czwartek, 27 listopada 2014

Rozdział XXIII



Spojrzałam się na zegarek który widniał na mojej lewej ręce,wskazówki wskazyłały godzinę dwudziestą drugą.Wypuściłam nerwowo powietrze z ust i pospiesznie udałam się na dół.
Zeszłam po cichu do przedpokóju,założyłam buty i wzięłam kurtkę z wieszaka.
Powoli i ostrożnie otworzyłam drzwi wejściowe i jak najszybciej wyparowałam z domu.
spojrzałam na wyświatlacz telefonu aby upewnić się czy nie dostałam od niego wiadomości,
mruknęłam cicho i włożyłam telefon do kieszeni kórtki i szybkim krokiem udałam się do domu Oscar'a,który mieszkał  pare przecznic ode mnie.
Z ciężkim oddechem zapukałam do drzwi przyjaciela,nie musiałam  długo czekać bo już po chwili rozbawiony brunet otworzył drzwi domu.
-Przepraszam,że przeszkadzam,ale jest u Ciebie Neymar?-zapytałam pospiesznie lustrując dokładnie twarz chłopaka,na której widniał w dalszym ciągu szeroki uśmiech.
-Neymar?Nie,z czego to wiem poszedł gdzieś z Zayn'em i James'em.-oparł się delikatnie o drzwi i zaczął przyglądać się mojej osobie.
-Nie wiesz gdzie?-zapytałam pospiesznie,wiedziałam,że coś tutaj nie gra.
-Nie mam pojęcia.-odpowiedział cicho łapiąc mnie delikatnie za ramię.
Uśmiechnęłam się nerwowo do bruneta i szybkim tempem opuściłam jego posiadłość,w tym momencie w mojej głowie pojawił się istny mentlik.Nie wiedziałam co o tym myśleć.
Szłam ciemną uliczką,którą jedynie oświetlała jedna latarnia.Słyszałam swój gwałtowny oddech  i ciche bicie serca,uwieżcie mi nieprzyjemne uczucie.
W pewnym momencie usłyszałam głośny pisk opon i dźwięki klaksonu samochodu,które rozbrzbiewały sprzez całe miasto.Moje serce gwałtownie obiło się o  moje kruche żebra,a oddech stał się jeszcze szybszy.
Moje nogi skierowały się w kierunku skąd wywodziły się przerażające dźwięki,chociaż moja  głowa odmawiała posłuszeństwa.
-Jesteś nienormalny!Zajechałeś mi drogę,jedziesz nie fair!-usłyszałam dobrze znany mi głos,którego tak dawno nie słyszałam.
Moje oczy dostrzegły dwa wyścigowe samochody,które stały na przeciwko siebie a obok nich stali jak myślę,właściciele.
-I tak byłeś przegrany-zaśmiał się jeden z nich,który opierał się o maskę swojego czarnego samochodu.Było już ciemno,moje oczy nie mogły zlustrować dokładnie ich twarzy,szkoda,nie dowiem się kto to.
Zerknęłam wolnym ruchem na wyświetlacz telefonu,a do moich uszu napłynął głośny pisk opon i już po chwili nie było nikogo.
Pospiesznym ruchem wykręciłam numer do Neymar'a
'Cześć tu Neymar,nie mogę odebrać telefonu,zadzwoń później'
-Odbierz ten telefon proszę.-mruknęłam cicho do słuchawki.
Untitled
Neymar

--------------------
PRZEPRASZAM,PRZEPRASZAM I JESZCZE RAZ PRZEPRASZAM.
PRZEDE WSZYSTKIM ZA TO,ŻE DŁUGO NIE WSTAWIAŁAM ROZDZIAŁU.
PO DRUGIE ZA TO,ŻE ROZDZIAŁ WYSZEDŁ MI NAPRAWDĘ SŁABO. 
SAMA NIE WIEM CZY GO PROWADZIĆ BO PEWNIE PO TEJ CAŁEJ SYTUACJI BLOGA BĘDZIE CZYTAĆ ZA LEDWIE DWIE OSOBY.:(

środa, 22 października 2014

Rozdział XXII

*trzy dni później*
Siedziałam nerwowo na śnieżno-białej kanapie,popijając ciepłą herbatę z miodem i cytryną w moim ulubionym czerownym kubku.Zacisnęłam kurczowo palce na gorącym przedmiocie nie zważając na to,że moje palce robią się coraz bardziej czerwone.
-Ej...-usłyszałam cichy szept tuż nad moim uchem.-Co się dzieje?-brunet usiadł przede mną i splótł troskliwie nasze dłonie.
-Za nie całe dwie godziny moje szczęście się skończy.-wyszptałam ciężko wlepiając oczy w nasze ręce które w tej chwili tworzyły jedną całość.
-Laura...Nie bądź smutna.-chłopak przełożył swoją ciepłą dłoń na mój policzek i zaczął delikatnie jeździć kciukiem w lewo i prawo co spowodowało u mnie dość donośny rumieniec.Boże czemu on tak na mnie działa?
-Jak chcesz to możemy powiedzieć rodzicom.-energicznie zmniejszył odległość pomiędzy nami,cały czas nie spuszczając swojego palącego wzroku z moich oczu.
-Oni tego nie zrozumieją,a nawet jeżeli powiemy...To co jeżeli będą próbowali nas rozdzielić?-podniosłam z trudem oczy na Neymar'a który bezradnie błądził wzrokiem po pokoju u trzymał lewą dłoń na moim kolanie.Westchnęłam niemal niesłyszalnie i szybkim ruchem wpadłam w ciepłe ramiona chłopaka.
-Damy sobie radę.-mruknął ciężko całując czubek mojej głowy,myśl,że mój tata z Eliz nie długo będą w domu wprawiała mnie o dreszcze i ból serca.Ale wiem,że z Neymar'em jakoś sobie poradzimy,na pewno...
Pewnie zastanawiacie się czemu nie chce im nic powiedzieć?Znam swojego ojca,mogę się założyć,że wpadnie w histerię,zacznie mnie pouczać i tłumaczyć,że Neymar to mój brat i nie mogę z nim być,ale ja nic na to nie poradzę.Po prostu go kocham...


Usłyszałam cichy skrzyp drzwi a chwile później donośne śmiechy i rozmowy dobiegające z przedpokoju.Zacisnęłam mocno wnętrze policzka i ciężkim ruchem wstałam z łóżka opuszczając czarną koszulkę która niebezpiecznie podwinęła się ku górze.
-Dzieci już jesteśmy!-usłyszałam dobrze mi znany głos Eliz,przeczesałam dłonią moje długie,ciemne włosy i wolnym krokiem udałam się do następnego pomieszczenia.
-Cześć.-mruknęłam cicho opierając się o bordową ścianę w przedpokoju.Zacisinęłam kurczowo dłonie w małe piąstki i podniosłam wzrok na stojące na przeciwko mnie osoby.
-Skarbeńku przepraszam Cię,że nie mogłem przyjechać dwa dni wcześniej,wszystkie bilety były już zarezerowane no i...-zaczął nerwowo temat  podchodząc do mnie bliżej.
-Tato...jest okej.-posłałam mu z trudem ciepły uśmiech i wtuliłam się w jego ciepłe ramiona,może i trochę mi go brakowało...
-Widzę,że Neymar o Ciebie dbał,już mało co widać siniaki.-szepnął tóż nad moją głową i delikatnie odsunął się ode mnie tak aby dobrze widzieć moje oczy,w których pojawiły się łzy.
-Proszę Cię nie rozmawiajmy o tym,było minęło.-przetarłam mokry i zarazem zaczerwieniony policzek kciukiem i uniosłam lekko kąciki ust patrząc na Elizabeth która stała za plecami taty.Mam dość rozmawiania na ten temat,zwłaszcza,że przez trzy dni musiałam słuchać Neymar'a,który dał mi do zrozumienia,że planuje zabić i posiekać na kawałki tego chłopaka,co jak co,ale założylabym się,że Neymar nigdy w życiu by tego nie zrobił!Chyba..
Chwilę później siedzieliśmy w pokoju i w ciszy popijaliśmy ciepłą herbatę z cytryną,ugh jak ja nienawidzę takiej ciszy!
-A gdzie Neymar?-usłyszałam cichy głos Eliz która przerwała niezręczną sytuacje,gdy tylko usłyszałam jego imię moje serce ustało a ręce zaczęły nieznacznie drżeć.
-Nie...-zaczęłam nerowo,ale już po chwili usłyszałam glos bruneta dobiegający ze schodów,przeniosłam wzrok na chłopaka który zbiegał z piętra zakładając energicznie szarą koszulkę na siebie.
-Dzień dobry,przepraszam,ale brałem prysznic.-zaśmiał się pod nosem i energicznie przytulił Elizabeth a następnie podał rękę mojemu ojcu.Coś mi się wydaje,że to będzie najgorsza a zarazem najdziwniejsza kolacja jaką przeżyłam.

Zacisnęłam kurczowo dłonie na białej pościeli która znajdowała się na moim dużym łóżku,przerwóciłam się na drugi bok łapiąc się za obolałą głowę.Spuściłam głośno powietrze z ust i wlepiłam swój wzrok w sufit który wydawał się w tym momencie bardzo interesujący.
Zwlekłam się z łóżka i powedrowałam do łazienki,przemyłam energicznie twarz zimną wodą i wytarłam się o różowy ręcznik który wisiał po lewej stronie.
-Nie śpisz jeszcze?-usłyszyłam cichy szmer dobiegający z mojego łóżka.
-Przestraszyłeś mnie.-zaśmiałam się cicho i mozolnie usiadłam na materacu obok chłopaka.
-Kocham Cię.-przeniosłam wzrok na Neymar'a i cichym szeptem odpowiedziałam mu to samo a juz po chwili nasze usta złączyły się w jedną całość...
Untitled

Selena💕 | via Tumblr

--------------------
Du dupy 
smutno mi 
ponieważ
ten rozdzia w ogóle mi nie wyszedł 
lel 
pewnie jesteście źli...:((( 
Może faktycznie zawiesze tego bloga,bo już slabo pisze... 
:((((((((((((((( 

poniedziałek, 13 października 2014

Rozdział XXI

~Neymar~
Usiadłem zrezygnowany na ławce obok lampy która rozświetlała mały park w którym się znajdowałem.Przygryzłem mocno wnętrze policzka i spojrzałem na Santos'a który usiadł koło mnie,byliśmy zmęczeni i wyczerpani,do tego nie znaleźliśmy jeszcze Laury.
-James coś napisał?-otarłem lekko kilkudniowy zarost który widniał na mojej brodzie,zerkając co chwile na chłopaka.
-Nic nie pisał.Słuchaj...A w ogóle myślałeś nad tym,że Laura mogła gdzieś wyjechać czy coś?Pokłóciliście się?-schował telefon do lewej kieszeni swoich granatowych spodni i zwrócił się w moją stronę.
-Wyszedłem rano,jak wróciłem już jej nie było.Nie zamieniliśmy dzisiaj ze sobą żadnego słowa.-wyszeptałem ledwo przez gardło,moje serce coraz bardziej się zaciskało a przez ciało przechodził nieprzyjemny dreszcz którego cholernie nienawidziłem.Obieciałem jej,że zawsze będę przy niej,że będę ją przed wszystkim chornić,jak widać nie umiem dotrzymać najprostszego słowa.
-A może coś jej się stało?-położył swoją dłoń na moim ramieniu i spojrzał na mnie z żalem podając do ręki butelkę wody,upiłem szybko łyk cieczy i zerwałem się gwałtownie z ławki.
-Jeszcze raz objedziemy miasto.-powiedziałem stanowczo,zerknąłem  przez ramię na chłopaka i razem z nim wsiadłem do czarnego Audi.

-Wjedź jeszcze w tę uliczkę.-usłyszałem głos przyjaciela który wskazał palcem ciemną drogę na przeciwko nas,bez zastanowienia wjechałem tam gdzie mi wskazał.Ustałem na środku i zacząłem energicznie się rozglądać we wszystkie możliwe strony.Cholerna duża mgła,która roznosiła się po całym mieście zasłaniała wszystko co się dało!
Do moich uszu napłynął dźwięk ulubionej piosenki Oscar'a,odwróciłem się w stronę bruneta i zacząłem dokładnie lustrować jego twarz.Santos głośno przęłknął ślinę która zgromadziła mu się w buzi i odebrał telefon.
-Już jedziemy!-krzyknął głośno rzucając telefon do plecaka,odrazu przekręciłem kluczyk w stacyjce i z piskiem opon ruszyłem przed siebie.
-Gdzie mam jechać?-zapytałem nerowo,mocniej ściskając kierownice która co chwila obracała się w lewo i prawo pod wpływem moich ruchów.
-Do szpitala na Betrown.-wypuścił energicznie powietrze z ust i przeczesał dłonią swoje włosy wzdychając przy tym głośno.
-Jak to do szpitala?!-moje serce przyspieszyło nieznacznie,a ręce zaczęły drżeć,do szpitala?
-Nie wiem,Zayn dzwonił,że mamy przyjechać do szpitala nic więcej nie wiem.-powiedział ściszonym głosem,ściskając mocniej dłonią skórzany fotel.

Biegnąłem przez wszystkie korytarze jakie były w tej placówce,kurwa więcej nie mogli zrobić?
Wreszcie dotarłem na wskazane mi wcześniej miejsce i ujrzałem siedzącego pod ścianą mulata.Szybkim krokiem podeszłem do niego,nie czekając a ni chwili  na Oscar'a który nie zadążał za moim tempem.
-Mów co się dzieje.-warknąłem głośno z trudem powstrzymując nerwy.
-Słuchaj.-przeniósł wzrok na mnie i mozolnie się podniósł,dzięki temu mogłem dokładniej przyjrzeć się dziwnym ognikom w jego oczach.-Znalazłem Laurę nie daleko grobu jej matki,jacyś kolesie byli z nią,ona-a leżała na ziemi,była cała we krwi.Gdy mnie zobaczyli zwiali,nie mam pojęcia kto to był.-spuścił głowę  z trudem powstrzymując dłonie które jak zauważyłem drżały nieznacznie z niewiadomego mi powodu.
Oparłem się o ściane i kurczowo napiąłem mięśnie,próbując powstrzymać  łzy które napływały mi do oczu.
To wszystko moja wina,po co wyszedłem?Dlaczego ją zostawiłem?Nie będę w stanie sobie tego wybaczyć do końca swojego marnego życia...

~Laura~
Rozejrzałam się z trudem dookoła siebie,znajdowałam się w wielkiej,bardzo dobrze oświetlonej sali.Po swojej lewej stronie zobaczyłam wysoką  kobietę o czarnych włosach,ubraną w biały strój a nad jej piersią wisiała plakietka,która jak widać świadczyła o tym,że jest pielęgniarką.
Złapałam się za obolałą głowę i z trudem podniosłam się do siadu,krzyżując przy tym energicznie nogi.
-Przepraszam,ale Pani brat dopytuje się ciągle o Panią,za Pani zgodą mogę go wpuścić na dwie minutki.-uśmiechnęła się do mnie miło i uchyliła lekko zielone duże drzwi.
-Tak,dziękuje.-odpowiedziałam cichutko bawijąc się nerowo palcami.
Myśl,że zaraz zobaczę Neymar'a,przyprawiała mnie o lekkie dreszcze.
Zacznie się tłumaczenie,głupia gatka i temat o domniemanej zdradzie,tak jakby zdradzie...
Usłyszałam cichy skrzyp drzwi,a dosłownie po chwili poczułam ciepłą dłoń bruneta na mojej.
Z trudem podniosłam wzrok na Neymar'a, w jego oczach widziałam znowu smutek i łzy,których tak cholernie nie lubiałam.
-Przepraszam.-usłyszałam cichy szept który  ledwo dotarł do mojego ucha.Ścisnęłam mocniej rękę chłopaka i podniosłam lekko kąciki ust.
-To tylko moja wina.-powiedziałam ściszonym głosem spuszczając wzrok na moje palce które w tym momencie wydawały się najbardziej interesujące.-Wiesz...widziałam jak przytulałeś się z inną dziewczyną w parku,Neymar...Ja zrozumiem jeżeli,mnie nie kochasz,nie będę cię trzymać na siłę.-ciągnęłam dalej  ze spuszczonym wzrokiem,ściskając mocniej poszewkę w mojej dłoni.Co jak co,ale ja zawsze wybieram najlepszą sytuację do takich wyznań!
-Jaką dziewczyną?-zmarszczył swoie idealnie proste brwi lustrując dokładnie moją twarz.-Boże,Laura..Nathalie...Nathalie to moja znajoma,w sobotę jej mama umarła,a ona kompletnie się załamała.Chciałem ją tylko wesprzeć-zaczął delikatnie gładzić kciukiem moją obolałą rękę.-bardzo Cię kocham.-dodał po chwili i energicznym ruchem złączył nasze usta w pocałunku.
-Mogę wiedzieć kto ci to zrobił?-usiadł tóż obok mnie na białym jak śnieg materacu.Poczułam jak miętowy oddech chłopaka oplata moje ramiona a jego ręce wędrują po moich.
-Możemy narazie o tym nie rozmawiać?-położyłam głowę na jego ramieniu i przetarłam kciukiem mokry policzek.
Spojrzałam się na uchylające się drzwi,a po chwili ujrzałam w nich Zayn'a.
Zerknęłam ukratkiem na Neymar'a i delikatnie pokiwałam głową w jego stronę.
Brunet z czułością musnął czubek mojej głowy i już po chwili znaleźliśmy się sami w pokoju,tylko ja i Zayn.
Przez chwilę w sali była idealna cisza,jedynie co słyszałam to tylko niespokojnie bicie mojego serca i głupie myśli które tkwiły cały czas w mojej głowie.
-Przepraszam,wiem,że wszystko spieprzyłem.-podszedł powolli do mojego łóżka drapiąc się przy tym nerwowo po głowie.No masz rację!-odezwał się cichutki głos w mojej głowie.
-Teraz to się nie liczy,bo dzięki tobie znajduje się tutaj a nie w jakimś starym,opuszczonym domu albo co gorsza w trumnie.-uśmiechnęłam się lekko i puściłam w jego stronę oczko.-Zacznijmy naszą przyjaźń od nowa.

Untitled

Life in the dark | via Tumblr

----------------
JEJU,badzo was przepraszam,że tak długo nie pojawiał się rozdział...
Jest mi przykro,bo pewnie na tym rozdziale bardzo się zawiedziecie...:c
Kurczę://
Nie umiem pisać xd
Ale jest mi bardzo,że pod ostatnim rozdziałem jest o ile się nie myle 26komentarzy,to bardzo dużo.
Dziękuje,jesteście kochane!:* 
Gdyby tyle  było pod każdym rozdziałem *-*
Dobra Laura skończ xdd 
Kocahm,papa!:*

niedziela, 5 października 2014

Rozdział XX



Przeczytaj ważną notatkę pod rozdziałem!



Rano obudziłam się nadzwyczaj wypoczęta i do tego strasznie szczęśliwa.Przetarłam piąstkami oczy i usiadłam w siadzie skrzyżnym na materacu kurczowo przyciągając do siebie nogi.Podniosłam lekko kąciki ust i położyłam palec na moich wargach gdzie wczorajszego wieczoru łączyły się razem z Neymar'em w jednym pocałunku,zjechałam palcem aż do szyji gdzie wczoraj leżały ciepłe ręcę bruneta.Wczorajszy wieczór był jak z bajki,może i jeszcze lepszy. 
Położylam stopy na zimnej podłodze,podreptałam po szlafrok do łazienki i powolnym krokiem zeszłam  na dół.
W pokoju,w salonie,w łazience,w kuchni,wszędzie było pusto.Jak widać Neymar gdzieś wyszedł. 
Sięgnęłam z lodówki sok pomarańczowy i usiadłam na blacie upijając łyka zimnej cieczy,włożyłam ręke do lewej kieszeni mojego szlafroka i po chwili wyjęłam z niej Iphona.Przejechałam delikatnie opuszkiem palca po ekranie w celu odblokowania telefonu i ujrzałam na wyświetlaczu  dwa nieodebrane połączenia i sms.
Dwa nieodebrane połączenia od Marc'a i sms od Neymar'a,nie zastanawiając się ani chwili dłużej odczytałam sms'a od chłopaka. 
'Przepraszam,musiałem wyjść,nie długo wrócę,kocham cię.'
Ostatnie dwa słowa zdecydowanie podobały mi się najbardziej!Mruknęłam cicho pod nosem  i udałam się do łazienki wziąść ciepły odprężający prysznic,który w tym momencie był mi potrzebny.


UntitledZamknęłam drzwi od domu biorąc głęboki wdech,myślę,że poranny spacerek dobrze mi zrobi!Założyłam torbę przez ramię i powędrowałam prosto przed siebie.Przeczesałam dłonią swoje długie ciemne włosy,następnie spięłam je w lekkiego koczka.Do moich uszów dotarł dźwięk mojej ulubionej piosenki,która służy mi jako dzwonek.                              
-Czemu się nie odzywasz?-usłyszałam niski głos mulata,który wyprzedził mnie swoim pytaniem.
-Może tak cześć?-mruknęłam cicho drapiąc się nerwowo po głowie-przepraszam...Jakoś nie miałam czasu.-dodałam szybko,siadając na ławce obok wielkiego dębu.
-Za pół godziny u mnie,rozumiemy się?-powiedział oschle wypuszczając przytym głośno powietrze z ust.
-Dobrze najaśniejszy Panie.-zachichotałam cichutko i się rozłączyłam.
Uśmiechnęłam się sama do siebie odgarniając niesforny kosmyk włosów za ucho,coś czuje,że będę musiała się tłumaczyć!
Oparłam głowę o ręcę i zaczęłam błądzić wzrokiem po parku,miło było znowu zobaczyć biegające dzieci z piłką,plotkujące przyjaciółki,właścieli bawiących się razem ze swoimi pupilami,zakochaną na zabój parę która łączy się w jednym uścisku...
Zaraz,zaraz...Ciemne włosy które przykrywała szara czapka Jordana,dobrze mi znane czarne spodnie,biała koszulka która idealnie opinała jego każdy mięsień,czy to nie...
Zmarszczyłam maksymalnie swoje czarne brwi i otworzyłam niedowierzająco usta,czy to nie Neymar?Jeżeli to on to w takim razie co to za dziewczyna?Jeżeli mnie zdradza?W sumie nie zdzwiłabym się,laska miała nogi modelki,ładny odcień włosów i markowe ubrania,czego chcieć więcej...Nie zwlekając ani chwili dłużej zeszłam z ławki i opuściłam niezauważalnie park,szybkim tempem zaczęłam kierować się wprost do mieszkania Malik'a.Z trudem powstrzymując łzy które same ciekły mi z oczu,dotarłam na miejsce.
Otarłam mokry policzek i przycisnęłam lekko guzik od domofonu,słysząc dźwięk który sygnałuje o otwarciu drzwi,szarpnęłam za nie i szybkim krokiem powędrowałam na trzecie piętro.
Mulat słysząc moje kroki uchylił  lekko drzwi,nie mając żadnych skrupułów weszłam do mieszkania i ustałam na środku przedpokoju,z trudem powstrzymując nerwy.
-Może wejdziesz?-zauważyłam wychodzącego z pokoju Zayn'a który co chwila maczał usta w szklance,w której znajdowało się piwo.
-Mów o co chodzi bo nie mam czasu.-syknęłam cicho zaciskając mocniej wnętrze policzka.
-Wiesz co Laura,nie odzywasz się do mnie,nie dzwonisz,nie piszesz,martwię się o Ciebie.-szepnął powoli stawiając dwa kroki w moją stronę.-nie rozumiesz tego?-zmniejszył szybko odległość pomiędzy nami i ustał na przeciwko mnie.-spójrz na mnie.-podniósł lekko kciukiem moją brodę,patrząc dociekliwe w moje oczy.Jego palec zaczął dokładnie badać mój spiechrznięty policzek,zaś druga ręka błądziła po moim nagim ramieniu.Nim się objerzałam ciepłe wargi chłopaka złączyły się razem z moimi oddając namiętny pocałunek. 
-Nie!-odrzuciłam mocno chłopaka do tyłu i otarłam wilogtne usta rękawem swojego sweterka.
-Laura...-zaczął spokojnie nerwowo bawiąc się palcami. 
-Nic już nie mów.-wycedziłam przez zęby i szybko opuściłam pomieszczenie.
Nie rozumiałam zachowania Zayn'a,zachował się jak zwykły egoista,tak zachowuje się przjaciel?


Dochodziła dwudziesta druga,o tej porze niebo było już ciemne a na nim pojawiały się liczne jasne gwiazdy,ulice były już puste,jedynie co słyszałam to niespokojne bicie swojego serca.Zimny wiaterek delikatnie gładził moje plecy a do uszu dobiegał cichy szum samochodów z oddali.
Pociągnęłam cicho nosem siadając na ławce obok miejsca w którym leżała moja mama. 
-Mamo potrzebuje Cię...-powiedziałam przez łzy kładąc rękę na zimnym grobie który zaczęłam lekko gładzić.
Nie potrafiłam zapanować nad swoimi myślami,które ciągle krążyły wokół Neymara.
Co jeżeli źle oceniłam tą całą sytuację?Co jeżeli to tylko jakaś stara dobra przyjaciółka,znajoma,kuzynka?
A może się mylę?Sama nie wiem co o tym myśleć...
Poprawiłam stojące w wazonie świeżo kupione kwiaty i wymieniłam zużyty skład w dużym srebnym zniczu.
-Kogo my tu mamy.-usłyszałam jakieś szmery i śmiechy które dobiegały zza moich pleców.Po moim ciele przeszła gęsia skórka.-może chcesz się do nas przyłączyć?-słyszałam coraz dokładniej tajemnicze głosy,mój oddech robił się coraz niespokojniejszy i gwłatowny,odwróciłam energicznie głowe i ujrzałam trójkę mężczyn którzy powolnym krokiem dochodzili do ławki.Ścisnęłam mocno ręce w małe piąstki i zerwałam się z drewnianej ławki biegnąc w stronę furtki. 
Moje tempo było zbyt wolne,oddech był gwałtowny,serce biło jak oszalałe a nogi same uginały się pode mną.W jednym momencie poczułam mocny uścisk na mojej prawej ręce,odwróciłam głowę i zobaczyłam tę samą twarz co wcześniej.To był ten sam chłopak,który był kilka tygodni wcześniej w naszym domu. 
-O siostrzyczka tego jak mu tam...Neymara!-roześmiał się głośno-nie uważasz,że dobrze,że na siebie wpadliśmy?Twój braciszek wreszcie dowie się,że ze mną się nie zadziera.-wzrócił się kpiąco w stronę chłopaków mocniej ściskając moją rękę.
-Puść mnie!-krzyknęłam głośnio próbując w jakiś sposób wyrwać się z uścisku,jak widać bezskutecznie.Próbując w jakiś sposób się bronić,oplułam chłopaka a następnie kopłam go najmocniej jak potrafiłam w lewe kolano.
-Ty szmato.-wycedził przez zęby dając mi szybką odpowiedź.Poczułam na twarzy wielką pięść  i chwile później leżałam na ziemi.W tej całej sytuacji nie wiedziałam do końca o co w tym wszystkim chodzi?Co im Neymar zrobił?Czego ode mnie chcą?
Nie wiedziałam jak to być kopaną,plutą,poniżaną,do tej pory takie sceny widywałam tylko w filmach,a teraz doświadczyłam tego na własnej skórze.Nie wiedziałam,że takie coś może być realne.
Megan Fox Animated GIF

---------------------------
Hej!
Nie będę przynudzała,że znowu rozdział mi nie wyszedł,czy coś. 
Ale lel,chyba się nie spodziewaliście takiego czegoś?:DD 
Ale mam do was małe pytanie:
Mianowicie czy chcecie żebym dalej pisała tego fanfictiona?
Ja nadal chcę go pisać,ale nie bardzo wiem czy mam dla kogo. 
Jeżeli to czytasz i chcesz żebym dalej pisała to skomentuj ten rozdział,tylko nie jednym słowem,tylko rozwiń swoją wypowiedź... 
Bardzo bym prosiła,to dla mnie bardzo ważne!:c

środa, 1 października 2014

Rozdział XIX


PRZECZYTAJ WAŻNĄ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM!

-Widzisz mówiłem,że cię przyjmą!-chłopak delikatnie popklepał mnie po ramieniu po czym zsunął  rękę na mój łokieć,który lekko ścisnął.Przez moje ciało przeszła gęsia skórka,która spowodowała  lekkie drgawki.Jak ja nienawidze takiego uczucia!
-Sama się dziwie,że mnie przyjęli.-zacichotałam cichutko zdejmując fartuch z bioder.-ty zamiatasz ja ścieram ze stołów!-podbiegłam do blatu wyjmując pierwszą lepszą ścierkę i płyn,energicznym tempem podeszłam do najbliższego stolika patrząc z uśmiechem na chłopaka.-miotła w ruch i znikaj już!
-Tak chcesz się bawić?-Marc oparł miotłe o ściane i zaczął stawiać wielgachne kroki w moim kierunku,położył ręcę na moich biodrach i nim się obejrzałam zaczął mnie łaskotać.Jestem osobą która zdecydowanie jest uczulona na łaskotki,to nie fair!
-Prze-estań!-rzuciłam przez śmiech ściskając mocniej koszulę Bartry,która przez moje palce była jeszcze bardziej zgnieciona.
Minęły dopiero dwa tygodnie,a już zdąrzyłam bardzo dobrze poznać Marc'a,cóż...Może będzie z tego jakaś przyjaźń?

-Dobra ja spadam.-uchyliłam lekko drzwi szatni i skierowałam się w stronę swojej szafki,ubrałam na stopy nowo kupione conversy i założyłam na ramię czarną torbę.Wzięłam sweterek z wieszaka i powędrowałam leniwie na głowny hol.-kurczę 19:00-szepnęłam sama do siebie patrząc na złoty zegarek który znajdował się na mojej prawej ręce.-Zamkniesz drzwi?Dzięki,miłej niedzieli!-rzuciłam szybko omijając chłopaka,pomachałam energicznie brunetowi i wyszłam nie czekajac na jakąkolwiek odpowiedź.
Dzisiaj taka piękna pogoda,więc mały spacerek na świeżym powietrzu dobrze mi zrobi!Wzięłam głęboki wdech i powędrowałam prosto przed siebie.Miły wiaterek delikatnie rozwiewał moje włosy w kilka stron,słońce które zachodziło dawało niesamowity widok na niebo,czego chcieć więcej?

Uchyliłam lekko drzwi wejściowe naszego mieszkania,weszłam do środka i złapałam się za głowę z niedowierzenia.Moje usta otworzyły się a oczy rozszerzyły kilkakrotnie na widok jaki panował w domu.Na meblach,na szafkach,na półkach dosłownie wszędzie stały zapalone świece,w domu roznosił się przyjemny zapach pieczeni,a ciepło z kominka delikatnie muskało moje nagie ramiona.Czy mi się wydaje,czy mamy jakiegoś gościa?
Odłożyłam torbę na podłogę,zarzuciłam swoje długie włosy do tyłu i powolnym krokiem udałam się do salonu.W pomieszczeniu stał pięknie przyzdobiony stolik,szczerze to ja sama nie umiałabym zrobić coś tak pięknego!Przeniosłam swój wzrok na osobę stojącą po lewej stronie,ciemne spodnie które dokładnie opinały jego chude,ale zarazem dość umięśnione nogi,biała koszula z podwiniętymi rękawkami i guziki które nie były do końca zapięte przez to dokładnie było widać umięśniony tors chłopaka.Nie powiem,ale zrobił na mnie duże wrażenie.
Założyłam ręcę na piersi i z podniesioną brwią spojrzałam w stronę bruneta.
-Zapraszam moją Panią do stolika. -wyciągnął rękę w moją stronę nie tracąc uśmiechu z ust,podałam mu  nagrzaną dłoń kręcąc przytym  głową z niedowierzenia,czy to jest możliwe?
Neymar zwinnym krokiem poprowadził mnie do stolika,odsunął mi krzesełko,poczym dał znać,że mam usiąść.Mruknął coś niezrozumianego pod nosem i zniknął w kuchni.
Zastanawiałam się co się takiego stało?Może wziął za dużo jakiś tabletek,albo za dużo palił papierosów,sama nie wiem,ale to  wszystko jest jakieś dziwne i podejrzane...Zbyt piękne!
Nim się obejrzałam brunet postawił na środku stolika pachnącą  pieczeń,którą jak się domyśliłam sam przygotował,sięgnął z lodówki wino i nalał ostrożnie ciecz do dwóch błyszczących lampek.
Jego wnikliwe spojrzenie,które nieraz wypalało mnie od środka,błądziło gdzieś unikając mojego wzroku.Jego usta drgały nieznacznie,hmm czy mi się wydaje,czy on się bardziej stresuje niż ja tym wszystkim?
-Można wiedzieć z jakiej to okazji?- podniosłam wzrok na siedzącego na przeciwko mnie chłopaka i położyłam ręce na stoliku stukając przy tym cicho swoimi długimi paznkokciami,które miały na sobie odcień czerwieni.
-Cóż,okazji nie ma,ale to wszystko dla ciebie.-przeczesał dłonią swoje włosy,mocno spuszaczjąc przy tym powietrze z ust.
-Co się z tobą stało?-oparłam się lekko o ręcę i zagryzłam wnętrze policzka widząc jak mięśnie bruneta kurczowo się napinają.
-Nie rozumiesz,że chce się zmienić?-wychrapał marszcząc delikatnie przy tym czoło.Odsunął krzesełko do tyłu i mozolnie się podniósł.Podszedł do mnie i zaczął błądzić ręką w kieszeni.Kiedy jak podejrzewam,znalazł to czego szukał,uklęknął przy mnie i otworzył czarne pudełeczko w którym znajdował się piękny srebny pierścionek.
-Lauro Jackson,chce żebyś została moją dziewczyną.Czy uczynisz mi ten zaszczyt?-chwila,chwila,chwila,chwila...Czy ja się przesłyszałam?Moje serce zaczęło znowu niespokojnie obijać moje kruche żebra,w podbrzuszu znowu odczułam te dziwne uczucie,które tak uwielbiałam.
''Chcę żebyś została moją dziewczyną''-odbijało mi się echem po czaszce,próbując w jakiś sposób trafić do mojego mózgu.
-Neymar.-szepnęłam cicho zakrywając ręką usta.-tak-dodałam szybko ocierając łzę która nie wiem jakim sposobem wydobyła się z mojego oka.Jeszcze pare tygodni temu,widziałam chłopaka którego kochałam z inną dziewczyną,a teraz moje i jego życie obróciło się o 180stopni...
-Naprawdę?-uśmiechnął się szeroko i spojrzał na mnie wnikliwym wzrokiem,przytaknęłam głową i podałam mu swoją dłoń,a po chwili cudny pierścionek znajdował się na moim palcu...
-Kocham Cię.-mruknął cicho przybliżając swoją twarz do mojej,położyłam dłoń na jego policzku i  wlepiłam spojrzenie w jego czekoladowe tęczówki.
-Ja Ciebie też...-odpowiedziałam cicho połączając nasze usta w ciepłym pocałunku.

"Moje ramię będzie zawsze przy tobie
jeśli kiedykolwiek zechcesz płakać
wszystko będzie dobrze
bo zawsze będę cię kochać
aż do dnia w którym umrę"
Tots Units Fem Força ♔
FOLLOW ME ON TWITTER TUMBLR IG -I FOLLOW BACK  instagram.com/cemileermagan @selenagomezuhl

--------------------
NO NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!
Proszę nie zrażajcie się do tego bloga,rozdział nie zbyt mi wyszedł...:c 
I PRZEPRASZAM,ŻE JEST TAKI KRÓTKI!:c 
Ehh,przepraszam was kochani!
W nagrodę piszscie swoje propozycje co ma się dziać w następnych rozdzialach np.Laura idzę z Bartrą na spacer. 
Albo może pojawienie się jeszcze jakiegoś bohatera? 
na pewno każdą propozycje wykorzystam!:* 
Papa!

sobota, 27 września 2014

Rozdział XVIII

Kim my tak naprawdę dla siebie jesteśmy,Neymar?
Czułam jak istniejąca pomiędzy nami cisza,robi się coraz bardziej przytłaczająca.Miałam dziwne wrażenie,że szaleńcze bicie mojego serca,można było usłyszeć nawet z drugiego końca pomieszczenia.Ledwo panowałam nad swoim urwanym oddechem i sama już nie wiedziałam, gdzie powinnam podziać swój zagubiony wzrok.Czułam na sobie palące spojrzenie chłopaka, który ze zmarszczonymi brwiami przyglądał się mojej osobie,zapewne analizując pieczołowicie w myślach moje spontaniczne pytanie.
Nie planowałam tego powiedzieć.Sądziłam,że skończy się to tak jak zawsze - czyli ja ulegnę,a brunet przytuli mnie i oboje udamy,że nie było żadnego cholernego problemu.Nie jestem w stanie nawet określić,kiedy dokładnie te słowa opuściły moje usta.To się stało tak szybko, niespodziewanie.Ale nie żałuję.Muszę sobie wszystko na spokojnie poukładać.Muszę wiedzieć, poznać prawdę.Nawet jeśli będzie oznaczać to wielkie rozczarowanie.
Chłopak westchnął ciężko,pocierając palcami swoją szczękę,na której tradycyjnie znajdował się kilkudniowy,męski zarost.Mruknął pod nosem parę niezrozumiałych słów,po czym chwycił delikatnie moją dłoń i bez słowa poprowadził za sobą,prosto na taras.To z jaką czułością splótł nasze palce...To było coś niesamowitego.Jego uściski zawsze były mocne,wręcz zaborcze.A ten, ten był zdecydowanie inny.Delikatniejszy.Przyjemniejszy.
Chłopak zatrzymał się tuż przy drewnianej barierce,odwracając mnie do siebie tyłem,przez co miałam idealny widok na pięknie oświetlony ogród,o który zawsze tak starannie dbała Eliz.Neymar stanął tuż za mną na tyle blisko,abym spokojnie mogła poczuć za plecami jego twardą klatkę piersiową.Wstrzymałam mocno oddech,gdy rozpuścił moje włosy i przeczesał je powolnie swoimi palcami,odrzucając je na moje lewe ramię. Położyłam dłonie na barierce zaciskając je na niej nieco mocniej,aby w jakiś sposób rozładować swoje napięcie.
-Zamknij oczy - polecił swoim niskim głosem.Zerknęłam na niego niepewnie,marszcząc przy tym swój nos.
-Neymar...
-Zaufaj mi - dodał szybko,na co przytaknęłam lekko głową.Ponownie spojrzałam się przed siebie, po czym powolnie przymknęłam powieki,czując jak wszystkie inne zmysły zaczynają pracę na pełnych obrotach.Byłam w stanie usłyszeć bicie swojego serca.Czułam na swoim ramieniu ciepły, miętowy oddech chłopaka,który przyprawiał mnie o gęsią skórę.To było coś... innego.
-A teraz powiedz mi,co widzisz? - spytał spokojnie,zapewne lustrując mnie swoim ciemnym spojrzeniem.Przełknęłam nerwowo ślinę,marszcząc czoło w mocnym zdezorientowaniu.Nie rozumiem.
-Nic - odparłam niepewnie,nie bardzo potrafiąc odgadnąć jaki cel miał w tym chłopak.Brunet przysunął się do mnie nieco bliżej,muskając swoimi opuszkami palców moje nagie ramiona.
-Właśnie - stwierdził niemal niesłyszalnie,na co instynktownie otworzyłam oczy. - Tak wygląda mój świat bez Ciebie - wyszeptał,cofając się o krok do tyłu.Rozchyliłam niedowierzająco wargi, czując jak krew zaczęła szybciej krążyć w moich żyłach.Serce boleśnie obiło się o moje kruche żebra,a oddech zupełnie gdzieś zniknął,pozwalając skupić się jedynie na tym,co przed chwilą usłyszałam."Tak wygląda mój świat bez Ciebie" - odbijało mi się echem po czaszce,próbując w jakiś sposób trafić do mojego powolnego mózgu.Czy on to naprawdę powiedział?Czy Neymar Da Silva,wyznał mi właśnie coś takiego?
-Uwielbiam Cię,Twój głos,Twoje oczy i uśmiech.To jak sprawiasz,że gdy nawet jestem na Ciebie zły,momentalnie się uśmiecham.Uwielbiam Cię,bo pomimo moich humorków,kłótni i ataków złości,jesteś nadal i chcesz być.Bo nadal chcesz mnie poznawać.Bo rozumiesz mnie jak nikt inny. Uwielbiam Cię,bo jesteś kimś wyjątkowym,wspaniałym i niesamowitym,bo nigdy nawet nie marzyłem,aby mieć przy sobie kogoś tak idealnego,jak Ty.
Do oczu napłynęło mi stado łez,przez które nie byłam w stanie nic zobaczyć.Pomachałam niedowierzająco głową,gwałtownie odwracając się do niego przodem,czepiając się go z całych sił w pasie,pragnąc już zawsze pozostać w takiej pozycji.Chłonęłam jego ciepło.Jego niesamowity zapach,kojący moje zszargane zmysły.Palce kurczowo zaciskałam na materiale od ciemnej koszulki chłopaka,bojąc się,że wszystko lada moment może się rozpłynąć wraz z Neymar'em. Załkałam prosto w jego tors,czując nieopisaną radość,gdy poczułam jego znajomy dotyk.To tego mi właśnie brakowało.Tego potrzebuję.Mój osobisty narkotyk,bez którego jestem nikim.
-Chyba jestem od ciebie uzależniona -zaśmiałam się przez łzy,zadzierając głowę do góry,od razu napotykając jego czekoladowe tęczówki,w których widoczna była czułość i troska.Jego usta wygięły się w lekkim uśmiechu,gdy potarł kciukiem mój mokry policzek.
-Wiem,że spieprzyłem - wychrypiał,marszcząc przy tym delikatnie czoło. - Ale chcę to naprawić - dodał,przesuwając opuszkami po mojej drżącej dolnej wardze. - Pozwolisz mi? - spytał poważnie, nieco mocniej przyciskając mnie do siebie,zupełnie jakby się bał,że moja odpowiedź będzie przecząca.Pociągnęłam nosem,ręką odnajdując jego dłoń i splatając nasze palce razem. Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Zacznijmy od nowa - powiedziałam pewnie,zadzierając nieco wyżej głowę.Jego usta wykrzywiły się w szerokim uśmiechu,a kciuk potarł opiekuńczo moje kostki.
Po raz pierwszy od tych kilku tygodni byłam szczęśliwa.Tak prawdziwie.

~*~
       Dwa tygodnie później

 Znacie to niesamowite uczucie?Kiedy czujecie,że jesteście w stanie zrobić wszystko,że żadne problemy was nie dotyczą,nic nie jest w stanie zburzyć waszego szczęścia.Napawacie się codziennością,cieszycie się z tych krótkich chwil,które jesteście w stanie spędzić z tą ukochaną osobą.Macie wrażenie,że unosicie się nad ziemią,zadowala was otaczająca was rzeczywistość.
To właśnie tak się czuję teraz.Zupełnie jakbym stała się jakąś inną osobą.Każdego ranka budzę się z niesamowitą świadomością,że gdy otworzę powieki,lada moment ujrzę Neymar'a.Jego zmierzwione włosy,hipnotyzujące oczy figlarny uśmiech,seksowne usta...To wszystko było moje.I co najlepsze,z nikim nie zamierzałam się tym dzielić.
Objęłam mocno dłońmi gorący kubek,w którym parowała aromatyczna,zielona herbata,powoli unosząc go do ust i upijając kilka ostrożnych łyków,starając się nie poparzyć języka i podniebienia.Poczułam jak po przełyku przesuwa się przyjemne ciepło,które chwilę później rozprzestrzeniło się po moim ściśniętym żołądku.Przymrużyłam powieki,oblizując kącik swoich warg,słysząc cichy,męski śmiech,na który automatycznie zareagowałam.Przeniosłam swoje brązowe tęczówki na postać Neymar'a,który stał w wejściu do kuchni,opierając się swoim ramieniem o futrynę,przez co wyglądał cholernie seksownie.Jego ciemne włosy roztrzepane były w niewyobrażalnym nieładzie,czekoladowe tęczówki wpatrzone były prosto w moje,a usta układały się w lekkim,cwanym uśmieszku,na co moje serce zareagowało z zawrotną szybkością.
-Co cię tak bawi? - uniosłam brew ku górze,odstawiając kubek na połyskujący,kuchenny blat. Kącik jego warg zadrgał figlarnie,a w oczach pojawiły się znajome iskierki.
-Ty,kochana - rzucił prosto z mostu,lekko odbijając się od framugi.Zrobił dwa kroki do przodu, bardzo dobrze wiedząc,że wzbudzi w tym we mnie niesamowitą falę uczuć.Ze zgryzioną wargą lustrowałam tęsknym spojrzeniem jego duże,ciepłe dłonie,które tak niemoralnie pragnęłam poczuć na swoim ciele.
-Nie wiedziałam,że potrafię być taka zabawna -odparłam zaczepnie,przekrzywiając minimalnie głowę w prawą stronę.Jego usta zadrgały niebezpiecznie i nim zdążyłam się obejrzeć,moje pośladki przyciśnięte były do krańca stołu,natomiast klatka piersiowa bruneta z upartą natarczywością napierała na moje piersi.Wstrzymałam mocno powietrze,gdy nasze spojrzenia się ze sobą skrzyżowały.Jego oczy wydawały się być dziwne zamglone,zupełnie jakby znajdował się w jakimś transie.
-Jesteś taka piękna -wymruczał nisko,skubiąc zębami płatek mojego ucha.Przymrużyłam powieki w przyjemności,rozchylając minimalnie suche usta,przez które spazmatycznie łapałam tlen.
-Taka niewinna - ciągnął dalej,niespodziewanie zaciskając dłonie na moich udach,przez co podskoczyłam w miejscu,słysząc jego głęboki chichot.Poczułam jak jego rozgrzane usta stykają się z moją skórą,przez którą przesunęły się rozkoszne dreszcze.Jego bliskość była tak niepoprawnie przyjemna.
-Ne-eymar - wychrypiałam ciężko,gdy zassał mój słaby punkt tuż na końcu żuchwy,co skwitowałam ostatecznie głośnym jęknięciem.Poczułam jak kolana się pode mną uginają i żeby nie upaść,wbiłam mocno palce w jego umięśnione ramiona,które napięły się pod moim intensywnym dotykiem.
-Zaczekaj... - wyszeptałam ledwo słyszalnie,czując jak coraz mocniej napieram pośladkami na twardy blat.Przez tą bliskość zdecydowanie mogłam wyczuć jego przyjaciela,który - albo mi się wydaje - albo stawał się coraz bardziej pobudzony do życia.O rany.
 -Na co? - mruknął markotnie,sunąc czubkiem nosa po moim obojczyku. - Nie lubisz kiedy robię tak? - jego kolano pojawiło się pomiędzy moimi udami,a palce zawitały pod koszulkę,badając każdy skrawek mojego nagiego brzucha.Czułam jak żołądek wiąże mi się w ciasny supeł,a bodźce zaczynają niebezpiecznie reagować na jego pieszczoty. - Albo tak - ciągnął dalej,tym razem przesuwając swoim szorstkim językiem po całej długości mojej szyi. Wstrzymałam mocno oddech,czując jak serce boleśnie obija się o moje biedne żebra.Mieszanina uczuć jaka mnie zalała od wewnątrz była wprost nie do opisania.Jęknęłam gardłowo,wyginając głowę do tyłu,dając tym samym chłopakowi lepszy dostęp do swojej skóry,co skwitował pomrukiem aprobaty. - Przyznaj, że jeszcze z nikim nie było ci tak dobrze - niemal zażądał swoim zachrypniętym głosem, powodując dreszcze,które poczułam nawet w kruchych kościach.Zacisnęłam palce na ciemnym materiale jego koszulki,tym samym przysuwając go bliżej siebie,czując na swoim udzie jego wypukłą męskość,która się o mnie ocierała.Zarumieniłam się na samą myśl,że to ja go doprowadziłam do takiego stanu.
-Z nikim... - wydyszałam ciężko,przełykając gulę jaka pojawiła się w moim gardle.Jego opuszki palców przesunęły się po moich żebrach,naumyślnie zaczepiając o kawałek mojego koronkowego stanika. - Z nikim tego nie robiłam - dokończyłam swoją wcześniejszą wypowiedź,ledwo potrafiąc przypomnieć sobie jakieś sensowne słowa.
Chłopak w odpowiedzi przycisnął mocno usta do mojej szyi,zasysając agresywnie skórę,chwilę później dmuchając w piekące miejsce,w którym zapewne pojawiła się malinka w postaci czerwonej plamki.Sapnęłam zdekoncentrowana,czując jak jego wargi układają się w lekkim uśmieszku.
-I nie chcę,żeby był ktokolwiek inny poza mną - odparł stanowczo,tym razem spoglądając prosto w moje zszokowane oczy,pocierając swoim dużym kciukiem moją dolną wargę,która delikatnie zadrżała pod jego dotykiem.

Szukałam w głowie jakiegoś inteligentnego wyjścia z tej jakże krępującej dla mnie sytuacji,kiedy nagle,niczym objawienie boskie,w pomieszczeniu rozbrzmiała tak dobrze znana mi piosenka Guns N'Roses.Uśmiechnęłam się zadowolona pod nosem,szczęśliwa sięgając po swojego iPhone'a, w duchu będąc wdzięczna osobie,która posiadała to niesamowite wyczucie czasu i uratowała mnie przed kolejnym zażenowaniem.
Szybkim ruchem palca przejechałam po śliskim ekranie,unosząc telefon do ucha.
-Cześć piękna - usłyszałam ten charakterystyczny,zachrypnięty głos przyjaciela,na co momentalnie stężałam,zerkając kątem oka na Neymar'a,który przyglądał mi się z niebywałym skupieniem,zupełnie jakby z mimiki mojej twarzy próbował odgadnąć z kim właśnie rozmawiam.Przełknęłam powoli ślinę,pociągając nerwowo za pukiel swoich brązowych włosów.
-Cześć Zayn - odparłam ostrożnie,dostrzegając jak chłopak napina się gwałtownie.Jego szczęka naprężyła się mocno i nim zdążyłam mrugnąć,ponownie znalazłam się w jego szczelnym uścisku, na co moje ciało zareagowało w dość niemile widziany - w tym momencie - sposób. Zgryzłam dolną wargę,powstrzymując się przed donośnym sapnięciem,gdy brunet złożył kilka mokrych pocałunków tuż pod moją brodą,prosto w cholernym, wrażliwym miejscu.
-No,no,entuzjazm wprost z ciebie wypływa Laura - zironizował mulat,a w tym samym momencie palce chłopaka zacisnęły się na moich pośladkach.Pisnęłam cicho,podskakując  w miejscu, starając się zrobić pomiędzy nami przynajmniej minimalny dystans.
-Taaa - wybąkałam jedynie,nie będąc w stanie nic więcej z siebie wyrzucić. - Em...dzwonisz w konkretnej sprawie? - starałam się brzmieć nad wyraz niegrzecznie.Nie chciałam,aby Malik źle odebrał moje zachowanie i poczuł,że wyrażam niechęć do tej rozmowy.Na litość boską,ja po prostu nie byłam w stanie się na niczym skupić,ot co!
-Taaak - mruknął ostrożnie,specjalnie przedłużając literę "a",aby dać mi wyraźnie do zrozumienia, że czuje się mocno zdezorientowany moim zachowaniem. - Właściwie,to chciałem z tobą porozmawiać o tym całym ślubie,ale chyba jesteś zajęta... - dodał lekko zagubiony w całej tej sytuacji.Krzyknęłam sfrustrowana w myślach,klnąc na siebie za to,że bliskość Neymar'a odbiera mi wszystkie zdrowe zmysły.I to dosłownie.
-Wiesz jeśli chodzi o to...Boże - jęknęłam głośno,przerywając swoją wypowiedź.Czułam jak kolana uginają się pode mną,gdy wypukłość w spodniach Neymar'a,która zamiast zmaleć, jeszcze bardziej przybrała na sile,otarła się mocno o moje pośladki.Brunet zachichotał,wyraźnie zadowolony z mojej reakcji.Zaczerwieniłam się cała,dając sobie mentalnie w twarz.
-Laura,na pewno wszystko w porządku? - spytał zmartwionym głosem,zapewne przeczesując w tym momencie swoje sprężyste włosy.Zawsze tak robił,gdy się czymś denerwował.
-W jak najlepszym - stwierdziłam miękko,mrużąc powieki z rozkoszy,gdy zęby chłopaka skubnęły moją dolną wargę.Ugh!Jak ja nie cierpię być taka uległa wobec niego! - Przepraszam cię Zayn,ale jestem obecnie trochę zajęta...czymś... - odparłam nerwowo,przekręcając głowę na bok, gdy Neymar starał się wpić w moje suche usta. - Moglibyśmy porozmawiać o tym nieco później?
-No, dobrze.W takim razie wpadnę wieczorem,może być?
-Idealnie - wysapałam,z wściekłością wyciągając dłoń bruneta spod swojej bluzki.Ten jedynie uśmiechnął się niewinne,mocno napierając na mnie swoim ciężkim ciałem.No co za uparte cielę!
-Widzimy się później.
-Jasne, cześć.
-Do zobaczenia - westchnęłam ciężko,odkładając telefon na kuchenny blat.Przeniosłam gromiące spojrzenie na twarz Neymar'a,który przekrzywił minimalnie głowę na bok,przybierając maskę typu "Nie mam pojęcia o co ci chodzi mała".Zmrużyłam kocio powieki,krzyżując ramiona na piersi.
 -Zachowujesz się jak dziecko - stwierdziłam,na co wzruszył ramionami,zaciskając palce na moich biodrach.Pochylił się powolnie w kierunku mojej twarzy,owiewając swoim ciepłym,miętowym oddechem moje wargi,które mechanicznie rozchyliłam,czekając na jego bliskość.Jego usta rozciągnęły się w figlarnym uśmiechu.
-Ale to lubisz - wymruczał nisko i nim zdążyłam odeprzeć jego atak słowny,pocałował mnie mocno,wręcz zaborczo,przez co zakręciło mi się w głowie.Westchnęłam cichutko,tradycyjnie wplątując palce w jego miękkie kosmyki włosów,pociągając nieco mocniej za końcówki,co spotkało się z głośnym pomrukiem aprobaty z jego strony.Uśmiechnęłam się chytrze w duchu. 1:0 dla mnie Neymar.
-Słodka - wyszeptał zmysłowo,odrywając się ode mnie,po raz ostatni przesuwając czubkiem języka po moich nabrzmiałych ustach.Moja klatka piersiowa unosiła się gwałtownie i opadała,a na twarzy zagościły czerwone wypieki.Co ty ze mną wyrabiasz Neymar?
-Co chciał od ciebie Malik?
Poczułam jak cała gorąca atmosfera opada,a napięcie opanowuje całe moje ciało od głowy,aż po same czubki palców.Brunet zdecydowanie posiadał dar poruszania konkretnych tematów,w najmniej odpowiednim czasie.
-Porozmawiać - odparłam wymijająco,odchrząkując nieco.Ostrożnie zdjęłam jego ciepłe dłonie z mojej talii i wyminęłam go,kierując się na korytarz przy wyjściu.Doskonale czułam za sobą obecność Neymar'a,który podążył w tym samym kierunku niczym mój cholerny cień.Z jego ust wydobyło się głośne prychnięcie,na co zgryzłam mocno wnętrze policzka.Zdecydowanie nie chciałam doprowadzić do kolejnej nieprzyjemnej konfrontacji między nami,aczkolwiek cała ta sytuacja wskazywała na to, że to nas nie ominie.
-A może by tak konkretniej, huh? - warknął nieco rozdrażniony.Westchnęłam ciężko,pochylając się do półki,z której wyciągnęłam czarne,lekkie baleriny.
-Chciał porozmawiać o ślubie - powiedziałam,o dziwo,nad wyraz spokojnym tonem głosu,co było kompletnym przeciwieństwem tego,co działo się wewnątrz mnie.W środku byłam pieprzonym kłębkiem nerwów i pragnęłam jedynie jak najszybciej wyjść z domu.
-No przecież!Zapomniałbym,że to on jest twoją osobą towarzyszącą - parsknął jadowicie,dwa ostatnie słowa wypowiadając z niemałą kpiną.Wsunęłam nogi w buty,prostując się i marszcząc z niezadowolenia czoło.
-Pragnę ci jedynie przypomnieć,że ty idziesz z Millie - wycedziłam równie przyjemnym tonem, zakładając na ramię czerwoną torbę.
-Czekaj...-powiedział niesłyszalnie łapiąc delikatnie moją  dłoń,przeniosłam na niego zirytowany wzrok  czekając na dalszy rozwój sytuacji.Oho!Szanowny pan Neymar ma coś do powiedzenia.
-Ja nie idę z Millie,nie ma żadnej Millie i nigdy nie było żadnej Millie.Laura zrozum to!-poraz pierwszy w jego oczach zobaczyłam coś innego...W pięknych czekoladowych oczach pojawiły się małe łzy,które można było z łatwością dostrzec.Moje serce ścisnęło się jeszcze bardziej na ten widok,widok którego nie widziałam nigdy w całym swoim cholernym życiu!
-Nie będę Cię do niczego zmuszał,ale przemyśl to,proszę...-chłopak zmniejszył odległość pomiędzy nami i delikatnie przetarł swoim kciukiem mój czerwony policzek,na którym pokazał się dość widoczny rumieniec.Lekko pochylił się nade mną i w delikatny sposób pocałował moje czoło swoimi pełnymi,malinowymi ustami.Boże,czy ja śnie?Czy od tak można się zmienić?Na lepsze?
-Kocham Cię. - wychrapał niemal niesłyszalnie,gładząc delikatnie moją głowę.Moje serce nagle stanęło w miejscu,w podbrzuszu znowu czułam to dziwne uczucie.Czy ja się przesłyszałam?Wtuliłam się jeszcze mocniej w bruneta,uwierzcie mi mogłabym tak stać w nieskonczone...

neymar | Tumblr

Untitled

-----------
lel,sama się dziwie,że umiem tak szybko pisać rozdziały!
Ale wybaczcie,przez kilka ostatnich dni mam napływ dużej weny!xd
Więc tak jak prosiliście,Neyura się pogodzili!
Cieszscie się bo koniec miał w ogóle być inny,ale cóż chcieliście tak to macie.:)) 
Ugh,zapomniałam przeprosić,że rozdział jest taki słaby.
WYBACZCIE! 
Dobra kończe,bo przynudzam xd 
Do zobaczenia miśki!:* 


środa, 24 września 2014

Rozdział XVII

Przygryzłam mocno jego dolną wargę,ciągnąc ją w swoim kierunku,słysząc jego cichy syk. Chwilę później przesunęłam po niej swoim językiem,na co spotkałam się z zadowalającym pomrukiem ze strony James'a.Przymrużyłam oczy,oddając się słodkim pieszczotom bruneta, czerpiąc przyjemność z ciepłych palców chłopaka,które badały skórę pod moją koszulką, przesuwając się powolnie po moich kruchych żebrach.Słyszałam jak w pokoju mieszały się nasze niespokojne oddechy.Przyśpieszone tętna i szaleńcze bicia serc,można by wyczuć na kilometr.
Mokre wargi chłopaka z nadzwyczajną delikatnością muskały moją odkrytą skórę na szyi, pomrukując przy tym cicho,zupełnie jakby z jakimś dziwnym zadowoleniem.Wyciągnęłam jeszcze mocniej głowę w bok,wzdychając ciężko,gdy jego zęby zaczęły atakować mój obojczyk.
-Laura - wyszeptał mi zmysłowo do ucha,na co jęknęłam anielsko,zaciskając palce na jego silnych,być może nieco zbyt mocno rozbudowanych ramionach.Przymknęłam powieki, wsłuchując się w swój urwany oddech.Czułam się tak inaczej.Sama tylko nie wiem,czy było to coś pozytywnego.Musiałam przyznać,że bliskość James'a kompletnie różniła się od tej,jaką dawał mi Neymar.Ney w każdy swój gest wkładał największą cząstkę swych emocji,pokazywał mi swoje uczucia,poprzez najmniejszy dotyk chciał uświadomić to,czego nie potrafił powiedzieć mi prosto w oczy.Doceniałam to.Wiedziałam,że brunet nigdy nie umiał otwarcie rozmawiać o takich rzeczach.Zawsze był oschły,zimny...Być może dlatego pamiętam wszystkie momenty,w których pokazywał mi swoją czułość.Zawsze starałam się chłonąć z nich jak najwięcej,chciałam pamiętać tego "dobrego" Neymar'a,a nie aroganckiego,odpychającego wszystkich chłopaka,który liczył się tylko ze swoim własnym zdaniem.
W tej jednej,krótkiej chwili trafiło to do mnie.Zimny pot przepłynął po całym moim napiętym ciele,a oczy zaczęły niekontrolowanie piec,gdy uświadomiłam sobie swoją głupotę.Pocałowałam James'a.Przyjaciela Neymar'a.Kogoś kto dopiero zaczął zyskiwać moje zaufanie i nie wiedział o mnie praktycznie nic.Czyżbym aż tak nisko upadła?Czy naprawdę stałam się tak zdesperowaną osobą,że szukam bliskości u każdego,kto tylko pojawi się na mojej drodze?
-Nie! - sapnęłam,gwałtownie odsuwając od siebie Rodriguez'a,który zaskoczony poleciał do tyłu na plecy,lądując na miękkiej kanapie.Złapałam się za piekące miejsce na szyi,gdzie jeszcze przed chwilą znajdowały się zęby bruneta.Przesunęłam opuszkami palców po malutkich wgłębieniach w skórze,przenosząc pełne niedowierzania spojrzenie na półleżącego chłopaka,który przyglądał mi się z wysoko uniesionymi brwiami.
-Ugryzłeś mnie! - pisnęłam z lekkim oburzeniem,sama nie wiedząc co jest gorsze.To że przed chwilą oddawałam się pieszczotom James'a, czy to,że jego zęby w bolesny sposób odcisnęły się tuż przy moim obojczyku.
Wargi bruneta zadrgały delikatnie,aż wkońcu parsknął z rozbawieniem,machając przy tym głową.Wydęłam usta do przodu,poprawiając koszulkę,która do połowy odsłaniała mój brzuch. Zażenowana spojrzałam się na niego spod byka,jednak ten wzruszył jedynie ramionami, zakładając dłonie za głową.
-Gdybyś tak gwałtownie nie zareagowała,nie doszłoby do tego - parsknął,chwilę później zaliczając bliski kontakt z poduszką,która magicznym sposobem wyleciała z moich rąk. - O co ci chodzi? - westchnął lekko podirytowany,podnosząc się do siadu,przyglądając mi się ze zmarszczonymi brwiami.Westchnęłam cicho,przeczesując skołtunione włosy palcami. Podciągnęłam kolana pod brodę,obejmując je swoimi ramionami.
-To nie powinno się wydarzyć - mruknęłam pod nosem,przenosząc na niego niepewne spojrzenie. -Nie powinno mieć miejsca - odchyliłam głowę do tyłu,wlepiając pusty wzrok w błękitny sufit.Jak głupim trzeba być,by zrobić sobie coś takiego?Moje życie już i tak mocno jest pokomplikowane,a ja kretynka,jeszcze dorzucam sobie dodatkowe kłody pod nogi.A do tego mieszasz w to innych - zapiszczał jakiś irytujący głosik,na co zerknęłam na zdezorientowanego całą sytuacją James'a. Przeklęłam w duchu,wbijając paznokcie w swoje nogi.Nie dość,że najpierw rzucam się na niego jak jakaś niewyżyta,to później odpycham go i wyjeżdżam z pretensjami...Mam ze sobą poważny problem.
-James,przepraszam - szepnęłam,przysuwając się delikatnie do niego,kładąc mu dłoń na ramieniu. - Nie chciałam żeby tak to wyglądało...To był impuls.Ta cała sytuacja pomiędzy Neymar'em i mną...
-Hey,spokojnie! - zaśmiał się lekko,łapiąc moją dłoń w swoją. - Rozumiem.Pogubiłaś się,ja się napatoczyłem i stało się.Nie musisz mi się tłumaczyć - pogładził kciukiem moje kostki, uśmiechając się przy tym przyjaźnie. - Szczerze mówiąc,to ja też zachowałem się jak idiota - odparł,nerwowo drapiąc się po karku. - Wkońcu powinienem był od razu jakoś zareagować.
-I zareagowałeś - zachichotałam,rumieniąc się przy tym delikatnie.
-Tak - przyznał,również się śmiejąc. -Tyle że trochę w mniej oczekiwany sposób.
Potaknęłam głową,czując wewnątrz siebie nieopisaną ulgę,która rozprzestrzeniła się po całym moim ciele,które momentalnie się rozluźniło.Całe szczęścieże brunet nie miał mi tego za złe. Mogłoby się to wtedy skończyć nie za ciekawie.
-Zachowałam się jak gówniara,prawda? - mruknęłam,wlepiając spojrzenie w swoje kolana.Brunet przeczesał dłonią swoje włosy,opierając łokcie na udach.
-Tak,nie da się zaprzeczyć - stwierdził wesoło,na co przewróciłam oczami,opadając ciężko na poduszki.Potarłam palcami czoło,zastanawiając się nad tym,czy uda mi się wymazać z pamięci to niespodziewane "wydarzenie".Tak się akurat składa,że pamiętam wszystkie swoje głupoty,a to, zdecydowanie zalicza się do tej kategorii. To była jedna z tych sytuacji, kiedy człowiek pragnie posiadać magicznego pilota z przyciskiem,który umożliwi ci cofnięcie czasu.

~*~
-No i jak? - mruknęłam z westchnieniem,stając przodem do siedzącej Vanessy,która spojrzała się na mnie spod swojej grzywkii,która zakrywała połowe czoła.Szatynka zmrużyła delikatnie swoje ciemne oczy,mierząc mnie krytycznym wzrokiem.Uniosła swoją dłoń ku górze i jednym gestem ręki dała mi do zrozumienia,że mam się obrócić wokół własnej osi,co zrobiłam z mocnym podirytowaniem.Wstrzymałam powietrze,zakładając dłonie na biodrach. - No więc? - ponagliłam ją,tupiąc ze zniecierpliwieniem nogą.Jej usta pomalowane krwistoczerwoną szminką drgnęły delikatnie,na sam koniec rozciągając się w pięknym uśmiechu.
-Powalisz ich na kolana - zachichotała,wstając z białego,puszystego fotela.Odłożyła na szklany stoliczek magazyn z modą,gdzie na okładce widniał jakiś gorący aktor,którego imienia nawet nie pamiętam i podeszła do mnie,przyglądając się mojej szyi.Poruszyłam się niespokojnie,starając się przekręcić głowę tak,aby włosy zasłoniły mój obojczyk.Przełknęłam powoli ślinę,patrząc się niepewnie na jej zamyśloną twarz.Błagam nie patrz się na ślad,błagam nie patrz się na ślad, błagam...!
-Czegoś tu brakuje - mruknęła pod nosem,a ja mocno odetchnęłam,uśmiechając się głupkowato do niej.Dzięki Bogu nie zauważyła ugryzienia James'a,które jak na złość,nadal jest widoczne. Będę musiała to pokryć fluidem...
Dziewczyna pisnęła głośne "Wiem!",po czym zniknęła za drzwiami mojej łazienki.Słyszałam jedynie jak przegląda wszystkie moje szafki w poszukiwaniu czegoś,zapewne nawet nie fatygując się,aby poukładać powyjmowane rzeczy na swoje miejsce.Ech, tak.Niestety Vaness nie zalicza się do grona osób,które czują potrzebę sprzątnięcia po sobie.Co prawda,gdy wchodzi się do jej pokoju,to na pierwszy rzut oka sprawia on wrażenie czystego,wręcz pedantycznego.Jednak kiedy zajrzy się do garderoby,pojedynczych szafek,czy chociażby za łóżko,można znaleźć wiele ciekawych rzeczy,chociażby takich jak bokserki Niall'a w słodkie pandy.Zapytacie czemu akurat Horana?Cóż,już od dobrych sześciu miesięcy Vanessa i Niall tworzą piękną,słodką parkę,która na każdym możliwym kroku pokazuje nam swoje czułości.Ich pierwsze spotkanie raczej nie zalicza się do tych romantycznych.Opowiadała mi,że poznali się w sklepie spożywczym pod nazwą "Market u Barry'ego".Wybrała się na zakupy,przechodziła między stoiskami z owocami i nagle zachciało jej się pomarańczy.Chwyciła reklamówkę i kiedy wyciągnęła dłoń po jedną z nich, blondasek zrobił to samo.Jak ona to uznała,kiedy tylko spojrzeli sobie w oczy,poczuła takie "Zing",a wszystko nagle zwolniło.Och i nie omieszkała pominąć kwestii,kiedy to Niall odprowadzał ją pod dom,a rześki podmuch wprawił w ruch jego bujną grzywę,która zaczęła falować na wietrze niczym jedwabista flaga.I choć należę do osób o bardzo bogato rozwiniętej wyobraźni,to nigdy nie potrafiłam wyobrazić sobie "tańczących" włosów chłopaka,gdyż wtedy były one tak krótkie,że nie dałoby rady przeczesać ich nawet palcami.
-Znalazłam! - krzyknęła szczęśliwa,wymachując w dłoni naszyjnikiem,który widziałam bodajże pierwszy raz na oczy.To ja mam coś takiego w swoich rzeczach?Rany,chyba pora przejrzeć te graty,bo jak widać połowy z nich w ogóle nie używam,bądź nie mam pojęcia,że są w moim posiadaniu.
Podeszłam do dziewczyny,która z triumfującym uśmiechem zawiesiła na mojej szyi biżuterię złożoną z białych koralików.Odsunęłam się od szatynki i stanęłam przed lustrem,uśmiechając się pod nosem.Wszystko komponowało się wręcz idealnie.
-Teraz jesteś gotowa na pierwszy dzień swojej pracy - oznajmiła wesoło,poprawiając moje włosy, które upięte zostały w ciasnego koka,ozdobionego niewielką,czarną kokardką.Posłałam jej wdzięczny uśmiech,biorąc beżową torebkę,którą wyciągnęła w moim kierunku.
-Daj znać jak ci poszło! - krzyknęła za mną,machając mi wesoło,gdy tylko opuściłam dom.
-Dam! - odparłam chichocząc,wsiadając do zamówionej wcześniej taksówki.
 Skłamałabym mówiąc wam,że ani trochę się nie denerwowałam.Może wydawać się wam to nad wyraz zabawne,ale mi wcale nie było do śmiechu.Czułam jak nieprzyjemne poczucie tremy zżera mnie od środka,a ja siedziałam ze świadomością tego,że nie dam rady się tego wyzbyć i niemile widziane uczucie będzie mi towarzyszyć przez większą część tego dnia.Wkońcu mój pierwszy tydzień w tej pracy,ma być okresem próbnym.Jeśli zwalę,to nie dość,że zawiodę Harry'ego,który polecił mnie swoim rodzicom,to do tego już nigdy więcej nie będę mogła pokazać się w domu przyjaciela,gdyż uczucie zażenowania,z pewnością mi na to nie pozwoli.
Postawiłam na głęboki,szybki wdech,po czym przekroczyłam próg ogromnego lokalu,którego wygląd zwalił mnie z nóg.To ma być ta "kawiarenka"?!
Zbierałam swoją buzię z podłogi,gdy moje oczy chłonęły przepych i ekstrawaganckie wnętrze Passion Coffee,które zdecydowanie zostało założone z myślą o ludziach biznesu i egoistycznych snobach,którzy nie żałują wydawania dużych sum,aby móc zjeść w takim miejscu.
Pomieszczenie podzielone było na dwie,odrębne części,które razem dawały niesamowity efekt.Po lewej stronie znajdowała się ekskluzywna restauracja,gdzie goście mogli spokojnie zamówić sobie smacznie wyglądające dania,na które zapewne nigdy nie będzie mnie stać.Nad dębowymi stołami,pokrytymi nieskazitelnie białymi obrusami,wisiały ogromne,długie żyrandole,na których pięknie mieniły się malutkie diamenciki i koraliki,które jedynie dodawały elegancji całemu wystrojowi.Gładka,wypolerowana podłoga odbijała światło z lamp,a w tle leciała jakaś kojąca, francuska muzyka,która o dziwo zamiast być denerwująca,przyjemnie działa na zmysły.
 Niepewnie zwróciłam się do prawego skrzydła lokalu,powoli przemieszczając się w kierunku baru,który tworzył pośrodku pomieszczenia koło,wokół którego poustawiane były wysokie, barowe krzesła,obite białą,miękką skórą.Starając się zwrócić na siebie jak najmniej uwagi, dziękując w duchu Vannessie,że jednak postanowiła ubrać mnie stosowanie do tego miejsca, podeszłam powolnym krokiem do blatu,za którym stał wysoki chłopak z ciemnymi,wysoko zaczesanymi włosami.Ubrany był klasycznie w białą koszulę rozpiętą delikatnie pod szyją i ciemne,proste spodnie.Do tego przepasany luźno krawat,który swobodnie zwisał wzdłuż jego torsu i złota plakietka z jego imieniem i nazwiskiem.
Przełknęłam ślinę,kładąc dłonie na połyskującym blacie,stukając o powierzchnię paznokciami wymalowanymi na pudrowy róż.Odchrząknęłam cicho,zwracając tym samym uwagę szatyna, który odłożył czystą szklankę na bok,podchodząc do mnie z firmowym,wyćwiczonym uśmiechem a'la dżentelmena.
-W czym mogę pomóc? - spytał swoim głębokim głosem,na co dostałam lekkich ciarek.Spojrzał się na mnie przeciągle spod wachlarza ciemnych rzęs,nachylając się tak,że przez rozpiętą pod szyją koszulę,widać było kawałek dość rozbudowanego torsu.Westchnęłam ciężko.Rany,był w tym dobry.Mogę się założyć,że wiele kobiet poleciało już na tą jego gorącą postawę.Zapewne większość klientek stanowią jego ciche wielbicielki.To się nazywa robić biznes.
-Em,przyszłam tu w sprawie pracy - odparłam nieśmiało,zaczepiając za ucho niesforny kosmyk włosów,który wydostał się z koka.Brwi chłopaka powędrowały delikatnie ku górze,a po chwili błysnął przyjaznym uśmiechem,przekładając niebieską ściereczkę przez swoje prawe ramię.
-Czyli że mam przyjemność rozmawiać z Laurą Jackson? - bardziej stwierdził,niżeli zapytał. - Marc Bartra - wyciągnął dłoń w moim kierunku.Zrobiłam to samo,a kiedy mu ją podałam,uniósł ją do ust i złożył na niej lekki pocałunek.Zarumieniłam się delikatnie,przystępując z jednej nogi na drugą.Och, błagam!Nie jestem klientką,przestań! - krzyknęłam zdesperowana w myślach,mając płonne przekonanie,że jest to tylko wyćwiczona gra aktorska,która minie jak najszybciej. - Mam nadzieję,że cię zatrudnią na stałe.Brakuje tu pomocnej,kobiecej dłoni - wyszczerzył szeroko swoje białe ząbki.Ja jedynie przewróciłam oczami,również unosząc kąciki swoich ust ku górze.
-Mógłbyś może zawołać...
-Szefowej nie ma - przerwał mi,domyślając się co mam zamiar powiedzieć.Zmarszczyłam swoje czoło,zerkając na zegarek w swoim telefonie.Przecież jestem punktualnie.Godzina jedenasta trzydzieści,to właśnie teraz miałam prowadzić konwersację z mamą Hazzy.Och,do jasnej cholery, co jest grane?!
-Musiała wyjść załatwić coś pilnego - dodał szybko,widząc skonsterowanie wymalowane na mojej twarzy. - Wiesz,nagła sprawa - wzruszył ramionami. - Ale sądzę,że niedługo będzie.Przez ten czas to ja mam przeprowadzić z tobą rozmowę - odparł,poruszając przy tym wymownie brwiami.Westchnęłam cicho,siadając na jednym z barowych krzeseł.To może być ciekawe. - Gotowa? - zachichotał,opierając się łokciami o wypolerowany blat,przyglądając się dokładnie mojej twarzy.
-Dawaj - mruknęłam zrezygnowana,zdejmując z siebie marynarę,układając ją na swoich kolanach tak,aby się przypadkiem nie wygniotła. - Zatem co chce pan wiedzieć?
-Może na początek,czy posiada pani inną pracę?
-Nie.
-Ma pani samochód?
Zmarszczyłam delikatnie nos.
-To podchwytliwe pytanie? - spytałam rozbawiona,jednak widząc powagę na twarzy Marc'a, opanowałam się,opierając brodę na dłoniach. - Obecnie nie,ale nie mam problemów z dojazdem, jeśli o to chodzi - wyrecytowałam płynnie,na co szatyn pokiwał głową.
-Studiujesz?
-Nie,dopiero zacznę.
-Masz dzieci?
-Wyglądam na nastoletnią mamuśkę? - fuknęłam oburzona,jednak widząc badawczy wzrok Bartry,prychnęłam pod nosem,kręcąc przecząco głową.
-Jakieś problemy z prawem?
-Źle postawiony rower przed spożywczakiem i nie trafienie papierkiem do kosza - bąknęłam, na co chłopak podniósł na mnie rozbawiony wzrok.Wzruszyłam ramionami,z typową miną "No co?". - Straż miejska nie popuszcza takim bandytom jak ja - odparłam nad wyraz poważnie. Chłopak zachichotał cicho,kręcąc z politowaniem głową.
-Problemy ze zdrowiem?
-Raczej nie.
-Urazy psychiczne?
-Wątpię.
-Palenie i inne używki?
-Nie śpieszy mi się do śmierci.
-Kontakt z ludźmi?
-Wyśmienity.
-Dokładność wykonywania zadań i obowiązków?
-Perfekcyjna.
-Masz chłopaka?
-Czy to pytanie również zalicza się do tematu pracy?
-Nie.To informacja,dzięki której dowiem się,czy mam szansę zaproszenia cię na kolację.
 Ależ on otwarty i szczery.Tylko podziwiać!Uśmiechnęłam się do niego pobłażliwie,krzyżując ramiona na piersi.
-Na ilu dziewczynach już to wyćwiczyłeś?
-Na większości - wyszczerzył się szeroko,przysuwając nieco bliżej. - To jak będzie?
-Ile ci odmówiło?
-Mniejszość.
-Do której niestety się zaliczam - posłałam mu niewinne spojrzenie,śmiejąc się w duchu. - Ale nie mam nic przeciwko zaproszeniu na lunch.
-Jutro,na długiej przerwie.Stoi? - spytał wielce zadowolony,opierając się łokciami o połyskujący blat.Przewróciłam oczami,mrucząc ciche "Niech ci będzie".Jeśli mam być szczera,to sądziłam,że się zniechęci moją propozycją i da sobie spokój,ale jak widać,mój nowy kolega jest niezwykle towarzyskim chłopakiem.Jak uroczo.Kto wie?Może zostaniemy jeszcze bliskimi przyjaciółmi? Przez następną godzinę Marc pokazywał mi co będzie należeć do zakresu moich obowiązków, oprowadził mnie nieco po lokalu,przedstawił godziny pracy,które wypisane były na naszym grafiku,który wisiał na ścianie w pokoju dla personelu.Muszę przyznać,że wszystko wyglądało obiecująco.Poznałam drugą dziewczynę,z którą będzie mi dane pracować - niejaka Della o pięknych,bujnych,kruczoczarnych włosach spiętych kolorową apaszką i o oliwkowej cerze,której już jej zazdrościłam.Wyglądałam przy niej jak jakaś cholerna mrożonka!Blada,bez żadnego grama koloru na tej przeklętej skórze...Życie jest przereklamowane.
 Najmniej jednak przypadł mi do gustu uniform,który,niestety,ale jest obowiązkowy.Składał się on z białej koszulowej bluzeczki,wykończonej kołnierzykiem,która posiadała o dwa guziki za mało,przez co nadaje to idealny wgląd na nasz opięty dekolt.Do tego czarna,przylegająca spódnica przed kolano oraz niebotycznie wysokie szpilki,również w ciemnym odcieniu.Ach!No i nie zapomnijmy wspomnieć o białym,falbaniastym fartuszku,przewieszonym przez biodra.Niby nie było to nic nadzwyczajnego,jednakże gdy zobaczyłam ubraną w to Dellę,od razu stwierdziłam,że będę się czuć w tym niekomfortowo.Obcisłe,eleganckie,ale z pazurem...Raczej preferowałabym bardziej coś wygodniejszego do pracy,jednakże w tej kwestii nie mam nic do powiedzenia.Pozostaje mi tylko zgryźć policzek i przeboleć ten fakt.
-Myślę,że to wszystko - stwierdził Bartra,zamykając za nami drzwi od spiżarki,gdzie znajdowały się przeróżne zapasy alkoholi.Odetchnęłam cicho,odgarniając niesforne kosmyki włosów do tyłu. - Poradzisz sobie? - spytał z przyjacielskim uśmiechem,opierając się ramieniem o szarą ścianę.
-Jasne.Wkońcu nie ma tego aż tak dużo - odwzajemniłam gest,zerkając na salę,gdzie pomiędzy stolikami przelatywała Della,wraz z jakimś chłopakiem,którego jeszcze nie dane mi było poznać.  Zmarszczyłam delikatnie nos,zastanawiając się,czy i mi uda się z taką gracją obsługiwać tutejszych klientów.Wkońcu jest to ceniona,elegancka kawiarnia,a zarazem restauracja,a ja raczej należę do osób niezdarnych,które zazwyczaj muszą coś potłuc,rozlać,bądź wyrzucić.O mamuniu, po cholerę ja się tutaj pcham?!
-Wszystko w porządku? - spytał podejrzliwieMarc,przyglądając się grymasowi,jaki wstąpił na moją twarz.Momentalnie wykrzywiłam usta w sztucznym uśmiechu,kiwając potakująco głową.
-Jasne.Nigdy nie było lepiej - rzuciłam nieco nerwowo,zakładając na ramiona swoją marynarkę. Czy to ten przeciąg,czy może niekomfortowa sytuacja spowodowała,że dostałam gęsiej skórki?I czemu,do jasnej cholery,muszę obstawiać to drugie?!

-Zdrowie Laury!Naszej słodkiej kelnereczki! - krzyknął głośno Oscar,unosząc ku górze butelkę z piwem,szczerząc się przy tym jak głupi.Reszta zebranych poszła w jego ślady,a w pomieszczeniu rozniósł się odgłos stukotu szkła.Przewróciłam zirytowana oczami,po czym tak jak moi przyjaciele,upiłam łyk trunku,krzywiąc się przy tym,jakbym zjadła plasterek cytryny.Nie przepadam za piwem.Preferuję bardziej jakieś słodkie wino,albo drinka,jednakże nie było nic takiego pod rękę,więc musiałam się zadowolić gorzkim posmakiem nielubianego alkoholu.
-Mówiłam,że ci się uda - odparła arogancko Vanessa,trącając mnie swoim biodrem,na co zachichotałam pod nosem.Odwdzięczyłam jej się tym samym,po czym podeszłam do stolika, odstawiając butelkę na plastikową podkładkę.Uśmiechnęłam się na widok rozweselonego towarzystwa,wsłuchując się w lecącą w tle muzykę.Właśnie leciało Thinking Of You - Katy Perry, które od jakiegoś czasu,coraz częściej rozbrzmiewało w moich słuchawkach.



Cause when I’m with him
I am thinking of you
Thinking of you
What you would do if
You were the one
Who was spending the night
Oh I wish that I
Was looking into your eyes


-"You’re like an Indian summer.In the middle of winter.Like a hard candy.With a surprise center. How do I get better.Once I’ve had the best..." - zaczęłam nucić pod nosem,przymykając przy tym powieki.Zwilżyłam suche usta językiem,będąc przygotowaną na resztę tekstu,jednak ktoś umiejętnie mi w tym przeszkodził.

-"You said there’s.Tons of fish in the water.So the waters I will test..." - usłyszałam tuż przy swoim uchu,na co uśmiechnęłam się pod nosem,powoli odwracając się za siebie.Zadarłam głowę do góry, patrząc się na chłopaka,który miał czelność dokończyć za mnie zwrotkę.
-Lubię kiedy śpiewasz - odparłam szczerze,przyglądając się ciemnym oczom,w których zamigotały wesołe iskierki.Zayn przeczesał palcami swoje bujne włosy,racząc mnie jednym ze swoich uroczych uśmieszków.Pochylił się delikatnie nade mną,tak że niemal stykaliśmy się nosami,po czym kontynuował.
-"You’re the best.And yes,I do regret.How I could let myself.Let you go.Now,now the lesson’s learned.I touched it I was burned.Oh I think you should know..." - zaśpiewał cicho trzecią zwrotkę,przyglądając mi się uważnie.Słuchałam go jak zaczarowana,nie potrafiąc odwrócić od niego swojego skupionego spojrzenia.Malik miał w sobie coś,co sprawiało,że gdy śpiewał,stwarzał wokół siebie jakąś magiczną aurę,przez którą nie sposób było go zignorować.Wychodziło mu to tak niebywale lekko,a był zarazem tak perfekcyjny.To niedorzeczne.
-Gratuluje ci - wychrypiał swoim niskim głosem.Uśmiech na moich ustach poszerzył się momentalnie,a serce podskoczyło w niebywałej radości.Jeny,czyżbym na to czekała przez ten cały czas?Tylko jego słowa przyprawiły mi aż taką przyjemność.Czy to normalne?
-Dziękuję - szepnęłam z deka zawstydzona.Brwi chłopaka uniosły się maksymalnie ku górze,a chwilę później,przyciągnął mnie mocno do siebie,zamykając w szczelnym uścisku.
-Bardziej preferuję takie podziękowania - zachichotał prosto w moje włosy,gładząc swymi smukłymi palcami moje plecy.I mimo iż nasze skóry się ze sobą nie zetknęły,to w miejscach, gdzie znajdowały się jego dłonie,poczułam dziwne,niecodzienne mrowienie.Było zupełnie podobne do tego,które odczuwałam będąc w ramionach Neymar'a.Przymknęłam powieki, chłonąc ciepło bijące od jego ciała.
-Dziękuję - powtórzyłam,unosząc lekko głowę.Jego brew drgnęła ku górze,a w tęczówkach pojawiło się widoczne zdziwienie.Wczepiłam palce w jego koszulkę,nie spuszczając wzroku z jego twarzy. -Brakowało mi tego - szepnęłam nieśmiało,czując jak na moje policzki wpływają wdzięczne rumieńce.Kącik jego ust zadrgał niebezpiecznie,by po chwili ukazać mi swój ciepły uśmiech.Och,powiedzcie mi,jakim cudem ten chłopak ma w sobie tyle pozytywnych emocji? Chyba jeszcze nigdy nie zdarzyło się,żeby wpłynął negatywnie na moje samopoczucie.
-Mi również - odparł cicho,zaczepiając za moje ucho pojedynczy kosmyk włosów.Spuściłam speszona wzrok,biorąc głębszy wdech.Zayn zachichotał,odsuwając się delikatnie ode mnie.
 -Chyba ktoś ma do ciebie jakąś sprawę - mruknął  z niezadowoleniem,wlepiając oczy w jakiś obiekt za mną.Zmarszczyłam w skonsterowaniu czoło,odwracając się przez ramię i napotkając ciemne,paraliżujące spojrzenie Neymar'a,który stał w kącie i przewiercał nas swoimi tęczówkami, zupełnie jakby chciał nam dać wymowny znak,że nie podoba mu się to,iż ze sobą rozmawiamy. Zgryzłam mocno policzek,czując jak moje mięśnie gwałtownie się napinają.
-Chcesz z nim pogadać? - spytał cicho mulat.Przytaknęłam ledwo widocznie głową,po czym posyłając jeszcze przyjacielowi przepraszające spojrzenie,skierowałam się do pana "Jestem zbyt dumny by do ciebie podjeść,dlatego puszę się jak cholerny paw". Skrzyżowałam ramiona na piersi,po czym stanęłam o krok od niego,patrząc się na niego wyczekująco.Jego brew drgnęła ku górze w geście irytacji,jednakże nic nie powiedział.Po prostu stał i prześwietlał moją twarz, zapewne mając nadzieję,że posiada super magiczną moc Supermana i za pomocą laserowych oczu,zrobi mi pokaźne dziurki w czaszce.Wybacz skarbie,ale to nie ta bajka.
-Powiesz coś wreszcie? - prychnęłam zła,mrużąc przy tym powieki.Chłopak uśmiechnął się kpiąco,pochylając się lekko nade mną.
-Piękna dziś pogoda,nieprawdaż księżniczko? - odparł złośliwie,zupełnie nie przejmując się moimi wcześniejszymi słowami.Fuknęłam oburzona,niemalże tupiąc przy tym swoją nogą.CO.ZA. DRAŃ.
-Jesteś okropny - warknęłam rozdrażniona,dźgając go palcem wskazującym w jego twardą klatkę piersiową.Jego brwi uniosły się ku górze w wyraźnym rozbawieniu,a kącik ust zadrgał delikatnie. I choć byłam dumna ze swojego posunięcia,to jednak wyobrażałam to sobie nieco inaczej. Myślałam,że cofnie się chociażby o krok,a w rzeczywistości,stał nadal w tym samym miejscu, zupełnie niewzruszony,a ja zastanawiałam się,czy przypadkiem nie złamałam sobie palca przez te jego pieprzone mięśnie.Głupi,idealny Neymar.
-Pokaż to - westchnął ciężko,łapiąc moją dłoń w swoją,przyglądając się mojej ręce z niebywałym skupieniem.Drgnęłam na jego niespodziewany dotyk,zgryzając przy tym mocno swoją dolną wargę.Brunet zacmokał pod nosem,po czym pochylił się i złożył delikatny,ciepły pocałunek na opuszku bolącego palca.W momencie kiedy jego usta stykały się z moją skórą,popatrzył się prosto w moje oczy,na co dostałam prawdziwej palpitacji serca.Wstrzymałam oddech,gapiąc się w osłupieniu na jego twarz,po której błąkał się tej jego arogancki uśmiech.Cholera!Ten dupek wie,że jest piekielnie seksowny.
-Nie krzywdź się - wymruczał niskim głosem,chowając moją małą dłoń w swoją.Ścisnął ją nieco mocniej,utrzymując ze mną przez dłuższą chwilę kontakt wzrokowy,który zaraz przerwałam, niedowierzając w to,co miałam zamiar powiedzieć.
-Ale to ty krzywdzisz mnie - szepnęłam cicho,powodując tym samym niebywałe zaskoczenie, jakie wpłynęło na jego twarz.W jego ciemnych oczach widać było niesamowity ból i smutek, który niesamowicie mnie przygniatał.
 Wzięłam głębszy wdech,powoli wyjmując swoją dłoń z jego uścisku.Jego szczęka zacisnęła się mocniej na mój gest,jednak nic nie powiedział.Podniosłam na niego wzrok,przełykając powoli ślinę.
-Kim my tak naprawdę dla siebie jesteśmy,Neymar?


----------------------
Hej wszystkim!:*
Przepraszam,że tak długo musieliście czekać na nowy rozdział. 
Wooow,laura podejmuje pracę!
I w tym rozdziale pojawia się nowy bohater Marc,jak myślicie będą przyjaciółmi?A może Marc będzie chciał czegoś więcej?:D 
A może wy macie jakieś pomysły na dalsze rozdziały? :) 


piątek, 19 września 2014

Rozdział XVI

-To może zmiana wyglądu? - podsunął uśmiechnięty loczek,wlepiając we mnie swoje intensywne spojrzenie.Westchnęłam cicho,zgryzając przy tym wargę.
-Wątpię,aby to w czymś pomogło - mruknęłam posępnie,zaczepiając za ucho zbłąkany kosmyk włosów.Odkąd Harry wywnioskował,że mam problem z jakimś chłopakiem,momentalnie zaczął podsuwać mi przeróżne pomysły,dzięki którym mogłabym zwrócić na siebie uwagę faceta,który tak uparcie zakorzenił się w mojej głowie.Problem polegał na tym,że tym "ktosiem" był sam Neymar,którego dość ciężko zadowolić,jak i odgadnąć czego tak naprawdę oczekuje.Taka chodząca zagadka,do której nie potrafię znaleźć nawet najmniejszych podpowiedzi.Sam brunet nie stara mi się ułatwić zadania,a nawet sprawia,że rozszyfrowanie go staje się o wiele trudniejsze niż przedtem.Nie powiem,ale z biegiem czasu robi się to coraz bardziej dołujące.
-Trudny przypadek - stwierdził zamyślony lokowaty,na co uśmiechnęłam się pod nosem.Bawiło mnie,że chłopak tak bardzo przejął się moim problemem.W końcu równie dobrze mógłby udać, że nie widzi iż coś mnie trapi i nie marnować czasu na próby pomagania mi.Niemniej jednak utrzymuje się w przekonaniu,że jest to nadzwyczaj słodkie z jego strony.
-Nie wiem co gościowi może w tobie nie odpowiadać - burknął niezadowolony. - Wiadomo,że ideałów nie ma,choć sądzę,że jeśli chodzi o ciebie,to niewiele brakuje - wyszczerzył szeroko swoje białe ząbki,na co pomachałam zrezygnowana głową.Cholerny lizus - przemknęło mi przez myśl. Zaśmiałam się cicho w duchu. -
 Przecież jesteś śliczna!Ubierasz się kobieco,masz błyszczące,mięciusie włoski,bez makijażu wyglądasz lepiej niż niejedna laska,a do tego twoja figura jest wręcz nienaganna!No i dochodzi jeszcze charakter...
-Figura? - powtórzyłam zamyślona.Może to o to właśnie chodzi?Przybyło mi parę kilogramów i już nie jestem dla Neymar'a aż taka atrakcyjna! Ha!
-Jesteś genialny! - pisnęłam wesoło,przytulając się mocno do zdezorientowanego przyjaciela.
-Jestem? - mruknął lekko zagubiony,co potwierdziłam kiwnięciem głowy.
-Muszę się po prostu wziąć za siebie!Poranny jogging,zdrowe odżywianie,może siłownia...? - przyłożyłam palec do brody. - I oczywiście dieta - zakomunikowałam stanowczo,na co brwi Hazzy powędrowały maksymalnie ku górze.
-Błagam,powiedz że to żart.
-Wyglądam na taką,której chce się teraz żartować? - spytałam podirytowana,kładąc dłonie na biodrach. - Zapuściłam się ostatnio i muszę to teraz nadrobić - wzruszyłam beztrosko ramionami.
-Nie bardzo tylko wiem co ty masz zamiar w sobie poprawiać - westchnął ciężko. - Nie popadaj w paranoję jak te wszystkie laski,które tylko jak staną na wadze i zobaczą jeden kilogram więcej, mordują się tymi wszystkimi sucharami i wodą - mówiąc to,wykrzywił usta w znacznym grymasie.Przewróciłam oczami,klepiąc go uspokajająco po ramieniu.
-Nie martw się,nie jestem aż tak zakompleksiona - odparłam wesoło.Chłopak już nic więcej nie odpowiedział więc wywnioskowałam,iż to ja wygrałam naszą małą potyczkę.

Trzasnęłam lekko drzwiami wejściowymi,komunikując tym samym wszystkim,iż moja skromna osoba ponownie zawitała w progi domu.Odwiesiłam swoją torebkę na drewniany kołek znajdujący na ścianie i zaczepiając za ucho kilka kosmyków włosów,które wydostały się z objęć czerwonej gumki,wkroczyłam pewnie do salonu,gdzie ku memu zaskoczeniu zastałam siedzącego James'a.Uniosłam brwi ku górze,jednak kiedy zorientowałam się,iż chłopak mógł to odebrać w niezbyt przychylny sposób,szybko przykleiłam na wargi przyjazny uśmiech,kiwając do niego głową.
-Czekasz tu na coś? - spytałam nieco rozbawiona.Chłopak przeniósł na mnie swoje poważne spojrzenie,lustrując mnie dokładnie swoim wzrokiem,na koniec wymuszając sztuczny uśmiech, który sprawił,że mój żołądek wykonał kilka pokaźnych fikołków.Czemu odczuwam kłopoty?
-Dobra,lepiej mów od razu - rozkazałam,krzyżując ramiona na piersi.Rodriguez przełknął powoli ślinę,drapiąc się niezręcznie po karku,przez co jego rozbudowana klatka piersiowa idealnie zarysowała się pod białą,niemalże przeźroczystą koszulką,w której podwinął rękawy do łokci,co muszę przyznać,wyglądało cholernie dobrze.Zmarszczyłam brwi,przyglądając się jego napiętej postawie.
-Ale niby co? - próbował nieefektowanie udać,że nie ma zielonego pojęcia o co mi chodzi. Zacisnęłam mocno usta,miażdżąc go swoim przenikliwym spojrzeniem.Czy ja naprawdę wyglądam na taką naiwną?
-Jak to co? - warknęłam. -Co się stało?W czym rzecz?
-Ja nie... - próbował coś wybąkać pod nosem,jednak przerwało mu w tym głośne trzaskanie drzwiami.Odwróciłam gwałtownie głowę w stronę schodów,skąd dochodziły głośne warknięcia i ostra wymiana zdań pomiędzy dwoma osobnikami płci męskiej.Czyżby mnie coś ominęło?Z czyiś ust ponownie wydobyło się głośne przekleństwo,po czym zapadła grobowa cisza.Z mocno bijącym sercem zrobiłam krok do przodu,chwilę później czując czyjąś ciepłą dłoń na moim nadgarstku.
-James,puść - odparłam poważnym tonem głosu.Zero reakcji. -James! - syknęłam zirytowana, próbując się wyszarpać z jego uścisku,jednak na marne.Był dwa razy większy ode mnie,a co za tym idzie,o wiele silniejszy.
-Laura nie idź tam - niemal poprosił,patrząc się zmartwionym wzrokiem na moją zdezorientowaną twarz.Co takiego się tam działo,że chłopak nie chciał mnie puścić?
-Ale ja....
-Wypierdalaj z mojego domu! - wycedził czyjś ostry głos,który przeszył na wylot moją głowę. Znałam go zbyt dobrze,żeby nie wiedzieć do kogo należał.Z mocno bijącym sercem spojrzałam się w stronę Neymar'a,który z zaciśniętymi pięściami kroczył wprost na nieznanego mi dotąd osobnika.Obaj z prędkością światła pokonali drewniane stopnie,stając w korytarzu,chyba nie bardzo przejmując się naszą obecnością.Napięłam swoje ciało,gdy dostrzegłam niesamowity gniew wymalowany na twarzy bruneta.Wyglądał jakby był gotów rozszarpać swojego gościa na kawałki,na koniec zakopując go w naszym ogródku z perfidnym uśmieszkiem na ustach. Wzdrygnęłam się delikatnie.
-Neymar? - odważyłam się zabrać głos,automatycznie skupiając na sobie uwagę wszystkich.Siłą wytrzymałam jego palące spojrzenie,czując jak po moim kręgosłupie przesuwa się nieprzyjemny dreszcz.Dlaczego patrzył na mnie w ten znienawidzony przeze mnie sposób?Przecież to nie ja tutaj jestem winna!
Oczywiście wraz z moimi słowami,również nieznajomy spojrzał się w moim kierunku, przyklejając na usta nieprzyjemny uśmieszek.Wygięłam twarz w geście zdegustowania,widząc jak szatyn w prowokujący sposób oblizuje swoje usta,perfidnie patrząc się prosto w moje tęczówki.
-A więc to jest ta twoja siostrzyczka, huh? - zaśmiał się złowieszczo,a srebrny kolczyk znajdujący się w jego dolnej wardze błysnął niebezpiecznie w świetle.Przełknęłam powoli ślinę,czując jak moje ciało napina się gwałtownie,wyczuwając czające się w pobliżu kłopoty.Przystąpiłam nerwowo z jednej nogi na drugą,z dokładnością przyglądając się szczęce Neymar'a,która z każdą sekundą zaciskała się coraz bardziej.Jeśli ten koleś wyjdzie bez żadnego dodatku w postaci siniaka,czy chociażby malutkiego poturbowania,to będzie miał cholerne szczęście.
-Wynoś się stąd skurwielu! - wycedził dziko chłopak,stając na przeciw nieznajomego bruneta, zasłaniając mnie tym samym swoim postawnym ciałem.Poczułam jak dłoń James'a,która nadal znajdowała się na moim nadgarstku,zacisnęła się jeszcze mocniej,powodując tym samym nieprzyjemne drętwienie całej ręki.Syknęłam cicho,zerkając na niego przez ramię,jednak Rodriguez całkowicie skupiony był na dwójce chłopaków,którzy mierzyli się zaciętymi spojrzeniami,zupełnie jakby chcieli rozstrzygnąć między sobą coś ważnego.Ponownie przeniosłam wzrok na brazylijczyka,który teraz stał niebezpiecznie blisko tego drugiego.
-Lepiej jej pilnuj - syknął Neymar'owi w twarz,robiąc powolne kroki w tył. - Do zobaczenia mała - rzucił w moim kierunku,puszczając mi perskie oczko i szybko opuścił dom,nim brunet zdążył się na niego rzucić.Jedyne co zrobił to wyładował swoją złość na Bóg wie czemu winnych drzwiach, które cicho zatrzeszczały od siły z jaką zetknął swoje zaciśnięte pięści z drewnianą powierzchnią. Zmarszczyłam delikatnie swoje czoło,patrząc się prosto na umięśnione plecy chłopaka.
-Kto to był? - spytałam lekko drżącym głosem,starając się pozbyć guli,jaka utworzyła się w moim gardle. -Neymar? - drążyłam dalej,gdy szatyn nie ruszył się nawet o milimetr.Widziałam jak jego ciałem wstrząsnął nagły dreszcz i nim zdążyłam się obejrzeć,stał tuż przede mną,z niesamowitą złością kryjącą się w czekoladowych oczach.Jeszcze nigdy nie widziałam go tak wkurzonego. Miałam wrażenie,że zaraz zacznie rzucać wszystkim po kolei,włącznie razem ze mną i James'em.
-Po.Cholerę.Się.Odzywałaś? - wycedził wolno przez zęby,a żyły na jego szyi stały się jeszcze bardziej widoczne.Nie zdziwiłabym się gdybym miała zaraz dostać prosto w twarz,a on nawet by się tym nie przejął. - Czego żeś tu kurwa mać przylazła?Prosił cię tu ktoś?! - warknął z podwójną dawką jadu.Zesztywniałam cała,starając się zupełnie zignorować promieniujący ból,rozchodzący się po mojej klatce piersiowej.Spuściłam zaszklony wzrok,zgryzając wnętrze policzka.
-Ja chciałam...
-Co?Co takiego chciałaś?Ja pierdole,Laura czy ty naprawdę jesteś taka głupia?! - wykrzyczał wściekle,łapiąc mnie boleśnie za nadgarstek.Syknęłam cicho,wykrzywiając usta w grymasie niezadowolenia.
-Neymar to boli - wyszeptałam.Chłopak prychnął jedynie,zaciskając swoje palce jeszcze bardziej na mojej piekącej skórze.
-Gówno mnie to obchodzi - syknął dziko,szarpiąc mnie mocniej w swoją stronę.Zaskomlałam cicho,pozwalając pierwszym łzom wypłynąć na moje blade policzki.
-Neymar kurwa! - warknął wściekle,siedzący do tej pory cicho,James.Chłopak w mgnieniu oka odciągnął bruneta na bok,skanując go rozdrażnionym wzrokiem.
-Panuj nad sobą idioto!Nie widzisz,że robisz jej krzywdę?!
Obaj ciężko dyszeli,mierząc się nienawistnymi spojrzeniami.Jedynie ja stałam z boku,skulona we własnych ramionach,z nieopisaną przykrością przyglądając się swojej skórze,na której widniały czerwone plamy,w postaci odciśniętych palców Neymar'a.Dam sobie głowę uciąć,że jutrzejszego ranka zrobią się z tego kolorowe sińce i zadrapania.Zgryzłam z całej siły swoją dolną wargę, czując szaleńcze bicie serca.Miałam wrażenie,że z dnia na dzień wypalam się coraz bardziej. Coraz więcej powstaje dziur w moim sercu,coraz częściej leżę skulona w łóżku,modląc się,aby nie nadeszło jutro.Z każdą upływającą chwilą,moje myśli zajmują pytania "Czy warto to dalej ciągnąć?Czy jest sens walczyć o kogoś,kto prawdopodobnie nigdy nie poczuje do ciebie tego samego?".Jedno jest pewne.Lepiej być dziesiątki razy ranionym przez wroga,niż raz przez kogoś, kogo się kocha.

Trzask drzwi.Upadłam na kolana,chowając twarz w dłoniach.Znowu to zrobił.Po raz kolejny zostawił mnie samą z problemami,które powinniśmy razem przezwyciężać.
-Laura- odezwał się cicho James,drapiąc się niezręcznie po karku.Pociągnęłam cicho nosem, unosząc delikatnie głowę ku górze.Uśmiechnęłam się słabo i nieszczerze,nerwowo zaciskając place na kolanach.
-To... to nic.Ja naprawdę...Nie musisz...To nic... - gubiłam się we własnych słowach,tracąc coraz więcej łez,które skapywały na moje uda i bluzkę.Jego twarz wykrzywiła się w trosce.Chłopak powolnymi krokami podszedł do mnie,na sam koniec kucając,patrząc się prosto w moje zaszklone oczy,w których widać było nic innego tylko nieopisaną dawkę bólu,która nie pozwalała mi na oddychanie.Rozchyliłam delikatnie usta,patrząc się na niego z bezradnością wymalowaną na twarzy.
-Ja nie potrafię...Naprawdę się staram,ale nie mogę... - wyszeptałam żałośnie,na sam koniec pochlipując głośno.Chłopak zastanawiał się tylko przez chwilę.Sekundę później znalazłam się w jego ciepłych ramionach,zanosząc się niekontrolowanym płaczem.Wbijałam mu mocno palce w plecy,moczyłam koszulkę własnymi łzami i chowałam twarz w jego szyi,która skropiona była przyjemnymi dla nozdrzy perfumami.Czemu to on mnie pociesza?Czemu na jego miejscu nie ma osoby,którą tak bardzo chciałabym mieć teraz przy sobie?I dlaczego jest mi tak dobrze?Co powoduje,że czuję się tak niemoralnie bezpieczna w ramionach faceta,który kilka miesięcy temu wyrządził mi porządną krzywdę?
-Ćsiii,już spokojnie - głaskał moje nieułożone włosy,opierając swoją brodę o czubek mojej głowy.  Pociągnęłam nosem,zaciskając kurczowo palce na jego białej koszulce. -Nie płacz - poprosił troskliwie,muskając opuszkami palców moje nagie ramiona,gdzie od razu pojawiła się gęsia skórka.
-Boję się - wyszeptałam. -Tak cholernie się boję James. - powtórzyłam łapiącym się głosem, wsłuchując się w przyśpieszone bicie jego serca.On naprawdę się o mnie martwił.Troszczył się. Przymknęłam lekko powieki,chłonąc całe jego ciepło.
-Pamiętaj,że każdy napotkany człowiek się czegoś boi,coś kocha i coś stracił.Nie jesteś w tym sama - odparł przyciszonym głosem wprost do mojego ucha.Uniosłam powoli głowę,wpatrując się w jego błyszczące oczy. - Nic co naprawdę się liczy nie przychodzi łatwo.Czasem trzeba poświęcić wszystko co dobre,żeby dostać od życia to, co najlepsze - wyszeptał niemal niesłyszalnie,a jego miętowy oddech otulił moje suche wargi,które delikatnie rozchyliłam.Być może było w tym coś magicznego. Coś, dzięki czemu mogłabym to wszystko wytłumaczyć. Do teraz wmawiam sobie, że to był tylko impuls,spowodowany nagłym przypływem wielu sprzecznych emocji.Jednak mimo tego wszystkiego,nadal nie potrafię pojąć czemu zrobiłam to,co zrobiłam.
     Przesunęłam swoją dłoń po jego umięśnionym brzuchu,piąc się coraz wyżej aż do jego ramienia,na którym zacisnęłam lekko swoje drżące palce.Zadarłam głowę ku górze,z uwagą przyglądając się jego tajemniczym tęczówkom,które ani na chwile nie odwracały się od mojej twarzy.Uniosłam prawą rękę,opuszkami palców przesuwając po jego zarysowanej żuchwie, jednocześnie zsuwając się wzrokiem na jego pełne usta.Jedna chwila.Szybki,głęboki wdech.I stało się.Połączyłam nasze wargi w mocnym,pełnym napięcia pocałunku,który zawierał w sobie wszystkie,kumulujące się wewnątrz mnie emocje.

Strach.
Rozpacz.
Ból.
Tęsknota.
Niemoc.
       
        Wplątałam swoje smukłe palce w jego roztrzepane włosy,ciągnąc mocno za miękkie końcówki,czując mruczenie bruneta na swoich ustach.Nasze języki zgrały się ze sobą w idealnej harmonii,a jego dłoń z błogością pieściła moje plecy powolnymi,uspokajającymi ruchami w górę i w dół.Zbadałam palcami jego delikatny obojczyk,przesuwając je z powrotem na jego klatkę piersiową,w którą wbiłam swoje czerwone paznokcie.James sapnął ciężko,jednym,zwinnym ruchem podnosząc nas do pozycji pionowej.Jego ciepłe,duże dłonie odnalazły miejsce na mojej talii,by chwilę później zsunąć się niżej na moje pośladki.Jęknęłam wprost w jego rozchylone usta, gdy zacisnął mocniej swoje ręce,podnosząc mnie ku górze i oplatając moje uda wokół jego bioder. Objęłam go dłońmi wokół szyi,przysuwając do siebie jak najbliżej.Z lubością zaciągnęłam się zapachem jego kojących perfum,sapiąc cicho,gdy przycisnął moje plecy do chłodnej ściany. Przygryzłam mocno jego dolną wargę,ciągnąc ją w swoim kierunku,słysząc jego cichy syk. Chwilę później przesunęłam po niej swoim językiem,na co spotkałam się z zadowalającym pomrukiem ze strony chłopaka. Przymrużyłam oczy,oddając się słodkim pieszczotom bruneta, czerpiąc przyjemność z ciepłych palców chłopaka,które badały skórę pod moją koszulką, przesuwając się powolnie po moich kruchych żebrach.Słyszałam jak w pokoju mieszały się nasze niespokojne oddechy.Przyśpieszone tętna i szaleńcze bicia serc,można by wyczuć na kilometr.
Nie jestem już tak perfekcyjna jak wcześniej,nie potrafię już tak pięknie żyć,nie potrafię szczerze się śmiać.Ale jestem.Tą samą co zawsze.Tą samą,ciągle oddaną Ci osobą.I choć wiem,że to nie ma dla Ciebie żadnego znaczenia - nadal kocham.
(9) Tumblr

Neymar Gif

-------------------
Hej! 
Ups,ups,ups trochę namieszałam,przykro mi,że nie jest aż tak prosto i kolorowo jak chcieliście!xd
No,ale i tak kiedyś ta historia będzie miała dobre zakończenie,chociaż może i te złe.. 
Jeszcze się zastanowie! :D 
Przepraszam,że rozdział pojawił się tak późno,ale sami rozumiecie... 
S-Z-K-O-Ł-A! 
No trudno,to tyle. 
Do zobaczenia!:*

Obserwatorzy