piątek, 19 września 2014

Rozdział XVI

-To może zmiana wyglądu? - podsunął uśmiechnięty loczek,wlepiając we mnie swoje intensywne spojrzenie.Westchnęłam cicho,zgryzając przy tym wargę.
-Wątpię,aby to w czymś pomogło - mruknęłam posępnie,zaczepiając za ucho zbłąkany kosmyk włosów.Odkąd Harry wywnioskował,że mam problem z jakimś chłopakiem,momentalnie zaczął podsuwać mi przeróżne pomysły,dzięki którym mogłabym zwrócić na siebie uwagę faceta,który tak uparcie zakorzenił się w mojej głowie.Problem polegał na tym,że tym "ktosiem" był sam Neymar,którego dość ciężko zadowolić,jak i odgadnąć czego tak naprawdę oczekuje.Taka chodząca zagadka,do której nie potrafię znaleźć nawet najmniejszych podpowiedzi.Sam brunet nie stara mi się ułatwić zadania,a nawet sprawia,że rozszyfrowanie go staje się o wiele trudniejsze niż przedtem.Nie powiem,ale z biegiem czasu robi się to coraz bardziej dołujące.
-Trudny przypadek - stwierdził zamyślony lokowaty,na co uśmiechnęłam się pod nosem.Bawiło mnie,że chłopak tak bardzo przejął się moim problemem.W końcu równie dobrze mógłby udać, że nie widzi iż coś mnie trapi i nie marnować czasu na próby pomagania mi.Niemniej jednak utrzymuje się w przekonaniu,że jest to nadzwyczaj słodkie z jego strony.
-Nie wiem co gościowi może w tobie nie odpowiadać - burknął niezadowolony. - Wiadomo,że ideałów nie ma,choć sądzę,że jeśli chodzi o ciebie,to niewiele brakuje - wyszczerzył szeroko swoje białe ząbki,na co pomachałam zrezygnowana głową.Cholerny lizus - przemknęło mi przez myśl. Zaśmiałam się cicho w duchu. -
 Przecież jesteś śliczna!Ubierasz się kobieco,masz błyszczące,mięciusie włoski,bez makijażu wyglądasz lepiej niż niejedna laska,a do tego twoja figura jest wręcz nienaganna!No i dochodzi jeszcze charakter...
-Figura? - powtórzyłam zamyślona.Może to o to właśnie chodzi?Przybyło mi parę kilogramów i już nie jestem dla Neymar'a aż taka atrakcyjna! Ha!
-Jesteś genialny! - pisnęłam wesoło,przytulając się mocno do zdezorientowanego przyjaciela.
-Jestem? - mruknął lekko zagubiony,co potwierdziłam kiwnięciem głowy.
-Muszę się po prostu wziąć za siebie!Poranny jogging,zdrowe odżywianie,może siłownia...? - przyłożyłam palec do brody. - I oczywiście dieta - zakomunikowałam stanowczo,na co brwi Hazzy powędrowały maksymalnie ku górze.
-Błagam,powiedz że to żart.
-Wyglądam na taką,której chce się teraz żartować? - spytałam podirytowana,kładąc dłonie na biodrach. - Zapuściłam się ostatnio i muszę to teraz nadrobić - wzruszyłam beztrosko ramionami.
-Nie bardzo tylko wiem co ty masz zamiar w sobie poprawiać - westchnął ciężko. - Nie popadaj w paranoję jak te wszystkie laski,które tylko jak staną na wadze i zobaczą jeden kilogram więcej, mordują się tymi wszystkimi sucharami i wodą - mówiąc to,wykrzywił usta w znacznym grymasie.Przewróciłam oczami,klepiąc go uspokajająco po ramieniu.
-Nie martw się,nie jestem aż tak zakompleksiona - odparłam wesoło.Chłopak już nic więcej nie odpowiedział więc wywnioskowałam,iż to ja wygrałam naszą małą potyczkę.

