który z bliska wyglądał jeszcze bardziej oszałamiająco.<br />
Nie odpowiedziałam.Jedynie zmarszczyłam delikatnie swój nos,podczas gdy Neymar zdążył wsadzić między spierzchnięte wargi papierosa i zacząć szukać zapalniczki,która zapewne tradycyjnie znajdowała się w przedniej kieszeni jego spodni.Z wysoko uniesionymi brwiami patrzyłam jak chłopak przytrzymuje kolanem kierownicę,natomiast dłońmi stara się wymacać swój obecny "obiekt pożądania".Zwilżyłam suche usta językiem,czując jak irytacja coraz bardziej we mnie wzrasta.<br />
Chłopak nie słysząc żadnej reakcji z mojej strony,skierował na mnie swoje czekoladowe tęczówki, unosząc prawą brew ku górze w geście zapytania.<br />
- No co?<br />
Nadal milczałam.Neymar wyraźnie zdekonspirowany obecną sytuacją,zacisnął lewą dłoń na swoim kolanie,wypuszczając w desperacji powietrze z płuc. - Co tym razem takiego zrobiłem? Czemu milczysz? - mruknął,uprzednio wyciągając niezapalonego peta z buzi.Skrzyżowałam buntowniczo ramiona na piersi,prychając oburzona.<br />
- Mówiłam ci,że nie masz co liczyć na rozmowę ze mną,gdy będziesz wdychać to świństwo - odparłam oskarżycielsko,co jedynie skwitował przewróceniem oczami.Bez słowa wsadził papierosa do opakowania i wrzucił je do schowka,posyłając mi krzywy uśmiech.<br />
- Zadowolona?<br />
- Jak nigdy dotąd - stwierdziłam dumnie,na co ten prychnął wzburzony,opierając łokieć na drzwiach samochodu.Odetchnęłam cicho,podkurczając nogi pod siebie,jednocześnie sięgając do swojej torby z zamiarem znalezienia gumki do włosów. - Neymar? - zaczęłam cicho,nadal zajęta swoimi poszukiwaniami.Z jego gardła wydobył się cichy pomruk w postaci "Mhm?",co znaczyło, że mam kontynuować. - Co myślisz o tym całym ślubie? - spytałam powoli,chwytając włosy w dłoń i związując je w niesfornego koka. - Mam na myśli czy sądzisz,że dobrze zrobiłam,że... no wiesz... pomogłam im w tym?<br />
Twarz bruneta zwróciła się w moim kierunku,a jedyne co mogłam z niej wyczytać to niebywała powaga.Dokładnie mogłam zaobserwować jak jego brwi ściągają się,w wyniku czego na jego czole powstaje pojedyncza zmarszczka,jak rozchyla swoje usta i delikatnie zwilża je językiem,by po chwili unieść dłoń i kciukiem,w bardzo zmysłowy sposób,przesunąć po swej dolnej wardze.<br />
Drgnęłam delikatnie na fotelu,gdy poczułam piekący ból w okolicach nadgarstka,gdzie dokładnie kilka sekund temu znajdowały się moje paznokcie,a teraz jedynie czerwony ślad w postaci plamki.<br />
-Chyba nie bardzo rozumiem - stwierdził powolnie,uważnie obserwując moją mimikę twarzy. Przełknęłam gorzką ślinę,zaczynając nerwowo bawić się palcami.<br />
-Nie uważasz,że po prostu zbyt często wtykam nos w nie swoje sprawy?<br />
Jego brwi uniosły się maksymalnie ku górze,a po chwili po samochodzie rozniósł się jego słodki śmiech.Raaany!Jak ja uwielbiam ten dźwięk!<br />
Zaczerwieniłam się niczym dojrzała piwonia,waląc otwartą dłonią w jego twarde ramię.On to robi celowo!<br />
- Przestań - burknęłam zła.Neymar pomachał zrezygnowany głową,po czym stanowczo objął mnie swoim ramieniem i nie bacząc na przeszkodę w postaci pasu bezpieczeństwa,przyciągnął mnie do swojego torsu,który nadal lekko wibrował pod wpływem jego rozbawienia.<br />
- Jeśli chodzi ci o to,czy jesteś nachalna i ciekawska,to owszem,czasem ci się zdarza - zachichotał. No dzięki.Szczerość naszą przyszłością - zakpiłam w myślach,wydymając usta do przodu w geście niezadowolenia.Wierzcie mi,raczej nie takich słów z jego strony oczekiwałam,ale jak to się mówi "Prawda bywa bolesna",a ja niczym mężna kobieta - tak,to zdecydowanie brzmi idiotycznie - muszę przyjąć to na klatę i schować urazę.Dokładnie tak postąpię.Tylko jeszcze... nie bardzo wiem kiedy to nastąpi.Ale hej!Cały czas nad tym pracuję!<br />
-Nie nadymaj się tak, bo ci policzki pękną - jego wielka dłoń bezczelnie przesunęła się po moich, być może nie starannie,aczkolwiek ułożonych włosach,trącając mnie na koniec palcem w nos,na co prychnęłam oburzona,miażdżąc go swoim wyćwiczonym spojrzeniem a'la bazyliszek.W końcu powinny być jakieś rezultaty godzinnych ćwiczeń przed lustrem,czyż nie?I kij z tym,że potem są niesamowite skurcze mięśni twarzy! - Ja tam bardzo lubię twoją wścibskość - stwierdził po chwili,na co moje czoło automatycznie się zmarszczyło.Ty kolego, że co? - Uważam nawet,że to urocze - wzruszył ramionami,jednak nie zaszczycił mnie ani jednym spojrzeniem.<br />
- Czemu według ciebie moje wady...<br />
- Nie patrz na to tylko z takiej perspektywy - przerwał mi brutalnie,przeczesując dłonią swoje kruczoczarne włosy. - Ja widzę to nieco inaczej.<br />
- Niby jak?<br />
- Nie jesteś wścibska tylko dlatego,że lubisz wszystko wiedzieć.Zazwyczaj wykorzystujesz to,aby pomóc innym.Według mnie to nie wada,a zaleta.Nie każdy tak potrafi.<br />
<br />
Nie powiem,słowa Neymar'a dały mi wiele do myślenia.Nigdy nie patrzyłam na to wszystko poprzez taki pryzmat.Zazwyczaj trzymałam się takiego "tradycyjnego grafiku",który mówi,że bycie nachalnym,ciekawskim i nadto wtykającym nos w nieswój biznes,to okropne wady,które należy samemu zwalczać.Że jest to coś złego,czego człowiek powinien się wstydzić.Nie sądziłam jednak,że Neymar może postrzegać to w tak odmienny sposób.I po części logiczny.W sumie to mogłabym mu nawet przyznać rację w niektórych sytuacjach.Moja ciekawość zazwyczaj wywodziła się z tego,że uparcie chciałam komuś pomóc,nawet jeśli ta osoba tego ode mnie nie oczekiwała.Coś trochę jak takie błędne koło,z którego nigdy nie potrafiłam wyjść.<br />
- A więc... Ty i Millie - wypowiadając jej imię czułam się,jakbym połknęła opakowanie szpilek zakupionych w Tesco - idziecie razem na ślub,huh? - spytałam nieco skrępowana,zwilżając suche usta językiem.Dyskretnie zerknęłam na chłopaka,który dziwnie się napiął,słysząc jaki temat poruszyłam.Widziałam jak jego nieobecny wzrok wpatruje się w przednią szybę,zupełnie jakby szukał tam jakiejś odpowiedzi na moje słowa,by po chwili móc się zmierzyć z jego tęczówkami, które intensywnie prześwietlały moje.Rany,czemu za każdym razem,gdy się tak na mnie patrzy, czuję się niesamowicie naga?Aż odruchowo mam ochotę się zakryć dłońmi!To NIE JEST normalne.<br />
- Tak - odparł mrukliwie,jednak jego twarz była niesamowicie nieodgadniona.Można by rzec,że brunet Zombie powrócił,co wierzcie mi,jest niezwykle irytującą wiadomością. - A ty z Malik'iem - odparł,nazywając przyjaciela po nazwisku co mnie niezwykle wybiło z tropu.Czyli że teraz tak będzie wyglądać ich znajomość?Będę musiała słuchać od jednego i od drugiego jak mówią "ten Da Silva", " ten Malik"? Dzięki,ale w takim wypadku,rezygnuję.Niech znajdą sobie jakiegoś innego słuchacza,bo ja nie mam zamiaru nim być. - Oczywiście - potwierdziłam spokojnie,na co jego oczy nieco pociemniały,jednak nie skomentował tego.Jechaliśmy przez dłuższą chwilę w napiętej ciszy,żadne z nas się nie odezwało,a słodka trójca z tyłu (czyt. Millie,Oscar i James) spali sobie w najlepsze,ani trochę nie ułatwiając nam tym sytuacji.Szczerze po raz pierwszy pragnę usłyszeć niekończącą się paplaninę tych dwóch czubków,którzy chrapali sobie w objęciach, dociskając rudą do twardego wykończenia drzwi - tak trzymać chłopcy!<br />
-Posłuchaj Ne-eymar- powiedziałam w dość dziwny sposób,gdyż podczas wypowiadania jego imienia,samochód gwałtownie zahamował,na co odruchowo położyłam dłoń na udzie chłopaka, aby móc utrzymać równowagę,ponieważ zachwiałam się do przodu jak na jakimś cholernym bambusie.<br />
- Nie akceptuję tej całej Millie.W boki mi lezie ta cała jej słodka gadka na podpuszczenie wszystkich i udawanie świętej krowy,którą wszyscy mają wielbić.Robi mi się niedobrze od tego jej cukierkowego sposobu bycia,mdli mnie na widok tej wypolerowanej paszczy i najchętniej to wysłałabym ją do Afryki,aby razem z małpami obierała banany na drzewach,ale że kocham zwierzęta,nie mam zamiaru być szczęśliwa kosztem ich własnego zdrowia psychicznego,które z pewnością by się zachwiało po zobaczeniu tej zniekształconej buźki...<br />
- Laura - głos chłopaka był niezwykle zachrypnięty,a mina niesamowicie nietęga,jednak niespecjalnie się tym przejęłam.Nawet jego napinające mięśnie nie robiły na mnie w tamtym momencie żadnego wrażenia,podobnie jak zęby zaciskające się na jego dolnej wardze.<br />
- Poczekaj - uniosłam do góry dłoń w geście uciszenia go i kontynuowania. - Choćbym nie wiem jak się starała,to nasze stosunki nie ulegną żadnej zmianie i myślę,że to jedyna rzecz w jakiej byśmy się obie zgodziły...<br />
- Laura...<br />
-Poczekaj,nie dogaduję się z nią,nie mam zamiaru,topór wojenny uznaję za odkopany.Nie wiem nawet skąd się biorą tacy ludzie jak ona?Jest przemądrzała,zarozumiała,arogancka,to chyba wasza wspólna cecha - spojrzałam się wymownie na jego napiętą twarz.Z jego ust wydobył się jedynie cichy pomruk,który nawet jak dla mnie brzmiał nad wyraz dziwnie. - Do tego jest niemoralnie fałszywa,ma nienaganną figurę i wygląda jak modelka z okładki Vogue,ale przecież nie to,że jestem zazdrosna...<br />
- Laura<br />
- ... wiesz,czasem naprawdę w mojej głowie pojawiają się drastyczne myśli na jej temat. Chociażby coś takiego jak,ile jej matka musiała się nawpychać śniegu,aby urodzić takiego bałwana jak ona?Sama nie wiem,ale tamtego grudnia musiała być naprawdę niezapomniana zimna,a cudowne urządzenia zwane pochodnie pługami,z pewnością nie kursowały wtedy w tamtym mieście....<br />
- Kurwa mać - skomentował nad wyraz dosadnie mój towarzysz,opierając czoło na kierownicy gdzie,podobnie jak przed kilkoma minutami,zaciskał z całej siły palce,aż zbielały mu knykcie. Zmrużyłam delikatnie oczy,wpatrzona w przestrzeń,zupełnie nie przejęta jego wywodem.<br />
- Sądzisz,że jeśli wsadziłabym jej rozżarzony pręt w oko,to zostałby jakiś ślad?<br />
- Ja pierdole, Laura! - krzyknął głośno,gwałtownie podnosząc głowę.Otworzyłam szeroko oczy, machając przecząco głową.<br />
- Luz,tylko żartowałam,przecież nie jestem aż tak stuknięta,choć nie ukrywam,że czasem świerzbi mnie ręka,aby....<br />
- Laura.Ręka. - wycedził przez zęby,wyginając się co chwila w jakiejś dziwacznej pozycji. Zmarszczyłam czoło,przyglądając mu się ze zdziwieniem.<br />
- No przecież mówię!A tak wogóle to co ty się tak wiercisz na tym fotelu,nie wygodnie ci czy.....<br />
- Kurwa mać,spójrz się na tą swoją pieprzoną dłoń! - wywarczał głośno,po chwili wydobywając z siebie stłumiony jęk.Znieruchomiałam chwilowo,mrugając tępo oczami.Pominęło mnie coś? Niczym w zwolnionym tempie oglądałam swoją wpierw prawą dłoń,która była w całości, przynajmniej tak to wyglądało,a potem lewą,śledząc ją wzorkiem od ramienia aż po same czubki palców,które...<br />
Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie.<br />
Kurwa.<br />
Nie wierzę,zrobiłam to.Zrobiłam po raz kolejny!I do tego przy wszystkich!Ponownie przypadkowo.Znowu dotykam częścią swojego ciała szlachetności chłopaka,której ma dość sporo, to muszę przyznać,że jest się czym pochwa... Cholera!Ogarnij te pieprzone hormony kobieto! Właśnie po raz kolejny podnieciłaś swojego brata!O kurna,jak to niemoralnie brzmi. Jestem zboczona.Chyba wolę jednak utrzymywać stosunki przyjacielskie.Tak,wtedy nie wygląda to aż tak źle.Nie żebym się usprawiedliwiała,ale ja nawet nie spostrzegłam kiedy moja dłoń zsunęła się z jego uda na "zakazane tereny"!<br />
Dobra,okej,tylko spokojnie.Zero stresu,pełny chill.Dziesięć wdechów,dziesięć wydechów,kucyki, jednorożce,kolorowa tęcza,wesoły klaun... chociaż nie.To ostatnie wykreślam z listy,mam złe wspomnienia.Mały urazik z dzieciństwa,nic poważnego.Co robić, co robić?! CO,KURWA MAĆ, ROBIĆ?! Ogarnij umysł idiotko!Oddychaj,strzel mu sierpowego!Nie, zaraz.Zamiana planów. Oddychaj,zabierz rękę.Tak, właśnie!Pomalutku,bez żadnych gwałtownych ruchów.Będzie jak znalazł.<br />
- Laura...czuję się nazbyt niekomfortowo - wycedził przez zęby,na co ja w akcie paniki i desperacji jeszcze mocniej zacisnęłam palce na jego kroczu,przez co jęknął przeciągle,a ja odskoczyłam do tyłu,przypadkowo wciskając łokciem przycisk automatycznego rozkładania fotela,przez co zgniotłam siedzeniem śpiącego za mną Oscar'a,który poderwał się do góry, uderzając głową o dach auta, patrząc się zszokowany prosto w moją czerwoną twarz.<br />
- Co ty, do świętego precla, wyprawiasz?!<br />
<br />
<br />
Przymknęłam powieki w akcie desperacji,unosząc twarz w stronę strumienia wody jaki leciał spod prysznica już od dobrej godziny.Od cholernych sześćdziesięciu minut staram się jakoś zrelaksować i przynajmniej w połowie wyrzucić z myśli wydarzenie sprzed feralnych kilku godzin,jednak moje drugie "ja" złośliwie odmawiało mi dzisiaj współpracy,jednocześnie tworząc mi tym samym istne piekło.Twarz nadal mnie piekła od żywych rumieńców jakie pokrywały moje policzki,a dłoń nieustannie mrowiła,przypominając o tym,gdzie też się znajdowała. Boziu. Jak ja mu teraz spojrzę w oczy?!To już druga taka sytuacja!Już za pierwszym razem było krępująco,a co tu dopiero mówić teraz,kiedy Neymar siedział sztywno za kierownicą,chcąc zakryć jakoś swoje wybrzuszenie w spodniach,gdyż wyrwani ze snu Osc i James uparcie chcieli sprawdzić czy wszystko z nim w porządku,bo jak stwierdzili "Wyglądasz jakbyś miał za sobą cztery ciąże",cokolwiek to miało znaczyć.<br />
- Powinnam zniknąć z powierzchni ziemi dla dobra całej ludzkości - jęknęłam zdruzgotana, opierając czoło o chłodne kafelki,po których powoli sączyła się ciepła woda.Odczekałam chwilę w takiej pozycji,po czym z głośnym westchnieniem chwyciłam żel do ciała,który równomiernie zaczęłam rozprowadzać po swojej skórze,w wyniku czego utworzyła się biała piana,którą po upływie kilku minut,intensywnie spłukałam.Do moich nozdrzy automatycznie dostał się rozkoszny zapach lawendy w połączeniu z lilią wodną.Na sam koniec pozbyłam się odżywki z włosów i zakręcając wodę,wyszłam spod kabiny,szybko owijając swoje ciało puszystym ręcznikiem,co i tak nie uchroniło mnie przed gęsią skórką.Potarłam nagie ramiona,wzięłam się za balsamowanie ciała i kiedy już opuściłam ręcznik na podłogę... nagle zrobiło się ciemno.Ciemno jak w du... dużym,nieoświetlonym domu.Yep.Dokładnie to miałam na myśli.<br />
<br />
<br />
NEYMAR<br />
Siedziałem już na tym pieprzonym fotelu od godziny,czekając aż Laura łaskawie zaszczyci mnie swoją obecnością na kolacji,którą mieliśmy razem zjeść.Zupełnie jak normalne,cywilizowane rodzeństwo.Chociaż owszem,po części,a raczej w całości,było to zasługą tego,że obiecałem jej ojcu,że przypilnuję,aby jadała o odpowiednich porach i w ludzkich ilościach,bo z tym potrafi być u niej dość kolorowo.Jednakże w tym wypadku jestem pewien,że jej,tak samo jak i mnie,nie uśmiecha się przebywać w swoim wzajemnym towarzystwie i raczej nie trudno domyślić się dlaczego.<br />
Potarłem brodę w geście frustracji,czując jak na samą myśl mój przyjaciel daje o sobie znać. Przekląłem głośno pod nosem,podrywając się gwałtownie na równe nogi,aby zająć się czymkolwiek innym,byle nie rozkojarzaniem się w kwestii jej smukłych dłoni.Panuj nad "nim" Neymar! - skarciłem się w myślach,chodząc tam i powrotem po salonie,nerwowo wplątując palce w swoje kruczoczarne włosy,za które pociągałem nieco mocniej,aby się uspokoić.To jest nienormalne jak ta dziewczyna na mnie działa.Taka niewinna,niedoświadczona,zupełnie nie mająca jakiejkolwiek wiedzy na takowe tematy... A taka cholernie podniecająca - dodał jakiś głosik w mojej głowie,na co prychnąłem w duchu,zaciskając prawą dłoń w pięść.To nie może tak wyglądać.Nie mam do niej żadnych praw,nie powinienem o niej nawet myśleć w ten sposób! Tylko czemu,mimo iż mam tego świadomość,to za każdym razem,gdy wyobrażam ją sobie w obecności jakiegoś innego mężczyzny,tudzież Zayn'a,czuję niepisaną złość?<br />
- To tylko braterska troska - mruknąłem pod nosem,nawet nieświadomy tego,że usprawiedliwiam się sam przed sobą.Tak,to musiało być to.Martwię się o nią.Jest moim małym oczkiem w głowie, które powinienem chronić za wszelką cenę.Kiedy zobaczyłem jak Malik kręci się w pobliżu niej,to normalne że tak zareagowałem Instynkt starszego brata.Zayn to dupek i zapalony kobieciarz. Łamie serca,wykorzystuje naiwne,zakochane w nim laski,a kiedy mu się znudzą to odkłada je na bok i szuka następnych.Ot cała jego natura.<br />
Już miałem odpalać papierosa,którego miałem pomiędzy wargami,kiedy nagle zrobiło się kurewsko ciemno,a ja,że nie należę do ludzi z wszczepionym w oczy noktowizorem,musiałem się potknąć o to cholerne posłanie naszego psa,cudem odnajdując oparcie w ścianie,jednakże na nieszczęście upuszczając zapalniczkę,która poszybowała gdzieś w powietrze,lądując w bliżej niezidentyfikowanym mi miejscu.<br />
- Kurwa mać! - przekląłem głośno,waląc otwartą dłonią w kolano.Czy wszyscy się dzisiaj na mnie jakoś zmówili,czy jak?Najpierw Laura strzela focha,że się "zatruwam",teraz nie ma prądu przez cholerne wahania pogody!Czy ja wymagam tak wiele?Chciałem zapalić tylko jednego papierosa. JEDNEGO.PIERDOLONEGO. PAPIEROSA.<br />
Plując sobie w brodę,że razem z James'em nie zainstalowaliśmy awaryjnego oświetlenia,ruszyłem po schodach na górę,drogę oświetlając sobie latarką jaka znajdowała się w moim telefonie. Dotarłem pod drzwi łazienki,gdzie nadal tkwiła Laura,po czym zapukałem delikatnie,opierając się ramieniem o framugę.<br />
-Laura,wszystko w porządku? - spytałem zachrypniętym głosem,starając się zupełnie odgraniczyć od siebie grubą kreską myśli na temat tego,iż prawdopodobnie stoi tam naga brunetka,a po jej smukłym ciele nadal skapują kryształki gorącej wody.<br />
<br />
LAURA<br />
<br />
Nie zdążyłam nawet dokładnie zastanowić się nad tym co mam ze sobą począć,a już rozległo się pukanie do drzwi,przez co podskoczyłam w miejscu,przełykając nerwowo ślinę.Spokojnie.Bez paniki.Opanujemy sytuację.<br />
- Laura,wszystko w porządku? - usłyszałam głos chłopaka,na co jęknęłam zdruzgotana,dłonią starając się wymacać swoje ubrania.<br />
- Możesz nie zadawać takich idiotycznych pytań? - burknęłam,czując jak wzrasta we mnie panika.Nie wyjdę stąd przecież kompletnie naga!Ręką strąciłam jakieś kosmetyki,omal nie wywinęłam orła na pieprzonym dywaniku,który za żadną cholerę nie był tu potrzebny i do tego zbiłam wysokiej klasy perfumy od Calvina Kleina,które Eliz otrzymała od mojego taty na swoje trzydzieste ósme urodziny.Świetnie.Mogę zapomnieć o kieszonkowym przez następne dwa miesiące.<br />
Niemal pisnęłam z radości,kiedy udało mi się odnaleźć moją dolną część bielizny,którą założyłam na siebie w ekspresowym tempie,mając wielką nadzieję,iż jest ona w prawidłowym położeniu. Niby nic mnie nie piło,ale nigdy nie wiadomo.Ręką smyrnęłam coś puszystego i uśmiechnęłam się zwycięsko,zdając sobie sprawę,że jest to mój szlafrok.Teraz został tylko stanik i...<br />
- Laura do cholery,nie mam zamiaru sterczeć tu przez całą noc - ponaglił mnie "pan brak mi cierpliwości",na co wypuściłam ze świstem powietrze,czując jak wzrasta we mnie irytacja.Dobra, kij z tym!Szybko narzuciłam na siebie biały materiał i szczelnie owijając się nim,mocno zawiązując supeł,gotowa chwyciłam za klamkę,uprzednio przekręcając klucz w drzwiach.<br />
- Wkońcu.... - skomentował Neymar,nie dokańczając jednak swojej wypowiedzi,dokładnie przyglądając mi się z uniesioną brwią.Oblałam się lekkim rumieńcem,odchrząkując znacząco.<br />
- Nic innego nie mogłam znaleźć w tej ciemnicy - wzruszyłam ramionami,na co on tylko przytaknął głową,po czym w ciszy zaprowadził mnie na dół do salonu,gdzie na stole znajdowała się nasza zamówiona pizza.Zimna. Taaak.Coś mi mówi,że to przez mój "relaksujący" prysznic.<br />
Chłopak z wyraźną ulgą opadł na poduszki,które leżały na podłodze,co świadczyło o tym,że planował również obejrzeć film.Wybacz mi mój Romeo,ale dzisiaj nie pasuję.Już i tak najadłam się przy nim wstydu,nie mówiąc o zażenowaniu jakie cały czas mnie ogarnia od środka.Tak więc w planach pozostaje jedynie szybka kolacja i zamknięcie się w swoim pokoju na cztery spusty. Dosłownie.No bo pomyślcie logicznie.Skoro potrafię robić takie rzeczy będąc świadoma i kontaktująca,to co tu dopiero mówić o stanie totalnego nierozgarnięcia?Jeszcze go zgwałcę we śnie,czy Bóg wie co jeszcze.Tak,zdecydowanie wolę nie ryzykować.<br />
- Może wypadałoby świece znaleźć,huh? - podsunęłam,gotowa ruszyć na poszukiwania swego życia,kiedy oczywiście jak zwykle moje plany musiały pójść się kochać.Zrobiłam jeden kroczek do przodu i to wystarczyło,abym poczuła przeszywający ból w prawej nodze (dop.aut. Już wiemy co się stało z tą zapalniczką).Pisnęłam głośno,łapiąc się za obolałą stopę,skacząc na tej zdrowej,co zaowocowało kompletnym straceniem równowagi i runięciem jak długą do przodu.Mało tego! Wylądowałam ładniutko na ciele zdezorientowanego Neymar'a,siadając na nim okrakiem i pochylając się,zupełnie jakbym miała jakieś nieczyste zamiary wobec jego osoby.Zamrugałam spanikowana oczami,co chwila otwierając usta jak jakaś ryba nad powierzchnią wody.To się nie dzieje naprawdę!<br />
- Zaczynam coraz bardziej myśleć, że robisz to specjalnie - wychrypiał z dziwną arogancją w głosie,zaś kącik jego ust drgnął ledwo widocznie ku górze. - Już drugi raz dzisiaj naruszasz moją przestrzeń osobistą - stwierdził nad wyraz spokojnie,wpatrując się prosto w moje zszokowane oczy.To było takie.... hipnotyzujące?Czułam jakbym się zapadała pod wpływem jego rozkosznego spojrzenia,jakby zaraz miał zabrać mnie ze sobą do krainy wiecznych fantazji. Nawet nie zdążyłam spostrzec kiedy jego ciepłe dłonie znalazły się na moich biodrach,a on napierając na mnie ciężarem swojego ciała,zamienił nas miejscami,tym samym przyszpilając mnie do miękkiego dywanu.<br />
- Mógłbym cię pozwać o molestowanie seksualne - wymruczał mi wprost do ucha,drażniąc skórę na mojej szyi swoim ciepłym oddechem.Zadrżałam pod nim,rozchylając delikatnie swoje suche wargi.<br />
- Ża-żartujesz - wyszeptałam cicho,zdekoncentrowana,podczas gdy jego kciuk badał fakturę mojej skóry tuż przy obojczykach,co zwiastowało miliony dreszczy na moim biednym ciele. Torturujesz mnie Neymar.<br />
- Może - odparł niefrasobliwie,posyłając mi figlarny uśmiech,którego jeszcze nigdy nie dane mi było zobaczyć.Chłopak zmierzył całą moją postać swoim natarczywym spojrzeniem,oblizując lubieżnie swoją dolną wargę,na co przełknęłam ślinę,niezdolna do wykonania jakiegokolwiek ruchu.Zbaraniałam totalnie.Czy on jest bipolarny?Nie nadążam za tymi wszystkimi wahaniami nastrojów!<br />
- Wiesz,chyba powinnam... C-co ty....? - tylko tyle byłam zdolna wydusić,co było spowodowane miękkimi ustami mulata,które z delikatnością motyla zaczęły muskać moje ciało.Zaczynając od ramion,przechodząc do szyi i kończąc na słabym punkcie na linii żuchwy,gdzie delikatnie się zassał na co jęknęłam głośno,niekontrolowanie zaciskając palce na jego koszulce.To było takie niesamowite uczucie.Co nie zmienia faktu,iż jestem zszokowana,że zna mój słaby punkt.To nie fair!<br />
Takie małe gesty z jego strony sprawiały,że miałam ochotę właśnie w tym momencie zrzucić z siebie ten zbędny szlafrok i z wysokiej klasy agresywnością wpić się w jego ponętne usta,które jak na złość cały czas błądziły kilka centymetrów od mojej twarzy,jakby specjalnie się ze mną drażnił,chcąc podziwiać moje sfrustrowane reakcje.Czułam się jak taka mała marionetka w jego rękach.Byłam gotowa zrobić dla niego wszystko.Ot tak.Bez mrugnięcia okiem.To jest po prostu nie do pomyślenia jak jeden mężczyzna może wpłynąć na płeć piękną.Ja cały czas tkwię w sidłach pana Neymar'a i coś czuję,że z dnia na dzień zagłębiam się w tym oraz bardziej.Nie ma dla ciebie ratunku Jackson.<br />
- Czemu jesteś taka cholernie krucha? - wyszeptał mi do ucha,nadgryzając delikatnie jego płatek, jednocześnie odgarniając palcami lewej dłoni kosmyk włosów z mojego czoła.Odetchnęłam głęboko czując jak czubek jego nosa w powolnym tempie muska mój prawy policzek.Każdy jego najmniejszy dotyk palił mnie niczym żywy ogień.Czułam jak w podbrzuszu pojawia mi się dziwne napięcie,które zdecydowanie pragnęło wtopić się w miękkie ciało Neymar'a i kompletnie olać wszystkie troski.Chrzanić zasady!<br />
Momentalnie moje palce wplotły się w jego miękkie kosmyki włosów,jednak nim zdążyłam pociągnąć go w swoim kierunku,to on pochylił się nade mną i kompletnie likwidując jakąkolwiek przestrzeń między nami zatopił swoje cudowne wargi w moich.Stado motyli wypełniło mój żołądek,a po ciele przeszedł niesamowity dreszcz pełen podniecenia.Ten pocałunek zdecydowanie różnił się od tego poprzedniego.Wcześniej brunet całował mnie delikatnie,można nawet powiedzieć,że w pewnym sensie romantycznie.Teraz toczyliśmy między sobą jakąś dziką wojnę. Jego usta napierały na moje z taką siłą,taką gwałtownością,iż ledwo łapałam jakiekolwiek powietrze.Czułam to dziwne pożądanie między nami,zupełnie jakby jakaś niewidzialna siła ciągnęła nas do siebie coraz bardziej.<br />
Jęknęłam rozanielona prosto w usta chłopaka,kiedy jego zwinny język przesunął się po moim podniebieniu,co skwitował lekkim uśmieszkiem,jaki był bardzo dobrze wyczuwalny.Rozchyliłam szeroko swoje nogi,nie przejmując się zupełnie tym,że szlafrok prawdopodobnie podwinął się do góry,ukazując moją bieliznę,po czym umiejscowiłam jedno z ud na jego biodrze,w celu jeszcze bliższego przyciągnięcia go do siebie.Neymar zamruczał jedynie w odpowiedzi,na co poczułam chorą satysfakcję z jego reakcji.Chłopak przygryzł moją dolną wargę,pociągając lekko za nią,po czym zsunął się ustami na moją szyję,którą równie brutalnie zaczął atakować swoimi zębami i językiem.Wiłam się pod nim jak głupia,sapiąc jak jakiś człowiek hiperwentylacji,jednocześnie badając palcami jego umięśnione ramiona.<br />
- Neymar- wyszeptałam, przymykając mocno powieki,gdy poczułam to charakterystyczne pieczenie na fakturze skóry,zwiastujące ślad w postaci "malinki". - Proszę... nie... - tylko tyle byłam w stanie zaprzeczyć,gdyż już po chwili jego zainteresowanie padło na mój dekolt,który był lekko odsłonięty,gdyż przez to całe "mielenie się",szlafrok ledwo się na mnie trzymał.<br />
- Nawet nie wiesz jak dobrze smakujesz - wymruczał zmysłowo,patrząc się na mnie przelotnie,na co zarumieniłam się niczym dojrzały burak.Nie rób tego Neymar!Zabraniam ci zawstydzania mnie!<br />
Byłam tak zajęta skupianiem się na pieszczotach chłopaka,że nawet nie spostrzegłam kiedy zmieniliśmy pozycję.Teraz siedzieliśmy,jednak nadal przyciśnięci do siebie w maksymalny sposób,co mi niezwykle odpowiadało.Dłońmi błyskawicznie odnalazłam kraniec koszulki bruneta i szybkim gestem pozbawiłam go niej,opuszkami palców odkrywając jego cudownie zbudowane ciało pokryte tatuażami,które przeplatały się ze sobą niczym czarne pajęczyny.Przekręciłam maksymalnie głowę w prawą stronę,chcąc dać ustom chłopaka większy dostęp,co skwitował lekkim chichotem.Już sięgałam do jego paska od spodni z zamiarem rozpięcia go,kiedy Neymar nagle oderwał się ode mnie,zatrzymując moją rękę swoją.<br />
- Nie rób tego - odparł zachrypniętym głosem,na co cała spąsowiałam,czując jak ogarnia mnie cholerne zażenowanie.Coś ty sobie myślała idiotko?!Oczywiście,że nie chce się z tobą kochać! Przecież to był tylko pocałunek,chwila uniesienia naiwna kretynko!<br />
- Ja... ja... - wstałam gwałtownie,czując jak twarz pali mnie żywym ogniem,a oczy zaczynają piec. - Chyba powinnam już pójść - wypaliłam szybko,gotowa rzucić się do ucieczki,jednak nie zdążyłam wykonać jakiegokolwiek ruchu,a już znalazłam się w żelaznym uścisku bruneta, który łapiąc mnie za brodę,kazał spojrzeć sobie w oczy.Kij mu w oko za ten pieprzony refleks!<br />
- Laura chyba... Czemu płaczesz? - spytał nieco spanikowany,gładząc kciukiem mój policzek. Pociągnęłam mało seksownie nosem,czując jak jestem bliska histerii.Domyśl się Sherlocku.<br />
- Boże, głuptasie źle mnie zrozumiałaś! - dodał szybko,przyciągając mnie mocno do swojej klatki piersiowej.Nagiej.Yep. - Po prostu nie chcę abyś zrobiła coś,czego będziesz potem żałować - wyjaśnił spokojnie,całując mnie opiekuńczo w czoło. - A wierz mi,że gdybyś się rozmyśliła kilka minut później to nie byłbym już w stanie się powstrzymać - dodał z figlarnym błyskiem w oku, na co ponownie się zaczerwieniłam,odsuwając się od niego na wyciągnięcie ręki.<br />
- Dobra,jest już późno, a ja jeszcze przecież muszę włosy wysuszyć! - zaśmiałam się nerwowo, przeczesując palcami wilgotne kosmyki. - Branoc! - rzuciłam przez ramię,w ekspresowym tempie pokonując schody,po których grzałam na oślep.Gdy znalazłam się w pokoju,zatrzasnęłam za sobą drzwi, opierając się o nie plecami i przykładając dłoń do czoła.<br />
-Wysuszyć włosy?! - warknęłam sama do siebie,strzelając sobie mentalnie w twarz.Szkoda tylko, że przydałby się do tego prąd.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://data1.whicdn.com/images/135392856/large.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Untitled" border="0" height="293" src="http://data1.whicdn.com/images/135392856/large.gif" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img alt="selena gome | Tumblr" height="320" src="http://data2.whicdn.com/images/134943289/large.gif" width="298" /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
------------------</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Woooow,jestem strasznie z siebie dumna!</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Udało mi się napisać dość długi rozdział i jak sądze jest choć minimalnie ciekawy,w tygodniu! </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Napisałam również trochę z perspektywy Neymar'a bo obiecałałam,że to zrobię.: ) </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Miłego weekendu wszystkim! :*</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04608515816159750643noreply@blogger.com17tag:blogger.com,1999:blog-2896755047749223102.post-72830494505405746192014-09-02T14:35:00.002+01:002014-09-02T14:36:48.732+01:00Rozdział XII"To niszczyło mnie od środka, a w szczególności, że miałam go na wyciągnięcie ręki. Był mi bliski, a zrazem złudnie odległy. "<br />
<br />
Od czasu mojej rozmowy z Neymar'em minęły już trzy dni.Przez ten cholerny czas, ograniczaliśmy się jedynie do krótkich,kilkusekundowych spojrzeń,które bolały bardziej od jakichkolwiek słów.Czasem kiedy tak się mijaliśmy,przez głowę przechodziła mi myśl "Jakim cudem doprowadziliśmy do czegoś takiego?!".Przecież zawsze tak dobrze dopełnialiśmy się jako rodzeństwo.Nie potrzebowaliśmy słów,aby zrozumieć siebie wzajemnie,wiedzieliśmy kiedy coś któreś z nas trapi,bądź mamy jakiś problem.Sami w sobie byliśmy dla siebie oparciem.I jedna głupota z mojej strony miała to wszystko zniszczyć.Ten filar,który już i tak mocno się chwieje z dnia na dzień,coraz bardziej zbliżając się ku upadkowi.Myślę,że to jedynie kwestia czasu,a nim się obejrzymy,ta niewidzialna nić pomiędzy nami pęknie na zawsze.Bałam się tego.A przede wszystkim bałam się tej cholernej prawdy,która mogła wszystko rozstrzygnąć pomiędzy nami.<br />
-Ziemia do panienki Jackson! - przed swoją twarzą ujrzałam czyjąś wielgachną dłoń,która machała się w tę i z powrotem,jakby był w tym jakiś konkretny cel.Zamrugałam kilka razy swymi oczętami,po czym przeniosłam zirytowane spojrzenie na uśmiechniętą twarz Oscar'a. Takiemu to niewiele do szczęścia potrzeba.<br />
-Gdzie odpłynęłaś? - spytał James z lekkim uśmiechem,który mimowolnie odwzajemniłam. Starałam się teraz z całych sił poprawić relacje między nami.Wkońcu było, minęło.Nie ma co roztkliwiać się nad zgaszonym ogniem i pora pójść do przodu.Tym bardziej,że Rodriguez robi wszystko,aby mnie do siebie przekonać,a co najważniejsze - robi to stopniowo.Powoli,kroczek po kroczku,zbliża się do mnie i nie robi nic na siłę.Chyba właśnie to cenię w nim najbardziej.<br />
- Zamyśliłam się - odparłam,wzruszając przy tym beztrosko ramionami.Wolałam nie poruszać przy tym całym zgromadzeniu tematu mojego fatalnego samopoczucia.Wystarczy mi,że Zayn skacze nade mną cały czas i obchodzi się jak z jajkiem,co mnie niezwykle irytuje.Bądź co bądź, wierzcie mi na słowo,ale Malik potrafi być cholernie upierdliwy.Jak coś sobie postanowi,to będzie to drążyć,nie ważne jak bardzo wkurza wszystkich dookoła,aby tylko osiągnąć swój cel.Czasem tacy ludzie potrafią być naprawdę uciążliwi,a mulat jest tego idealnym przykładem.<br />
-To nie myśl!Żyj chwilą! - zacytował Osc,przeczesując dłonią swoje brązowe włosy - Wkońcu to nasz ostatni dzień tutaj,zróbmy coś szalonego!Nie wiem,pobiegajmy nago po plaży,ukradnijmy parę pamiątek,skoczmy z bandżi,popodglądajmy jakieś fajne laski w przebieralni na plaży...<br />
-Ja dziękuję - mruknęłam z udawanym wyrzutem,na co chłopak przewrócił oczami.<br />
-Wybacz,mój błąd - zachichotał, drapiąc się po karku. - Co nie zmienia faktu,że reszta z moich propozycji jest nader kusząca.<br />
-A w szczególności ta z bieganiem nago - wtrącił się Zayn,machając zabawnie brwiami i patrząc się prosto na mnie.Prychnęłam obruszona,krzyżując ramiona na piersi.<br />
- Zboczeniec - fuknęłam na niego.<br />
- Po prostu mężczyzna - poprawił mnie z tym swoim pełnym wyższości uśmieszkiem.Typowy facet - przemknęło mi przez myśl na co westchnęłam ciężko.Naprawdę czasem się zastanawiam jakim cudem darzę go aż taką sympatią?Serio,jak tak dalej pójdzie,to będę z nim organizować sobotnie piżama party i wydzwaniać w sprawie sercowych rad.Niedorzeczne.<br />
- A widział ktoś wogóle Neymar'a dzisiaj? - wypalił nagle Oscar, na co niekontrolowanie się spięłam.Miałam lichą nadzieję,że nikt nie poruszy tematu jego osoby w moim towarzystwie, jednak jak widać mocno się przeliczyłam.Z drugiej strony nie miałam za co winić Santos'a - nie wiedział jaka jest sytuacja pomiędzy nami.Miał prawo nieświadomie mnie ranić.<br />
Zgryzłam lekko wnętrze policzka,odchrząkując cicho,udając iż wogóle nie usłyszałam tego pytania.Tak,jasne,najprościej jest uciekać,prawda? - zakpił jakiś głosik w mojej głowie,jednak wzorowo go zignorowałam,nadal ćwicząc swój "warsztat aktorski".Dopiero kiedy na taras zawitała Millie,pozwoliłam aby emocje wzięły nade mną władzę i momentalnie moje dłonie zacisnęły się w małe piąstki.Nienawidziłam jej.Gardziłam tą wywłoką jak najgorszym gównem na tym świecie.Nigdy nie potrafiłam pojąć skąd biorą się takie fałszywe osoby.Aż się rzygać chce.<br />
- Cześć wszystkim... i Laura - posłała mi krzywy uśmiech,na co zgrzytnęłam zębami,czując jak krew zaczyna buzować w moich żyłach.Rozrąbię jej ten pusty łeb na malutkie kawałeczki,rzucę psu na pożarcie,karzę wyrzygać,pozszywam je i ponownie rozrobię tym razem na mniejsze!<br />
- Millie."Olśniewająca" jak zawsze - rzucił kąśliwie Zayn,nie wiadomo kiedy znajdując się tuż za mną i mocno przyciskając moje plecy do swojego torsu. - Nie wiem jak ty to robisz,ale im częściej cię widzę,tym bardziej zaczynam być za aborcją - odparł swobodnie,tnąc ją na całej linii swoją błyskotliwą ripostą.Jej mina?Bezbłędna!Uśmiechnęłam się chytrze pod nosem,co ją jeszcze bardziej rozjuszyło.Zmrużyła swoje świńskie oczka i wbiła długie,ostre pazury w swoje ramiona. Hmm... czyżby masochistka?<br />
-Malik obrońca uciśnionych - zironizowała,odrzucając na plecy swoje rude kudły.Tylko siekierą je potraktować! - Mógłbyś nie wtrącać się do naszej rozmowy? - spytała słodko,cmokając swoimi wyszminkowanymi ustami.Dam sobie rękę uciąć,że jeszcze tylko kilka lat,a zacznie wspomagać je botoksem.<br />
-Bo co mu zrobisz?Zbombardujesz toną pudru czy powalisz najnowszym eyelinerem? - zakpiłam, na co reszta zaśmiała się głośno.Ha! 1:0 dla mnie,ruda wiedźmo!<br />
-Nieźle kocie - usłyszałam tuż przy uchu,na co uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.Oj tak,właśnie usłyszałam pochwałę od samego Zayn'a Malik'a.Nie powiem,jak najbardziej pojawiła się chora satysfakcja,której swobodnie pozwoliłam wylać się na zewnątrz.<br />
- Złotko,Ja przynajmniej wiem,czym są kosmetyki - zakpiła,podpierając ręce na biodrach. Fuknęłam wzburzona pod nosem,odczuwając coraz większą chęć przeciągnięcia po betonie tym jej wytapetowanym ryjem.<br />
- W "złotko" to ty się możesz zawinąć jak następnym razem będziesz szła na solarium - odcięłam się,czując jak klatka mulata zaczyna wibrować pod wpływem słodkiego chichotu jaki wydobył się z jego gardła.<br />
Twarz Millie przybrała odcień krwistej czerwieni.Widać,że była na skraju wybuchu,co mnie niezmiernie bawiło.Żebym wiedziała,że tak łatwo jest ją wyprowadzić z równowagi,już dawno bym to zrobiła!<br />
- Pieprz się.Pieprzcie się wszyscy! - wrzasnęła zbulwersowana,po czym z wysoko uniesioną głową wkroczyła do domu,mijając się w wejściu z ,o rzesz kurwa mać z Neymar'em.Chłopak przystanął na chwilę w miejscu oglądając się za rozdrażnioną rudowłosą,po czym łypnął na nas groźnie, napinając swoje mięśnie.Będzie jatka.<br />
- Co jej zrobiliście? - spytał chłodno,na co zadrżałam nieświadomie.Kiedy on się taki stał? Owszem,zawsze miał te swoje humorki,ale nigdy jeszcze nie zachowywał się tak w moim towarzystwie.To bolało.Miałam wrażenie jakbym przestała być już dla niego ważna.Jakby to wszystko co było kiedyś,zniknęło i już nie miało zamiaru wrócić.<br />
- My?Nic - odparł wesoło Oscar, nadal trzymając się za bolący brzuch,co było wynikiem wcześniejszej dawki śmiechu.Oj tak,chyba brunet rżał najgłośniej z tego całego zbiegowiska,tak więc nie zdziwiłabym się,jakby sąsiedzi zadzwonili po policję,chcąc zgłosić jakieś dziwne dźwięki wydobywające się z naszej posiadłości.Seriously.<br />
- Uważasz,że to kurwa zabawne?! - fuknął wściekle Neymar,powoli podchodząc w stronę Santos'a,który zamarł,widząc postawę przyjaciela.W życiu bym nie powiedziała,że brunet może zachować się w taki sposób.Powoli naprawdę zaczynało mnie to przerażać.Dzieje się z nim coś złego,a ja w tym momencie nawet nie potrafię mu pomóc.Czuję się żałośnie.<br />
- Opanuj się Neymar! - upomniał go Zayn,stając na przeciw chłopaka. - Sama zaczęła.My tylko odpłaciliśmy jej pięknym za nadobne - wyjaśnił,ściągając swoje brwi,przez co na czole utworzyła mu się pojedyncza zmarszczka.Jak widać,Neymar'a to jedynie jeszcze bardziej rozwścieczyło, gdyż podszedł do mulata i zmierzył go nienawistnym spojrzeniem,zaciskając mocno swoją szczękę,która w tym momencie się ostro zarysowała.<br />
- Błagam nie...- szepnęłam na tyle cicho,bym tylko ja to mogła usłyszeć.Ledwo zdążyłam wypowiedzieć te słowa,a Zayn został pchnięty do tyłu przez silne dłonie chłopaka.Jego włosy podskoczyły mocno do góry,natomiast usta zacisnęły się w cienką linię.Obaj wyglądali jakby mieli zamiar rzucić się do swoich gardeł i zrobić z nich sitko do robienia frytek.<br />
-Nie wpierdalaj się Malik! - warknął rozdrażniony Neymar,oddychając ciężko.Wyglądał jakby panował nad sobą ostatkami sił.Nie mogłam dopuścić do dalszego rozwoju wydarzeń pomiędzy nimi.To by się źle skończyło dla obu stron.Dla dwóch najważniejszych osób w moim życiu,przez które czuję się cholernie rozdarta i zagubiona.<br />
- Neymar przestań - szepnęłam cicho,zwracając tym samym uwagę wszystkich.Wokół nas zapanowała nienaturalna cisza,co mnie jeszcze bardziej zdekonspirowało.Zgryzłam w zdenerwowaniu wargę,zastanawiając się co też takiego powinnam zrobić.Brawo idiotko! Zareagowałaś,choć sama nie wiesz jak teraz postąpić.Postawa po prostu so epic! - -Porozmawiajmy - palnęłam,nim zdążyłam ugryźć się w język.Kurwa.Jak to się skończy,to przypieprzę sobie czymś ostrym w łeb - tak żebym poczuła.Sądzę,że dobrze mi to zrobi.<br />
Brunet przyglądał mi się w ciszy,przewiercając mnie swoim ostrym spojrzeniem,zupełnie jakby rozpatrywał w głowie moją propozycję.Przez chwilę miałam wrażenie,że obrzuci mnie niezbyt przychylnymi epitetami i odwróci się do mnie plecami,jednak nic takiego nie nastąpiło.Bez słowa złapał mnie za dłoń i poprowadził w stronę wyjścia,ciągnąc za sobą niemal przez pół osiedla. Szłam za nim w ciszy.Czułam niezwykłe zirytowanie,aczkolwiek w tamtej chwili ani myślałam o przeciwstawieniu mu się - zapewne nie skończyło by się to dla mnie happy endem.Dopiero kiedy zaczęliśmy mijać dobrze znany mi pas sklepów,zatrzymałam się gwałtownie,wyrywając dłoń z jego natarczywego uścisku.Chłopak momentalnie obejrzał się przez ramię,wbijając we mnie swoje zirytowane spojrzenie.Och,a więc teraz działam mu na nerwy?<br />
Na jego czole pojawiła się pojedyncza zmarszczka,co było wynikiem ściągnięcia brwi.Przez jego mimikę twarzy co chwila przemykał jakiś dziwny cień.Zupełnie jakby chciał coś powiedzieć,ale nie mógł znaleźć w sobie na tyle odwagi,aby to zrobić.<br />
-Co to miało być? - spytałam spokojnie.Aż za spokojnie,co jak widać zaskoczyło również mojego towarzysza.Neymar stanął ode mnie jedynie o jakieś pół kroku dalej,przez co dokładnie mogliśmy obserwować siebie nawzajem.On mnie,ja jego.Jak dla mnie było to niezbyt przyjemne położenie,ale ani myślałam tego przerwać.Tym razem doprowadzimy to do końca.<br />
-Mógłbym się ciebie zapytać o to samo - syknął zdegustowany,chowając dłonie do kieszeni swoich ciemnych dżinsów. - Co jej zrobiliście?<br />
Prychnęłam głośno,ściągając usta w wąską linię.This is fucking joke?!Proszę jaki się opiekuńczy zrobił!Cud miód chłopak po prostu!<br />
-Skąd założenie,że to my jej coś zrobiliśmy? - odparowałam,krzyżując wyzywająco ramiona na piersi.Drażniło mnie,że tak bardzo się nią przejmował.Przecież to była tylko jego znajoma,więc po jaką pieprzoną cholerę się w to wtrąca?Chłopak uśmiechnął się kpiąco,mrużąc swoje rozkoszne, czekoladowe oczka.<br />
-Może stąd,że po rozmowie z wami wyszła zdenerwowana? - zironizował,patrząc się przy tym na mniejakby miał do czynienia z niespełna rozumu osobą. - Nie jestem ślepy Laura,od samego początku jej nie lubiłaś i wierz mi,że nie trudno było się tego domyślić - stwierdził arogancko,na co ja zadrżałam delikatnie. - Za co ty jej tak nienawidzisz?Cholera!Przecież mogłabyś chociaż udawać,że ci nie przeszkadza,ale ty na każdym kroku musisz uprzykrzać jej życie!Wiesz jak ona się czuje?Nikogo tu praktycznie nie zna i do tego ty zachowujesz się jak jakiś rozwydrzony bachor,tylko dlatego, że nie pasuje ci jej towarzystwo! - wyrzucił z siebie na jednym wdechu, natomiast ja,słuchałam tego z lekko rozchylonymi ustami.To jest jakiś pieprzony sen.Błagam. Powiedzcie, że tak.<br />
Przez dłuższą chwilę stałam w ciszy,wpatrując się w niego swoim zbolałym wzrokiem.Nie mogłam pojąć,jak on mógł być aż tak ślepy?Czy on naprawdę sądzi,że to wszystko,to moja wina? To bolało.I to cholernie.Czułam się,jakbym traciła grunt pod nogami,jakby moje serce miało ochotę już na zawsze mnie opuścić i nigdy nie wrócić.A wszystko przez jego raniące słowa.Co ty ze mną robisz Neymar?Czemu muszę w taki sposób na ciebie działać?Nie widzisz jak mnie to krzywdzi?Błagam,uwolnij mnie ze swoim sideł,nie chcę już czuć.Chcę żyć normalnie,tak jak dawniej.<br />
- Nieważne - wyszeptałam cicho i szybko odwróciłam się na pięcie,gdy poczułam jak do oczu napływają mi łzy.Dałam sobie słowo,że się więcej przy nim nie rozkleję.Chcąc tego dotrzymać, ruszyłam szybkim krokiem w stronę powrotną,pragnąc jak najprędzej znaleźć się w swoim niewielkim pokoju.Potrzebuję izolacji.Samotności w czterech ścianach.Tylko to jest mi teraz niezbędne do przetrwania.<br />
- Jasne!Najlepiej jest uciekać od problemów! - warknął wściekły chłopak,przez co kilkoro przechodzących ludzi spojrzało się na nas z zaciekawieniem.Pewnie wyglądaliśmy dla nich jak para kochanków,która pokłóciła się o jakąś głupią błahostkę i lada chwila się pogodzi z szerokimi uśmiechami na ustach.Zaśmiałam się gorzko w duchu z tej pierdolonej ironii mojego życia.Ile ja bym dała,żeby właśnie tak było - przemknęło mi przez myśl,na co poczułam ucisk w klatce piersiowej.Przecież nie pragnęłam zbyt wiele.Chciałam być jedynie szczęśliwa u boku osoby, która jest najbliższa memu sercu.Chciałam budzić się co rano tylko po to,by móc ujrzeć ten piękny uśmiech na jego twarzy,pragnęłam bez słowa móc wtulić się w jego szerokie ramiona i mieć świadomość tego,że ochroni mnie przed całym złym światem,moim marzeniem było po prostu czuć,że jest blisko mnie i mu na mnie zależy.Czy to tak wiele?Najwyraźniej nie zasługiwałam na to.Neymar był dla mnie czymś nieosiągalnym,o czym mogłam jedynie marzyć i śnić.To niszczyło mnie od środka,a w szczególności,że miałam go na wyciągnięcie ręki.Był mi bliski, a zrazem złudnie odległy.<br />
-Laura do cholery! - poczułam mocny ucisk na ramieniu,a po chwili zostałam gwałtownie pociągnięta do tyłu,w wyniku czego wpadłam prosto w ramiona lekko zdyszanego Neymar'a. Zamrugałam zdezorientowana powiekami,patrząc się tępo na jego nieodgadnioną twarz.Zaraz... biegł za mną?Przez cały ten czas?!<br />
- Ja...<br />
- Nie! - warknął, przerywając mi. - Teraz ja mówię,ty siedzisz cicho i grzecznie posłuchasz mnie do końca - odparował stanowczo,patrząc się prosto w moje oczy. - Wiem,że w ustach kobiety słowo "nieważne" oznacza "Byłeś za głupi by zrozumieć za pierwszym razem więc nie ma sensu tego powtarzać",ale od ciebie słyszą to ostatnio zbyt często.Sądzę nawet,że już przedawkowałaś - stwierdził poważnie,na co ja zgryzłam w zdenerwowaniu wargę,odwracając od niego swój zaszklony wzrok. - Patrz na mnie - wyszeptał,ujmując dłonią mój policzek,zmuszając mnie tym samym,abym utkwiła spojrzenie w jego brązowych tęczówkach,jednocześnie ocierając łzę jaka zmoczyła moją fakturę skóry.<br />
- Być może nie rozumiem za wiele.Być może jestem tępym chujem i zachowuję się jak dupek, kiedy tylko przychodzi najmniej odpowiedni moment.Ale nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło żeby cię skrzywdzić.Sama myśl,że mogłabyś przeze mnie cierpieć... to powoduje,że czuję się jak nic nie warty śmieć - wykrzywił swoje usta w bolesnym grymasie,delikatnie gładząc dłonią moje ramię. - Nie znoszę patrzeć jak masz w oczach łzy.I choć może wyda ci się to dziwne,ale czasem nawet godzinami potrafię przesiedzieć w swoim pokoju i bez celu gapić się na twoje zdjęcie,które wisi na ścianie.Jesteś jedną z najlepszych rzeczy jakie spotkały mnie w życiu.Chcę cię chronić przed całym złem na tym świecie,wydajesz mi się taka cholernie krucha... - kiedy to mówił,w jego tęczówkach pojawiały się dziwne ogniki.Był taki przejęty kiedy to mówił,mimo że jego twarz pozostawała niewzruszona...Te wszystkie uczucia słychać było w jego zachrypniętym głosie, pokazywał to poprzez małe gesty,takie jak gładzenie moich pleców,czy też patrzenie mi prosto oczy.Nawet nie potrafię opisać słowami tego,co się wtedy działo wewnątrz mnie.Czułam jak stado motyli pieści moje podbrzusze,jak serce stopniowo przyśpiesza z każdym jego słowem,jak oczy z fascynacją chłonął każdy skrawek jego przystojnej twarzy.Kochałam w nim wszystko. Jego włosy,oczy,usta,głos,lekki zarost,szerokie ramiona,ciepłe dłonie,tą opiekuńczość jak i jego egoizm. Tak,nawet jego wady były dla mnie czymś niezwykłym,co z punktu widzenia innej osoby było czymś zupełnie niepojętym.<br />
- Kiedy ty kurwa w końcu zrozumiesz,że się o ciebie cholernie troszczę? Że pragnę twojego szczęścia? - kiedy to mówił,przyciągnął mnie mocno do siebie i schował twarz w moich włosach, mocno zaciągając się ich zapachem.Zarumieniłam się mocno na ten gest,zdając sobie sprawę,że już od dłuższego czasu stoimy tak blisko siebie.Poczułam jak moje ramiona pokrywa gęsia skórka,która pojawiła się z dziwnego podniecenia,jak i ekscytacji.Uczepiłam się go w pasie swoimi kruchymi ramionami,zupełnie jakbym nie miała zamiaru go już nigdy puścić.Po raz pierwszy czułam się tak bezpiecznie. - Chcę spełnić twoje marzenia Laura.Zrobię wszystko,bylebyś była szczęśliwa - wyszeptał miękko,całując mnie jednocześnie w czoło.Przymknęłam powieki, zaciągając się jego wspaniałym zapachem.Tylko on pachniał w taki sposób.Piżmem i cynamonem,pomieszanym z miętą i dymem papierosowym.Coś niesamowitego.<br />
Moim marzeniem jesteś Ty...<br />
-Po prostu się więcej nie kłóćmy - szepnęłam,mimo iż pragnęłam powiedzieć zupełnie co innego.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://data2.whicdn.com/images/135184421/large.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Untitled" border="0" src="http://data2.whicdn.com/images/135184421/large.gif" height="179" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img alt="Untitled" src="http://data3.whicdn.com/images/134953771/large.gif" /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
---------------------</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
PRZEPRASZAM,przepraszam i jeszcze raz przepraszam!</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Zdarzyła się taka sytuacja,że nie miała internetu przez kilka dni i nie miałam możliwości wstawienia rozdziału,</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
ale dzisiaj mam wolny czas bo są luzy w szkole więc wstawiam nowy rozdział!</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Proszę Was bądźcie dla mnie wyrozumiali!</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Kocham i powodzenia w szkole!:** </div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04608515816159750643noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-2896755047749223102.post-26032669637287629012014-08-29T19:05:00.002+01:002014-08-29T19:05:18.576+01:00Rozdział XI-Czego się tak szczerzysz?-mruknęłam złośliwie w stronę Zayn'a,który nawet na sekundę nie spuszczał ze mnie swoich ciemnych tęczówek,w których jak zwykle pełno było tych niesamowitych iskierek.Mulat uśmiechnął się jeszcze szerzej,dokładnie lustrując każdy milimetr mojej zaspanej twarzy.<br />
<br />
Ależ ja musiałam wyglądać atrakcyjnie z rozmazanym makijażem i włosami niczym u frankensteina.Przeciągnęłam się zaspana,wyciągając ręce ku górze,po czym podniosłam się do półsiadu podpierając się z tyłu na dłoniach. - To nie fair - burknęłam z lekkim grymasem, wlepiając swój wzrok w rozweseloną twarz przyjaciela.Brew chłopak drgnęła lekko ku górze w niemym zapytaniu.Westchnęłam zrezygnowana,klepiąc prawą dłonią błękitną pościel. - Masz wygodniejsze łóżko! - dodałam po chwili,podskakując na mięciutkim materacu,który cicho zaskrzypiał pod ciężarem mojego tyłka.Malik zachichotał rzucając się na miejsce obok mnie, przez co oboje unieśliśmy się do góry jak na jakiejś trampolinie.Sama mimowolnie się zaśmiałam opadając z powrotem na plecy,tyle że tym razem moja głowa wylądowała prosto na umięśnionym ramieniu Zayn'a,który mocno mnie do siebie przygarną,chowając swoją twarz w moich puszystych włosach.<br />
- Jędza - szepnął mi do ucha,na co uśmiechnęłam się szeroko. - Ale MOJA - dodał po chwili.W odpowiedzi jedynie mocniej się do niego przytuliłam,wdychając zapach jaki był mieszaniną jego żelu pod prysznic i perfum.Tak bardzo go potrzebowałam.Dobrze zdaję sobie sprawę z tego, że gdyby nie on już dawno znalazłabym na skraju załamania nerwowego.Zayn był jedyną osobą, która mnie w pełni rozumiała i akceptowała taką jaka jestem.Nigdy mnie nie krytykował,nie oceniał... Po protu był i to było w tym wszystkim najlepsze.To cholerne oparcie,którego potrzebowałam jak tlenu do życia.<br />
-Laura ja wiem - szepnął cicho,na co zmarszczyłam delikatnie swoje równe brwi.Zsunęłam powoli głowę w bok,tak aby móc swobodnie patrzeć na jego twarz,która w tej chwili była nad wyraz poważna.Odchrząknęłam cicho,nieświadomie zaciskając palce na jego czarnej koszulce.<br />
- Wiesz co?<br />
Malik popatrzył się na mnie z dziwną troską,łapiąc mnie za lewą dłoń i splatając razem nasze palce,które zaczęły mnie dziwnie mrowić poprzez ten gest.Niby nic takiego,ale nie wiedzieć czemu,serce zatłukło mi się w piersi kilka razy szybciej,co było dla mnie zupełnie nowym doznaniem jeśli chodzi o Zayn'a.<br />
-Widziałem co się wczoraj stało - wyznał cicho,na co cała zdrętwiałam,czując jak oblewa mnie zimny pot.Wspomnienia momentalnie przemknęły mi przed oczami,a ból w klatce piersiowej dał znać o sobie ze zdwojoną siłą.Spuściłam zaszklony wzrok,czując nieprzyjemną gulę rosnącą w moim gardle.Miałam wrażenie jakbym miała się zaraz zacząć dusić.Mulat ścisnął mocniej moją dłoń, całując mnie w czubek głowy.<br />
- Nie przejmuj się.To skurwiel,nie warto tracić na niego czasu.<br />
Rozsądek przyznał mu rację.Natomiast serce... ono zakuło,dając do zrozumienia,że protestuje i nie ma zamiaru się z tym zgodzić.<br />
<br />
<br />
-Cześć -przywitałam się wesoło,wchodząc do kuchni gdzie dostrzegłam Oscar'a i...<br />
-Hej piękna.Neymar podaj mi ten cholerny cukier! - warknął Osc,wyciągając wyczekująco dłoń w kierunku zamyślonego bruneta.Chłopak ocknął się z dziwnego transu,po czym jego ciemne oczy momentalnie skrzyżowały się z moimi.Poczułam ucisk w żołądku,a serce zabiło mi kilka razy szybciej.Zacisnęłam mocno dłonie na tylnych kieszonkach od spodenek,po czym posłałam Neymar'owi lekki uśmiech,który kosztował mnie bardzo wiele energii i determinacji.Już chyba nawet nie muszę wam opisywać jego zdezorientowanej miny,którą po kilku sekundach zakrył swoją maską obojętności.Zdusiłam w sobie chęć przewrócenia oczami,po czym podskoczyłam siadając na kuchennym blacie tuż obok bruneta,który starannie odliczał trzy łyżeczki cukru, które wsypał do kawy.<br />
-Wiesz,wydaje mi się, że gdzieś już widziałem podobną koszulkę... - mruknął zamyślony Oscar, przyglądając się zacnej bluzce z podobizną batmana,którą obecnie miałam na sobie.Zgryzłam nerwowo wargę,machając lekko nogami. - Coś jak deja vu - bąknął przekrzywiając śmiesznie głowę.Uśmiechnęłam się do niego niewinnie,ukazując rządek swoich białych zębów.<br />
- Czy to przypadkiem nie znaczy po francusku "Co jest kurwa grane?"-oświadczyłam z rozbawieniem,na co chłopak wystawił mi język,dźgając mnie palcem między żebra.<br />
Miał rację.Zapewne nie raz miał styczność z tą bluzką,jednak miałam nadzieję, że się nie połapie, iż należy ona do mulata.Raczej wątpię,aby Neymar podszedł do tego optymistycznie,tym bardziej,że nie pochwala towarzystwa Malik'a w pobliżu mnie.<br />
-A co ty taki dobry humorek masz dzisiaj? - spytał podejrzliwie brunet,na co wzruszyłam bezradnie ramionami.Gdybyś tylko wiedział - pomyślałam smutno,czując jak usta wykrzywiają mi się w lekkim grymasie.Jestem bardzo ciekawa jak długo dam radę tak pociągnąć.Otóż sumiennie postanowiłam ignorować wczorajszą sytuacją.Udać,że wogóle nie miała ona racji bytu. Sądzę,że to jest najrozsądniejsze wyjście z tej całej popapranej sytuacji.Ważne,aby Neymar był szczęśliwy - to jest teraz moim priorytetem.Koniec bycia zagorzałą egoistką i pora pomyśleć o uczuciach innych.<br />
<br />
<br />
-Gdzie moje kanapki?! - dobiegł nas z salonu,zrozpaczony krzyk Oscar'a,który najwyraźniej powoli już tracił cierpliwość.James mruknął pod nosem coś niezrozumiałego,aczkolwiek zdaje mi się,że nie było to nic miłego i pognał z kawą oraz porcelanowym talerzem do głodnego przyjaciela,tym samym zostawiając mnie i Neymar'a samych. Tak.Niezręczna sytuacja.<br />
Czułam się idiotycznie kiedy tak siedziałam wpatrzona w podłogę,a brunet niemal prześwietlał mnie wzrokiem na wylot,jakby starał się siłą wdusić ode mnie jakiekolwiek wyjaśnienia mego postępowania.Drażnił mnie i dobrze o tym wiedział,także nie wielkie było jego zdziwienie,gdy spojrzałam się na niego ze wzrokiem,który krzyczał "Skończ wreszcie,bo inaczej wpompuję cię w ścianę!".<br />
-Stało się coś? - spytałam z lekkim uśmiechem,przekrzywiając minimalnie głowę na bok.Chłopak zmarszczył swoje idealne brwi,przez co na jego czole pojawiła się pojedyncza zmarszczka,która jedynie dodawała mu uroku.Zacisnął mocniej swoje wargi,po czym powoli do mnie podszedł,umiejscowując dłonie na blacie,przez co zagrodził mi jakąkolwiek drogę ucieczki. Przełknęłam powoli ślinę,czując zbliżające się kłopoty.Już nawet dostrzegałam tą czerwoną lampkę w mojej głowie,która zaczynała niebezpiecznie migać.<br />
-Mogę w czymś pomóc? - wydusiłam,dziękując Bogu za to,że udało mi się to wypowiedzieć w miarę normalnym tonem.Neymar na moje słowa prychnął głośno,mrużąc przy tym swoje powieki jak jakiś dziki kot,szykujący się do skoku.<br />
- Czemu taka jesteś?<br />
Tym razem to ja zmarszczyłam brwi.Zmierzyłam jego spiętą twarz swoimi brązowymi tęczówkami na koniec zatrzymując się na jego oczach,z których nie byłam w stanie nic odczytać.<br />
- "Taka",znaczy jaka?<br />
- Zachowujesz jakby się nic nie stało! - syknął,na co zamrugałam gwałtownie powiekami. - Udajesz,że wcale cię to nie obchodzi i że wszystko jest w jak najlepszym porządku!<br />
- A ty się zachowujesz inaczej? - warknęłam rozdrażniona,czując iż cały mój plan diabli wzięli.A niech cię szlag Neymar! - Co niby mam twoim zdaniem robić?Zamknąć się w pokoju i nie wychodzić?Płakać rzewnie w poduszkę?Głodzić się?Odciąć od wszystkich?No słucham,powiedz mi do cholery! - coraz bardziej podnosiłam głos,zupełnie nie zwracając uwagi na fakt,że jego tęczówki robią się coraz ciemniejsze,a mięśnie napinają się z całej siły,przez co doskonale były widoczne przez czarny podkoszulek,jaki miał na sobie.<br />
- A zrobiłaś chociaż jedną z tych rzeczy? - wycedził przez zęby,zaciskając z całej siły dłonie na krańcach kuchennego blatu.Posłałam mu zdezorientowane spojrzenie,zgryzając z całej siły dolną wargę. - Oczywiście, że nie! -prychnął kpiąco. - Pierwsze co zrobiłaś to poleciałaś do Malik'a,aby mógł cię pocieszyć! - warknął mi prosto w twarz,powodując,że kompletnie mnie zatkało. - Więc powiedz mi,jak daleko zaszliście,huh?<br />
Pobladłam.Po prostu nie mogłam uwierzyć,że takie słowa mogły wypłynąć z jego ust.Z tych rozkosznych warg,które tak pieczołowicie w nim uwielbiałam.Jedyne co wyrażały jego oczy to złość i nienawiść.Czy on naprawdę sądził,że byłabym w stanie z Zayn'em... i to tego samego dnia kiedy my....<br />
Zgryzłam z całej siły wnętrze policzka,czując już niemal metaliczny posmak krwi w swoich ustach.Serce boleśnie obijało się o moje kruche żebra,natomiast wzrok zaszklił się delikatnie, jednak nie miałam zamiaru przy nim płakać.Nie chcę pokazywać mu jak bardzo mnie to boli,jak bardzo jestem słaba.Wyznaczyłam sobie cel,którego mam zamiar trzymać się do końca,nawet ostatkami sił.<br />
-Zapomnijmy o tym Neymar - szepnęłam cicho,podnosząc na niego swój smutny wzrok. - Masz rację,nie powinnam tak robić.Zachowałam się jak ostatnia suka - przyznałam,choć mój rozsądek gorliwie temu zaprzeczał. - Nic się pomiędzy nami nie wydarzyło i niech tak zostanie,tamto to było tylko chwila słabości - posłałam mu najszczerszy uśmiech,na jaki tylko było mnie stać. Widziałam,że w tym momencie chłopak był w niemałym szoku.Zapewne nie spodziewał się tego po mnie,zresztą ja sama byłam zaskoczona takim obrotem akcji.<br />
Położyłam swoją dłoń na jego klatce piersiowej i delikatnie go od siebie odsunęłam,zeskakując na ziemię i szybko opuszczając pomieszczenie.Zanim jednak wyszłam,zerknęłam jeszcze szybko za siebie.Neymar stał nieruchomo w tym samym miejsce z dłońmi zaciśniętymi w pięści,a jego wzrok boleśnie przewiercał miejsce,w którym jeszcze kilka minut temu się znajdowałam.<br />
<br />
<br />
- Ej! - pisnęłam oburzona,kiedy Zayn pochylił się,aby skosztować moich lodów.Co za nienapasiony dzieciak!Zjadł cztery gałki i jeszcze mu mało! - Miałeś swoje - burknęłam,na co chłopak wyszczerzył się szeroko,obejmując mnie swoim silnym ramieniem.<br />
-Ale twoje są lepsze - mruknął wesoło,na co przewróciłam oczami,podsuwając mu pod sam nos wafelek z czekoladową kulką,która w dość szybkim tempie zaczęła się rozpływać.Pech chciał,że mulat akurat pochylił głowę i skończyło się to tym,że niemal cały deser wylądował na czubku jego nosa.Zgryzłam wargę,aby nie zachichotać,jednak nie udało mi się ukryć rozbawienia wymalowanego na mojej twarzy.Jego zdezorientowana mina była po prostu genialna!<br />
- Ty mała zołzo,zrobiłaś to specjalnie! - fuknął,mrużąc zabawnie oczy,na co momentalnie od niego odskoczyłam,wlepiając na usta głupawy uśmieszek.<br />
- Wcale nie! - broniłam się,powoli wycofując się do tyłu,gdy ten zaczął stawiać w moją stronę kroki.Czemu tylko mnie zaczyna nie podobać się ta zabawa?<br />
-Zapłacisz mi za to jędzo! - krzyknął głośno,rzucając się w dziki bieg ku mej osobie.A ja? Zaczęłam zapierdzielać jak na jakimś maratonie,ledwo nie potykając się o swoje własne nogi, które już po kilku sekundach,zaczynały odmawiać mi posłuszeństwa.Cholerny brak kondycji!<br />
Odgarnęłam z twarzy burzę włosów,która zasłaniała mi widoczność i pisnęłam głośno, gwałtownie mijając wielkie drzewo,które nie wiadomo po jakiego groma,rosło sobie na samym środku chodnika.Ludzie to jest przecież park!Mało tu miejsca na sianie tej przeklętej zieleni?! Sapnęłam sfrustrowana pod nosem,przeskakując nad toczącą się piłką,która została wykopana przez grupkę dzieciaków i z gracją baletnicy o połamanych nogach,zaczęłam wbiegać po marmurowych schodkach,dysząc niczym człowiek hiperwentylacji.Tak Laura!Od dziś należy zacząć poprawiać swoją zerową kondycję!<br />
Stanęłam na środku trawnika,z wielkim zdziwieniem stwierdzając,że Malik gdzieś zniknął i już mnie nie goni.Pochyliłam się lekko do przodu,opierając dłonie na kolanach i zaczęłam łapać gwałtowne wdechy,chcąc jakoś unormować swój nierówny oddech.<br />
- Kurwa - przeklęłam pod nosem,czując jak nogi się niemal pode mną załamują.Ja naprawdę jestem żałosna.I po co ci było to omijanie zajęć wychowania fizycznego?Tylko na moją zgubę!<br />
Powoli wyprostowałam się do pionu,mrużąc oczy od jasnego słońca,kiedy nagle poczułam mocne uderzenie od tyłu,a kilka sekund później turlałam się z kimś po zielonej trawie,czując jak moje ciało krzyczy o pomoc.Jęknęłam głośno obolała,łapiąc się wolną ręką za głowę,natomiast drugą podparłam się na ziemi,uchylając ciężkie powieki.I co zobaczyłam?Soczyście brązowe oczy, wpatrujące się we mnie intensywnie i ten głupawy uśmiech,na tym durnym,ciemnym łbie.<br />
- Jesteś skończonym idiotą - warknęłam zła.<br />
- Którego uwielbiasz - dodał z arogancją.Oho!Uwaga!Ego Zayn'a ponownie zaczyna się rozrastać!<br />
- Złaź ze mnie! - fuknęłam rozdrażniona.<br />
- Jeśli chodzi o pozycję,to ty jesteś na górze - mruknął rozbawiony,na co ja mocno zacisnęłam usta.Brawo Laura!Spostrzegawczość cenimy.<br />
Walnęłam go z całej siły pięścią w klatkę piersiową,na co ten zachichotał cicho,machając z pobłażaniem głową.<br />
-Było mówić,że lubisz na ostro - poruszył wymownie brwiami,na co jedynie przewróciłam oczami, podnosząc się do pozycji siedzącej.Przeczesałam włosy palcami i odetchnęłam głęboko, wystawiając twarz ku słońcu.Trwaliśmy tak przez chwilę w ciszy,aż wkońcu nie przerwał jej mój przyjaciel.<br />
- I jak ci poszło? - spytał cicho chłopak,kładąc głowę na moich kolanach.Przełknęłam powoli ślinę, po czym spuściłam głowę w dół,patrząc się prosto w jego oczy,które uważnie lustrowały każdy skrawek mojej zamyślonej twarzy.No tak.Od rozmowy z Neymar'em,wyciągnęłam Zayn'a z domu i ani razu nie poruszyłam tego tematu.Wiadome było,że mulat domyślał się o co chodzi i starał się robić wszystko,aby uśmiech nie schodził z mojej twarzy.Jak widać - udawało mu się.Nie wiem jakim cudem,ale Malik ma w sobie coś,co sprawia,że przy nim nie potrafię myśleć o problemach.Wtedy liczy się po prostu przysłowiowe "tu i teraz".<br />
- Sama nie wiem - odparłam z lekkim grymasem,przeczesując palcami jego sprężyste loczki.<br />
<br />
-Powiedziałam mu coś wbrew samej sobie.To boli - stwierdziłam cierpko,czując jak pod powiekami zaczynają gromadzić mi się łzy. -Ale jeśli dzięki temu ma być szczęśliwy... to jestem na to gotowa.Dam radę - wyszeptałam cicho,a kilka słonych łez popłynęło po moich policzkach, co nie uszło uwadze mulata.Chłopak momentalnie podniósł się do siadu i przyciągnął mnie mocno do swojego ciała,głaszcząc uspokajająco po plecach.<br />
- Przykro mi - wychrypiał cicho,odgarniając z mojego czoła zbłąkany kosmyk włosów. Pociągnęłam cicho nosem,uśmiechając się do niego smutno.<br />
- Wiem Zayn.Mi też - wyszeptałam,głaszcząc go delikatnie po policzku.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://data2.whicdn.com/images/134017056/large.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Zayn Malik | via Tumblr" border="0" height="225" src="http://data2.whicdn.com/images/134017056/large.gif" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
--------------------</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Cześć wszystkim! </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Już nie długo szkoła,boże jak ja nie chce!</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Chcę się poprawić w nauce,więc nie obiecuje,że rozdziały będą co dwa dni,ale będę się starać! :) </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Jeżeli macie jakieś pytania,to śmiało piszcie!</div>
<div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04608515816159750643noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-2896755047749223102.post-85473989300089071302014-08-27T15:03:00.003+01:002014-08-27T15:03:54.059+01:00Rozdział X Szpilka po szpilce nakuwała moje,już i tak,krwawiące serce,które krzyczało niemal błagalnie "Dość!".Krew w moich żyłach krążyła dwa razy szybciej,a nierównomierny oddech powodował jeszcze większy ból w klatce piersiowej,która spazmatycznie unosiła się i opadała.Czułam się zupełnie jakby świat chwilowo zatrzymał się w miejscu.Jakby wszystko wokół nas zwolniło i specjalnie przedłużało moje katusze,które zdawały się nie mieć końca.Czemu to musi tak cholernie ranić?Tak boleć?Jestem pewna,że akupunktura,w porównaniu z tym co czułam teraz, była niczym.<br />
Zacisnęłam mocno palce na kancie koszulki,którą zmuszona byłam wcześniej poprawić,gdyż podwinęła mi się niebezpiecznie ku górze,ukazując skrawek mego brzucha.Głucha,ciężka cisza nienaturalnie raniła moje uszy,zaś gęsta atmosfera niemal zachęcała do krojenia jej nożem.<br />
-Neymar-szepnęłam niesłyszalnie,jako pierwsza zdobywając się na odwagę.Wygięłam usta w grymasie bólu,gdy dostrzegłam brak jakiejkolwiek reakcji z jego strony.Po prostu siedział sztywno zupełnie jakby był wykuty z kamienia i prześwietlał mnie swoim pustym,ciemnym wzrokiem,który paraliżował moją duszę.<br />
-Powiedz coś-wyjąkałam błagalnie.Brunet poderwał się gwałtownie na równe nogi,niemal przewalając mnie przez to do tyłu.Przełknęłam sucho ślinę,zaciskając boleśnie wargę pomiędzy zębami.Niemal czułam ten charakterystyczny,metaliczny posmak krwi,którego tak nienawidziłam.Skrzywiłam się lekko,patrząc się na Neymar'a zaszklonym wzrokiem.<br />
Chłopak zaczął chodzić tam i z powrotem,mrucząc pod nosem niezrozumiałe dla mnie słowa.Co prawda wyłapałam kilka z nich,jednak wolałam utrzymywać się w wierutnym kłamstwie,że jednak mi się przesłyszało.<br />
- Neymar do kurwy nędzy!-krzyknęłam zdesperowana,sama podrywając się na równe nogi. Czułam jak panujące wewnątrz mnie emocje,przeobraziły się w adrenalinę,która zaczęła krążyć w moich żyłach,powodując tym samym moje niespodziewane zachowanie.Chłopak zatrzymał się mechanicznie w miejscu,zaciskając dłonie w pięści. -Powiesz coś w końcu?- spytałam nieco spokojniej,słysząc w swoim głosie nutę rozpaczy.Wiedziałam,że jedynie chwile dzieliły mnie od tego,aż moje emocje wyjdą na wierzch w postaci łez i braku jakiejkolwiek kontroli nad ciałem.<br />
-Co mam ci kurwa powiedzieć?!-warknął dziko w moją stronę.Jego twarz wyrażała nieopisaną wściekłość,a ciemne-niczym studnia bez dna-oczy przypominały groźnego drapieżnika, gotowego w każdej chwili rzucić się na swoją ofiarę.Naprawdę rzadko miałam okazję widywać szatyna w takim stanie.<br />
-Cokolwiek-szepnęłam,besztając się w myślach za swoją głupotę.Może lepiej byłoby siedzieć cicho i w ogóle się nie odzywać?Sądząc po jego minie,zdecydowanie tak.<br />
Chłopak prychnął kpiąco,mocno napinając mięśnie twarzy,które nawet na chwilę się nie rozluźniły.<br />
-Naprawdę jesteś taka głupia?Naprawdę tego nie rozumiesz?!<br />
-Czego do cholery?!-uniosłam głos,patrząc się na niego załamana.Nawet nie spostrzegłam kiedy pierwsze łzy naznaczyły na moich policzkach mokre ślady.Czułam nieopisane drżenie rąk,które po chwili zacisnęłam w małe piąstki.<br />
-Zapomnij o tym Laura.<br />
Poczułam jak moje serce przeszywa tysiące sztyletów,łamiąc je na pojedyncze części,niczym puzzle.Oddech ugrzęsł mi gdzieś w gardle,a świadomość obecnej sytuacji odleciała gdzieś w siną dal.Jestem pewna,że powiększone źrenice i otworzone szeroko usta,mówiły same za siebie - nie dowierzałam.Nie wierzyłam,że jego słowa kiedyś mnie tak zranią.<br />
-To nie powinno się zdarzyć.Przecież dobrze o tym wiesz mała.Jesteś moją młodszą siostrzyczką...<br />
- Siostrzyczką?-powtórzyłam głucho,pozbawiając twarz jakichkolwiek emocji.Jak ja mogłam być taka głupia?Byłam tak zaślepiona miłością do niego,że nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam mylić swoje marzenia z rzeczywistością.<br />
Chłopak spojrzał się na mnie z niezrozumieniem wymalowanym na twarzy.<br />
-Ty nigdy tego nie zrozumiesz-szepnęłam,po czym wybiegłam z pomieszczenia kierując się do swojego pokoju.Ledwo zdążyłam trzasnąć drzwiami,a nogi ugięły się pode mną niczym zapałki. Po raz pierwszy czułam się taka bezradna.Po raz pierwszy zaczęłam tracić jakiekolwiek nadzieje.<br />
<br />
<br />
Grzmot za grzmotem.Huk za hukiem.Błyskawica za błyskawicą.Po raz kolejny skuliłam się w kącie łazienki,marząc jedynie o tym aby jakiś seryjny morderca znalazł mnie przez przypadek i ostatecznie skończył moje męczarnie.Wszystko wydawało mi się takie odległe i przeraźliwe.Nie pomagał głośny szum lecącej z kranu wody,zasłonięte ciasno żaluzje ani nawet światło,które - miałam nadzieję-zmniejszy widoczność błyskawic,które rozświetlały ciemnogranatowe niebo.Po raz pierwszy czułam się taka samotna.W takich sytuacjach zawsze ratował mnie Neymar.To on dawał mi to cholerne oparcie i bezpieczeństwo.A teraz?Wszystko schrzaniłam!Gdyby nie ten pocałunek,nadal wszystko byłoby w porządku,nadal bylibyśmy nierozłącznym rodzeństwem, które od czasu do czasu się kłóci,a ja nadal kochałabym go w sekrecie.Tak byłoby najlepiej.<br />
-Laura?-usłyszałam nad sobą męski głos.Był ciepły i zatroskany,przez co poczułam mocny ucisk w klatce piersiowej.Tak desperacko potrzebowałam teraz czyjegoś wsparcia,że nawet nie spostrzegłam kiedy znalazłam się w miękkich ramionach mulata,mocno tuląc się do jego nagiej klatki piersiowej,od której biło niesamowite ciepło.Czułam jak jego dłonie ze stoickim spokojem głaszczą moje plecy,jak jego miętowy oddech obija się o czubek mojej głowy a niski,nieco zachrypnięty głos,szepcze do ucha uspokajające słowa.Po raz pierwszy znalazłam ukojenie u kogoś innego.Po raz pierwszy tą osobą nie był Neymar.<br />
-Prze-przepraszam-wyjąkałam przez szloch,kiedy Zayn położył mnie na swoim łóżku.Sam szybko zgasił lampkę nocną i położył się obok mnie,momentalnie przyciągając mnie do siebie. Nawet nie próbowałam protestować,po prostu położyłam głowę na jego klatce piersiowej, przymykając piekące od płaczu powieki.<br />
-Nie przepraszaj.Jestem przy tobie i Cię nie zostawię-wymruczał,mocniej zaciskając swoje ramiona wokół mnie.Czułam się przy nim taka bezpieczna i beztroska.Całą sobą chłonęłam jego obecność,zupełnie jakbym obawiała się tego,że w każdej chwili może wyparować,zostawiając mnie samą ze swoimi problemami.<br />
-Przysparzam ci kłopotów,prawda?Jestem nieznośną suką-stwierdziłam cicho,pociągając mało seksownie nosem.Poczułam jak jego ciało zawibrowało lekko od szczerego śmiechu,jaki cicho się rozniósł po pokoju.Uniosłam delikatnie głowę ku górze,aby móc swobodnie patrzeć na jego twarz.<br />
-Może trochę-zachichotał,po czym dmuchnął w pojedynczy kosmyk jaki opadł mi na czoło.-Ale zawsze możesz na mnie liczyć.Bez względu na to co się stanie -dodał,posyłając w moją stronę jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów.Na sam widok jego uśmiechu poczułam się o niebo lepiej.Jestem pewna,że bez niego bym nie przetrwała.<br />
-Wiem to.Ufam ci jak nikomu innemu Zayn-oświadczyłam poważnie,na co jego rozjaśniona twarz zmieniła się na coś w rodzaju czułości.Intensywny brąz jego oczu namiętnie wpatrywał się we mnie z takim uczuciem,że przez chwilę miałam wielką ochotę odwrócić wzrok,jednak nie zrobiłam tego.Byłam zbyt zafascynowana chłonięciem wyrazu jego twarzy,jakiego jeszcze nigdy nie było mi dane zobaczyć.<br />
-Jesteś niesamowita Laura -wyznał,odgarniając na bok moje brązowe loki.-Neymar na ciebie nie zasługuje.Przez niego tylko cierpisz i ciągle płaczesz.Wiem,że miłości się nie wybiera,ale poradzę ci jako przyjaciel i chłopak,któremu na tobie zależy...Wycofaj się póki jeszcze możesz,bo potem może być za późno-coraz bardziej ściszał głos,aż w końcu dwa ostatnie słowa wyszeptał niemal niesłyszalnie.Jego kciuk z delikatnością motyla przesunął się wzdłuż mojego policzka,zsuwając się na brodę i obojczyk,gdzie pojawiła się gęsia skórka.Jego skóra wydawała mi się być niesamowicie miękka w dotyku.Machinalnie przymknęłam powieki jeszcze przez dłuższą chwilę rozkoszując się tym stanem.Szybko jednak niestety doczekałam się końca,co skwitowałam cichym pomrukiem niezadowolenia,który na całe szczęście był słyszalny jedynie dla mnie.W tym momencie pozostałam w tej samej pozycji,nie ruszając się nawet o centymetr i udając,że zasnęłam.Bałam się otworzyć oczy.Czy było to spowodowane tym,że zaczęłam mieć dziwne uczucia względem Malik'a?A może chodziło o jego słowa "...chłopak, któremu na tobie zależy"? Czyżby miało to jakieś ukryte znaczenie?Nie rozumiałam tego,czemu do jasnej cholery, pragnęłam zostać w jego ramionach i już nigdy ich nie opuszczać?!<br />
<br />
<br />
<br />
Biegłam szybko po ciemnym korytarzu,słysząc jedynie odgłos moich bosych stóp,stykających się z chłodną posadzką.Włosy opadały mi na twarz zasłaniając kompletnie cały obraz przede mną,a biała,zwiewna koszula nocna,która sięgała mi kolan,powiewała pod wpływem przejmującego chłodu,jaki zewsząd mnie otaczał.Szukałam czegoś.A może kogoś?Uparcie zmierzałam do swojego celu,nie bacząc na to,że z każdym kolejny krokiem korytarz stawał się coraz ciaśniejszy i ciemniejszy.Miałam wrażenie jakby nie miał końca i ciągnął się w nieskończoność.W pewnym momencie jednak dostrzegłam lekkie światełko.Zatrzymałam się gwałtownie dostrzegając dwie rozchodzące się w różne strony drogi.Na jednej z nich czekał na mnie ktoś bardzo bliski memu sercu.Na drugim zaś osoba,która powoli zaczynała zdobywać mnie kawałek po kawałku,a ja nic na to nie mogłam poradzić.Musiałam wybrać.Nie trwało to nawet kilku minut.Moje nogi same poniosły mnie w nieznanym kierunku.Serce waliło mi niczym młotem,a oddech zanikał gdzieś w gardle.Na końcu nie dostrzegłam tak bardzo ukochanej mi osoby.Nie było Cię tam Neymar...<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://data2.whicdn.com/images/129927409/large.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Untitled" border="0" height="320" src="http://data2.whicdn.com/images/129927409/large.gif" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img alt="Untitled" height="185" src="http://data3.whicdn.com/images/133723328/large.gif" width="400" /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
-----------------</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Hej wszystkim!</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Wiem jestem zła,trzymam was ciagle w niepewnośći! :D </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Ale spokojnie,wszystko się wyjaśni w dalszych rozdziałach!</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Chciałam podziękować za wszystkie komentarze,które bardzo mnie potywują. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Kocham i do zobaczenia!:* </div>
<br />
<div>
<br /></div>
<div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04608515816159750643noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-2896755047749223102.post-47994281643584222172014-08-25T19:35:00.001+01:002014-08-25T19:35:17.924+01:00Nowy blog<h4>
Zapraszam na nowy blog o Leo! :) </h4>
<h4>
<a href="http://tueresmicielo-leo.blogspot.com/">Tu eres mi cielo </a></h4>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img alt="Cesc y Lio! n.n" src="http://data1.whicdn.com/images/45525841/large.gif" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04608515816159750643noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-2896755047749223102.post-35473992163750298462014-08-25T14:40:00.002+01:002014-08-25T14:40:35.756+01:00Rozdział IX Życie czasem potrafi dać nam niezłego kopa w tyłek i powiedzieć "Radź sobie sam".Nie raz uparcie starałam się być silna i wychodzić na przeciw przeciwnościom losu,które ryły dziury w mojej drodze.Po śmierci mamy powiedziałam sobie,że nie będę płakać,nie będę odczuwać bólu,że stanę się silną,niezależną dziewczyną,której nie straszne są różnorakie zakręty i wyboje.Wszystko to jednak prysło niczym bańka mydlana,gdy tylko pojawił się Neymar.Wprowadził do mojego życia istny armagedon i chaos,nad czym zupełnie nie potrafiłam zapanować.Nie raz wyobrażałam sobie jakby to było wspaniale,gdybyśmy byli parą.Gdybyśmy chodzili razem na spacery trzymając się za ręce,gdyby brunet skradał mi co jakiś czas słodkie pocałunki,gdyby mnie obejmował i szeptał do ucha jak bardzo mnie kocha.Szczerze mówiąc to sama świadomość tego,że to była jedynie moja cudowna wyobraźnia i nigdy nic takiego nie będzie miało miejsca, bolało jak cholera.Ostatnio coraz bardziej nie potrafię zapanować nad swoimi emocjami i czuję się taka zdezorientowana przez zachowanie chłopaka.Nigdy nie potrafię zrozumieć dlaczego postępuje tak,a nie inaczej,a szczególnie gdy ma te swoje dziwne humorki.<br />
-Nad czym tak rozmyślasz piękna?-usłyszałam głos tuż za sobą,a po chwili na moim ramieniu znalazła się broda Oscar'a.Westchnęłam cichutko,zaczesując niesforny kosmyk włosów za ucho.<br />
-Nad chorym i niesprawiedliwym światem,który nie raz przypieprzył mi prosto w twarz - odparłam nad wyraz spokojnie,na co chłopak zachichotał cicho.Eh,nie chciałam być niemiła,czy też niegrzeczna,ale naprawdę w tej chwili marzyłam jedynie o tym,aby posiedzieć sama.Jak widać Osc miał zupełnie inne plany,bo oplótł mnie swoimi szerokimi ramionami i schował nos w moich puszystych włosach,które aż prosiły się o spotkanie ze szczotką.<br />
-Co cię trapi maleńka?-spytał cicho,przyciskając mnie do swojej klatki piersiowej.Muszę przyznać, że z zadowoleniem wtuliłam się jeszcze bardziej w niego,gdyż na dworze było dzisiaj strasznie zimno,a ja byłam w samej piżamie.Odkąd pamiętam Oscar był niczym przenośny grzejniczek. Wystarczy się tylko do niego przytulić,a ma się wrażenie,że siedzi się przy gorącym kominku,w którym bucha przyjemny ogień.<br />
-Mam tego wszystkiego dość-odparłam z lekkim wyrzutem w głosie. -Mam dość tych cholernych wakacji,spraw związanych ze ślubem ojca,popieprzonych humorków Neymar'a i tej pierdolonej Millie,która udaje taką idealną-wyrzuciłam z siebie,na co brunet zaśmiał się gardłowo,machając zrezygnowany głową.<br />
- Oj Lauruś,Lauruś-zacmokał pod nosem,całując mnie w czubek głowy. - Nie przejmuj się tym wszystkim.Millie nie dorasta ci do pięt,a jeśli Neymar tego nie zauważa, to już jego problem - stwierdził wesoło Osc,zaś ja zesztywniałam cała.Co on powiedział?<br />
- Co ty...? - mruknęłam bez składu,jednak brunet szybko mi przerwał,przewracając przy tym oczami. <br />
-Sądzisz,że tego nie widać słoneczko?Ślinisz się na sam jego widok maleńka-zaśmiał się głupkowato.Wydęłam usta w podkuwkę,czując jak na policzki wkradają mi się rumieńce.<br />
-Aż tak to widać?-jęknęłam zdruzgotana,chowając twarz w dłoniach.Chłopak zachichotał cicho, przytakując głową.W takim razie jak,kurwa jak,Ney może tego nie zauważać?!Skoro nawet taki Oscar,który zazwyczaj jest nie w temacie i o wszystkim dowiaduje się ostatni,zdążył się zorientować w sytuacji,to dlaczego cholera jasna,Neymar nic nie rozumie?!<br />
-Wierz mi,że wczorajszy incydent nie był zbyt dyskretny-zaśmiał się perliście,na co walnęłam go mocno w ramię.Jezu,czyli to widział?O boże,czemu ja nie mogę zapaść się tak po prostu pod ziemię,albo zmaleć do mikroskopijnych rozmiarów?<br />
- Przestań-burknęłam zawstydzona,pozwalając aby włosy zakryły większą część mojej czerwonej twarzy.Jeny to było takie żenujące!Czemu akurat Osc musiał to zauważyć?Jak nic wypapla innym jeszcze zanim nastanie noc.Wspaniale-oh ten mój niezawodny sarkazm.<br />
-No co ty,pulpeciku!Powinnaś się raczej cieszyć,że tak na niego działasz.Niewiele dziewczyn to potrafi,wierz mi na słowo,wkońcu jestem jego przyjacielem i wiele już widziałem-stwierdził z szerokim uśmiechem,targając swoją wielgachną dłonią,moje już i tak mocno skołtunione włosy. Prychnęłam oburzona,krzyżując ramiona na piersi.Ale za jaką cenę to wszystko? - pomyślałam z westchnieniem.<br />
<br />
<br />
Podskoczyłam na kanapie,czując jak robię się blada na twarzy.W salonie panował nieprzyjemny półmrok,a wokół roznosiła się drażniąca cisza,która co chwila była przerywana przez groźne grzmoty,jakie roznosiły się za oknem.Czemu akurat teraz?!-krzyknęłam spanikowana w myślach,podciągając kolana pod brodę.Wszystkich wywiało do pobliskiego miasta na coroczny "Festiwal Fali",na który nie miałam najmniejszej ochoty iść.Wolałam zostać tutaj i pobyć trochę w samotności,aby porozmyślać nad pewnymi sprawami,jednak teraz widzę,iż był to bardzo idiotyczny pomysł.<br />
Pisnęłam głośno za kolejnym grzmotem,po którym nastąpiła błyskawica rozświetlająca całe pomieszczenie.Skuliłam się w sobie,słysząc jedynie jak książka,którą do tej pory dzierżyłam w rękach,z hukiem wylądowała na drewnianej podłodze.Przymknęłam mocno powieki,licząc swoje oddechy i mając naiwną nadzieję,że w czymś to pomoże.<br />
-Błagam nie.Nie chcę-wyszeptałam łamiącym się głosem,czując jak dreszcze paraliżują całe moje ciało.Wspomnienia z tamtej nocy zaczęły zalewać mój umysł,a ja jak w transie machałam paranoicznie głową,chcąc znaleźć się jak najdalej stąd.Bałam się.Czułam jak wszystkie mięśnie napięły mi się gwałtownie,powodując brak jakiegokolwiek ruchu z mojej strony.Nawet nie dostrzegłam kiedy słone łzy zaczęły spływać po moich policzkach,skapując po brodzie prosto na moją koszulkę.<br />
-Laura?!-usłyszałam gdzieś z oddali czyjś pytający krzyk,jednak nie odpowiedziałam.Nie byłam w stanie.Nasłuchiwałam jedynie nerwowych kroków i trzaskania drzwiami,które powoli zbliżały się ku salonowi.Kolejna błyskawica przecięła niebo,a za nią rozdarł się przeraźliwy grzmot. Krzyknęłam przestraszona,mocniej zaciskając powieki.<br />
-Ja nie chcę-wyszeptałam żałośnie,wbijając boleśnie paznokcie w swoje odkryte ramiona. Tak bardzo chciałabym się teraz do kogoś przytulić.Aby znalazł się przy mnie ktoś bliski,kto będzie potrafił mnie przed tym wszystkich obronić.<br />
-Laura!-usłyszałam czyjś przerażony głos,a już po chwili poczułam jak ktoś obejmuje mnie swoimi szerokimi ramionami,kurczowo przyciskając do swojej klatki piersiowej.Bez namysłu wtuliłam się w swojego wybawiciela,zaciskając palce na jego szarej koszulce,która już była mokra od łez.<br />
-Spokojnie mała,jestem tu.Jestem przy tobie-wyszeptał miękko lekko ochrypły głos,powodujący stado motyli w moim brzuchu.Chłopak powoli gładził mnie po głowie,zjeżdżając dłonią aż na plecy,co powodowało lekkie,aczkolwiek przyjemne dreszcze.Jego ciepły,miętowy oddech drażnił czubek mojej głowy,przez co powoli uspokajałam swój oddech,co jakiś czas pochlipując cicho.<br />
-Nie zostawiaj mnie-wyszeptałam żałośnie,przyciskając mocniej głowę do jego piersi,aby lepiej móc słyszeć bicie jego serca.<br />
-Nie zostawię-zapewnił czule,całując mnie w czoło. - Nigdy -dodał niemal niesłyszalnie,jakby nie chciał abym to usłyszała.Podniosłam minimalnie głowę patrząc się jak zaczarowana w jego ciemne tęczówki,pomieszane z odcieniem gorzkiej czekolady.Widać było w nich troskę i czułość. Wiedziałam, że jego pragnieniem było ochronienie mnie przed całym,żyjącym na tym świecie, złem. Po raz pierwszy ukazał mi swoje prawdziwe uczucia.<br />
Podniosłam niepewnie dłoń,przesuwając opuszkami palców po jego policzku,na którym widniał seksowny,kilkudniowy zarost.Brunet pod wpływem mego dotyku przymknął powieki, rozchylając delikatnie swoje pełne wargi,które również prosiły się o moją uwagę.Podciągnęłam się nieco wyżej,z zafascynowaniem przyglądając się jego idealnej w każdym calu twarzy.Był jak grecki bóg-bez ani krzty skazy.<br />
- Przepraszam cię za to Neymar- wyszeptałam z bólem i nim zdążył otworzyć oczy,zatopiłam swoje wargi w jego,czując jak dziwny prąd przechodzi przez moje ciało.Zawładnęła mną nieopisana euforia i błogość,jednak zarazem pojawił się niepokój spowodowany moim lekkomyślnym zachowaniem.Wiedziałam,że nie powinnam,że to złe,że nasze relacje mogą się przez to popsuć,jednak tym razem zachowałam się jak kompletna egoistka i spełniłam to,o czym od dawna marzyłam.<br />
Poczułam jak mięśnie chłopaka napięły się gwałtownie,jednak o dziwo nie odepchnął mnie.Ba! Wręcz przeciwnie,objął mnie mocno w pasie i gwałtownie przysunął mnie do siebie,zmieniając te niewinne muśnięcie ust w namiętny,pełen pożądania pocałunek.Nawet nie myślałam długo nad tym,gdy jego narząd smaku poprosił mnie o pozwolenie.Momentalnie rozchyliłam swoje usta,by po chwili nasze języki zaczęły toczyć między sobą zawziętą walkę.Wplątałam palce w jego idealnie roztrzepane włosy,na co mruknął zadowolony podnosząc mnie do góry i sadzając na sobie okrakiem.Sapnęłam prosto w jego usta,przylegając do niego całym ciałem.Pożądanie przewinęło się przeze mnie i zawładnęło kompletnie moją osobą.Przesunęłam opuszkami palców po jego torsie,gdzie pod koszulką można było wyczuć każdy,idealnie zarysowany mięsień. Jęknęłam błogo,gdy jego zwinny język przesunął się po mojej dolnej wardze,którą po chwili zgryzł lekko.<br />
Już chciałam zarzucić mu ramiona na szyję,aby mieć lepszy dostęp do jego ust,gdy Neymar nagle oderwał się ode mnie gwałtownie,dysząc ciężko i patrząc się na mnie pustym wzrokiem. Przełknęłam ślinę,starając się zahamować łzy,jakie zaczęły gromadzić mi się pod powiekami. Wiedziałam co oznaczało to jego ciemne spojrzenie.Żałował.Cholernie tego żałował.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://data3.whicdn.com/images/127932083/large.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="(1) Tumblr" border="0" height="196" src="http://data3.whicdn.com/images/127932083/large.gif" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img alt="Selena Gomez | via Tumblr" height="179" src="http://data1.whicdn.com/images/133884277/large.gif" width="320" /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
-------------------------</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Cześć wszystkim! :) </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Może zacznę od tego,że rozdział jak zwykle nie zbyt mi się podoba,aczkolwiek nie jest taki tragiczny. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Trochę namieszałam...</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Trochę?Chyba bardzo! :D</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Jest wreszcie więcej Oscar'a i Neymar'a co mi się najbardziej udało. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Przepraszam za wszystkie błędy jakie zrobiłam i przepraszam jeżeli komuś rozdział się nie spodoba...</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
To chyba tyle,</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
do zobaczenia!:** </div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04608515816159750643noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-2896755047749223102.post-4530409057958834282014-08-23T18:42:00.000+01:002014-08-23T18:42:03.693+01:00Rozdział VIII Przez ponad dwie i pół godziny,siedziałam skrępowana na kolanach Neymar'a,błagając w duchu, aby te katusze wkońcu dobiegły końca.Tu wcale nie chodzi o to,że nie pasowała mi bliskość bruneta,nie wręcz przeciwnie,jednak w obecnej sytuacji czułam się mocno speszona i zdezorientowana.Neymar również nie czuł się zbyt komfortowo,a w dodatku co chwila ktoś na nas zerkał,jakby spodziewał się zobaczyć coś niesamowitego i zaskakującego.Irytacja niemal ze mnie ściekała,podobnie jak i z bruneta,który posyłał każdemu ciekawskiemu groźne spojrzenie, które powodowało iż wzrok owego osobnika momentalnie odnajdował ekran telewizora.Wkońcu jednak nadeszła ta upragniona chwila gdzie wszyscy się porozchodzili za swoimi potrzebami,a ja momentalnie zeszłam z kolan chłopaka,czerwieniąc się mocno.<br />
- Prze-przepraszam-wybąkałam pod nosem,bawiąc się nerwowo swoimi palcami,w których utkwiłam speszone spojrzenie.Jak ja mogłam być taka głupia i nie zorientować się wcześniej?!<br />
- To nie twoja wina-wychrypiał również nieco zaskoczony tą sytuacją,drapiąc się po karku. Wypukłość w jego spodniach nadal była delikatnie widoczna,aczkolwiek nie aż tak jak wcześniej. Zgryzłam mocno dolną wargę,zawstydzona tym wszystkim.<br />
- To....to może ja już pójdę.-wyszeptałam cicho,chcąc szybko opuścić to pomieszczenie i znaleźć się jak najdalej stąd.Z mocno bijącym sercem mijałam chłopaka,kiedy ten nagle złapał mnie za nadgarstek i zmusił mnie tym samym do tego,abym na niego spojrzała.<br />
-Laura nie chcę żeby ta....em sytuacja spowodowała,że zaczniesz mnie unikać-powiedział nad wyraz poważnie,patrząc się intensywnie w moje tęczówki,z których aż biło zaskoczenie.-Po prostu udajmy,że to nie miało miejsca, dobrze?-dodał po chwili ciszy,uśmiechając się przy tym nikle,czego zazwyczaj nie robił.Co ja gadam,on się wogóle nie uśmiechał!<br />
Przytaknęłam delikatnie głową,po czym również posyłając mu słaby uśmiech,ulotniłam się szybko do swojego pokoju.Niby było mi na rękę to co powiedział,wkońcu ta cała sytuacja była strasznie zawstydzająca,ale w pewnym sensie...Gdzieś tam w głębi czułam pewnego rodzaju zawód i smutek,że postanowił od tak o tym zapomnieć.Aż głupio powiedzieć,że miałam małą, cholerną nadzieję na to,że może to coś dla niego znaczyło.<br />
<br />
- Czego?-burknęłam do telefonu,który a propos musiałam przekręcić,gdyż przyłożyłam go do ucha do góry nogami.Taak,spostrzegawczość cenimy Laura.<br />
-Auć!To zabolało!-usłyszałam pod drugiej stronie cichy śmiech.Westchnęłam ciężko przewracając oczami. - Jak tam księżniczko?Chłopcy ci nie dokuczają?-spytał wesołym głosem tata,w tym momencie zapewne pocierając palcami swoją brodę z porannym zarostem.<br />
-Powiedzmy,że nie-mruknęłam z grymasem,na co mężczyzna zachichotał cicho.Matko,co on ma taki dobry humor?Zachowuje się jak nastolatek na niezłym haju,a to do niego zdecydowanie nie podobne.Zaczynam się martwić.<br />
-Wiesz skarbie,dzwonię też,żeby się zapytać,czy już masz jakąś osobę towarzyszącą? - odparł nad wyraz spokojnie,wybijając mnie z tropu.Zmarszczyłam czoło,wygodniej siadając na łóżku i przeczesując wolną ręką skołtunione włosy.<br />
-Osobę towarzyszącą?-powtórzyłam zdziwiona,nie bardzo wiedząc o co mu chodzi.<br />
- No tak.Pączusiu nie mów mi,że zapomniałaś o ślubie własnego ojca!-rzucił nieco rozbawiony. - Musisz z kimś przecież przyjść,nie możesz być sama!-dodał szybko,zapewne wyczuwając już moją odpowiedź,która miała brzmieć "Przyjdę sama".Westchnęłam ciężko,łapiąc się za grzbiet nosa.<br />
- Tato nie zaczynaj znowu tego tematu-mruknęłam niezadowolona,wstając i powoli kierując się w stronę drzwi,gdyż zaczęło mi burczeć w brzuchu.<br />
-Ptysieniu mój kochany,nie chcę żebyś była sama!Masz już osiemnaście lat,oczywiście są pewne granice jeśli chodzi o chłopaków,żadnego wymieniania śliny,obmacywania i zbyt długiego przytulania,ale poza tym powinnaś z kimś przyjść-stwierdził dobitnie,nie przyjmując odmowy.<br />
-Nie mam z kim-westchnęłam wkońcu,wchodząc do kuchni gdzie siedziała już spora część naszej paczki.Mój wzrok momentalnie odnalazł Neymar'a,jednak kiedy tylko nasze oczy się spotkały, energicznie odwróciłam głowę i podeszłam do lodówki,chcąc odwrócić swoją uwagę od spojrzenia, jakim właśnie prześwietlał mnie brunet od góry do dołu.To było takie krępujące!<br />
-A ten chłopak...Zaraz jak on tam...o Harry!Wydaje się być miłym chłopakiem i do tego widziałem jak na ciebie patrzy.Bylibyście naprawdę fajną parą,poza tym miałbym na niego oko wkońcu mieszka niedaleko nas-serio,słuchałam tego z otwartą buzią.Mój ojciec,bawi się w swatkę?!Nie wierzę,dokąd ten świat zmierza?A sądziłam,że ojcowie raczej odganiają chłopaków od swoich córek,a nie starają się im znaleźć kogoś na siłę!To było bardzo dziwne i coś czuję,że chyba będę musiała porozmawiać Elizabeth.Zamknęłam nogą drzwi od lodówki i upiłam łyka mleka,opierając się o kuchenny blat.<br />
- Tato,Harry to tylko przyjaciel,nic więcej -odparłam spokojnie,jednak chyba zbyt głośno, bo wszystkie twarze skierowały się w moją stronę.Oscar patrzał się na mnie z miną "Chyba muszę z tobą pogadać Lauruś",James po prostu posyłał mi delikatny uśmiech,Zayn siedział z nadętymi ustami,gdyż dobrze wiedziałam,że on i Styles za sobą nie przepadają,zaś Neymar...On siedział cały napięty.Jego ręka z całej siły ściskała szklankę,która miałam wrażenie,że zaraz pęknie pod naciskiem siły z jaką ją trzymał,zaś twarz wyrażała jedynie chęć mordu.Co mu...?A no tak.On również nie lubi jak się wspomina o Hazzie.<br />
-Dobra,dobra,teraz się tak mówi-rzucił olewająco tata,o którym zupełnie zapomniałam. Zamrugałam powiekami nie mogąc się skoncentrować na jego słowach. - Tak czy siak,musisz z kimś przyjść.Może weźmiesz ze sobą,któregoś z chłopaków?<br />
- Nie wiem,zastanowię się nad tym-odparłam,siadając do stołu i posyłając każdemu zirytowane spojrzenie,gdyż z uwagą przysłuchiwali się mojej rozmowie.Doprawdy?<br />
-No ja mam nadzieję.Nie chcę żebyś przyszła sama!Neymar już wybrał sobie partnerkę,tylko ty zostałaś samiutka kochanie-powiedział troskliwie ojciec,na co cała zbladłam.Zaraz,on powiedział, że...że Neymar już kogoś wybrał?Ale jak to?Sądziłam,że... Zgryzłam mocno dolną wargę,czując ból w okolicy klatki piersiowej.Czemu to tak cholernie bolało?Ale przecież to może być jego zwykła znajoma,czym się tak martwisz?Boże,ale ja jestem naiwna.Kogo ja próbuję oszukać? Przecież wiadome jest,że wszystkie znajomości Neymar'az dziewczynami,opierają się na relacjach łóżkowych.<br />
-Z kim?-spytałam słabym głosem,co nie umknęło uwadze bruneta,który wlepił we mnie swoje świdrujące spojrzenie.Patrzył się na mnie tak intensywnie,że miałam ochotę po prostu wybiec stąd z krzykiem.Zacisnęłam dłoń na kolanie pod stołem,niespokojnie czekając na odpowiedź.<br />
-Z jakąś tam Mellie,Mollie...Nie zaraz!Millie!Tak,to była Millie-zamarłam słysząc te słowa. Przymknęłam mocno powieki,czując jak zbierają się pod nimi łzy.Czemu to musiała być akurat ona?Nawet w taki dzień,gdzie powinnam się cieszyć,będę zmuszona oglądać jej wytapetowaną buźkę,która będzie mi posyłać to pełne wyższości spojrzenie.Przełknęłam z trudem ślinę, otwierając powoli oczy.<br />
- Przyjdę z Zayn'em-odparłam nieco oschle,patrząc się prosto w tęczówki Ney'a,w których zobaczyłam gniew.Ba!Gniew to mało powiedziane.Wściekłość jaka od niego biła była wyczuwalna na kilometr,jednak w tej chwili nie obchodziło mnie to.Chciałam po prostu się jakoś wyżyć za to,że musiał mnie tak ranić na każdym kroku.Że udawał,że wogóle nie zauważa tego, jak ta suka na mnie patrzy i jak mnie traktuje.Miałam dość i w tej chwili przekroczyłam zapewne czerwoną granicę,do której nawet nie powinnam się zbliżać.<br />
-Świetnie skarbie!Zatem zadzwonię do ciebie później myszeńko.Ucałuj od Eliz Neymar'a! -powiedział uradowany tata,rozłączając się i nawet nie dając mi dojść do słowa.<br />
- Jasne,pa-powiedziałam niemal niesłyszalnie,powoli opuszczając telefon i odkładając go na stolik. Cały czas czułam na sobie intensywny wzrok bruneta,który miał zapewne na celu wypalić dziurę w mojej duszy.Przełknęłam ślinę,wlepiając wzrok w swoje palce,którymi zaczęłam się nerwowo bawić.Teraz kiedy było już po wszystkim i decyzja zapadła,zaczynałam mieć pewne wątpliwości. Czy dobrze zrobiłam?Może powinnam to najpierw uzgodnić z Neymar'em?Nie czekaj,o czym ty wogóle gadasz dziewczyno?!A czy on się ciebie pytał o zdanie,kiedy zapraszał Millie na ślub? Oczywiście,że nie!Nawet cię nie poinformował!Zgryzłam nerwowo wargę,spuszczając głowę tak, aby włosy zakryły moją twarz.Czułam na sobie wzrok wszystkich zgromadzonych i niezmiernie mnie to krępowało,jednak oni chyba nie zdawali sobie z tego sprawy.Dopiero po dłużej chwili ciszy,Zayn postanowił ratować sytuację.<br />
-W takim razie gdzie mnie zabierasz słoneczko?-spytał z szerokim uśmiechem,który ledwo odwzajemniłam,jednak jestem pewna,że przypominało to bardziej grymas niezadowolenia. Zaczesałam kosmyk włosów za ucho,oplatając dłońmi kubek z gorącą kawą,którą przygotował dla mnie Oscar.<br />
-Na ślub mojego taty i Elizabeth-powiedziałam spokojnie,upijając łyk ciepłejcieczy.Mulat przez chwilę na zdezorientowanego,jednak zaraz się zreflektował,posyłając mi zadziorny uśmieszek.<br />
-Wiedziałem,że nie oprzesz się mojemu urokowi osobistemu i do tego w garniturze-odparł dumnie,na co reszta chłopaków zaśmiała się złośliwie.Ja nie zareagowałam,a jedynie zerknęłam w stronę bruneta,który przewiercał mnie swoim niebezpiecznym spojrzeniem.Zgryzłam nerwowo wargę,zaciskając mocniej palce na gorącym kubku i czując jak powoli zaczynają mnie piec opuszki palców,jednak zupełnie to zignorowałam.Przynajmniej ból odwracał moją uwagę,do tego okropnego spojrzenia chłopaka.<br />
- Tylko wiesz Laura,załóż na siebie coś seksownego,musisz przecież do mnie pasować,czyż nie? - odparł żartobliwie Malik,machając zabawnie brwiami w górę i w dół.Chłopcy zaśmieli się,zaś Neymar wstał gwałtownie od stołu i wyszedł mocno zaciskając dłonie w pięści.Przełknęłam ślinę, wpatrując się w miejsce,gdzie jeszcze przed chwilą siedział.Czemu on zawsze musi tak porywczo reagować?<br />
-A tefu cfo sie stafo?-spytał z pełną buzią Osc i spojrzał się na mnie pytająco,podobnie jak reszta zgromadzonych.Poczułam jak zaczyna ogarniać mnie złość.<br />
-Nie patrzcie się na mnie,nie jestem encyklopedią i nie wiem wszystkiego-burknęłam rozdrażniona,po czym tak samo jak Neymar,opuściłam kuchnię,zamykając się w swoim pokoju. Z dnia na dzień moje życie staje się coraz trudniejsze i zaczynam się obawiać,że to jest dopiero początek tej wyboistej drogi.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://data3.whicdn.com/images/125651936/large.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Neymar" border="0" height="281" src="http://data3.whicdn.com/images/125651936/large.gif" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<img alt="FOLLOW ME ON TWITTER,INSTAGRAM - I FOLLOW BACK @selenagomezuhl instagram.com/selenagomez | via Tumblr" height="179" src="http://data1.whicdn.com/images/133392466/large.gif" width="320" /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
-----------------</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Cześć wszystkim! :) </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Czemu muszę być taka beznadziejna? </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Serio,to jest kolejny rozdział który mi w ogóle nie wyszedł,eh... </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Mniejsza z tym,bo sami to ocenicie. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Ale chciałam was powiadomić,że zakładam nowego ff :) </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Będzie o Messi'm i mam nadzieje,że zbiore paru czytelników.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Pozdrawiam i do zobaczenia! :* </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/04608515816159750643noreply@blogger.com11