Mruknęłam cicho pod nosem, niezadowolona z faktu, iż mój sen został przerwany przez promienie słońca jakie padły na moją twarz, prosto przez okno, gdzie niedokładnie były zasłonięte żaluzje. Przeciągnęłam się niczym rasowa kotka, po czym usiadłam do pionu, przecierając oczy piąstkami. Ziewnęłam przeciągle i spojrzałam w bok, wyginając usta w wielkim grymasie niezadowolenia. Nie ma go -pomyślałam z westchnieniem. Zawsze tak było. Gdy tylko przychodził do mnie wieczorem, to z rana mogłam się spodziewać tego iż obudzę się sama. Nie mam zielonego pojęcia czemu tak było, może bał się reakcji naszych rodziców? Tak czy siak, Ney musiał wstać bardzo wcześnie, gdyż pościel w miejscu gdzie spał była chłodna.
Przeczesałam dłonią swoje długie, czarne włosy i wygrzebałam się z łóżka, szurając stopami w stronę drzwi. Zwlokłam się powoli po schodach, po drodze o mało nie przewalając się przez Aro, który zagrodził swoim cielskiem całe przejście. Aro jest dogiem niemieckim , którego dostałam na swoje szesnaste urodziny od Neymara. Chłopak tak go wyszkolił, że każdy nieproszony gość znajdujący się w naszym domu, może oczekiwać niezbyt miłego powitania. Poklepałam go lekko po brzuchu i ruszyłam w stronę kuchni, gdzie unosił się zapach świeżo parzonej kawy i tostów z dżemem truskawkowym. Przy kuchence jak każdego poranka, krzątała się wesoła Eliz, podśpiewując pod nosem różnego rodzaju piosenki, jakie akurat leciały w radiu. Zajęłam miejsce przy stole obok taty, który wertował poranną gazetę, przy okazji zajadając śniadanie.
-Dzień dobry myszko -przywitał mnie ojciec szerokim uśmiechem, odkładając na bok "najświeższe wiadomości".
-Dooooobry -odparłam, ziewając przeciągle, na co on jedynie pokręcił zrezygnowany głową.
-Jak się spało? -spytała wesoło Eliz, stawiając przede mną talerz pełen tostów, po czym zajęła miejsce obok swojego przyszłego męża. Tak właśnie. Jakieś dwa miesiące temu, mój ojciec oświadczył się jej, co oczywiście brązowowłosa przyjęła z wielkim zadowoleniem i wzruszeniem. Czy byłam zła? Nie. Moje szczenięce zachowanie już dawno minęło i szczerze cieszyłam się ich szczęściem. W pewnym sensie sama nakłoniłam ojca, aby zrobił krok do przodu w ich związku, co jak widać miało wielkie rezultaty. Wystarczyło na nich spojrzeć, aby dostrzec, że świata poza sobą nie widzą, co z pewnego punktu widzenia było bardzo słodkie. Gorzej kiedy swoje czułości okazywali przy mnie i Neymarze.
-Tak jak zwykle -odparłam wzruszając ramionami. No bo co niby miałam powiedzieć? "To była jedna z najlepszych nocy, bo spędziłam ją w ramionach Neymara"?
-Laura mamy dla ciebie niespodziankę -odparł nagle mój rodziciel, spoglądając z uśmiechem to na mnie, to na Elizabeth. Uniosłam brew ku górze,wgryzając się w ciepłego tosta.
-Otóż uznaliśmy, że jesteś już na tyle dorosłą i odpowiedzialną dziewczyną, że możesz spędzić te wakacje bez nas-stwierdził entuzjastycznie. Nie wierzę. Całe dwa miechy wolności?!
-Oczywiście musisz mieć kogoś, kto będzie miał na ciebie oko, wkońcu jesteś jeszcze niepełnoletnia -wyprostował, widząc mój dziki uśmiech, który momentalnie znikł, po jego słowach. No tak, a coś ty myślała idiotko?! Że twój ojciec, który jest komendantem policji w Los Angeles, pozwoli ci na samotne spędzenie wakacji?! Czasem doprawdy bywam niepoprawną optymistką.
-Dlatego też postanowiliśmy zostawić cię pod opieką Neymara -dopowiedziała Elizabeth, uśmiechając się ciepło. Ta dam! No i uśmiech wrócił!
-Razem z twoim tatą wybieramy się na Florydę, gdzie spędzimy prawie całe dwa miesiące. Wiem jednak, że Neymar tak jak co roku, planuje wybrać się z chłopakami do Barcelony, gdzie odbywają się ważne dla niego zawody. Trwa to około dwóch tygodni i wiem, że Zayn ma tam dom letniskowy, gdzie się zatrzymacie -powiedziała, zanurzając usta w gorącej kawie. Zayn? Bum! No i znów grymas na twarzy.
-Nie jestem głodna -mruknęłam odsuwając krzesło i szybko wstałam od stołu, kierując się w stronę pokoju. Wspaniały pierwszy dzień wakacji, nie ma co.
-Laura wychodzimy! Neymar powinien wrócić niedługo, rano poszedł do Harry'ego pomóc mu przy motorze! -krzyknął mój ojciec, po czym usłyszałam trzask drzwi. Do Hazzy, tak?
-Kretyn -warknęłam pod nosem, zaciskając palce na skórzanej kanapie, gdzie właśnie się wylegiwałam. Tak się składa, że mój kochany braciszek nienawidzi Stylesa, tak więc mało prawdopodobne, aby u niego był. Harry mieszka trzy domy dalej i jest naprawdę w porządku chłopakiem. Przystojny, zabawny i do tego potrafi wysłuchiwać godzinami o twoich problemach. Idealny przyjaciel! Neymar jednak darzy go negatywnymi uczuciami z niewiadomych mi powodów. Zresztą, brunet mało kogo darzył sympatią,co u niego było na porządku dziennym.
Z zamyślań wyrwało mnie głośne trzaskanie drzwiami i szybkie kroki, które kierowały się w stronę kuchni. Bez zastanowienia wstałam z miejsca i przemierzyłam odległość dzielącą salon z pomieszczeniem, gdzie znajdował się Ney. Skrzyżowałam ramiona na piersi i w ciszy przyglądałam się brunetowi, który opierał się nonszalancko o kuchenny blat i pochłaniał duże ilości wody, wprost z butelki. Widok mega seksowny i pociągający. Zgryzłam wargę, powstrzymując się przed błogim westchnieniem.
-Co jest? -mruknął , mierząc mnie swymi ciemnymi tęczówkami i tym samym wybijając z transu.
-Jak tam motor Hazzy? -syknęłam z kpiną. Neymar zacisnął mocniej szczękę, krzyżując ramiona na piersi. Stał tak przez chwilę w ciszy i przyglądał mi się dokładnie. Dobrze wiedziałam, że denerwowało go, kiedy byłam dla niego opryskliwa bądź arogancka. Wolał gdy byłam słodką i posłuszną siostrzyczką, która z uśmiechem będzie się go słuchać. W pewnych jednak okolicznościach nie miałam zamiaru mu ustępować i on dobrze o tym wiedział.
-O co ci znowu chodzi? -warknął ostro, przez co na ciele poczułam lekkie dreszcze. Zabolało. Bolało za każdym razem gdy był taki wobec mnie, jednak miałam świadomość tego, że to się nie zmieni. Neymar to...to NEYMAR.
-Czemu znów ich okłamałeś? -spytałam spokojnie, marszcząc czoło. Nie to, że ja jestem potulną córeczką i mówię im prawdę, ale na pewno nie żyję w pewnym kłamstwie 24h na dobę, tak jak to robi Ney.
-Byłem u znajomych -odparł beznamiętnie, po czym minął mnie, dając mi tym samym do zrozumienia, że ma gdzieś moje zdanie na ten temat. Zacisnęłam mocno usta, przełykając gorzką ślinę.
-Masz na myśli tych kolesi z którymi wyrywasz się prawie codziennie? -warknęłam zła. Neymar momentalnie się zatrzymał i odwrócił się do mnie przodem. Powolnymi krokami zbliżył się, tak, że dzieliły nas ledwie centymetry, przez co dokładnie mogłam zobaczyć dziką furię, jaka panowała w jego ciemnych oczach.
-To są niebezpieczni ludzie,kradną,piją to nie towarzystwo dla ciebie -powiedziałam cicho, nerwowo zaciskając palce na kieszonkach od spodenek. Przerażało mnie to jego puste spojrzenie, które wyrażało jedynie chęć mordu. -Czemu się z nimi zadajesz?
-Nie powinnaś się tym interesować! -krzyknął przerywając moją wypowiedź, a ja momentalnie pobladłam na twarzy. -TO.NIE.JEST.TWOJA.SPRAWA -wycedził przez zęby, zaciskając dłonie w pięści.
-Wpakują cię w kłopoty...-szepnęłam ze łzami w oczach, choć usilnie starałam się ich pozbyć. Nie chciałam mu pokazać, że tak bardzo rani mnie jego zachowanie.
-Cholera Laura, przestań wkońcu mnie pouczać! To moja sprawa z kim się spotykam! Co może jeszcze będziesz mi mówiła z jaką laską mam się pieprzyć, bo przecież ty jak zwykle wiesz wszystko kurwa najlepiej! -wykrzyczał mi prosto w twarz. Rozchyliłam niedowierzająco wargi, zaś po policzkach spłynęły mi słone łzy. Z bólem w oczach popatrzyłam się prosto w jego czarne tęczówki, w których dopiero teraz dostrzegłam opamiętanie. Jego wyraz twarzy złagodniał, a mięśnie się nieco rozluźniły. Zrozumiał, co przed chwilą powiedział. Szkoda, że o wiele za późno.
-Laura ja...
-Wychodzę -szepnęłam, po czym pobiegłam w stronę drzwi. Wyleciałam jak głupia na podwórko, nie zważając na krzyki ze strony bruneta. Ból w klatce piersiowej był nie do wytrzymania, a łzy, które moczyły moją twarz, rozmazywały całkiem obraz. Objęłam mocno ramionami swoje drżące ciało, nie zwracając uwagi na wścibskich sąsiadów, którzy przyglądali mi się z zaciekawieniem. Zgadnijcie, kto będzie tematem jutrzejszych plotek?
Pociągnęłam nosem, przy okazji zaciągając się zapachem świeżo skoszonej trawy, który unosił się po całym osiedlu.
-Laura? -usłyszałam za sobą dobrze znany mi głos. Szybko otarłam wierzchem dłoni policzki i odwróciłam się, niemal wpadając na uśmiechniętego Harry'ego, który nie wiadomo kiedy pojawił sie za mną. Uniosłam twarz do góry, przyglądając się jego zielonym oczom. Gdy chłopak zobaczył moją twarz, momentalnie spoważniał.
-Płakałaś? -spytał marszcząc czoło. Zamrugałam gwałtownie powiekami, energicznie ocierając wilgotną od łez twarz.
-Nie, to przez te pyłki -mruknęłam ze szczerym uśmiechem.Szatyn nie wyglądał na przekonanego, jednak wzruszył jedynie ramionami, odwzajemniając gest. To w nim lubiłam. Nie zadawał zbędnych pytań, a jedynie czekał, aż sama opowiem mu o tym co się stało.
-Śpieszysz się gdzieś? -spytał, pocierając kark, w wyniku czego jego mięśnie się napięły. Ajć! I do tego ten biały podkoszulek! Zapewne jak zwykle z rana grzebał przy swoim "cudeńku" (czyt.motorze).
-To zależy. Proponujesz mi coś? -spytałam poważnie, mrużąc powieki. Ledwo powstrzymywałam się od śmiechu, zresztą podobnie miał i mój towarzysz.
-To zależy czy lubisz jeść lody w towarzystwie przystojnego boga seksu -odparł, a po chwili oboje się zaśmialiśmy.
-A widzisz tu gdzieś takowego? -spytałam ze śmiechem widząc jego oburzoną minę.
-Biorę kubełek pistacjowych -zakomunikowałam. Minęłam go z uśmiechem i bezceremonialnie weszłam dziarsko do jego domu, jakbym była u siebie.
Już po kilku minutach siedzieliśmy u niego w ogrodzie na drewnianej ławie, w cieniu pod niewielką altanką.Ze smakiem wtryniałam wielki kubeł, zaś Harry przyglądał mi się z rozbawieniem.
-Bo ci fałdek przybędzie -mruknął zaczepnie, dźgając mnie w bok. Wystawiłam mu język, oblizując dokładnie łyżeczkę i odstawiając swój deser na bok. Przy nim zawsze czułam się tak swobodnie. Mogłam być sobą i mieć pewność, że chłopak zawsze mi pomoże i mnie wysłucha. Ale żebyście mnie źle nie zrozumieli! To TYLKO PRZYJACIEL. Owszem jest przystojny i ma wspaniały charakter, jednak moje serce nadal należy do kogoś innego. Na samą myśl posmutniałam nieznacznie. Sama nie wiem czemu zakochałam się w nim. Potrafił być egoistycznym dupkiem i arogantem, jednak...Może to przez to, że zawsze się o mnie martwił? Co prawda okazywał to na swój buntowniczy sposób, ale nie zmieniało to faktu, że się o mnie troszczył i zawsze był przy mnie, kiedy go potrzebowałam.
Było już grubo po dwudziestej, a ja miałam dziewiętnaście nieodebranych połączeń od Neymara i pięć nieodebranych wiadomości. Nie chciałam z nim rozmawiać, nie mówiąc już o tym, jak przerażała mnie wizja wrócenia do domu i stanięcia z nim twarzą w twarz. Późna godzina jednak zmuszała mnie do tego, aby podnieść swój leniwy zad i zmierzyć się ze swoją rzeczywistością. Nie podobało mi się to, że Harry postanowił mnie odprowadzić. To zdecydowanie był zły pomysł. Już widzę złość i furię Neymara, gdy zobaczy mnie w towarzystwie Stylesa. Istny armagedon, mówię wam.Szatyn jednak uparł się, że nie puści mnie samej tak późno, nawet jeśli mieszkam tylko trzy domy dalej.
Szliśmy w ciszy, każe z nas pochłonięte było swoimi myślami i o dziwo nie było to strasznie denerwujące. Właśnie dochodziliśmy do mojego domu, gdy nagle ujrzałam Neymara, który szedł z naprzeciwka. Jego ruchy były szybkie i gwałtowne, szczęka była mocno zaciśnięta, tak że niemal zgrzytał zębami, zaś mięśnie tak mocno się napinały,że miało się wrażenie iż zaraz pod ich wpływem jego ciemna koszulka, rozerwie się na drobne kawałki. Zdecydowanie nie był zadowolony i szczęśliwy. Przełknęłam ślinę, spuszczając wzrok na drogę. Z każdą sekundą serce biło mi coraz szybciej, zupełnie jakby miało wyrwać się z piersi. Kiedy wreszcie stanął na przeciw nas, wstrzymałam oddech, obawiając się tego co nastąpi.
-Idziemy -syknął z jadem, po czym złapał mnie za nadgarstek, ciągnąc za sobą. Widziałam jak Harry chciał zareagować, ale posłałam mu błagalne spojrzenie, aby nic nie robił. Z zaciętością wpatrywał się w nas, aż wkońcu zniknęliśmy za drzwiami. Tam jednak Neymar ani na sekundę nie zwolnił swojego uścisku, a jedynie go wzmocnił. Zaczęłam się opierać, kiedy ten uparcie ciągnął mnie na górę. Nie chciałam z nim zostawać sam na sam i wszczynać kolejnej kłótni. On jednak widząc moje próby wyrwania się ścisnął mnie tak mocno, że aż zgryzłam wnętrze policzka, aby nie krzyknąć z bólu. Chłopak na siłę wepchnął mnie do swojego pokoju i zatrzasnął drzwi z głośnym hukiem.
- puść...-szepnęłam cicho, widząc jak jego ręka nie puszcza mojego nadgarstka.
-Neymar do cholery to boli! -wydarłam się, na co on szybko zareagował i momentalnie mnie puścił. Ze smutkiem w oczach przyjrzałam się ręce, na której widniał czerwony ślad. Bolało jak cholera, ale zamiast się nad sobą użalać, spojrzałam na niego,a on przyglądał mi się w milczeniu.
-Czego ode mnie chcesz?! Sądziłam, że już sobie wszystko wyjaśniliśmy! Ja nie interesuję się twoim życiem, ty nie interesujesz się moim! Chyba jasno dałeś mi to wcześniej do zrozumienia! -wydzierałam się jak głupia, czując jak do oczu napływają mi kolejne łzy. Krzyczałam wszystko co przyszło mi do głowy, a on stał jedynie, patrząc się intensywnie w moje oczy. Wkońcu kiedy głos mi się załamał i ucichłam, on energicznie podszedł mnie i mocno mnie przytulił, chowając twarz w moich puszystych włosach. Nie wytrzymałam i wybuchłam histerycznym płaczem, chowając twarz w zgłębieniu jego szyi, jednocześnie kurczowo zaciskając palce na materiale jego koszulki. Nie liczyło się dla mnie wtedy nic innego. Byliśmy tylko my. Ja i on,oplótł mnie swymi silnymi ramionami. Ileż ja bym dała, żeby móc codziennie czuć ciepło jego ciała. Aby bez słowa móc sie do niego przytulić i cieszyć się tym, że jest tylko mój. Zgryzłam wargę, zaciągając się jego wspaniałymi perfumami, które tak bardzo uwielbiałam.
-Przepraszam mała -wyszeptał mi wprost do ucha. Po kręgosłupie przeszły mi ciarki, kiedy jego ciepły oddech owinął moją szyję. Chłopak odsunął się ode mnie na chwilę i popatrzył się w moje jeszcze lekko zaszklone oczy, przesuwając kciukiem po moim policzku. W ciszy patrzyłam jak przygląda się memu zaczerwienionemu nadgarstkowi. Jego mina była beznamiętna, jednak jego tęczówki...w nich widać było ból i cierpienie. Widziałam jak żałował tego co zrobił. Neymar zazwyczaj był porywczy i zawsze robił, a dopiero potem myślał, co bardzo często go raniło.
Pochylił się i delikatnie musnął swymi gorącymi wargami zranionego miejsca. Poczułam w podbrzuszu nieopisaną falę ciepła, która rozniosła się po moim ciele. Nie minęła nawet sekunda, a moje policzki już odkrywały nowe odcienie czerwieni. Sama nie wiem czemu byłam aż tak wrażliwa na takie zachowanie z jego strony, przecież dla niego był to tylko braterski gest, jednak dla mnie....Dla mnie to było coś więcej. Coś co sprawiało, że nawet najgorsza część mnie skakała z radości, gdy mogłam być blisko niego.
----
Ta dam! I o to powstał I rozdział,męczyłam się długo nad nim i myslę,że jest dość dobry. :)
Swoje opinie wyrażajcie w komentarzach,z góry dziękuje!
Fajne :)
OdpowiedzUsuńCudo! Czekam na 2 ^^ /Nel
OdpowiedzUsuńuhgeyrwyufrsybiegyb *o* <3 dalej ! <3
OdpowiedzUsuńNIE JEST DOBRY :* <3
OdpowiedzUsuńJEST GENIALNIE-DOBRY <3 Kochana, to jest przepiękne.. czytałam to i sama płakałam :*
Do tego wszystko tak pięknie sformułowane ... Żadnych błędów... NIC! :3
To jest po prostu PIĘKNE!!!
TAK BARDZO CIĘ PROSZĘ O SZYBKI 2 ROZDZIAŁ <3 PLisss :*
Kochana MASZ OGROMNY TALENT! ŚWIETNY <3
Świetny rozdział, nie mogę się doczekać następnego * O *
OdpowiedzUsuńDalej dalej dalej !!!! to jest genialne ! pisz dalej proooooszeee <3
OdpowiedzUsuńEkstra! Bardzo dobrze formujesz zdania i ciekawie piszesz. Nie mogę się doczekać co będzie dalej. Dlaczego Neymar i Harry aż tak się nie lubią? Dlaczego Neymar zadaje się z takimi podejrzanymi ludźmi? Czy Laura będzie z Neymarem? A co ze ślubem Elizabeth i ojca? I czy Neymar nadal będzie taki a nie inny? Te pytania! Czekam na kolejny rozdział zniecierpliwiona :*
OdpowiedzUsuńDajesz mała :D <3
OdpowiedzUsuńExtra rozdział czekam na next
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest swietne, a fabula naprawde mi sie podoba! Ciesze sie ze ktos postanowil pisac ff z moim ulubionym pilkarzem😍 :) Zakochalam sie w tym opowiadaniu i szybko sie mnie nie pozbedziesz ;) Zycze Ci wielkiej ilosci weny i swietnych pomyslow. Przepraszam takze za brak polskich znakow, ale mam amerykanska klawiature. Moc usciskow, Twoja Lina 😍😍😍😍😘
OdpowiedzUsuńWow ! To jest Boskie :* to nie jest tylko dobre to jest CUDO cudo cudo.
OdpowiedzUsuńBardzo fajne czekam zniecierpliwiona na 2 :) Poprostu Boskie :)
Niesamowicie !!!! W tym momencie chce NEXT'a :D
OdpowiedzUsuńBoskie *_*
OdpowiedzUsuńCuuuuudoooooooo *------*
OdpowiedzUsuńNo cóż ... ŚWIETNE !!
OdpowiedzUsuń