Trzasnęłam lekko drzwiami wejściowymi,komunikując tym samym wszystkim,iż moja skromna osoba ponownie zawitała w progi domu.Odwiesiłam swoją torebkę na drewniany kołek znajdujący na ścianie i zaczepiając za ucho kilka kosmyków włosów,które wydostały się z objęć czerwonej gumki,wkroczyłam pewnie do salonu,gdzie ku memu zaskoczeniu zastałam siedzącego James'a.Uniosłam brwi ku górze,jednak kiedy zorientowałam się,iż chłopak mógł to odebrać w niezbyt przychylny sposób,szybko przykleiłam na wargi przyjazny uśmiech,kiwając do niego głową.
-Czekasz tu na coś? - spytałam nieco rozbawiona.Chłopak przeniósł na mnie swoje poważne spojrzenie,lustrując mnie dokładnie swoim wzrokiem,na koniec wymuszając sztuczny uśmiech, który sprawił,że mój żołądek wykonał kilka pokaźnych fikołków.Czemu odczuwam kłopoty?
-Dobra,lepiej mów od razu - rozkazałam,krzyżując ramiona na piersi.Rodriguez przełknął powoli ślinę,drapiąc się niezręcznie po karku,przez co jego rozbudowana klatka piersiowa idealnie zarysowała się pod białą,niemalże przeźroczystą koszulką,w której podwinął rękawy do łokci,co muszę przyznać,wyglądało cholernie dobrze.Zmarszczyłam brwi,przyglądając się jego napiętej postawie.
-Ale niby co? - próbował nieefektowanie udać,że nie ma zielonego pojęcia o co mi chodzi. Zacisnęłam mocno usta,miażdżąc go swoim przenikliwym spojrzeniem.Czy ja naprawdę wyglądam na taką naiwną?
-Jak to co? - warknęłam. -Co się stało?W czym rzecz?
-Ja nie... - próbował coś wybąkać pod nosem,jednak przerwało mu w tym głośne trzaskanie drzwiami.Odwróciłam gwałtownie głowę w stronę schodów,skąd dochodziły głośne warknięcia i ostra wymiana zdań pomiędzy dwoma osobnikami płci męskiej.Czyżby mnie coś ominęło?Z czyiś ust ponownie wydobyło się głośne przekleństwo,po czym zapadła grobowa cisza.Z mocno bijącym sercem zrobiłam krok do przodu,chwilę później czując czyjąś ciepłą dłoń na moim nadgarstku.
-James,puść - odparłam poważnym tonem głosu.Zero reakcji. -James! - syknęłam zirytowana, próbując się wyszarpać z jego uścisku,jednak na marne.Był dwa razy większy ode mnie,a co za tym idzie,o wiele silniejszy.
-Laura nie idź tam - niemal poprosił,patrząc się zmartwionym wzrokiem na moją zdezorientowaną twarz.Co takiego się tam działo,że chłopak nie chciał mnie puścić?
-Ale ja....
-Wypierdalaj z mojego domu! - wycedził czyjś ostry głos,który przeszył na wylot moją głowę. Znałam go zbyt dobrze,żeby nie wiedzieć do kogo należał.Z mocno bijącym sercem spojrzałam się w stronę Neymar'a,który z zaciśniętymi pięściami kroczył wprost na nieznanego mi dotąd osobnika.Obaj z prędkością światła pokonali drewniane stopnie,stając w korytarzu,chyba nie bardzo przejmując się naszą obecnością.Napięłam swoje ciało,gdy dostrzegłam niesamowity gniew wymalowany na twarzy bruneta.Wyglądał jakby był gotów rozszarpać swojego gościa na kawałki,na koniec zakopując go w naszym ogródku z perfidnym uśmieszkiem na ustach. Wzdrygnęłam się delikatnie.
-Neymar? - odważyłam się zabrać głos,automatycznie skupiając na sobie uwagę wszystkich.Siłą wytrzymałam jego palące spojrzenie,czując jak po moim kręgosłupie przesuwa się nieprzyjemny dreszcz.Dlaczego patrzył na mnie w ten znienawidzony przeze mnie sposób?Przecież to nie ja tutaj jestem winna!
Oczywiście wraz z moimi słowami,również nieznajomy spojrzał się w moim kierunku, przyklejając na usta nieprzyjemny uśmieszek.Wygięłam twarz w geście zdegustowania,widząc jak szatyn w prowokujący sposób oblizuje swoje usta,perfidnie patrząc się prosto w moje tęczówki.
-A więc to jest ta twoja siostrzyczka, huh? - zaśmiał się złowieszczo,a srebrny kolczyk znajdujący się w jego dolnej wardze błysnął niebezpiecznie w świetle.Przełknęłam powoli ślinę,czując jak moje ciało napina się gwałtownie,wyczuwając czające się w pobliżu kłopoty.Przystąpiłam nerwowo z jednej nogi na drugą,z dokładnością przyglądając się szczęce Neymar'a,która z każdą sekundą zaciskała się coraz bardziej.Jeśli ten koleś wyjdzie bez żadnego dodatku w postaci siniaka,czy chociażby malutkiego poturbowania,to będzie miał cholerne szczęście.
-Wynoś się stąd skurwielu! - wycedził dziko chłopak,stając na przeciw nieznajomego bruneta, zasłaniając mnie tym samym swoim postawnym ciałem.Poczułam jak dłoń James'a,która nadal znajdowała się na moim nadgarstku,zacisnęła się jeszcze mocniej,powodując tym samym nieprzyjemne drętwienie całej ręki.Syknęłam cicho,zerkając na niego przez ramię,jednak Rodriguez całkowicie skupiony był na dwójce chłopaków,którzy mierzyli się zaciętymi spojrzeniami,zupełnie jakby chcieli rozstrzygnąć między sobą coś ważnego.Ponownie przeniosłam wzrok na brazylijczyka,który teraz stał niebezpiecznie blisko tego drugiego.
-Lepiej jej pilnuj - syknął Neymar'owi w twarz,robiąc powolne kroki w tył. - Do zobaczenia mała - rzucił w moim kierunku,puszczając mi perskie oczko i szybko opuścił dom,nim brunet zdążył się na niego rzucić.Jedyne co zrobił to wyładował swoją złość na Bóg wie czemu winnych drzwiach, które cicho zatrzeszczały od siły z jaką zetknął swoje zaciśnięte pięści z drewnianą powierzchnią. Zmarszczyłam delikatnie swoje czoło,patrząc się prosto na umięśnione plecy chłopaka.
-Kto to był? - spytałam lekko drżącym głosem,starając się pozbyć guli,jaka utworzyła się w moim gardle. -Neymar? - drążyłam dalej,gdy szatyn nie ruszył się nawet o milimetr.Widziałam jak jego ciałem wstrząsnął nagły dreszcz i nim zdążyłam się obejrzeć,stał tuż przede mną,z niesamowitą złością kryjącą się w czekoladowych oczach.Jeszcze nigdy nie widziałam go tak wkurzonego. Miałam wrażenie,że zaraz zacznie rzucać wszystkim po kolei,włącznie razem ze mną i James'em.
-Po.Cholerę.Się.Odzywałaś? - wycedził wolno przez zęby,a żyły na jego szyi stały się jeszcze bardziej widoczne.Nie zdziwiłabym się gdybym miała zaraz dostać prosto w twarz,a on nawet by się tym nie przejął. - Czego żeś tu kurwa mać przylazła?Prosił cię tu ktoś?! - warknął z podwójną dawką jadu.Zesztywniałam cała,starając się zupełnie zignorować promieniujący ból,rozchodzący się po mojej klatce piersiowej.Spuściłam zaszklony wzrok,zgryzając wnętrze policzka.
-Ja chciałam...
-Co?Co takiego chciałaś?Ja pierdole,Laura czy ty naprawdę jesteś taka głupia?! - wykrzyczał wściekle,łapiąc mnie boleśnie za nadgarstek.Syknęłam cicho,wykrzywiając usta w grymasie niezadowolenia.
-Neymar to boli - wyszeptałam.Chłopak prychnął jedynie,zaciskając swoje palce jeszcze bardziej na mojej piekącej skórze.
-Gówno mnie to obchodzi - syknął dziko,szarpiąc mnie mocniej w swoją stronę.Zaskomlałam cicho,pozwalając pierwszym łzom wypłynąć na moje blade policzki.
-Neymar kurwa! - warknął wściekle,siedzący do tej pory cicho,James.Chłopak w mgnieniu oka odciągnął bruneta na bok,skanując go rozdrażnionym wzrokiem.
-Panuj nad sobą idioto!Nie widzisz,że robisz jej krzywdę?!
Obaj ciężko dyszeli,mierząc się nienawistnymi spojrzeniami.Jedynie ja stałam z boku,skulona we własnych ramionach,z nieopisaną przykrością przyglądając się swojej skórze,na której widniały czerwone plamy,w postaci odciśniętych palców Neymar'a.Dam sobie głowę uciąć,że jutrzejszego ranka zrobią się z tego kolorowe sińce i zadrapania.Zgryzłam z całej siły swoją dolną wargę, czując szaleńcze bicie serca.Miałam wrażenie,że z dnia na dzień wypalam się coraz bardziej. Coraz więcej powstaje dziur w moim sercu,coraz częściej leżę skulona w łóżku,modląc się,aby nie nadeszło jutro.Z każdą upływającą chwilą,moje myśli zajmują pytania "Czy warto to dalej ciągnąć?Czy jest sens walczyć o kogoś,kto prawdopodobnie nigdy nie poczuje do ciebie tego samego?".Jedno jest pewne.Lepiej być dziesiątki razy ranionym przez wroga,niż raz przez kogoś, kogo się kocha.

Trzask drzwi.Upadłam na kolana,chowając twarz w dłoniach.Znowu to zrobił.Po raz kolejny zostawił mnie samą z problemami,które powinniśmy razem przezwyciężać.
-Laura- odezwał się cicho James,drapiąc się niezręcznie po karku.Pociągnęłam cicho nosem, unosząc delikatnie głowę ku górze.Uśmiechnęłam się słabo i nieszczerze,nerwowo zaciskając place na kolanach.
-To... to nic.Ja naprawdę...Nie musisz...To nic... - gubiłam się we własnych słowach,tracąc coraz więcej łez,które skapywały na moje uda i bluzkę.Jego twarz wykrzywiła się w trosce.Chłopak powolnymi krokami podszedł do mnie,na sam koniec kucając,patrząc się prosto w moje zaszklone oczy,w których widać było nic innego tylko nieopisaną dawkę bólu,która nie pozwalała mi na oddychanie.Rozchyliłam delikatnie usta,patrząc się na niego z bezradnością wymalowaną na twarzy.
-Ja nie potrafię...Naprawdę się staram,ale nie mogę... - wyszeptałam żałośnie,na sam koniec pochlipując głośno.Chłopak zastanawiał się tylko przez chwilę.Sekundę później znalazłam się w jego ciepłych ramionach,zanosząc się niekontrolowanym płaczem.Wbijałam mu mocno palce w plecy,moczyłam koszulkę własnymi łzami i chowałam twarz w jego szyi,która skropiona była przyjemnymi dla nozdrzy perfumami.Czemu to on mnie pociesza?Czemu na jego miejscu nie ma osoby,którą tak bardzo chciałabym mieć teraz przy sobie?I dlaczego jest mi tak dobrze?Co powoduje,że czuję się tak niemoralnie bezpieczna w ramionach faceta,który kilka miesięcy temu wyrządził mi porządną krzywdę?
-Ćsiii,już spokojnie - głaskał moje nieułożone włosy,opierając swoją brodę o czubek mojej głowy.  Pociągnęłam nosem,zaciskając kurczowo palce na jego białej koszulce. -Nie płacz - poprosił troskliwie,muskając opuszkami palców moje nagie ramiona,gdzie od razu pojawiła się gęsia skórka.
-Boję się - wyszeptałam. -Tak cholernie się boję James. - powtórzyłam łapiącym się głosem, wsłuchując się w przyśpieszone bicie jego serca.On naprawdę się o mnie martwił.Troszczył się. Przymknęłam lekko powieki,chłonąc całe jego ciepło.
-Pamiętaj,że każdy napotkany człowiek się czegoś boi,coś kocha i coś stracił.Nie jesteś w tym sama - odparł przyciszonym głosem wprost do mojego ucha.Uniosłam powoli głowę,wpatrując się w jego błyszczące oczy. - Nic co naprawdę się liczy nie przychodzi łatwo.Czasem trzeba poświęcić wszystko co dobre,żeby dostać od życia to, co najlepsze - wyszeptał niemal niesłyszalnie,a jego miętowy oddech otulił moje suche wargi,które delikatnie rozchyliłam.Być może było w tym coś magicznego. Coś, dzięki czemu mogłabym to wszystko wytłumaczyć. Do teraz wmawiam sobie, że to był tylko impuls,spowodowany nagłym przypływem wielu sprzecznych emocji.Jednak mimo tego wszystkiego,nadal nie potrafię pojąć czemu zrobiłam to,co zrobiłam.
     Przesunęłam swoją dłoń po jego umięśnionym brzuchu,piąc się coraz wyżej aż do jego ramienia,na którym zacisnęłam lekko swoje drżące palce.Zadarłam głowę ku górze,z uwagą przyglądając się jego tajemniczym tęczówkom,które ani na chwile nie odwracały się od mojej twarzy.Uniosłam prawą rękę,opuszkami palców przesuwając po jego zarysowanej żuchwie, jednocześnie zsuwając się wzrokiem na jego pełne usta.Jedna chwila.Szybki,głęboki wdech.I stało się.Połączyłam nasze wargi w mocnym,pełnym napięcia pocałunku,który zawierał w sobie wszystkie,kumulujące się wewnątrz mnie emocje.

Strach.
Rozpacz.
Ból.
Tęsknota.
Niemoc.
       
        Wplątałam swoje smukłe palce w jego roztrzepane włosy,ciągnąc mocno za miękkie końcówki,czując mruczenie bruneta na swoich ustach.Nasze języki zgrały się ze sobą w idealnej harmonii,a jego dłoń z błogością pieściła moje plecy powolnymi,uspokajającymi ruchami w górę i w dół.Zbadałam palcami jego delikatny obojczyk,przesuwając je z powrotem na jego klatkę piersiową,w którą wbiłam swoje czerwone paznokcie.James sapnął ciężko,jednym,zwinnym ruchem podnosząc nas do pozycji pionowej.Jego ciepłe,duże dłonie odnalazły miejsce na mojej talii,by chwilę później zsunąć się niżej na moje pośladki.Jęknęłam wprost w jego rozchylone usta, gdy zacisnął mocniej swoje ręce,podnosząc mnie ku górze i oplatając moje uda wokół jego bioder. Objęłam go dłońmi wokół szyi,przysuwając do siebie jak najbliżej.Z lubością zaciągnęłam się zapachem jego kojących perfum,sapiąc cicho,gdy przycisnął moje plecy do chłodnej ściany. Przygryzłam mocno jego dolną wargę,ciągnąc ją w swoim kierunku,słysząc jego cichy syk. Chwilę później przesunęłam po niej swoim językiem,na co spotkałam się z zadowalającym pomrukiem ze strony chłopaka. Przymrużyłam oczy,oddając się słodkim pieszczotom bruneta, czerpiąc przyjemność z ciepłych palców chłopaka,które badały skórę pod moją koszulką, przesuwając się powolnie po moich kruchych żebrach.Słyszałam jak w pokoju mieszały się nasze niespokojne oddechy.Przyśpieszone tętna i szaleńcze bicia serc,można by wyczuć na kilometr.
Nie jestem już tak perfekcyjna jak wcześniej,nie potrafię już tak pięknie żyć,nie potrafię szczerze się śmiać.Ale jestem.Tą samą co zawsze.Tą samą,ciągle oddaną Ci osobą.I choć wiem,że to nie ma dla Ciebie żadnego znaczenia - nadal kocham.
(9) Tumblr

Neymar Gif

-------------------
Hej! 
Ups,ups,ups trochę namieszałam,przykro mi,że nie jest aż tak prosto i kolorowo jak chcieliście!xd
No,ale i tak kiedyś ta historia będzie miała dobre zakończenie,chociaż może i te złe.. 
Jeszcze się zastanowie! :D 
Przepraszam,że rozdział pojawił się tak późno,ale sami rozumiecie... 
S-Z-K-O-Ł-A! 
No trudno,to tyle. 
Do zobaczenia!:*

10 komentarzy:

  1. O ja pierdole! Płacze, mam rumieńce i się ciesze a w serduchu mi wali jak młot! JEsteś mega zajebisa pisz dalej <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju jeju *-* Kiedy kolejny ? <33

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozumiem cię i teraz napisze coś czego nigdy nie będę żałować.
    Leże chora i zamiast uczyć się na Niemca iść na jakiś festyn z kolegami i przyjaciółkami siedzę i czytam.
    Szczerze to najlepszy blog ze wszystkich jakie czytam.
    Napajam się nim i wciąż mi mało rozdziału.
    Neymar nawet teraz i Jeams podoba mi się! Może Ney nie powinnien tak przegiąć a ta oddać się emocją ale jest dobrze :******
    Boskooooooooooooooooooo.....
    Mam nadzieje że też czujesz tak po prostu pisząc te swoją Bajkę *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham tego bloga!! Co prawda nie lubię Jamesa i mam nadzieje, że on z Laurą to nie da dłuższą metę ;) Neyura forever xD Czeksm niecierpliwie na nn <3
    Pozdrawiam Clauduśka Duśka xx.

    OdpowiedzUsuń
  5. Laura i James boze jak slodko :* czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam -->
    http://marcbartraandmarcoreus-cinderella.blogspot.com/2014/09/rozdzia-8-uczucia-sa-niebezpieczne.html?m=1 liczę na twój komentarz kochana <3

    OdpowiedzUsuń
  7. omg, ale się dzieje :*

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy