sobota, 13 września 2014

Rozdział XV

-Wszystko w porządku? - spytał zdziwiony Zayn,wkraczając żwawym krokiem do kuchni, zupełnie jakby gotowy był interweniować w razie konieczności.Jego czarne włosy zafalowały lekko,kiedy stanął gwałtownie w miejscu,marszcząc mocno swoje brwi i przyglądając się naszej dwójce z niemałym zaciekawieniem.Poczułam jak oblewa mnie zimny pot,a policzki robią się czerwone z powodu tej niezręcznej sytuacji,czego nie można było powiedzieć o brunecie,który ani o centymetr nie odsunął swojej twarzy od mojej.Jego ciepły oddech w irytujący sposób muskał moje spierzchnięte wargi,przez co czułam jak krew zaczyna szybciej pulsować w moich żyłach.
-Jak najbardziej - rzuciłam nieco nerwowo,chcąc odsunąć się delikatnie od Neymar'a,jednak chłopak,ku memu wielkiemu zaskoczeniu,stanowczo mi na to nie pozwolił.Wyprostował się powoli,jednak jego dłonie nadal ciasno oplatały mnie w talii,przez co zmuszona byłam patrzeć na przyjaciela przez swoje lewe ramię.Posłałam Neymar'owi nieco zdezorientowane spojrzenie,po czym ponownie wlepiłam na usta lekki uśmiech,spoglądając na zdekonspirowaną twarz Malik'a. Jego ciemne tęczówki co chwila skakały od jednego miejsca do drugiego,z wymalowanym wielkim znakiem zapytania.
-Ach tak - mruknął dość przekornie,wlepiając wzrok w dłonie Neymar'a,który widząc zachowanie mulata,jeszcze mocniej przycisnął mnie do siebie,aż zmarszczyłam brwi z podirytowania. Przecież on nie ubija żadnej,cholernej masy na ciasto!Ta siła jest tutaj stanowczo nie na miejscu, panie Da Silva.
-Właśnie dyskutujemy na temat urodzin Oscar'a - odparł Zayn,opierając się ramieniem o framugę. - Też powinniście być przy tej rozmowie - mocno zaakcentował,patrząc się wprost na Neymar'a,który wlepił na usta leniwy,kpiący uśmieszek.
-Naturalnie przyjacielu - rzucił swoim mrukliwym tonem głosu,ostatnie słowo wypowiadając z niezwykłą dawką jadu.Zmarszczyłam niezadowolona czoło,dając mu mocnego kuksańca w bok, co miało go upomnieć,że nie zamierzam pochwalać takiego zachowania,jednak nie wyglądał na szczególnie tym przejętego.Ba!Po nim to spłynęło jak po kaczce,ot co!
-Już idziemy - wtrąciłam spokojnie,chcąc jakoś załagodzić tę niezręczną - przynajmniej dla mnie - sytuację.Cudem wyplątałam się z silnych ramion bruneta i skierowałam się ku wyjściu,rejestrując kątem oka jak Neymar rusza w moje ślady,potrącając mocno swoim ramieniem Malik'a którego minął z ostrzegawczym spojrzeniem.Czujecie wy tą przyjacielską więź?Tak.Ja także.

Ledwo zdążyłam przekroczyć próg naszego domu,a poczułam jak czyjaś silna dłoń zaciska się na moim nadgarstku i dosyć mocno ciągnie mnie do tyłu,w wyniku czego obróciłam się za siebie, patrząc się z uniesionymi brwiami na Neymar'a.Jego twarz wyrażała dość wiele sprzecznych emocji,wyglądał jakby wewnętrznie z czymś walczył i nie bardzo wiedział co powinien począć.
-Co zrobiłem? - spytał wprost,patrząc się intensywnie w moje oczy.Czy on to robił naumyślnie? Wiedział,że w ten sposób nie jestem w stanie ustać na własnych nogach i czuję to dziwne napięcie w okolicach dolnej partii brzucha?Jeśli tak,to te zagranie było stanowczo nie fair.
-Nie rozumiem - bąknęłam,zaczepiając za ucho kosmyk swoich brązowych włosów.
-Ani razu się do mnie nie odezwałaś odkąd wyszliśmy od James'a.
-To,że ciągle nie paplam ci nad uchem,nie oznacza,że jest ku temu jakiś większy powód! - stwierdziłam z deka oburzona,wydymając swoje wargi do przodu.Na smakowite usta mulata - na które miałam ponownie ochotę - wpłynął pobłażliwy uśmieszek mówiący "Kogo ty próbujesz oszukać?".
-Owszem,oznacza - mruknął rozbawiony,przesuwając opuszkami palców po moim nagim ramieniu,gdzie automatycznie pojawiła się gęsia skórka.Znów to dziwaczne uczucie...Giń!
Poruszyłam się niespokojnie w miejscu,zaciskając palce na kancie swojej,już i tak mocno wygniecionej,koszuli,wzdychając przy tym cicho. -Powiedz - wymruczał,pochylając się wprost do mojej szyi.Czubek jego nosa z delikatnością motyla przesunął się po fakturze mojej skóry,na co zadrżałam z podniecenia,ostatkiem sił powstrzymując się przed rzuceniem na jego osobę.No wiecie....w końcu nie wypada tak z zaskoczenia. -Proszę - wyszeptał zmysłowo,składając lekki pocałunek tuż za moim uchem.Wypuściłam cichutko powietrze z ust,przymykając na moment powieki.On zdecydowanie wykorzystuje mój brak jakiejkolwiek samokontroli,na swoje cele.
-Nie podoba mi się twój stosunek względem Zayn'a- palnęłam,powodując tym samym,że całe to magiczne napięcie między nami,prysło niczym mydlana bańka.Tak Jackson.Ty to potrafisz schrzanić nawet tak piękne chwile.
Czułam jak mięśnie bruneta napinają się, a jego usta wykrzywiają w niewielkim grymasie. Odsunął się ode mnie delikatnie,wpatrując się w moją twarz swoim wypranym z emocji spojrzeniem,które powodowało nieprzyjemne dreszcze na mym kręgosłupie.
-Ach tak? - stwierdził gorzko,a jego prawa brew podsunęła się ku górze. - A niby to czemu?
Przełknęłam nerwowo ślinę,wymuszając na usta delikatny,uspokajający uśmiech.Tylko tego nie spieprz Laura!
-Po prostu uważam,że to co robicie jest niezwykle dziecinne - mruknęłam łagodnie,na co chłopak prychnął olewająco. - Neymar - skarciłam go,powodując iż zacisnął usta w wąską linię. - Nie chcę, aby bliskie mi osoby raniły się wzajemnie - powiedziałam cicho,marszcząc przy tym czoło.
-A od kiedy Malik jest ci taki bliski, huh? - warknął wściekle.Westchnęłam cicho,łapiąc go za dłoń, którą zaciskał mocno w pięść.
-Zawsze był - odparłam szczerze,czując jak jego puls przyśpiesza.Delikatnie pogładziłam kciukiem jego kostki. - Ale to nic nie zmienia.Zayn jest moim najlepszym przyjacielem,z resztą twoim też...
-Już nie - stwierdził cierpko,odsuwając się gwałtownie. - Nie będę patrzeć jak ten gnojek się zachowuje względem ciebie!
- Niby jak,Neymar?! - nie wytrzymałam i również podniosłam głos. - Troszczy się o mnie i chce dla mnie jak najlepiej.Jeszcze nigdy mnie nie zranił - broniłam zacięcie mulata,umiejscowując drżące od emocji dłonie,na swoich biodrach. - Nie rozumiem,czemu obaj zachowujecie się jak skończeni idioci!
-Przestań go do jasnej cholery bronić! - wycedził wściekle przez zęby.Jego tęczówki znacznie pociemniały,a głos stał się ochrypły i wyprany z emocji.Dopiero kiedy doprowadziłam go do takiego stanu,zrozumiałam jak głupia byłam,poruszając ten temat.Skończona idiotka.
-Neymar...
-Nie,Laura! - krzyknął rozdrażniony,waląc dłonią w ścianę.Podskoczyłam zaskoczona w miejscu, czując jak zaczyna ogarniać mnie pewnego rodzaju strach.On się nie kontroluje - przemknęło mi przez myśl,jednak wzorowo zignorowałam te słowa.Nie cofnęłam się,nawet kiedy stanął o krok ode mnie,dysząc ciężko i mierząc mnie swoim wrogim spojrzeniem.Skuliłam się lekko w sobie, przywołując na twarz pewnego rodzaju smutek,który mną obecnie zawładną.Tak bardzo nie lubiłam kiedy doprowadzaliśmy do tego typu sytuacji.
-Nie chcę się z tobą kłócić - odparłam,starając się opanować drżenie głosu. - Tak bardzo tego nie chcę - wyszeptałam już bardziej do siebie,obejmując się mocno ramionami.Z szybko bijącym sercem,przymknęłam powieki,czekając na jakąkolwiek reakcję ze strony chłopaka.Wpierw słyszałam jego ciężki oddech,potem kroki,a na koniec akompaniament w postaci trzasku drzwi. Wyszedł zostawiając mnie ponownie samą.

 Westchnęłam ciężko,pocierając palcami swoje obolałe skronie,jednocześnie przekręcając się na brzuch,unosząc nogi ku górze i krzyżując je w kostkach.Dmuchnęłam w opadającą mi na twarz grzywkę,wpatrując się pustym wzrokiem w ekran laptopa,na którym oglądałam - a raczej próbowałam - ostatni odcinek Plotkary,który przegapiłam poprzez to całe zamieszanie w moim życiu.Minęły dwa dni od mojej kłótni z Neymar'em.Przez ten cały czas praktycznie ze sobą nie rozmawialiśmy.Ba!Nawet nie przebywaliśmy w tych samych pomieszczeniach,nie wspominając o niezręcznej ciszy jaka się między nami pojawiała,gdy tylko natknęliśmy się na siebie w drodze do łazienki,bądź też kuchni.Nie podobała mi się ta sytuacja.Czułam się z tym źle,nawet bardzo, jednak nie wiedzieć czemu,ogarniało mnie dziwne wrażenie,że Neymar stara się to jak najlepiej ignorować i udać,że nasza mała sprzeczka,w ogóle nie miała miejsca.Zupełnie jakby ani trochę go to nie tknęło.
-Słucham? - mruknęłam markotnie,przewracając się na swoje plecy i wlepiając brązowe tęczówki w szary sufit,który kilka miesięcy temu był malowany.
-Nie mów słucham,bo cię wyru...
-Nawet nie próbuj dokończyć! - syknęłam z powagą,aczkolwiek na moich ustach wymalował się lekki,głupkowaty uśmiech.W odpowiedzi usłyszałam ciche sapnięcie pełne oburzenia.
-No wiesz? - burknął męski głos. - Jesteś strasznie niewychowaną osobą Laura- stwierdził konspiracyjnie,aczkolwiek już mogłam sobie wyobrazić szerokie zadowolenie,jakie ogarnęło jego wargi.Przewróciłam oczami,machając przy tym głową.
-Ta przypadłość,przeszła mi akurat z ciebie - odgryzłam się,przyglądając się czerwonym trampkom,jakie znajdowały się na moich stopach.Coś mi mówi,że niedługo czeka je solidne czyszczenie. - Więc czemuż zawdzięczam tą przyjemność rozmawiania z tobą? - spytałam, mrużąc przy tym powieki.Chłopak burknął pod nosem kilka niezrozumiałych dla mnie słów,po czym westchnął przeciągle.
-Nie wiem czy pamiętasz,choć strzelam,że raczej nie,naszą ostatnią rozmowę... - zaczął powoli, sprawiając tym samym,że poziom irytacji gromadzącej się wewnątrz mnie podskoczył o jeden stopień. - Chciałaś żebym załatwił ci jakąś pracę,kojarzysz?
Te kilka słów kompletnie wystarczyło,abym zapomniała o całym zdenerwowaniu i poderwała się do góry,skacząc jak jakaś wariatka na miękkim materacu swojego łóżka,wpatrując się intensywnie w swoje odbicie w lustrze,które wisiało na przeciwległej ścianie.
-Mów! - pisnęłam podekscytowana,czując jak od środka opanowuje mnie niesamowita i nieznana mi dotąd euforia.Chłopak odchrząknął znacząco,zapewne wywracając swoimi zielonymi tęczówkami.
-Gratuluję panno Jackson,od poniedziałku staje się pani oficjalną kelnerką kawiarni Passion Coffee,która nie da się ukryć,należy do moich szanownych rodziców.
-Jejciu,Harry!Mój ty przystojniczaku,gdybyś tylko tu był,to bezceremonialnie bym cię wyściskała! - zapiszczałam wesoło,co udzieliło się również szatynowi.
-Zatem zamiast maltretować to biedne łóżko swoją wagą,może zejdziesz do mnie na dół,huh? - zaśmiał się wdzięcznie,na co momentalnie przeniosłam swoje wnikliwe spojrzenie na okno,z którego mogłam dostrzec lokowatego,nonszalancko opartego o drzewo,które znajdowało się po przeciwległej stronie ulicy.Zmrużyłam powieki,powoli schodząc na podłogę.
- Zboczeniec.
-Wypraszam sobie! - obruszył się,na co przewróciłam jedynie oczami,rozłączając się bez słowa. Narzuciłam na nagie ramiona cieniutki,błękitny sweterek,po czym chwytając po drodze gumkę do włosów,zbiegłam szybko po schodach,burcząc ciche "wychodzę", w stronę Neymar'a,który od rana razem z Oscar'em,okupował Playstation,zapewne licząc na pobicie jakiś durnych rekordów, w idiotycznych,odmużdżających grach wojennych.
-Ciemnoty - mruknęłam pod nosem,przechodząc przez jezdnię,jednocześnie wiążąc włosy w wysokiego,niechlujnego koka,aby choć trochę opanować to ptasie gniazdo na głowie,które później będzie czekać wielogodzinne starcie ze szczotką do włosów.Ewentualnie grzebieniem.
-Potrzebuję czegoś - odparłam w stronę mego towarzysza,który uniósł swe brwi ku górze. - Zimny szejk - mruknęłam w zamyśleniu. -Tak,to jest to - zadecydowałam,mijając Styles'a i nawet na niego nie czekając,skierowałam się ku stacji metra.
-Wiesz,nie tak wyobrażałem sobie to namiętne podziękowanie - westchnął z udawanym bólem, na co pomachałam zrezygnowana głową,mrużąc oczy od natrętnego słońca.
-Niestety Romeo,ale póki co,musi ci wystarczyć moje towarzystwo.
-Powinienem teraz odpowiedzieć,że jakoś to przeboleję? - spytał z rozbawieniem,na co przytaknęłam z zadowoleniem głową.


- Czemu się nie odzywałaś przez tak długi okres czasu? - spytał poważnie Hazza,na co mina mi nieco zrzedła.Och doprawdy,tylko Styles potrafi w tak wzorowy sposób zepsuć mi dobry humor. Zdecydowanie powinni przyznać mu za to Oscara.
Zaczęłam w nerwowy sposób siorbać swojego czekoladowego szejka,chcąc wymyślić na poczekaniu jakąś dobrą wymówkę,która jednak jak na złość,nie chciała mi się nasunąć do głowy. Wspominałam,że kiepski ze mnie kłamca?Typowy przykład:moja ostatnia rozmowa z Oscar'em w Starbucksie.Kompletna wpadka po tym,jak malinkę, którą naznaczył mnie Neymar, wyjaśniłam jako poparzenie przez lokówkę,której nawet nie mam w swoim posiadaniu.Nawet taki nierozgarnięty Santos potrafi połapać się w moim "mijaniu się z prawdą".
-Nie kupisz tekstu "Byłam zbyt zajęta i miałam kompletne urwanie głowy"? - spytałam z nadzieją,jednak widząc surowe spojrzenie chłopaka,westchnęłam cicho,spuszczając wzrok na swoje buty. - Sama nie wiem Harry... Ostatnio tyle dzieje się w moim życiu - odparłam szczerze. Szatyn wrzucił do pobliskiego śmietnika pusty,plastikowy kubek po swoim truskawkowym"deserze",po czym przerzucił ramię przez oparcie ławki,na której obecnie siedzieliśmy,wlepiając we mnie swoje intensywne oczy.
-To dobre zmiany?
-Tak. Nie...Och,sama nie potrafię tego ocenić! - wybąkałam załamana,podciągając nogi pod brodę,szczelnie obejmując je ramionami. - Po prostu czuję się kompletnie zagubiona.Zupełnie jakbym nie była sobą.Niby wszystko wokół mnie jest takie same,a jednak inne.Nie potrafię się odnaleźć w swoim położeniu,znaleźć tego cholernego wyjścia.Nie mam pojęcia jak naprawić to wszystko,aby było dobrze - zwierzyłam się,przenosząc na niego swoje nieobecne spojrzenie. - Mam wrażenie,że wszyscy czegoś ode mnie wymagają,a ja nie potrafię im tego dać.Do tego przez pewną...osobę,wszystko zaczęło się chrzanić.Sama nie wiem czy mam siłę,aby sama to wszystko poskładać.
-Przecież nie jesteś sama - zaspekulował,marszcząc przy tym czoło. - Masz mnie - potarł przyjaźnie moje ramię. - I chłopaków.... - dodał z lekkim grymasem. - Ale głównie chodzi o mnie - wyszczerzył się szeroko,na co słabo odwzajemniłam gest.
-Boję się tylko,że ty możesz mi w tym nie pomóc - wyszeptałam najciszej jak się dało,czując na sobie zmartwiony wzrok zielonych tęczówek przyjaciela.

Untitled

Tumblr

-------------
No przepraszam...:c 
Rozdział jest słaby,krótki,bezsensowny
i na dodatek trochę znowu namieszałam xd
Nie jest tak kolorowo jak miało być...
Ale mam cichą nadzieje,że nie będzie dla was taki tragiczny. 
Pozdrawiam i do zobaczenia! :* 

14 komentarzy:

  1. Zartujesz? !! Jest świetny !!! *,*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super *.*.*.*
    Liczyłam że będzie właśnie taki Malik Neymar i niepohamowanie ze wszystkich stron :D
    Czekam na nexta.
    Wieżę że stanie się coś WOW.
    NIE ROZPISUJE SIĘ BO NA TELEFONIE ALE JEST BOSKIIIIIIIIIIIII...<33333333
    P.S
    http://moje-zycie-moje-cierpienie.blogspot.com/2014/09/rozdzia-2-chj-nie-amant-ale-masz.html?m=1 zapraszam na nowy licze na komentarz

    OdpowiedzUsuń
  3. rozdział był niesamowity czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  4. bardzo lubie! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny blog!!! Przeczytałam wszystko w 2 dni :) Uwielbiam te historie, wszystko jest idealne <3 Kocham Neymara i Sel,normalnie dziekuje że piszesz :D Czekam niecierpliwie na nn ;)
    Pozdrawiam Clauduśka Duśka xx.

    OdpowiedzUsuń
  6. Niesamowite opowiadanie! Pisz dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  7. http://moje-zycie-moje-cierpienie.blogspot.com/2014/09/rozdzia-2-chj-nie-amant-ale-masz.html?m=1 zapraszam na nowy licze na komentarz <3 Kochaniutka

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetne ! Kiedy rozdział kolejny? ;**

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy