piątek, 29 sierpnia 2014

Rozdział XI

-Czego się tak szczerzysz?-mruknęłam złośliwie w stronę Zayn'a,który nawet na sekundę nie spuszczał ze mnie swoich ciemnych tęczówek,w których jak zwykle pełno było tych niesamowitych iskierek.Mulat uśmiechnął się jeszcze szerzej,dokładnie lustrując każdy milimetr mojej zaspanej twarzy.

Ależ ja musiałam wyglądać atrakcyjnie z rozmazanym makijażem i włosami niczym u frankensteina.Przeciągnęłam się zaspana,wyciągając ręce ku górze,po czym podniosłam się do półsiadu podpierając się z tyłu na dłoniach. - To nie fair - burknęłam z lekkim grymasem, wlepiając swój wzrok w rozweseloną twarz przyjaciela.Brew chłopak drgnęła lekko ku górze w niemym zapytaniu.Westchnęłam zrezygnowana,klepiąc prawą dłonią błękitną pościel. - Masz wygodniejsze łóżko! - dodałam po chwili,podskakując na mięciutkim materacu,który cicho zaskrzypiał pod ciężarem mojego tyłka.Malik zachichotał rzucając się na miejsce obok mnie, przez co oboje unieśliśmy się do góry jak na jakiejś trampolinie.Sama mimowolnie się zaśmiałam opadając z powrotem na plecy,tyle że tym razem moja głowa wylądowała prosto na  umięśnionym ramieniu Zayn'a,który mocno mnie do siebie przygarną,chowając swoją twarz w moich puszystych włosach.
- Jędza - szepnął mi do ucha,na co uśmiechnęłam się szeroko. - Ale MOJA - dodał po chwili.W odpowiedzi jedynie mocniej się do niego przytuliłam,wdychając zapach jaki był mieszaniną jego żelu pod prysznic i perfum.Tak bardzo go potrzebowałam.Dobrze zdaję sobie sprawę z tego, że gdyby nie on już dawno znalazłabym na skraju załamania nerwowego.Zayn był jedyną osobą, która mnie w pełni rozumiała i akceptowała taką jaka jestem.Nigdy mnie nie krytykował,nie oceniał... Po protu był i to było w tym wszystkim najlepsze.To cholerne oparcie,którego potrzebowałam jak tlenu do życia.
-Laura ja wiem - szepnął cicho,na co zmarszczyłam delikatnie swoje równe brwi.Zsunęłam powoli głowę w bok,tak aby móc swobodnie patrzeć na jego twarz,która w tej chwili była nad wyraz poważna.Odchrząknęłam cicho,nieświadomie zaciskając palce na jego czarnej koszulce.
- Wiesz co?
Malik popatrzył się na mnie z dziwną troską,łapiąc mnie za lewą dłoń i splatając razem nasze palce,które zaczęły mnie dziwnie mrowić poprzez ten gest.Niby nic takiego,ale nie wiedzieć czemu,serce zatłukło mi się w piersi kilka razy szybciej,co było dla mnie zupełnie nowym doznaniem jeśli chodzi o Zayn'a.
-Widziałem co się wczoraj stało - wyznał cicho,na co cała zdrętwiałam,czując jak oblewa mnie zimny pot.Wspomnienia momentalnie przemknęły mi przed oczami,a ból w klatce piersiowej dał znać o sobie ze zdwojoną siłą.Spuściłam zaszklony wzrok,czując nieprzyjemną gulę rosnącą w moim gardle.Miałam wrażenie jakbym miała się zaraz zacząć dusić.Mulat ścisnął mocniej moją dłoń, całując mnie w czubek głowy.
- Nie przejmuj się.To skurwiel,nie warto tracić na niego czasu.
Rozsądek przyznał mu rację.Natomiast serce... ono zakuło,dając do zrozumienia,że protestuje i nie ma zamiaru się z tym zgodzić.

       
 -Cześć -przywitałam się wesoło,wchodząc do kuchni gdzie dostrzegłam Oscar'a i...
-Hej piękna.Neymar podaj mi ten cholerny cukier! - warknął Osc,wyciągając wyczekująco dłoń w kierunku zamyślonego bruneta.Chłopak ocknął się z dziwnego transu,po czym jego ciemne oczy momentalnie skrzyżowały się z moimi.Poczułam ucisk w żołądku,a serce zabiło mi kilka razy szybciej.Zacisnęłam mocno dłonie na tylnych kieszonkach od spodenek,po czym posłałam Neymar'owi lekki uśmiech,który kosztował mnie bardzo wiele energii i determinacji.Już chyba nawet nie muszę wam opisywać jego zdezorientowanej miny,którą po kilku sekundach zakrył swoją maską obojętności.Zdusiłam w sobie chęć przewrócenia oczami,po czym podskoczyłam siadając na kuchennym blacie tuż obok bruneta,który starannie odliczał trzy łyżeczki cukru, które wsypał do kawy.
-Wiesz,wydaje mi się, że gdzieś już widziałem podobną koszulkę... - mruknął zamyślony Oscar, przyglądając się zacnej bluzce z podobizną batmana,którą obecnie miałam na sobie.Zgryzłam nerwowo wargę,machając  lekko nogami. - Coś jak deja vu - bąknął przekrzywiając śmiesznie głowę.Uśmiechnęłam się do niego niewinnie,ukazując rządek swoich białych zębów.
- Czy to przypadkiem nie znaczy po francusku "Co jest kurwa grane?"-oświadczyłam z rozbawieniem,na co chłopak wystawił mi język,dźgając mnie palcem między żebra.
Miał rację.Zapewne nie raz miał styczność z tą bluzką,jednak miałam nadzieję, że się nie połapie, iż należy ona do mulata.Raczej wątpię,aby Neymar podszedł do tego optymistycznie,tym bardziej,że nie pochwala towarzystwa Malik'a w pobliżu mnie.
-A co ty taki dobry humorek masz dzisiaj? - spytał podejrzliwie brunet,na co wzruszyłam bezradnie ramionami.Gdybyś tylko wiedział - pomyślałam smutno,czując jak usta wykrzywiają mi się w lekkim grymasie.Jestem bardzo ciekawa jak długo dam radę tak pociągnąć.Otóż sumiennie postanowiłam ignorować wczorajszą sytuacją.Udać,że wogóle nie miała ona racji bytu. Sądzę,że to jest najrozsądniejsze wyjście z tej całej popapranej sytuacji.Ważne,aby Neymar był szczęśliwy - to jest teraz moim priorytetem.Koniec bycia zagorzałą egoistką i pora pomyśleć o uczuciach innych.


-Gdzie moje kanapki?! - dobiegł nas z salonu,zrozpaczony krzyk Oscar'a,który najwyraźniej powoli już tracił cierpliwość.James mruknął pod nosem coś niezrozumiałego,aczkolwiek zdaje mi się,że nie było to nic miłego i pognał z kawą oraz porcelanowym talerzem do głodnego przyjaciela,tym samym zostawiając mnie i Neymar'a samych. Tak.Niezręczna sytuacja.
Czułam się idiotycznie kiedy tak siedziałam wpatrzona w podłogę,a brunet niemal prześwietlał mnie wzrokiem na wylot,jakby starał się siłą wdusić ode mnie jakiekolwiek wyjaśnienia mego postępowania.Drażnił mnie i dobrze o tym wiedział,także nie wielkie było jego zdziwienie,gdy spojrzałam się na niego ze wzrokiem,który krzyczał "Skończ wreszcie,bo inaczej wpompuję cię w ścianę!".
-Stało się coś? - spytałam z lekkim uśmiechem,przekrzywiając minimalnie głowę na bok.Chłopak zmarszczył swoje idealne brwi,przez co na jego czole pojawiła się pojedyncza zmarszczka,która jedynie dodawała mu uroku.Zacisnął mocniej swoje wargi,po czym powoli do mnie podszedł,umiejscowując dłonie na blacie,przez co zagrodził mi jakąkolwiek drogę ucieczki.  Przełknęłam powoli ślinę,czując zbliżające się kłopoty.Już nawet dostrzegałam tą czerwoną lampkę w mojej głowie,która zaczynała niebezpiecznie migać.
-Mogę w czymś pomóc? - wydusiłam,dziękując Bogu za to,że udało mi się to wypowiedzieć w miarę normalnym tonem.Neymar na moje słowa prychnął głośno,mrużąc przy tym swoje powieki jak jakiś dziki kot,szykujący się do skoku.
- Czemu taka jesteś?
Tym razem to ja zmarszczyłam brwi.Zmierzyłam jego spiętą twarz swoimi brązowymi tęczówkami na koniec zatrzymując się na jego oczach,z których nie byłam w stanie nic odczytać.
- "Taka",znaczy jaka?
- Zachowujesz jakby się nic nie stało! - syknął,na co zamrugałam gwałtownie powiekami. - Udajesz,że wcale cię to nie obchodzi i że wszystko jest w jak najlepszym porządku!
- A ty się zachowujesz inaczej? - warknęłam rozdrażniona,czując iż cały mój plan diabli wzięli.A niech cię szlag Neymar! - Co niby mam twoim zdaniem robić?Zamknąć się w pokoju i nie wychodzić?Płakać rzewnie w poduszkę?Głodzić się?Odciąć od wszystkich?No słucham,powiedz mi do cholery! - coraz bardziej podnosiłam głos,zupełnie nie zwracając uwagi na fakt,że jego tęczówki robią się coraz ciemniejsze,a mięśnie napinają się z całej siły,przez co doskonale były widoczne przez czarny podkoszulek,jaki miał na sobie.
- A zrobiłaś chociaż jedną z tych rzeczy? - wycedził przez zęby,zaciskając z całej siły dłonie na krańcach kuchennego blatu.Posłałam mu zdezorientowane spojrzenie,zgryzając z całej siły dolną wargę. - Oczywiście, że nie! -prychnął kpiąco. - Pierwsze co zrobiłaś to poleciałaś do Malik'a,aby mógł cię pocieszyć! - warknął mi prosto w twarz,powodując,że kompletnie mnie zatkało. - Więc powiedz mi,jak daleko zaszliście,huh?
Pobladłam.Po prostu nie mogłam uwierzyć,że takie słowa mogły wypłynąć z jego ust.Z tych rozkosznych warg,które tak pieczołowicie w nim uwielbiałam.Jedyne co wyrażały jego oczy to złość i nienawiść.Czy on naprawdę sądził,że byłabym w stanie z Zayn'em... i to tego samego dnia kiedy my....
Zgryzłam z całej siły wnętrze policzka,czując już niemal metaliczny posmak krwi w swoich ustach.Serce boleśnie obijało się o moje kruche żebra,natomiast wzrok zaszklił się delikatnie, jednak nie miałam zamiaru przy nim płakać.Nie chcę pokazywać mu jak bardzo mnie to boli,jak bardzo jestem słaba.Wyznaczyłam sobie cel,którego mam zamiar trzymać się do końca,nawet ostatkami sił.
-Zapomnijmy o tym Neymar - szepnęłam cicho,podnosząc na niego swój smutny wzrok. - Masz rację,nie powinnam tak robić.Zachowałam się jak ostatnia suka - przyznałam,choć mój rozsądek gorliwie temu zaprzeczał. - Nic się pomiędzy nami nie wydarzyło i niech tak zostanie,tamto to było tylko chwila słabości - posłałam mu najszczerszy uśmiech,na jaki tylko było mnie stać. Widziałam,że w tym momencie chłopak był w niemałym szoku.Zapewne nie spodziewał się tego po mnie,zresztą ja sama byłam zaskoczona takim obrotem akcji.
Położyłam swoją dłoń na jego klatce piersiowej i delikatnie go od siebie odsunęłam,zeskakując na ziemię i szybko opuszczając pomieszczenie.Zanim jednak wyszłam,zerknęłam jeszcze szybko za siebie.Neymar stał nieruchomo w tym samym miejsce z dłońmi zaciśniętymi w pięści,a jego wzrok boleśnie przewiercał miejsce,w którym jeszcze kilka minut temu się znajdowałam.


- Ej! - pisnęłam oburzona,kiedy Zayn pochylił się,aby skosztować moich lodów.Co za nienapasiony dzieciak!Zjadł cztery gałki i jeszcze mu mało! - Miałeś swoje - burknęłam,na co chłopak wyszczerzył się szeroko,obejmując mnie swoim silnym ramieniem.
-Ale twoje są lepsze - mruknął wesoło,na co przewróciłam oczami,podsuwając mu pod sam nos wafelek z czekoladową kulką,która w dość szybkim tempie zaczęła się rozpływać.Pech chciał,że mulat akurat pochylił głowę i skończyło się to tym,że niemal cały deser wylądował na czubku jego nosa.Zgryzłam wargę,aby nie zachichotać,jednak nie udało mi się ukryć rozbawienia wymalowanego na mojej twarzy.Jego zdezorientowana mina była po prostu genialna!
- Ty mała zołzo,zrobiłaś to specjalnie! - fuknął,mrużąc zabawnie oczy,na co momentalnie od niego odskoczyłam,wlepiając na usta  głupawy uśmieszek.
- Wcale nie! - broniłam się,powoli wycofując się do tyłu,gdy ten zaczął stawiać w moją stronę kroki.Czemu tylko mnie zaczyna nie podobać się ta zabawa?
-Zapłacisz mi za to jędzo! - krzyknął głośno,rzucając się w dziki bieg ku mej osobie.A ja? Zaczęłam zapierdzielać jak na jakimś maratonie,ledwo nie potykając się o swoje własne nogi, które już po kilku sekundach,zaczynały odmawiać mi posłuszeństwa.Cholerny brak kondycji!
Odgarnęłam z twarzy burzę włosów,która zasłaniała mi widoczność i pisnęłam głośno, gwałtownie mijając wielkie drzewo,które nie wiadomo po jakiego groma,rosło sobie na samym środku chodnika.Ludzie to jest przecież park!Mało tu miejsca na sianie tej przeklętej zieleni?! Sapnęłam sfrustrowana pod nosem,przeskakując nad toczącą się piłką,która została wykopana przez grupkę dzieciaków i z gracją baletnicy o połamanych nogach,zaczęłam wbiegać po marmurowych schodkach,dysząc niczym człowiek hiperwentylacji.Tak Laura!Od dziś należy zacząć poprawiać swoją zerową kondycję!
Stanęłam na środku trawnika,z wielkim zdziwieniem stwierdzając,że Malik gdzieś zniknął i już mnie nie goni.Pochyliłam się lekko do przodu,opierając dłonie na kolanach i zaczęłam łapać gwałtowne wdechy,chcąc jakoś unormować swój nierówny oddech.
- Kurwa - przeklęłam pod nosem,czując jak nogi się niemal pode mną załamują.Ja naprawdę jestem żałosna.I po co ci było to omijanie zajęć wychowania fizycznego?Tylko na moją zgubę!
Powoli wyprostowałam się do pionu,mrużąc oczy od jasnego słońca,kiedy nagle poczułam mocne uderzenie od tyłu,a kilka sekund później turlałam się z kimś po zielonej trawie,czując jak moje ciało krzyczy o pomoc.Jęknęłam głośno obolała,łapiąc się wolną ręką za głowę,natomiast drugą podparłam się na ziemi,uchylając ciężkie powieki.I co zobaczyłam?Soczyście brązowe oczy, wpatrujące się we mnie intensywnie i ten głupawy uśmiech,na tym durnym,ciemnym łbie.
- Jesteś skończonym idiotą - warknęłam zła.
- Którego uwielbiasz - dodał z arogancją.Oho!Uwaga!Ego Zayn'a ponownie zaczyna się rozrastać!
- Złaź ze mnie! - fuknęłam rozdrażniona.
- Jeśli chodzi o pozycję,to ty jesteś na górze - mruknął rozbawiony,na co ja mocno zacisnęłam usta.Brawo Laura!Spostrzegawczość cenimy.
Walnęłam go z całej siły pięścią w klatkę piersiową,na co ten zachichotał cicho,machając z pobłażaniem głową.
-Było mówić,że lubisz na ostro - poruszył wymownie brwiami,na co jedynie przewróciłam oczami, podnosząc się do pozycji siedzącej.Przeczesałam włosy palcami i odetchnęłam głęboko, wystawiając twarz ku słońcu.Trwaliśmy tak przez chwilę w ciszy,aż wkońcu nie przerwał jej mój przyjaciel.
- I jak ci poszło? - spytał cicho chłopak,kładąc głowę na moich kolanach.Przełknęłam powoli ślinę, po czym spuściłam głowę w dół,patrząc się prosto w jego oczy,które uważnie lustrowały każdy skrawek mojej zamyślonej twarzy.No tak.Od rozmowy z Neymar'em,wyciągnęłam Zayn'a z domu i ani razu nie poruszyłam tego tematu.Wiadome było,że mulat domyślał się o co chodzi i starał się robić wszystko,aby uśmiech nie schodził z mojej twarzy.Jak widać - udawało mu się.Nie wiem jakim cudem,ale Malik ma w sobie coś,co sprawia,że przy nim nie potrafię myśleć o problemach.Wtedy liczy się po prostu przysłowiowe "tu i teraz".
- Sama nie wiem - odparłam z lekkim grymasem,przeczesując palcami jego sprężyste loczki.

-Powiedziałam mu coś wbrew samej sobie.To boli - stwierdziłam cierpko,czując jak pod powiekami zaczynają gromadzić mi się łzy. -Ale jeśli dzięki temu ma być szczęśliwy... to jestem na to gotowa.Dam radę - wyszeptałam cicho,a kilka słonych łez popłynęło po moich policzkach, co nie uszło uwadze mulata.Chłopak momentalnie podniósł się do siadu i przyciągnął mnie mocno do swojego ciała,głaszcząc uspokajająco po plecach.
- Przykro mi - wychrypiał cicho,odgarniając z mojego czoła zbłąkany kosmyk włosów. Pociągnęłam cicho nosem,uśmiechając się do niego smutno.
- Wiem Zayn.Mi też - wyszeptałam,głaszcząc go delikatnie po policzku.

Zayn Malik | via Tumblr

--------------------
Cześć wszystkim! 
Już nie długo szkoła,boże jak ja nie chce!
Chcę się poprawić w nauce,więc nie obiecuje,że rozdziały będą co dwa dni,ale będę się starać! :) 
Jeżeli macie jakieś pytania,to śmiało piszcie!

środa, 27 sierpnia 2014

Rozdział X

Szpilka po szpilce nakuwała moje,już i tak,krwawiące serce,które krzyczało niemal błagalnie "Dość!".Krew w moich żyłach krążyła dwa razy szybciej,a nierównomierny oddech powodował jeszcze większy ból w klatce piersiowej,która spazmatycznie unosiła się i opadała.Czułam się zupełnie jakby świat chwilowo zatrzymał się w miejscu.Jakby wszystko wokół nas zwolniło i specjalnie przedłużało moje katusze,które zdawały się nie mieć końca.Czemu to musi tak cholernie ranić?Tak boleć?Jestem pewna,że akupunktura,w porównaniu z tym co czułam teraz, była niczym.
Zacisnęłam mocno palce na kancie koszulki,którą zmuszona byłam wcześniej poprawić,gdyż podwinęła mi się niebezpiecznie ku górze,ukazując skrawek mego brzucha.Głucha,ciężka cisza nienaturalnie raniła moje uszy,zaś gęsta atmosfera niemal zachęcała do krojenia jej nożem.
-Neymar-szepnęłam niesłyszalnie,jako pierwsza zdobywając się na odwagę.Wygięłam usta w grymasie bólu,gdy dostrzegłam brak jakiejkolwiek reakcji z jego strony.Po prostu siedział sztywno zupełnie jakby był wykuty z kamienia i prześwietlał mnie swoim pustym,ciemnym wzrokiem,który paraliżował moją duszę.
-Powiedz coś-wyjąkałam błagalnie.Brunet poderwał się gwałtownie na równe nogi,niemal przewalając mnie przez to do tyłu.Przełknęłam sucho ślinę,zaciskając boleśnie wargę pomiędzy zębami.Niemal czułam ten charakterystyczny,metaliczny posmak krwi,którego tak nienawidziłam.Skrzywiłam się lekko,patrząc się na Neymar'a zaszklonym wzrokiem.
Chłopak zaczął chodzić tam i z powrotem,mrucząc pod nosem niezrozumiałe dla mnie słowa.Co prawda wyłapałam kilka z nich,jednak wolałam utrzymywać się w wierutnym kłamstwie,że jednak mi się przesłyszało.
- Neymar do kurwy nędzy!-krzyknęłam zdesperowana,sama podrywając się na równe nogi. Czułam jak panujące wewnątrz mnie emocje,przeobraziły się w adrenalinę,która zaczęła krążyć w moich żyłach,powodując tym samym moje niespodziewane zachowanie.Chłopak zatrzymał się mechanicznie w miejscu,zaciskając dłonie w pięści. -Powiesz coś w końcu?- spytałam nieco spokojniej,słysząc w swoim głosie nutę rozpaczy.Wiedziałam,że jedynie chwile dzieliły mnie od tego,aż moje emocje wyjdą na wierzch w postaci łez i braku jakiejkolwiek kontroli nad ciałem.
-Co mam ci kurwa powiedzieć?!-warknął dziko w moją stronę.Jego twarz wyrażała nieopisaną wściekłość,a ciemne-niczym studnia bez dna-oczy przypominały groźnego drapieżnika, gotowego w każdej chwili rzucić się na swoją ofiarę.Naprawdę rzadko miałam okazję widywać szatyna w takim stanie.
-Cokolwiek-szepnęłam,besztając się w myślach za swoją głupotę.Może lepiej byłoby siedzieć cicho i w ogóle się nie odzywać?Sądząc po jego minie,zdecydowanie tak.
Chłopak prychnął kpiąco,mocno napinając mięśnie twarzy,które nawet na chwilę się nie rozluźniły.
-Naprawdę jesteś taka głupia?Naprawdę tego nie rozumiesz?!
-Czego do cholery?!-uniosłam głos,patrząc się na niego załamana.Nawet nie spostrzegłam kiedy pierwsze łzy naznaczyły na moich policzkach mokre ślady.Czułam nieopisane drżenie rąk,które po chwili zacisnęłam w małe piąstki.
-Zapomnij o tym Laura.
Poczułam jak moje serce przeszywa tysiące sztyletów,łamiąc je na pojedyncze części,niczym puzzle.Oddech ugrzęsł mi gdzieś w gardle,a świadomość obecnej sytuacji odleciała gdzieś w siną dal.Jestem pewna,że powiększone źrenice i otworzone szeroko usta,mówiły same za siebie - nie dowierzałam.Nie wierzyłam,że jego słowa kiedyś mnie tak zranią.
-To nie powinno się zdarzyć.Przecież dobrze o tym wiesz mała.Jesteś moją młodszą siostrzyczką...
- Siostrzyczką?-powtórzyłam głucho,pozbawiając twarz jakichkolwiek emocji.Jak ja mogłam być taka głupia?Byłam tak zaślepiona miłością do niego,że nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam mylić swoje marzenia z rzeczywistością.
Chłopak spojrzał się na mnie z niezrozumieniem wymalowanym na twarzy.
-Ty nigdy tego nie zrozumiesz-szepnęłam,po czym wybiegłam z pomieszczenia kierując się do swojego pokoju.Ledwo zdążyłam trzasnąć drzwiami,a nogi ugięły się pode mną niczym zapałki. Po raz pierwszy czułam się taka bezradna.Po raz pierwszy zaczęłam tracić jakiekolwiek nadzieje.


Grzmot za grzmotem.Huk za hukiem.Błyskawica za błyskawicą.Po raz kolejny skuliłam się w kącie łazienki,marząc jedynie o tym aby jakiś seryjny morderca znalazł mnie przez przypadek i ostatecznie skończył moje męczarnie.Wszystko wydawało mi się takie odległe i przeraźliwe.Nie pomagał głośny szum lecącej z kranu wody,zasłonięte ciasno żaluzje ani nawet światło,które - miałam nadzieję-zmniejszy widoczność błyskawic,które rozświetlały ciemnogranatowe niebo.Po raz pierwszy czułam się taka samotna.W takich sytuacjach zawsze ratował mnie Neymar.To on dawał mi to cholerne oparcie i bezpieczeństwo.A teraz?Wszystko schrzaniłam!Gdyby nie ten pocałunek,nadal wszystko byłoby w porządku,nadal bylibyśmy nierozłącznym rodzeństwem, które od czasu do czasu się kłóci,a ja nadal kochałabym go w sekrecie.Tak byłoby najlepiej.
-Laura?-usłyszałam nad sobą męski głos.Był ciepły i zatroskany,przez co poczułam mocny ucisk w klatce piersiowej.Tak desperacko potrzebowałam teraz czyjegoś wsparcia,że nawet nie spostrzegłam kiedy znalazłam się w miękkich ramionach mulata,mocno tuląc się do jego nagiej klatki piersiowej,od której biło niesamowite ciepło.Czułam jak jego dłonie ze stoickim spokojem głaszczą moje plecy,jak jego miętowy oddech obija się o czubek mojej głowy a niski,nieco zachrypnięty głos,szepcze do ucha uspokajające słowa.Po raz pierwszy znalazłam ukojenie u kogoś innego.Po raz pierwszy tą osobą nie był Neymar.
-Prze-przepraszam-wyjąkałam przez szloch,kiedy Zayn położył mnie na swoim łóżku.Sam szybko zgasił lampkę nocną i położył się obok mnie,momentalnie przyciągając mnie do siebie. Nawet nie próbowałam protestować,po prostu położyłam głowę na jego klatce piersiowej, przymykając piekące od płaczu powieki.
-Nie przepraszaj.Jestem przy tobie i Cię nie zostawię-wymruczał,mocniej zaciskając swoje ramiona wokół mnie.Czułam się przy nim taka bezpieczna i beztroska.Całą sobą chłonęłam jego obecność,zupełnie jakbym obawiała się tego,że w każdej chwili może wyparować,zostawiając mnie samą ze swoimi problemami.
-Przysparzam ci kłopotów,prawda?Jestem nieznośną suką-stwierdziłam cicho,pociągając mało seksownie nosem.Poczułam jak jego ciało zawibrowało lekko od szczerego śmiechu,jaki cicho się rozniósł po pokoju.Uniosłam delikatnie głowę ku górze,aby móc swobodnie patrzeć na jego twarz.
-Może trochę-zachichotał,po czym dmuchnął w pojedynczy kosmyk jaki opadł mi na czoło.-Ale zawsze możesz na mnie liczyć.Bez względu na to co się stanie -dodał,posyłając w moją stronę jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów.Na sam widok jego uśmiechu poczułam się o niebo lepiej.Jestem pewna,że bez niego bym nie przetrwała.
-Wiem to.Ufam ci jak nikomu innemu Zayn-oświadczyłam poważnie,na co jego rozjaśniona twarz zmieniła się na coś w rodzaju czułości.Intensywny brąz jego oczu namiętnie wpatrywał się we mnie z takim uczuciem,że przez chwilę miałam wielką ochotę odwrócić wzrok,jednak nie zrobiłam tego.Byłam zbyt zafascynowana chłonięciem wyrazu jego twarzy,jakiego jeszcze nigdy nie było mi dane zobaczyć.
-Jesteś niesamowita Laura -wyznał,odgarniając na bok moje brązowe loki.-Neymar na ciebie nie zasługuje.Przez niego tylko cierpisz i ciągle płaczesz.Wiem,że miłości się nie wybiera,ale poradzę ci jako przyjaciel i chłopak,któremu na tobie zależy...Wycofaj się póki jeszcze możesz,bo potem może być za późno-coraz bardziej ściszał głos,aż w końcu dwa ostatnie słowa wyszeptał niemal niesłyszalnie.Jego kciuk z delikatnością motyla przesunął się wzdłuż mojego policzka,zsuwając się na brodę i obojczyk,gdzie pojawiła się gęsia skórka.Jego skóra wydawała mi się być niesamowicie miękka w dotyku.Machinalnie przymknęłam powieki jeszcze przez dłuższą chwilę rozkoszując się tym stanem.Szybko jednak niestety doczekałam się końca,co skwitowałam cichym pomrukiem niezadowolenia,który na całe szczęście był słyszalny jedynie dla mnie.W tym momencie pozostałam w tej samej pozycji,nie ruszając się nawet o centymetr i udając,że zasnęłam.Bałam się otworzyć oczy.Czy było to spowodowane tym,że zaczęłam mieć dziwne uczucia względem Malik'a?A może chodziło o jego słowa "...chłopak, któremu na tobie zależy"? Czyżby miało to jakieś ukryte znaczenie?Nie rozumiałam tego,czemu do jasnej cholery, pragnęłam  zostać w jego ramionach i już nigdy ich nie opuszczać?!

         

 Biegłam szybko po ciemnym korytarzu,słysząc jedynie odgłos moich bosych stóp,stykających się z chłodną posadzką.Włosy opadały mi na twarz zasłaniając kompletnie cały obraz przede mną,a biała,zwiewna koszula nocna,która sięgała mi kolan,powiewała pod wpływem przejmującego chłodu,jaki zewsząd mnie otaczał.Szukałam czegoś.A może kogoś?Uparcie zmierzałam do swojego celu,nie bacząc na to,że z każdym kolejny krokiem korytarz stawał się coraz ciaśniejszy i ciemniejszy.Miałam wrażenie jakby nie miał końca i ciągnął się w nieskończoność.W pewnym momencie jednak dostrzegłam lekkie światełko.Zatrzymałam się gwałtownie dostrzegając dwie rozchodzące się w różne strony drogi.Na jednej z nich czekał na mnie ktoś bardzo bliski memu sercu.Na drugim zaś osoba,która powoli zaczynała zdobywać mnie kawałek po kawałku,a ja nic na to nie mogłam poradzić.Musiałam wybrać.Nie trwało to nawet kilku minut.Moje nogi same poniosły mnie w nieznanym kierunku.Serce waliło mi niczym młotem,a oddech zanikał gdzieś w gardle.Na końcu nie dostrzegłam tak bardzo ukochanej mi osoby.Nie było Cię tam Neymar...

Untitled

Untitled

-----------------
Hej wszystkim!
Wiem jestem zła,trzymam was ciagle w niepewnośći! :D 
Ale spokojnie,wszystko się wyjaśni w dalszych rozdziałach!
Chciałam podziękować za wszystkie komentarze,które bardzo mnie potywują. 
Kocham i do zobaczenia!:* 


                                                                                

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Nowy blog

Zapraszam na nowy blog o Leo! :) 

Tu eres mi cielo

Cesc y Lio! n.n

Rozdział IX

Życie czasem potrafi dać nam niezłego kopa w tyłek i powiedzieć "Radź sobie sam".Nie raz uparcie starałam się być silna i wychodzić na przeciw przeciwnościom losu,które ryły dziury w mojej drodze.Po śmierci mamy powiedziałam sobie,że nie będę płakać,nie będę odczuwać bólu,że stanę się silną,niezależną dziewczyną,której nie straszne są różnorakie zakręty i wyboje.Wszystko to jednak prysło niczym bańka mydlana,gdy tylko pojawił się Neymar.Wprowadził do mojego życia istny armagedon i chaos,nad czym zupełnie nie potrafiłam zapanować.Nie raz wyobrażałam sobie jakby to było wspaniale,gdybyśmy byli parą.Gdybyśmy chodzili razem na spacery trzymając się za ręce,gdyby brunet skradał mi co jakiś czas słodkie pocałunki,gdyby mnie obejmował i szeptał do ucha jak bardzo mnie kocha.Szczerze mówiąc to sama świadomość tego,że to była jedynie moja cudowna wyobraźnia i nigdy nic takiego nie będzie miało miejsca, bolało jak cholera.Ostatnio coraz bardziej nie potrafię zapanować nad swoimi emocjami i czuję się taka zdezorientowana przez zachowanie chłopaka.Nigdy nie potrafię zrozumieć dlaczego postępuje tak,a nie inaczej,a szczególnie gdy ma te swoje dziwne humorki.
-Nad czym tak rozmyślasz piękna?-usłyszałam głos tuż za sobą,a po chwili na moim ramieniu znalazła się broda Oscar'a.Westchnęłam cichutko,zaczesując niesforny kosmyk włosów za ucho.
-Nad chorym i niesprawiedliwym światem,który nie raz przypieprzył mi prosto w twarz - odparłam nad wyraz spokojnie,na co chłopak zachichotał cicho.Eh,nie chciałam być niemiła,czy też niegrzeczna,ale naprawdę w tej chwili marzyłam jedynie o tym,aby posiedzieć sama.Jak widać Osc miał zupełnie inne plany,bo oplótł mnie swoimi szerokimi ramionami i schował nos w moich puszystych włosach,które aż prosiły się o spotkanie ze szczotką.
-Co cię trapi maleńka?-spytał cicho,przyciskając mnie do swojej klatki piersiowej.Muszę przyznać, że z zadowoleniem wtuliłam się jeszcze bardziej w niego,gdyż na dworze było dzisiaj strasznie zimno,a ja byłam w samej piżamie.Odkąd pamiętam Oscar był niczym przenośny grzejniczek. Wystarczy się tylko do niego przytulić,a ma się wrażenie,że siedzi się przy gorącym kominku,w którym bucha przyjemny ogień.
-Mam tego wszystkiego dość-odparłam z lekkim wyrzutem w głosie. -Mam dość tych cholernych wakacji,spraw związanych ze ślubem ojca,popieprzonych humorków Neymar'a i tej pierdolonej Millie,która udaje taką idealną-wyrzuciłam z siebie,na co brunet zaśmiał się gardłowo,machając zrezygnowany głową.
- Oj Lauruś,Lauruś-zacmokał pod nosem,całując mnie w czubek głowy. - Nie przejmuj się tym wszystkim.Millie nie dorasta ci do pięt,a jeśli Neymar tego nie zauważa, to już jego problem - stwierdził wesoło Osc,zaś ja zesztywniałam cała.Co on powiedział?
- Co ty...? - mruknęłam bez składu,jednak brunet szybko mi przerwał,przewracając przy tym oczami.
-Sądzisz,że tego nie widać słoneczko?Ślinisz się na sam jego widok maleńka-zaśmiał się głupkowato.Wydęłam usta w podkuwkę,czując jak na policzki wkradają mi się rumieńce.
-Aż tak to widać?-jęknęłam zdruzgotana,chowając twarz w dłoniach.Chłopak zachichotał cicho, przytakując głową.W takim razie jak,kurwa jak,Ney może tego nie zauważać?!Skoro nawet taki Oscar,który zazwyczaj jest nie w temacie i o wszystkim dowiaduje się ostatni,zdążył się zorientować w sytuacji,to dlaczego cholera jasna,Neymar nic nie rozumie?!
-Wierz mi,że wczorajszy incydent nie był zbyt dyskretny-zaśmiał się perliście,na co walnęłam go mocno w ramię.Jezu,czyli to widział?O boże,czemu ja nie mogę zapaść się tak po prostu pod ziemię,albo zmaleć do mikroskopijnych rozmiarów?
- Przestań-burknęłam zawstydzona,pozwalając aby włosy zakryły większą część mojej czerwonej twarzy.Jeny to było takie żenujące!Czemu akurat Osc musiał to zauważyć?Jak nic wypapla innym jeszcze zanim nastanie noc.Wspaniale-oh ten mój niezawodny sarkazm.
-No co ty,pulpeciku!Powinnaś się raczej cieszyć,że tak na niego działasz.Niewiele dziewczyn to potrafi,wierz mi na słowo,wkońcu jestem jego przyjacielem i wiele już widziałem-stwierdził z szerokim uśmiechem,targając swoją wielgachną dłonią,moje już i tak mocno skołtunione włosy. Prychnęłam oburzona,krzyżując ramiona na piersi.Ale za jaką cenę to wszystko? - pomyślałam z westchnieniem.


  Podskoczyłam na kanapie,czując jak robię się blada na twarzy.W salonie panował nieprzyjemny półmrok,a wokół roznosiła się drażniąca cisza,która co chwila była przerywana przez groźne grzmoty,jakie roznosiły się za oknem.Czemu akurat teraz?!-krzyknęłam spanikowana w myślach,podciągając kolana pod brodę.Wszystkich wywiało do pobliskiego miasta na coroczny "Festiwal Fali",na który nie miałam najmniejszej ochoty iść.Wolałam zostać tutaj i pobyć trochę w samotności,aby porozmyślać nad pewnymi sprawami,jednak teraz widzę,iż był to bardzo idiotyczny pomysł.
Pisnęłam głośno za kolejnym grzmotem,po którym nastąpiła błyskawica rozświetlająca całe pomieszczenie.Skuliłam się w sobie,słysząc jedynie jak książka,którą do tej pory dzierżyłam w rękach,z hukiem wylądowała na drewnianej podłodze.Przymknęłam mocno powieki,licząc swoje oddechy i mając naiwną nadzieję,że w czymś to pomoże.
-Błagam nie.Nie chcę-wyszeptałam łamiącym się głosem,czując jak dreszcze paraliżują całe moje ciało.Wspomnienia z tamtej nocy zaczęły zalewać mój umysł,a ja jak w transie machałam paranoicznie głową,chcąc znaleźć się jak najdalej stąd.Bałam się.Czułam jak wszystkie mięśnie napięły mi się gwałtownie,powodując brak jakiegokolwiek ruchu z mojej strony.Nawet nie dostrzegłam kiedy słone łzy zaczęły spływać po moich policzkach,skapując po brodzie prosto na moją koszulkę.
-Laura?!-usłyszałam gdzieś z oddali czyjś pytający krzyk,jednak nie odpowiedziałam.Nie byłam w stanie.Nasłuchiwałam jedynie nerwowych kroków i trzaskania drzwiami,które powoli zbliżały się ku salonowi.Kolejna błyskawica przecięła niebo,a za nią rozdarł się przeraźliwy grzmot. Krzyknęłam przestraszona,mocniej zaciskając powieki.
-Ja nie chcę-wyszeptałam żałośnie,wbijając boleśnie paznokcie w swoje odkryte ramiona. Tak bardzo chciałabym się teraz do kogoś przytulić.Aby znalazł się przy mnie ktoś bliski,kto będzie potrafił mnie przed tym wszystkich obronić.
-Laura!-usłyszałam czyjś przerażony głos,a już po chwili poczułam jak ktoś obejmuje mnie swoimi szerokimi ramionami,kurczowo przyciskając do swojej klatki piersiowej.Bez namysłu wtuliłam się w swojego wybawiciela,zaciskając palce na jego szarej koszulce,która już była mokra od łez.
-Spokojnie mała,jestem tu.Jestem przy tobie-wyszeptał miękko lekko ochrypły głos,powodujący stado motyli w moim brzuchu.Chłopak powoli gładził mnie po głowie,zjeżdżając dłonią aż na plecy,co powodowało lekkie,aczkolwiek przyjemne dreszcze.Jego ciepły,miętowy oddech drażnił czubek mojej głowy,przez co powoli uspokajałam swój oddech,co jakiś czas pochlipując cicho.
-Nie zostawiaj mnie-wyszeptałam żałośnie,przyciskając mocniej głowę do jego piersi,aby lepiej móc słyszeć bicie jego serca.
-Nie zostawię-zapewnił czule,całując mnie w czoło. - Nigdy -dodał  niemal niesłyszalnie,jakby nie chciał abym to usłyszała.Podniosłam minimalnie głowę patrząc się jak zaczarowana w jego ciemne tęczówki,pomieszane z odcieniem gorzkiej czekolady.Widać było w nich troskę i czułość. Wiedziałam, że jego pragnieniem było ochronienie mnie przed całym,żyjącym na tym świecie, złem. Po raz pierwszy ukazał mi swoje prawdziwe uczucia.
Podniosłam niepewnie dłoń,przesuwając opuszkami palców po jego policzku,na którym widniał seksowny,kilkudniowy zarost.Brunet pod wpływem mego dotyku przymknął powieki, rozchylając delikatnie swoje pełne wargi,które również prosiły się o moją uwagę.Podciągnęłam się nieco wyżej,z zafascynowaniem przyglądając się jego idealnej w każdym calu twarzy.Był jak grecki bóg-bez ani krzty skazy.
- Przepraszam cię za to Neymar- wyszeptałam z bólem i nim zdążył otworzyć oczy,zatopiłam swoje wargi w jego,czując jak dziwny prąd przechodzi przez moje ciało.Zawładnęła mną nieopisana euforia i błogość,jednak zarazem pojawił się niepokój spowodowany moim lekkomyślnym zachowaniem.Wiedziałam,że nie powinnam,że to złe,że nasze relacje mogą się przez to popsuć,jednak tym razem zachowałam się jak kompletna egoistka i spełniłam to,o czym od dawna marzyłam.
Poczułam jak mięśnie chłopaka napięły się gwałtownie,jednak o dziwo nie odepchnął mnie.Ba! Wręcz przeciwnie,objął mnie mocno w pasie i gwałtownie przysunął mnie do siebie,zmieniając te niewinne muśnięcie ust w namiętny,pełen pożądania pocałunek.Nawet nie myślałam długo nad tym,gdy jego narząd smaku poprosił mnie o pozwolenie.Momentalnie rozchyliłam swoje usta,by po chwili nasze języki zaczęły toczyć między sobą zawziętą walkę.Wplątałam palce w jego idealnie roztrzepane włosy,na co mruknął zadowolony podnosząc mnie do góry i sadzając na sobie okrakiem.Sapnęłam prosto w jego usta,przylegając do niego całym ciałem.Pożądanie przewinęło się przeze mnie i zawładnęło kompletnie moją osobą.Przesunęłam opuszkami palców po jego torsie,gdzie pod koszulką można było wyczuć każdy,idealnie zarysowany mięsień. Jęknęłam błogo,gdy jego zwinny język przesunął się po mojej dolnej wardze,którą po chwili zgryzł lekko.
Już chciałam zarzucić mu ramiona na szyję,aby mieć lepszy dostęp do jego ust,gdy Neymar nagle oderwał się ode mnie gwałtownie,dysząc ciężko i patrząc się na mnie pustym wzrokiem. Przełknęłam ślinę,starając się zahamować łzy,jakie zaczęły gromadzić mi się pod powiekami. Wiedziałam co oznaczało to jego ciemne spojrzenie.Żałował.Cholernie tego żałował.

(1) Tumblr

Selena Gomez | via Tumblr

-------------------------
Cześć wszystkim! :) 
Może zacznę od tego,że rozdział jak zwykle nie zbyt mi się podoba,aczkolwiek nie jest taki tragiczny. 
Trochę namieszałam...
Trochę?Chyba bardzo! :D
Jest wreszcie więcej Oscar'a i Neymar'a co mi się najbardziej udało. 
Przepraszam za wszystkie błędy jakie zrobiłam i przepraszam jeżeli komuś rozdział się nie spodoba...
To chyba tyle,
do zobaczenia!:** 

sobota, 23 sierpnia 2014

Rozdział VIII

Przez ponad dwie i pół godziny,siedziałam skrępowana na kolanach Neymar'a,błagając w duchu, aby te katusze wkońcu dobiegły końca.Tu wcale nie chodzi o to,że nie pasowała mi bliskość bruneta,nie wręcz przeciwnie,jednak w obecnej sytuacji czułam się mocno speszona i zdezorientowana.Neymar również nie czuł się zbyt komfortowo,a w dodatku co chwila ktoś na nas zerkał,jakby spodziewał się zobaczyć coś niesamowitego i zaskakującego.Irytacja niemal ze mnie ściekała,podobnie jak i z bruneta,który posyłał każdemu ciekawskiemu groźne spojrzenie, które powodowało iż wzrok owego osobnika momentalnie odnajdował ekran telewizora.Wkońcu jednak nadeszła ta upragniona chwila gdzie wszyscy się porozchodzili za swoimi potrzebami,a ja momentalnie zeszłam z kolan chłopaka,czerwieniąc się mocno.
- Prze-przepraszam-wybąkałam pod nosem,bawiąc się nerwowo swoimi palcami,w których utkwiłam  speszone spojrzenie.Jak ja mogłam być taka głupia i nie zorientować się wcześniej?!
- To nie twoja wina-wychrypiał również nieco zaskoczony tą sytuacją,drapiąc się po karku. Wypukłość w jego spodniach nadal była delikatnie widoczna,aczkolwiek nie aż tak jak wcześniej. Zgryzłam mocno dolną wargę,zawstydzona tym wszystkim.
- To....to może ja już pójdę.-wyszeptałam cicho,chcąc szybko opuścić to pomieszczenie i znaleźć się jak najdalej stąd.Z mocno bijącym sercem mijałam chłopaka,kiedy ten nagle złapał mnie za nadgarstek i zmusił mnie tym samym do tego,abym na niego spojrzała.
-Laura nie chcę żeby ta....em sytuacja spowodowała,że zaczniesz mnie unikać-powiedział nad wyraz poważnie,patrząc się intensywnie w moje tęczówki,z których aż biło zaskoczenie.-Po prostu udajmy,że to nie miało miejsca, dobrze?-dodał po chwili ciszy,uśmiechając się przy tym nikle,czego zazwyczaj nie robił.Co ja gadam,on się wogóle nie uśmiechał!
Przytaknęłam delikatnie głową,po czym również posyłając mu słaby uśmiech,ulotniłam się szybko do swojego pokoju.Niby było mi na rękę to co powiedział,wkońcu ta cała sytuacja była strasznie zawstydzająca,ale w pewnym sensie...Gdzieś tam w głębi czułam pewnego rodzaju zawód i smutek,że postanowił od tak o tym zapomnieć.Aż głupio powiedzieć,że miałam małą, cholerną nadzieję na to,że może to coś dla niego znaczyło.

- Czego?-burknęłam do telefonu,który a propos musiałam przekręcić,gdyż przyłożyłam go do ucha do góry nogami.Taak,spostrzegawczość cenimy Laura.
-Auć!To zabolało!-usłyszałam pod drugiej stronie cichy śmiech.Westchnęłam ciężko przewracając oczami. - Jak tam księżniczko?Chłopcy ci nie dokuczają?-spytał wesołym głosem tata,w tym momencie zapewne pocierając palcami swoją brodę z porannym zarostem.
-Powiedzmy,że nie-mruknęłam z grymasem,na co mężczyzna zachichotał cicho.Matko,co on ma taki dobry humor?Zachowuje się jak nastolatek na niezłym haju,a to do niego zdecydowanie nie podobne.Zaczynam się martwić.
-Wiesz skarbie,dzwonię też,żeby się zapytać,czy już masz jakąś osobę towarzyszącą? - odparł nad wyraz spokojnie,wybijając mnie z tropu.Zmarszczyłam czoło,wygodniej siadając na łóżku i przeczesując wolną ręką skołtunione włosy.
-Osobę towarzyszącą?-powtórzyłam zdziwiona,nie bardzo wiedząc o co mu chodzi.
- No tak.Pączusiu nie mów mi,że zapomniałaś o ślubie własnego ojca!-rzucił nieco rozbawiony. - Musisz z kimś przecież przyjść,nie możesz być sama!-dodał szybko,zapewne wyczuwając już moją odpowiedź,która miała brzmieć "Przyjdę sama".Westchnęłam ciężko,łapiąc się za grzbiet nosa.
- Tato nie zaczynaj znowu tego tematu-mruknęłam niezadowolona,wstając i powoli kierując się w stronę drzwi,gdyż zaczęło mi burczeć w brzuchu.
-Ptysieniu mój kochany,nie chcę żebyś była sama!Masz już osiemnaście lat,oczywiście są pewne granice jeśli chodzi o chłopaków,żadnego wymieniania śliny,obmacywania i zbyt długiego przytulania,ale poza tym powinnaś z kimś przyjść-stwierdził dobitnie,nie przyjmując odmowy.
-Nie mam z kim-westchnęłam wkońcu,wchodząc do kuchni gdzie siedziała już spora część naszej paczki.Mój wzrok momentalnie odnalazł Neymar'a,jednak kiedy tylko nasze oczy się spotkały, energicznie odwróciłam głowę i podeszłam do lodówki,chcąc odwrócić swoją uwagę od spojrzenia, jakim właśnie prześwietlał mnie brunet od góry do dołu.To było takie krępujące!
-A ten chłopak...Zaraz jak on tam...o Harry!Wydaje się być miłym chłopakiem i do tego widziałem jak na ciebie patrzy.Bylibyście naprawdę fajną parą,poza tym miałbym na niego oko wkońcu mieszka niedaleko nas-serio,słuchałam tego z otwartą buzią.Mój ojciec,bawi się w swatkę?!Nie wierzę,dokąd ten świat zmierza?A sądziłam,że ojcowie raczej odganiają chłopaków od swoich córek,a nie starają się im znaleźć kogoś na siłę!To było bardzo dziwne i coś czuję,że chyba będę musiała porozmawiać Elizabeth.Zamknęłam nogą drzwi od lodówki i upiłam łyka mleka,opierając się o kuchenny blat.
- Tato,Harry to tylko przyjaciel,nic więcej -odparłam spokojnie,jednak chyba zbyt głośno, bo wszystkie twarze skierowały się w moją stronę.Oscar patrzał się na mnie z miną "Chyba muszę z tobą pogadać Lauruś",James po prostu posyłał mi delikatny uśmiech,Zayn siedział z nadętymi ustami,gdyż dobrze wiedziałam,że on i Styles za sobą nie przepadają,zaś Neymar...On siedział cały napięty.Jego ręka z całej siły ściskała szklankę,która miałam wrażenie,że zaraz pęknie pod naciskiem siły z jaką ją trzymał,zaś twarz wyrażała jedynie chęć mordu.Co mu...?A no tak.On również nie lubi jak się wspomina o Hazzie.
-Dobra,dobra,teraz się tak mówi-rzucił olewająco tata,o którym zupełnie zapomniałam. Zamrugałam powiekami nie mogąc się skoncentrować na jego słowach. - Tak czy siak,musisz z kimś przyjść.Może weźmiesz ze sobą,któregoś z chłopaków?
- Nie wiem,zastanowię się nad tym-odparłam,siadając do stołu i posyłając każdemu zirytowane spojrzenie,gdyż z uwagą przysłuchiwali się mojej rozmowie.Doprawdy?
-No ja mam nadzieję.Nie chcę żebyś przyszła sama!Neymar już wybrał sobie partnerkę,tylko ty zostałaś samiutka kochanie-powiedział troskliwie ojciec,na co cała zbladłam.Zaraz,on powiedział, że...że Neymar już kogoś wybrał?Ale jak to?Sądziłam,że... Zgryzłam mocno dolną wargę,czując ból w okolicy klatki piersiowej.Czemu to tak cholernie bolało?Ale przecież to może być jego zwykła znajoma,czym się tak martwisz?Boże,ale ja jestem naiwna.Kogo ja próbuję oszukać? Przecież wiadome jest,że wszystkie znajomości Neymar'az dziewczynami,opierają się na relacjach łóżkowych.
-Z kim?-spytałam słabym głosem,co nie umknęło uwadze bruneta,który wlepił we mnie swoje świdrujące spojrzenie.Patrzył się na mnie tak intensywnie,że miałam ochotę po prostu wybiec stąd z krzykiem.Zacisnęłam dłoń na kolanie pod stołem,niespokojnie czekając na odpowiedź.
-Z jakąś tam Mellie,Mollie...Nie zaraz!Millie!Tak,to była Millie-zamarłam słysząc te słowa. Przymknęłam mocno powieki,czując jak zbierają się pod nimi łzy.Czemu to musiała być akurat ona?Nawet w taki dzień,gdzie powinnam się cieszyć,będę zmuszona oglądać jej wytapetowaną buźkę,która będzie mi posyłać to pełne wyższości spojrzenie.Przełknęłam z trudem ślinę, otwierając powoli oczy.
- Przyjdę z Zayn'em-odparłam nieco oschle,patrząc się prosto w tęczówki Ney'a,w których zobaczyłam gniew.Ba!Gniew to mało powiedziane.Wściekłość jaka od niego biła była wyczuwalna na kilometr,jednak w  tej chwili nie obchodziło mnie to.Chciałam po prostu się jakoś wyżyć za to,że musiał mnie tak ranić na każdym kroku.Że udawał,że wogóle nie zauważa tego, jak ta suka na mnie patrzy i jak mnie traktuje.Miałam dość i w tej chwili przekroczyłam zapewne czerwoną granicę,do której nawet nie powinnam się zbliżać.
-Świetnie skarbie!Zatem zadzwonię do ciebie później myszeńko.Ucałuj od Eliz Neymar'a! -powiedział uradowany tata,rozłączając się i nawet nie dając mi dojść do słowa.
- Jasne,pa-powiedziałam niemal niesłyszalnie,powoli opuszczając telefon i odkładając go na stolik. Cały czas czułam na sobie intensywny wzrok bruneta,który miał zapewne na celu wypalić dziurę w mojej duszy.Przełknęłam ślinę,wlepiając wzrok w swoje palce,którymi zaczęłam się nerwowo bawić.Teraz kiedy było już po wszystkim i decyzja zapadła,zaczynałam mieć pewne wątpliwości. Czy dobrze zrobiłam?Może powinnam to najpierw uzgodnić z Neymar'em?Nie czekaj,o czym ty wogóle gadasz dziewczyno?!A czy on się ciebie pytał o zdanie,kiedy zapraszał Millie na ślub? Oczywiście,że nie!Nawet cię nie poinformował!Zgryzłam nerwowo wargę,spuszczając głowę tak, aby włosy zakryły moją twarz.Czułam na sobie wzrok wszystkich zgromadzonych i niezmiernie mnie to krępowało,jednak oni chyba nie zdawali sobie z tego sprawy.Dopiero po dłużej chwili ciszy,Zayn postanowił ratować sytuację.
-W takim razie gdzie mnie zabierasz słoneczko?-spytał z szerokim uśmiechem,który ledwo odwzajemniłam,jednak jestem pewna,że przypominało to bardziej grymas niezadowolenia. Zaczesałam kosmyk włosów za ucho,oplatając dłońmi kubek z gorącą kawą,którą przygotował dla mnie Oscar.
-Na ślub mojego taty i Elizabeth-powiedziałam spokojnie,upijając łyk ciepłejcieczy.Mulat przez chwilę na zdezorientowanego,jednak zaraz się zreflektował,posyłając mi zadziorny uśmieszek.
-Wiedziałem,że nie oprzesz się mojemu urokowi osobistemu i do tego w garniturze-odparł dumnie,na co reszta chłopaków zaśmiała się złośliwie.Ja nie zareagowałam,a jedynie zerknęłam w stronę bruneta,który przewiercał mnie swoim niebezpiecznym spojrzeniem.Zgryzłam nerwowo wargę,zaciskając mocniej palce na gorącym kubku i czując jak powoli zaczynają mnie piec opuszki palców,jednak zupełnie to zignorowałam.Przynajmniej ból odwracał moją uwagę,do tego okropnego spojrzenia chłopaka.
- Tylko wiesz Laura,załóż na siebie coś seksownego,musisz przecież do mnie pasować,czyż nie? - odparł żartobliwie Malik,machając zabawnie brwiami w górę i w dół.Chłopcy zaśmieli się,zaś Neymar wstał gwałtownie od stołu i wyszedł mocno zaciskając dłonie w pięści.Przełknęłam ślinę, wpatrując się w miejsce,gdzie jeszcze przed chwilą siedział.Czemu on zawsze musi tak porywczo reagować?
-A tefu cfo sie stafo?-spytał z pełną buzią Osc  i spojrzał się na mnie pytająco,podobnie jak reszta zgromadzonych.Poczułam jak zaczyna ogarniać mnie złość.
-Nie patrzcie się na mnie,nie jestem encyklopedią i nie wiem wszystkiego-burknęłam rozdrażniona,po czym tak samo jak Neymar,opuściłam kuchnię,zamykając się w swoim pokoju. Z dnia na dzień moje życie staje się coraz trudniejsze i zaczynam się obawiać,że to jest dopiero początek tej wyboistej drogi.

Neymar

FOLLOW ME ON TWITTER,INSTAGRAM  - I FOLLOW BACK @selenagomezuhl instagram.com/selenagomez | via Tumblr

-----------------
Cześć wszystkim! :) 
Czemu muszę być taka beznadziejna? 
Serio,to jest kolejny rozdział który mi w ogóle nie wyszedł,eh... 
Mniejsza z tym,bo sami to ocenicie. 
Ale chciałam was powiadomić,że zakładam nowego ff :) 
Będzie o Messi'm i mam nadzieje,że zbiore paru czytelników.
Pozdrawiam i do zobaczenia! :* 

czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział VII



-Czy ty zawsze musisz być takim debilem Zayn?!-warknął wściekły Neymar,kiedy tylko zdążyliśmy wkroczyć na plażę.Widząc w jakim stanie był brunet,z mojej twarzy momentalnie zniknął szeroki uśmiech,jaki gościł dziś po raz pierwszy na mojej twarzy.Jego oczy opanowała istna furia,ręce trzęsły się niesłychanie jakby nałykał się jakiś dragów,zaś mięśnie tak mocno się napinały,że miałam wrażenie,iż zaraz wyładuje całą swoją agresję na mulacie,który stał przed nim zupełnie niewzruszony.W samym powietrzu czuć było nieprzyjemne napięcie,którego nie było sposób wytrzymać.
-Możesz nieco jaśniej Neymar? -westchnął z irytacją Malik,patrząc się ze zmarszczonymi brwiami na bruneta,którego jeszcze bardziej rozjuszyła jego odpowiedź.Zayn ty idioto!
-Miałeś się trzymać od niej z daleka! -warknął,popychając go do tyłu,na co ten cofnął się o kilka korków. -Mówiłem ci,że oberwiesz jak się do niej zbliżysz! -krzyknął,ponownie go popychając jednak tym razem mulat o mało co nie upadł od siły z jaką został popchnięty przez przyjaciela.
-O co ci kurwa chodzi Neymar?! -syknął wściekły już Zaynpodchodząc bliżej i pokazując mu swoją wojowniczą postawę.Neymar warknął dziko pod nosem i wymierzył Malik'owi cios prosto w twarz,na co ten zatoczył się lekko do tyłu.Złapał się za obolałe miejsce,po czym spojrzał się z istną furią na chłopaka,który cały czas oddychał nierównomiernie.
-Mówiłem ci,że mam gdzieś kogo i gdzie pieprzysz,ale trzymaj się z dala od Laury! -wycedził przez zęby,na co rozchyliłam delikatnie wargi.Ode mnie?Więc Zayn oberwał za to,że spędzał ze mną czas?!
-A co cię ona tak nagle interesuje?! -mulat splunął krwią w kierunku mulata i otarł skaleczoną i podpuchniętą wargę. -Jakoś do tej pory wogóle się nią nie interesowałeś! -warknął oskarżycielsko, na co Neymar zacisnął mocno szczękę.
-Jest kurwa moją siostrą i nie pozwolę ci jej wykorzystywać,rozumiesz?! Znajdź sobie inną dziwkę,którą będziesz mógł sobie pieprzyć do woli,ale do niej masz się nie zbliżać! -niemal wywarczał,wskazując na mnie palcem.Przełknęłam ślinę,czując jak ręce zaczynają mi się pocić. W głowie słyszała jedynie głosik,który krzyczał "Zrób coś, zanim się nawzajem pozabijają!".Ale co ja mogę zrobić?!Ja krucha dziewczyna,która mierzy ledwo 170cm wzrostu,przeciwko dwóm rozdrażnionym chłopakom,którym ledwo sięgam do nosa jak nie niżej.Jestem bez szans.
-A kto ci powiedział, że chcę ją wykorzystać do cholery?!W odróżnieniu do ciebie,przeze mnie jeszcze NIGDY NIE PŁAKAŁA! -wykrzyczał głośno,na co zapanowała chwilowa cisza. Widziałam jak wyraz twarzy Zayn'a,zmieniła sie momentalnie,jakby dopiero teraz słowa Zayn'a uświadomiły go w tym,jak do tej pory nie raz mnie ranił.Co prawda Neymar nie zawsze widział mnie w takim stanie,często starałam się to ukrywać,ale bądź co bądź,tym razem Malik miał rację. Jeszcze nigdy nie uroniłam przez niego ani jednej łzy.NIGDY.

 Wszyscy szliśmy cicho w dziwnym napięciu,a każde z nas utkwiło wzrok w innym punkcie.Było mi strasznie wstyd,a do tego co chwila czułam na sobie czyjeś ukradkowe spojrzenie,co powoli zaczynało mnie nieźle irytować.Powtórzę już po raz setny,czy ja wyglądam jak obiekt muzealny do cholery?!
Najgorsze w tym wszystkim było to,że chłopcy byli świadkami tejże kłótni,przez co jestem pewna,iż teraz mi już nie odpuszczą.Codziennie będą mnie przesłuchiwali i wypytywali o tą nagłą awanturę między Zayn'em, a Neymar'em.Z jednej strony to sama nie rozumiałam zachowania bruneta.Co prawda zawsze był ostrożny jeśli chodzi o chłopaków którzy kręcili się wokół mnie,ale jeszcze nigdy nie był wobec żadnego aż tak agresywny.W tamtym momencie sama bałam się na niego spojrzeć,a co dopiero do niego podjeść i spróbować go uspokoić.
Zerknęłam dyskretnie w stronę ciemnookiego,który szedł nieco z tyłu z rękami w kieszeniach i papierosem w ustach.Nawet jeśli był w tej chwili mocno wyprowadzony z równowagi i nieobecny, to nadal wyglądał kurewsko seksownie.Zgryzłam wargę przyglądając się jego idealny ustom, spomiędzy których "wypłynął" kłębek dymu formując się w dość pokaźne kółeczko.Matko, chyba się podnieciłam.Energicznie odwróciłam głowę i utkwiłam wzrok w swoich czarnych balerinkach,które nagle stały się bardzo interesujące.Byłam tak zajęta swoimi myślami,że nawet nie spostrzegłam kiedy zdążyłam wsiąść do samochodu.
-Zayn możesz mi to wyjaśnić? -szepnęłam cicho,tak aby James przypadkiem nie wpadł na pomysł podsłuchiwania nas.Widziałam jak mięśnie mulata napięły się nieco,jednak zaraz przeniósł na mnie swoje czekoladowe tęczówki,z których w obecnym momencie nie byłam w stanie nic wyczytać.On sam był nieźle zamyślony,a jego mina nie wyrażała żadnych konkretnych emocji.
-Niby co? -spytał głupkowato,udając że nie wie o co mi chodzi.Prychnęłam pod nosem,krzyżując buntowniczo ramiona na piersi.Czemu nikt nigdy nie chce mi nic powiedzieć?!Czy ja wyglądam na cholerną gówniarę,przed którą trzeba mieć tajemnice?!
-Bujaj się. -syknęłam wściekła,odwracając twarz w stronę okna.Słyszałam jak chłopak wzdycha cicho,a już po chwili jego głowa znalazła się na moim ramieniu,delikatnie łaskocząc swoimi włosami moją odsłoniętą skórę.
-Jesteś zła? -szepnął cicho,jednak kiedy nie usłyszał żadnej odpowiedzi z mojej strony, kontynuował dalej. -Przestań no.Przecież nic się takiego nie stało -odparł spokojnie,głaszcząc mnie po ramieniu,gdzie pojawiła się gęsia skórka.Nie wytrzymałam i powoli odwróciłam twarz w jego stronę,patrząc się na niego mocno zirytowana.
-Żartujesz sobie? TO nazywasz nic?! -fuknęłam z jadem,delikatnie przesuwając opuszkiem palca po jego zranionej wardze.Malik przewrócił oczami na moje słowa i lekko cmoknął mój palec, rozchylając nieco wargi i przygryzając go delikatnie.Zmarszczyłam mocno czoło,widząc tą dziwnie przyjemną pieszczotę z jego strony.Naprawdę,zero wyczucia czasu Malik.
-Przestań -mruknęłam odsuwając od niego rękę i na chwilę spuszczając wzrok.-Dlaczego to zrobiłeś?Wiedziałeś,że nas widział,prawda? -spytałam z żalem w głosie,kiedy przypomniałam sobie to jak zorientowałam się,że ta blaszana,pływająca puszka była cały czas w pobliżu plaży. Zayn spojrzał się na mnie nieco zaskoczony,by po chwili przełknąć ślinę i przeczesać swoje włosy.
-Nie wiedziałem -odparł nieco zmieszany,odwracając ode mnie wzrok. -Po prostu chciałem żebyś przestała tak panikować,ale chyba nie było aż tak źle,prawda?Wyszły z tego dwa plusy.Nieco się uspokoiłaś i Neymar był  o ciebie cholernie zazdrosny -mruknął z szerokim uśmiechem,na co zaczerwieniłam się mocno.
-To była jedynie braterska troska -wybąkałam cicho,bawiąc się swoimi palcami.Malik zachichotał pod nosem,ukazując swoje urocze ząbki.Aww czasami potrafi być taki przesłodki!
-Skoro tak uważasz -wzruszył ramionami,kładąc dłoń na moim kolanie. -Ale i tak nie mam zamiaru zrezygnować z "pomocy" tobie -wymruczał zmysłowo,tuż przy moim uchu,słowo "pomocy" wypowiadając w dwznaczny sposób.Niewyżyty bałwan.


-Laura chodźże wreszcie! -jęknął zirytowany Oscar,ciągnąc mnie z całej siły do salonu,gdzie za żadne skarby nie chciałam się pojawić.Po pierwsze była tam cudowna,rudowłosa suka,która nie wiem czemu odkąd przyjechaliśmy z plaży,cały czas siedziała w pokoju Neymar'a.Oczywiście uparcie starałam się o tym nie myśleć i zająć swoją uwagę czymkolwiek innym byle nie tą dwójką,jednak wkońcu po piętnastu minutach katuszy,byłam na tyle zdesperowana,że na czworaka podreptałam do drzwi Neymar'a i ze szklanką w ręce,jak to robią na niektórych filmach,przysłuchiwałam się,chcąc wychwycić przynajmniej najmniejszy szmer.Problem polegał na tym,że panowała tam niemal idealna cisza,a w mojej głowie pojawiło się milion przeróżnych i czarnych scenariuszy.
Po drugie,atmosfera jaka tam panowała nie była zbyt miła,szczególnie,że był już tam Zayn i Neymar.Jeszcze tylko mnie tam brakowało,aby wzniecić między nimi iskrę i rozpętać piekło, którego z pewnością nikt nie przeżyje.No ale tak czy siak,moje zmagania poszły na marne,gdyż już po chwili stałam wściekła w pomieszczeniu,z czerwonymi od złości policzkami.
Chłopcy mieli dziwny zwyczaj robienia maratonów filmowych w każdy piątek tygodnia,a że dzisiaj był takowy dzień,uparli się,że trzeba to koniecznie wykorzystać.Ich genialny plan zakładał,że w przeciągu tych kilku godzin,ten "zgrzyt" jaki pojawił się pomiędzy dwoma przyjacielami magicznie zniknie.Bitch please!
-Usiądź wkońcu skarbeńku -rzucił z szerokim uśmiechem Oscar,pokazując pilotem wolne miejsce pomiędzy nim,a Zayn'em.Westchnęłam ciężko i już miałam klapnąć na miękką kanapę,kiedy poczułam jak czyjeś dłonie oplatają mnie w pasie i mocno ciągną w bok,w wyniku czego wylądowałam na czyiś kolanach.Mocno zaskoczona i zdezorientowana zamrugałam oczami i powoli odwróciłam głowę do tyłu,czując jak moją twarz oblewa szkarłatny rumieniec.
-N-neymar? -wyjąkałam cicho,nieco zawstydzona jego niecodziennym zachowaniem.Ba! Niecodziennym,to mało powiedziane!Brunet  dokładnie lustrował moją twarz swoimi czekoladowymi oczami,dłużej nieco zatrzymując się na moich ustach,gdzie przygryzłam ze zdenerwowania dolną wargę.
-Siedź spokojnie -wychrypiał jedynie swoim seksownym głosem,po czym przeniósł swoje zainteresowanie na ekran telewizora,gdzie już zaczynał się jakiś film.Osc jeszcze pogasił tylko ostatnie światła,zasłonił firanki i zajął miejsce na ziemi obok James'a,który podbierał mu popcorm, którego zapach unosił się po całym pomieszczeniu.W tym momencie jednak całą swoją uwagę skupiałam na Neymar'ze,który cały czas obejmował mnie swoimi dużymi i ciepłymi dłońmi i mimo,iż moja skóra znajdowała się pod materiałem koszulki,to czułam to dziwne mrowienie w miejscach gdzie mnie dotykał.To było takie rozpraszające!Przełknęłam powoli ślinę,starając się rozluźnić jakoś swoje napięte mięśnie,jednak nie szło mi to najlepiej,zważając na to,że gorący oddech chłopaka,niemal wypalał dziurę w moim karku.Przekręciłam się niezręcznie na jego nogach,zsuwając się bardziej do tyłu,tak że teraz zajmowałam jego uda,co najwyraźniej wogóle mu nie przeszkadzało,gdyż tylko jeszcze bardziej zacisnął uścisk na mojej talii,ani myśląc mnie wypuścić.Are you fucking kidding me?!Czułam się jakby serce miało mi zaraz wyskoczyć z piersi.Klatka Neymar'a spokojnie i miarowo unosiła się,stykając się co jakiś czas z moimi plecami. Ponownie przekręciłam się na jego nogach,nie mogąc znaleźć najlepszej pozycji do tego,aby jak najmniej rozpraszała mnie obecność chłopaka i wtedy....
Zmarszczyłam czoło patrząc się zdziwiona na bruneta,który coś wymruczał przez zaciśnięte zęby.Kiedy tylko nasze oczy się spotkały,w jego tęczówkach widziałam coś zupełnie nie znanego mi do tej pory.Wyglądał na takiego nieobecnego i rozpalonego?Sama nie wiedziałam jak to ująć. Powoli odwróciłam głowę w stronę ekranu  i starałam się siedzieć cicho i spokojnie,aby przypadkiem nie zirytować chłopaka,jednak co chwila coś mnie uwierało.A to telefon w  jego kieszeni,a to sprzączka od paska do spodni...Po prostu wierciłam się cały czas,a chłopak siedział jakoś dziwnie spięty,zupełnie jakby mu się szpilki w dupę powbijały.W pewnym momencie jęknął cicho,wprost do mojego ucha,a ja napięłam się cała kiedy poczułam coś twardego na udzie. Zmarszczyłam czoło i niewiele myśląc zerknęłam w dół,czując jak zaczynam odkrywać nowe kolory czerwieni.
-O boże.... -wyszeptałam pod nosem,kiedy zdałam sobie sprawę co ja też takiego zrobiłam. Wyobraźcie sobie,że przez to całe wiercenie podnieciłam chłopaka,a teraz wypukłość w jego spodniach,napierała prosto na mnie.
-Przepraszam! -pisnęłam wstając na równe nogi i  zwracając tym samym uwagę wszystkich ciekawskich.Nie zdążyłam jednak do końca się wyprostować,a ponownie zostałam pociągnięta do tyłu,lądując wprost na jego kolanach.
-Nie wstawaj -wychrypiał ciężko,przymykając powieki i opierając czoło o moje plecy.Zadrżałam delikatnie,zgryzając swoją dolną wargę.No tak idiotko!Gdybyś wstała,to wszyscy by zobaczyli i się skapnęli!Jęknęłam zdruzgotana,przekręcając się w drugą stronę.
-Laura....błagam cię....siedź spokojnie -ledwo to powiedział,a ja ponownie spłonęłam rumieńcem.O matko.To się nie dzieje naprawdę!Jak ja mu teraz spojrzę w oczy?!Przecież to moja wina! Usadowiłam się nieruchomo, starając się za wszelką cenę skupić jedynie na jego oddechu,który powoli wracał do normalności.W życiu nie sądziłam,że podczas oglądania filmu,mogą towarzyszyć aż TAKIE emocje.

Tudo Passa 🔆

thank u for 100 hearts in one of my two gifs ! x

------------------------
Napisałam rozdział w ramach przeprosin za wcześniejszy rozdział. 
Bardzo się starałam przy tym rozdziale i powiem,że jestem zadowolona. 
Wreszcie jest Neymar,wreszcie coś się dzieje! :) 
Oczywiście musicie to sami oceniać,pozdrawiam! :** 



środa, 20 sierpnia 2014

Rozdział VI cz.2



Zmrużyłam delikatnie powieki intensywnie przyglądając się swojemu odbiciu w wodzie.Kiedy się tak na siebie patrzyłam,to miałam dziwne uczucie,że widzę przed sobą zupełnie nieznaną mi dziewczynę.Była to sobie po prostu nie wysoka brunetka z byle jakimi włosami,które wiły się w delikatne fale i zwyczajnej,niczym nie zachwycającej twarzy.Nawet oczy,które jako tako wyróżniały się u każdego,u mnie miały odcień mlecznej czekolady,która nijak miała się do mojej dość bladej skóry.Usta,które Zayn nie raz nazywał ponętnymi i stworzonymi do pieszczot, zdawały się być nierówne i wiecznie wykrzywione w grymasie niezadowolenia.I do tego ten brak jakiejkolwiek figury.Tutaj,wśród tych wszystkich dziewczyn,które mogły pochwalić się swoim seksownym i opalonym ciałem,czułam się niczym ktoś obcy,kto zabłądził w zły korytarz. No i kogo ja tutaj próbuję oszukać?Ktoś taki jak Neymar,nie spojrzy na mnie nigdy jak na dziewczynę,a jedynie jako na swoją młodszą siostrę,którą trzeba chronić przed całym światem.Ot to,czego mogę od niego oczekiwać.Ktoś mądry kiedyś powiedział,że prawda boli. Teraz,mogę w zupełności stwierdzić,że owa osoba była wprost geniuszem.
-Wszystko gra? -usłyszałam za sobą lekko ochrypł głos.Drgnęłam lekko,jednak nie odwróciłam się przodem do mojego towarzysza,a jedynie cały czas wpatrywałam się  w taflę wody,którą przecinały pojedyncze fale.To aż niespotykane,aby ocean był taki spokojny.
-Nie,nic nie jest w porządku -wyszeptałam cicho,zanurzając prawą nogę w wodzie,która przyjemnie zaskoczyła mnie swoją niską temperaturą.Przymknęłam na moment powieki, upajając się ciszą,która co jakiś czas przerywana była przez śmiechy plażowiczów i przejeżdżające łódki,bądź też motorówki.
-Chcesz o tym porozmawiać?
-Na pewno nie z tobą -odparłam nieco zirytowana,spoglądając przez ramię na James'a,który stał na drugim końcu pomostu i nonszalancko opierał się o drewnianą barierkę,krzyżując ramiona na piersi.Wiedziałam,że dotknęła go moja odpowiedź,gdyż przez chwilę na jego twarzy widziałam smutek,jednak zaraz pozbył się go wzdychając lekko.Aż ciężko sobie wyobrazić, że ten Rodriguez i tamten z klubu to ta sama osoba.Gdybym była przypadkowym przechodniem i spojrzała się na niego,to z pewnością nie powiedziałabym,że ten chłopak,mógłby się posunąć do czegoś takiego.Bądź co bądź,James był  najrozważniejszy z całej piątki.To on zawsze trzymał porządek,gdy pozostali posuwają się za daleko,on zawsze ich powstrzymuje zatem dlaczego do  jasnej cholery,musiał zrobić mi taką krzywdę?!Wiem,alkohol robi różne rzeczy z ludźmi,ale sądzę,że póki co,minęło zbyt mało czasu,abym mogła mu to wybaczyć.Ta rana jest nadal świeża i co jakiś czas otwiera się,sprawiając mi tym nieopisany ból i dziurę  w psychice,którą za wszelką cenę staram się zapełnić miłymi wspomnieniami.
Dokładnie przyglądałam się chłopakowi,który po chwili stania w bezruchu,niepewnie zaczął iść w moją stronę,cały czas patrząc się na moją twarz,jakby chciał określić,czy nie mam nic przeciwko. Owszem miałam.Od samego początku sama myśl,że będę musiała spędzić  w jego towarzystwie bite dwa tygodnie sprawiała,że miała ochotę uciec z krzykiem,jednak nie miałam zamiaru się poddawać.Chciałam mu pokazać,że mimo iż jestem kruchą istotką,to potrafię być silna i zdeterminowana.
Chłopak powoli podszedł do krawędzi pomostu i usiadł obok mnie,tyle że w odległości jakiegoś pół metra,tak że swobodnie mogłabym wyprostować swoją dłoń nie dotykając go.Wiedziałam,że starał się być ostrożny i trzymać się ode mnie na dystans,aby mnie przypadkiem nie przestraszyć bądź doprowadzić do jeszcze gorszego stanu.Wiem,że źle mu było z myślą,że gdyby nie Zayn,to mógłby dopuścić się czegoś okropnego.Wiem,że miał żal sam do siebie i w pewien sposób brzydził się swoją osobą.Wiem,że ledwo potrafi z tym żyć,ale dlaczego do cholery mi to nie wystarcza?Czemu nie mogę powiedzieć "Wybaczam ci James"?
-Wiesz...Ludzie zawsze gadali "Bierz przykład z Rodriguez'a,to dobry chłopak". Rodzice zawsze byli ze mnie dumni,chodź nie raz sprawiałem kłopoty,ale zawsze potrafiłem to wszystko okdręcić.Kiedy poznałem chłopaków to ja zawsze ich opieprzałem jak zrobili coś źle.-zaśmiał się ponuro pod nosem,wbijając puste spojrzenie w przestrzeń przed nami. -Kiedy dowiedziałem się co...co chciałem....co mogłem ci zrobić....Po prostu nie dowierzałem.Sądziłem,że Malik robi sobie ze mnie po prostu żarty,nie trafiało to do mojej świadomości.Ale kiedy zdałem sobie z tego sprawę...Poczułem się jakby moje idealne życie pękło na pojedyncze kawałeczki.Ja,wiecznie idealny i wspaniały James Rodriguez,omal nie skrzywdził dziewczyny.Dziewczyny,która do końca życia musiałaby żyć ze świadomością,że zgwałcił ją nowo poznany chłopak,którego wszyscy tak wychwalali i podziwiali-mówił łamiącym się głosem.Zabolało.Każde jego słowo sprawiało,że wspomnienia stawały mi przed oczami,jednak silnie starałam się powstrzymywać łzy i w spokoju wysłuchiwałam jego słów. -Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić.Czułem się okropnie,jak jakiś brudny i skażony śmieć,który należy wyrzucić jak najszybciej.Wiele razy chciałem do ciebie przyjść,przeprosić,wytłumaczyć się,ale ilekroć się na to zdobywałem,to trafiał do mnie fakt,że moje głupie gadanie i tak nie zmieni tego,jaką krzywdę ci wyrządziłem -podniósł na mnie swoje smutne oczy,w których pojawiły się łzy.Tak,dobrze słyszycie.James siedział ze łzami w oczach i wpatrywał się we mnie bezradnie,jakby błagał o pomoc. -Chciałbym wiedzieć...czy jest chociażby jakaś najmniejsza szansa...Szansa na to,że kiedyś mi to wybaczysz -wyszeptał niemal niesłyszalnie.Zadrżałam delikatnie,przymykając na moment powieki,aby móc choć trochę się uspokoić.Do tej pory nie sądziłam,że chłopak może to aż tak przeżywać.Owszem, miałam świadomość tego,że będzie to dla niego trudne,wkońcu zawsze był przykładem dla innych,ale z pewnością nie powiedziałabym,że James może to tak mocno odczuwać.To wszystko wypowiadał z taką żałością i bólem.Widać było już na pierwszy rzut oka,że jest ze mną szczery i że ciężko jest mu sobie poradzić z tą sytuacją.Z jednej strony nie chciałam  żeby tak cierpiał. Wkońcu nie mógł przewidzieć tego,do czego może doprowadzić tamtego wieczora.On również był tutaj w pewnym sensie "ofiarą".
-Stopniowo -wyszeptałam uchylając powieki,spod których wypłynęło kilka pojedynczych łez. Wstałam powoli,ocierając wierzchem dłoni mokre policzki. -Nie potrafię wybaczyć ci od razu.Nie wiem czy zrobię to dzisiaj,ale też nie wiem czy zrobię to za kilka lat.Chcę jednak abyś wiedział,że kiedyś to nastąpi.W pewnym stopniu,trochę już ci wybaczyłam.Mam nadzieję,że to ci wystarczy -powiedziałam cicho,po czym...posłałam mu słaby uśmiech.Tak,właśnie przekroczyłam czerwoną granice,która usilnie starała się mnie utrzymać od pomysłu wybaczenia James'owi. Teraz,musi być tylko coraz lepiej.


-TO WCALE NIE BYŁ TAKI GENIALNY POMYSŁ! -wydarłam się spanikowana,mocno podkreślając słowo "genialny".Oni są naprawdę skończonymi idiotami,jeśli to tak bardzo ich bawi.Co w  tym niby takiego fajnego?!Ja tu umrę!Zejdę z tego świata jako osiemnastoletnia dziewica,która nawet nie zwiedziła połowy świata!Czemu to musi być dołujące, nawet w tak tragicznej chwili?!
-Laura wyluzuj, przecież...
-Kurwa,to się buja! -pisnęłam,doskakując do Oscar'a,który już od dłuższego czasu starał się opanować moje napady histerii.Mocno wcisnęłam głowę w jego klatkę piersiową,zaciskając palce na koszulce,która już była mocno pognieciona od moich wcześniejszych uścisków.Otóż wyobraźcie sobie moi mili,że jakże wspaniali i pomysłowi Oscar i Zayn wymyślili sobie,że przepłyniemy się  statkiem.Statkiem,który kurwa zapierdalał po wodzie szybciej od niektórych skuterów wodnych i majtał się na boki tak,że woda niemal wpływała na pokład.Ludzie ja się panicznie boję wody!Nie umiem pływać do cholery!
-Przecież nadal żyjemy Lauruś -zachichotał cicho Oscar,który z zadowoleniem obżerał się już piątym hot-dogiem.
-JESZCZE -mruknęłam pod nosem,waląc z oburzoną miną bruneta,który zaczął się panicznie śmiać z mojego zachowania.
-Co JESZCZE? -spytał zaciekawiony Zayn,który wrócił z samego krańca,tego "pływającego demona".Był cały mokry i do tego uradowany jakby co najmniej wygrał w totka.Głupi bałwan,to przez niego muszę tutaj zdychać!
''Laura wyluzuj,to tylko malutki stateczek,który sobie spokojnie żegluje po oceanie",tak to brzmiało? -przedrzeźniłam mulata,posyłając mu mordercze spojrzenie.Chłopak podrapał się po karku wywracając delikatnie oczami.No tak, dla niego było to tylko "Takie Nic",za to dla nie aż "Takie Coś!" .
-Nie mów mi,że boisz się wody hmm? -wymruczał cicho,powoli podchodząc do mnie z dziwnym błyskiem w oku.Zamrugałam oczami,przełykając panicznie ślinę.Nie, nie lubiłam TAKIEGO Zayn'a.Zdecydowanie wolałam wesołego i lekko głupkowatego Malik'a,którego bawiło wszystko dokoła.Zupełnie nie panując nad swoim ciałem zaczęłam robić malutkie kroki do tyłu,tak aby zwiększyć odległość między mną,a ciemnoookim mimo iż ten uparcie zbliżał się do mnie,nadal z tym nieodgadnionym wyrazem twarzy.On na serio jest chyba bipolarny.Zmienia swoje nastroje gorzej niż kobieta podczas okresu!
Kiedy poczułam coś zimnego za swoimi plecami zadrżałam zaskoczona tym,że nawet nie zauważyłam kiedy znalazłam się tuż przy samej barierce,która odgradzała pokład statku od wody.Czułam jak chłodna ciecz biczuje moje nogi,a mocny wiatr targa włosy na wszystkie strony świata.Z paniką wymalowaną na twarzy chciałam jak najszybciej odsunąć się od tego okropnego miejsca,jednak mulat zdecydowanie wybił mi ten pomysł z głowy,gdyż zagrodził mi drogę opierając obie dłonie o barierkę i przysuwając się do mnie jak tylko najbliżej mógł.
-Za-ayn przestań! -wyjąkałam patrząc się spanikowana to na niego, to za siebie. -Pro-oszę cię! Prze-estań! -powtarzałam jak w jakimś  amoku,zaciskając palce na jego koszulce. -Boje się do cholery! -pisnęłam cicho,gdy poczułam ja napiera na mnie swoim ciałem i każe wygiąć plecy do tyłu wprost nad wielkimi falami.Oddychałam niespokojnie,zaś powieki cały czas miałam mocno zaciśnięte.Po jaką kurwa cholerę on to robił?!Bawiło go to?!Było to doprawdy aż takie zabawne?!
-Uspokój się i powoli otwórz oczy -wyszeptał mi na ucho.Pokiwałam przecząco głową,jednak on nie dawał za wygraną i łapiąc mnie za brodę zmusił mnie do otworzenia powiek.Pierwsze co ujrzałam to były jego soczyście ciemne tęczówki,które w tym momencie były takie nieodgadnione.Patrzył się na mnie intensywnie i ani razu nie mrugnął,cały czas badając mnie swoim uważnym wzrokiem,który wypalał dziury w mojej skórze.Zupełnie jakby chciał przejrzeć mnie na wylot. -Nie ma się czego bać -mruknął unosząc dłoń i gładząc kciukiem mój policzek. -Jestem tu przy tobie -wyszeptał nieco zmysłowo,powoli odwracając mnie przodem do barierki. Mocno objął mnie dłońmi w pasie,po czym zaczął składać delikatne pocałunki na moim karku, przy okazji drażniąc włosami moją skórę,gdzie pojawiły się lekkie dreszcze. -Rozluźnij się -wymruczał,przylegając do mnie jeszcze mocniej i przesuwając czubkiem nosa po moim ramieniu. Piął się ustami coraz wyżej aż dotarł do mojego czułego punktu,tuż na końcu żuchwy gdzie zassał się delikatnie,aż jęknęłam cicho z przyjemności.  -Widzisz?To wcale nie jest takie straszne -szepnął uwodzicielsko,opierając brodę na moim ramieniu.Zmrużyłam lekko powieki,wzdychając ciężko.Naprawdę cię nie rozumiem Zayn.Czasem potrafisz tak bardzo namieszać mi w głowie, że sama nie wiem co mam sądzić o twoim zachowaniu.

Sel *o* | via Tumblr


------------------
Kurde kurde kurde kurde i jeszcze raz kurde! 
Ten rozdział mi w ogóle nie wyszedł 
Po pierwsze nie ma w nim w ogóle Neymar'a 
Po drugie uważam że popełniłam dużo błędów,przepraszam za nie,rozdział nie jest aż taki długi jak obiecałam.;c 
Następny postaram się napisać o wiele lepszy,o ile chcecie żebym dalej pisała... :( 

niedziela, 17 sierpnia 2014

Rozdział VI cz.1



JEŻELI CZYTASZ TEGO BLOGA KONIECZNIE PRZECZYTAJ NOTKE POD ROZDZIAŁEM!

Duszno.Wody,błagam wody!Cholerny upał!Cholerne słońce!Cholerna Barcelona!Tak zapewne bym się wydzierała,gdyby nie to,że jestem upartą osobą i od ponad pół godziny kłócę się Oscar'em i Zayn'em,że wcale nie jest mi gorąco.A po co to wszystko?Jedynie po to,aby nie musieć pokazać się w tym skąpym bikini,w którym czuję się strasznie nieprzyzwoicie.A mogłam się wykręcić tym,że się źle czuje.Ale wtedy zapewne Malik uparłby się,że zostaje ze mną i zepsułabym jemu cały dzień.Eh,życie jest czasem naprawdę do dupy.
-Laura czemu musisz być taka uparta?Twoja twarz pobija swoją czerwonością niejednego buraka -odparł rozbawiony brunet,wpychając sobie do buzi jedną z kanapek,jakie przygotował sobie na drogę.
-A ty jak zwykle musisz gadać o jedzeniu -wtrącił się Zayn,z czego wyniknęła kolejna kłótnia pomiędzy chłopcami.Przewróciłam zirytowana oczami,widząc jak rzucają w siebie piachem i nawzajem popychają się do wody.Oj coś czuję,że interwencja ratownika będzie nieunikniona. Potopią się jak nic!
-Neymar kochanie,mógłbyś posmarować mi plecy? -zaszczebiotała wesoło Millie,trzepocząc kokieteryjnie sowimi pozlepianymi od tuszu rzęsami.Zgryzłam mocno wnętrze policzka, odwracając wzrok w stronę oceanu,aby nie musieć patrzeć na to,jak ciepłe dłonie Neymar'a, dotykają skóry tej rudej suki.Boli.To tak cholernie boli! -krzyczałam w myślach,przymykając mocno powieki.Nadal nie rozumiem jego dziwnego i porywczego zachowania.Przecież jeszcze wczoraj wszystko było w jak najlepszym porządku,a dziś? Zachowuje się jakbym mu co najmniej matkę zabiła.
-Buraczku -usłyszałam szept tuż przy swoim uchu,który wywabił mnie z rozmyślań. Podskoczyłam delikatnie i popatrzyłam się zła na mulata,który szczerzył swoje idealnie równe i bielutkie zęby,w szerokim uśmieszku.
-Nie mów tak do mnie -fuknęłam wściekła,krzyżując ramiona na piersi.Zmierzyłam go dokładnie wzrokiem,dopiero teraz orientując się,że jest w samych spodenkach kąpielowych.Widać,że nieźle musi pracować nad swoim ciałem,gdyż idealny zarys mięśni mówił sam za siebie.Co prawda być może nie był aż przesadnie "wyrzeźbiony" aczkolwiek tak czy siak wyglądał seksownie,o czym sam dobrze wiedział,co można było wywnioskować po pewności siebie jaka za każdym razem biła z jego oczu i twarzy.
-Daj spokój buraczku,nie obrażaj się -zachichotał cicho,przyciągając mnie do siebie,po czym delikatnie zaczął wbijać w moje żebra swoje długie paluchy,w wyniku czego zaczęłam się zanosić niepohamowanym śmiechem.Cholerny Malik i ta jego wiedza o moich słabych punktach!
-Prze-estań! -wybąkałam przez spazmy śmiechu,starając się odsunąć od siebie jego natarczywe łapy,które za każdym razem zgarniały mnie do niego coraz mocniej.
-Zdejmiesz tą sukieneczkę,hmm? -spytał,uśmiechając się chytrze i przestając na chwilę. Dmuchnęłam w kosmyk włosów,który opadł mi na czoło,po czym spojrzałam się w jego zielone oczy,które aż tryskały pozytywną energią.
-Chrzań się! -odparłam ze słodkim uśmiechem,na co ten westchnął zrezygnowany,zacmokał pod nosem i znów zaczął mnie łaskotać,tyle że tym razem w grę wchodziła również moja szyja. Kurwa mać!
-Zła odpowiedź -rzucił śpiewnie,nie przestając się nade mną znęcać.Czułam jak żebra wbijają już mi się niemal w skórę przez te cholerne napady śmiechu,jakie cały czas serwował mi Zayn,a do tego ból brzucha,spowodowany tą dawką szczęścia.Nie,to zdecydowanie za wiele jak dla mnie.
-Do-obra! Prze-estań już, zga...zgadzam się! -wychrypiałam ciężko,zrezygnowana upajając się głębokimi wdechami jakich mogłam zaczerpnąć,gdy mulat zaczął posyłać mi swoje pełne wyższości spojrzenie.
-No widzisz! Nie lepiej było tak do razu? -wyszczerzył się szeroko,po czym bez zastanowienia złapał za kant mojej sukienki i najnormalniej w świecie ściągnął mi ją przez głowę nim zdążyłam się chociażby zorientować co się dzieje.Zamrugałam zaskoczona oczami,po czym spojrzałam w dół,a potem na wyszczerzonego od ucha,do ucha mulata,który w tym momencie aż prosił się o dostanie w gębę.
-Pogrzało cię do końca?! -pisnęłam zasłaniając dłońmi swój biust. -Wiesz,że to podchodzi pod molestowanie seksualne? -burknęłam obrażona,na co Zayn spojrzał się na mnie rozbawiony, rzucając za siebie moją sukienkę,która wylądowała gdzieś w piachu.Oj już ja widzę Malik'a jak zapierdziela przez całą plażę z łopatką w ręce,w poszukiwaniu mojej sukienki.Nie daruję!
-Głupi matoł -mruknęłam zła,chwytając w ręce krem przeciwsłoneczny,który zaraz został mi wyrwany przez chłopaka.Spojrzałam się na niego zirytowana,zaś on  bez słowa przemieścił się za moje plecy i zaczął wsmarowywać w moją skórę zimną "maź" o specyficznym,aczkolwiek przyjemnym dla nozdrzy zapachu.
-Mogę wiedzieć co ty wyprawiasz? -westchnęłam ciężko,nie mając siły już się z nim kłócić.Malik potrafi być czasem tak uparty,że to przechodzi ludzkie pojęcie.Normalnie osioł w ludzkiej skórze!
 -Wyręczam cię -stwierdził spokojnie,z nutką zadowolenia w głosie.Czułam jak jego ciepłe dłonie delikatnie sunął po mojej wrażliwej skórze,co rusz to podjeżdżając do góry, to do dołu.Z każdą upływającą sekundą to całe "wsmarowywanie",zaczynało przypominać mi bardziej masaż,co nie ukrywam bardzo mi w tym momencie odpowiadało.To było takie...odprężające.Zamruczałam cicho zadowolona pod nosem,kiedy kciuki Zayn'a delikatnie przesunęły się wzdłuż mojego kręgosłupa,mocniej naciskając na spiętych łopatkach,które aż krzyczały o więcej.W spokoju przysłuchiwałam się jak jego ciepły i miarowy oddech powoli owiewa mój kark,gdzie pojawiła się gęsia skórka,która zaraz przesunęła się na moje ramiona wraz z palcami mulata,który teraz powoli zsunął opuszki palców wzdłuż moich rąk,aż do samych nadgarstków,by potem objąć mnie od tyłu w pasie i zacząć delikatnie wsmarowywać krem w mój brzuch.
-I jak,podoba ci się? -usłyszałam szept  tuż przy swoim uchu.W odpowiedzi wykręciłam jedynie do tyłu głowę i oparłam ją o ramię ciemnookiego,zaś ten uśmiechnął się do mnie uroczo i cmoknął moją odkrytą szyję.W spokoju upajałam się tym przyjemnym dotykiem,który sprawiał mi tyle przyjemności,jednak wszystko to wybudziło mnie ze stanu uniesienia,kiedy poczułam jak dłonie Zayn'a błądzą po moim podbrzuszu co jakiś czas zaczepiając o kant majtek,które już i tak za wiele nie zakrywały.
-Malik -syknęłam ostrzegawczo,jednak ten zbył mnie jednym stanowczym ''Cicho bądź",co nieźle mnie zirytowało.Okej rozumiem, że ma on te swoje zapędy seksualne i że go pociągam,ale żeby obmacywać mnie an środku plaży?!To kompletna przesada,nawet jak na NIEGO.
Drgnęłam gdy jego dłoń niby przypadkiem otarła się o moją prawą pierś.Poczułam jak moje policzki oblewa szkarłatna czerwień,zaś oddech mimowolnie przyśpiesza.Co ten idiota potrafi ze mną zrobić?! To jest takie...takie...NIEETYCZNE!
-Zayn -jęknęłam błagalnie,na co on zachichotał cicho,pochylając się do mojego ucha.
-Patrz teraz ptaszyno -ledwo zdążył to wyszeptać,a już sekundę później,padł na nas jakiś cień. Uniosłam głowę ku górze i przełknęłam gwałtownie ślinę widząc wkurwioną twarz Neymar'a. Czyli,że on to od początku zaplanował?!Głupi bałwan!
-Odsuń się od niej Zayn -wycedził groźnie przez zęby,miażdżąc go swoim wściekłym spojrzeniem.Nie,serio nie raz widziałam złego Ney'a,ale to...To było więcej niż "niebezpieczne".
-Wyluzuj,przecież nic takiego nie robimy -odparł z głupawym uśmieszkiem mulat,unosząc ręce w geście obronnym.Drgnęłam widząc jak żyłka na czole bruneta zaczyna coraz brdziej drgać.Coś mi mówiło,że jeszcze chwila,a Zayn będzie zbierać zęby z piasku,jednak jak widać on się tym zupełnie nie przejmował,gdyż najwyraźniej nie miał najmniejszego zamiaru ruszyć swego szanownego zadka i zabrać go jak najdalej stąd.Pieprzony masochista.
-Zayn,chyba Osc cię wołał -postanowiłam zadziałać i przerwać to w miarę szybko.Nie miałam zamiaru ich rozdzielać,a później patrzeć jak jeden i  drugi wracają z poobijanymi gębami do domu.Jeszcze tego tylko do szczęścia mi tu brakowało.
Mulat spojrzał się na mnie wzrokiem typu "Nie mogłaś wymyślić czegoś lepszego?",po czym powoli wstał i odszedł,po drodze omal nie zaczepiając Neymar'a ramieniem.On chyba naprawdę chce zaliczyć darmowy remont twarzy.Powoli podniosłam wzrok na bruneta,który cały czas stał wściekły i zaciskał dłonie w pięści,co rusz mierząc całe moje ciało nieodgadnionym spojrzeniem. Znowu był zły.Westchnęłam ciężko podciągając nogi pod brodę i zgryzając nerwowo wargę. Sama nie wiedziałam jak mam się zachować w tej sytuacji.Czemu to wszystko musiało być takie skomplikowane?Czasami naprawdę żałuję,że poznałam Neymar'a. Gdyby nie to....to zapewne nie cierpiałabym tak bardzo jak teraz.
Usłyszałam jak ciemnooki mruczy coś niezrozumiałego pod nosem,po czym kuca przede mną i podnosi moją brodę tak,abym spojrzała prosto w jego czekoladowe oczy,w których możnaby się rozpłynąć.Przełknęłam gulę jaka rosła w moim gardle,po czym rozchyliłam delikatnie wargi, jakbym chciała coś powiedzieć,aczkolwiek nie wydobył się z nich żaden dźwięk.
-Laura obiecaj mi coś -wychrypiał ciężko,ani na chwilę nie spuszczając ze mnie wzroku. -Nie zbliżaj się do Zayn'a,dobrze? -aż cała zesztywniała kiedy to usłyszałam.On mówi tak na poważnie? Przecież to jest....jest....
-Ale przecież...Neymar,Zayn to jest mój przyjaciel - szepnęłam cicho,bojąc się reakcji z jego  strony.Wścieknie się?Widziałam jak jego szczęka sie napina,jednak twarz nadal była spokojna,na co ulżyło mi nieco.Oznaczało to,że starał się przy mnie hamować,a wierzcie mi,że wiele to dla mnie znaczy,gdyż wiem jak ciężko mu to przychodzi.
-Przyjaciel? -prychnął kpiąco. -Czy przyjaciel zachowuje się w TAKI sposób?Jego zachowanie podchodzi bardziej pod twojego chłopaka,a nie "przyjaciela" -warknął rozdrażniony,na co zmarszczyłam mocno brwi.No proszę,czyżby deja vu?
-Więc teraz widzisz jak wygląda relacja pomiędzy tobą,a Millie -odparłam łamiącym się głosem, po czym szybko wstałam i  zostawiłam zszokowanego bruneta samego.Czy on naprawdę nie widzi jak mnie to rani?Jak każdy taki gest wbija w moje serce pojedynczy odłamek szkła?Zrób coś ze sobą Neymar.Zrób,bo moja miłość nie będzie czekać wiecznie.

Untitled | via Tumblr
FOLLOW ME ON TWITTER,INSTAGRAM  - I FOLLOW BACK @selenagomezuhl instagram.com/selenagomez | via Tumblr

------------------
Ajć!Znowu mało Neymar'a,ale nie umiałam tego rozdziału napisać inaczej... 
Mieszam,mieszam i mieszam! 
Przepraszam,że rozdział jest krótki,ale obiecuje,że następny będzie o wiele dłuższy,przynajmniej się postaram. 
Dziękuje za wszystkie komentarze,dziękuje,że ktoś w ogóle czyta tego bloga co mnie bardzo cieszy i jednocześnie zaskakuje,że aż tylu ludzi go czyta.
Jeszcze tylko krótka wiadomość:
postanowiłam założyć nowego bloga,ale nie mam pomysłu na bohaterów,może ktoś mi doradzi?:) 
Byłoby miło jakbyście pisali w komentarzach swoje propozycje,na pewno którąś przemyśle i być może wybiore.Nie martwcie się tylko!Na 100000% będę dalej pisać tego bloga,bo mam mase pomysłów na dalsze rozdziały.
Jeszcze raz dziękuje,mam nadzieje,ze rozdział się podoba!:*

środa, 13 sierpnia 2014

Rozdział V



Kap. Kap. Kap. Kurwa!Zaraz dostanę szału,jeśli ta pierdolona cisza się nie skończy jak najszybciej!W pokoju obecnie panowały egipskie ciemności,a deszcz,który uderzał miarowo o szybę,był jedynym akompaniamentemdla mojego niespokojnego oddechu.Przymknęłam mocno powieki i z całej siły przycisnęłam do twarzy puchową poduszkę,tłumiąc tym samym mruczenie pełne irytacji.Jestem kompletną kretynką.Leżę sama na tym cholernym łóżku,moja głowa zwisa kilka centymetrów nad podłogą,a ja narzekam na pieprzoną nudę.Skoro ci nie pasuje,to po jakiego czorta,żeś zamknęła się w tym pokoju?! -krzyknął w mojej głowie jakiś sfrustrowany głosik,na co moje usta utworzyły się w jeszcze większy grymas niezadowolenia.No właśnie, czemu to zrobiłam?Odpowiedź była bardzo prosta.Nie miałam najmniejszej ochoty spędzać czasu w towarzystwie James'a i tej rudowłosej suki.Nie chciałam patrzeć na to jak dziewczyna z zadowoleniem obstawia kolana Neymar'a,posyłając mi pełne wyższości spojrzenie i triumfujący uśmieszek.Jak tuli się do jego rozgrzanego torsu i niby przypadkiem zahacza swoimi ostrymi pazurami o jego opaloną, gładką skórę.
-"To moja ZNAJOMA Millie" -przedrzeźniłam głos bruneta,rzucając wściekła poduszką o przeciwległą ścianę.Przekręciłam się bezwiednie na brzuch,smyrając opuszkami palców biały, puszysty dywanik,w który wgapiałam się bez najmniejszego celu.Przecież znajomi się tak nie zachowują!Czy ja wdzięczę się i wypinam swoimi atutami do Zayn'a bądź Oscar'a?! Oczywiście, że nie!Ponieważ PRZYJACIELE,czy też ZNAJOMI tak się nie zachowują!Ale nie tutaj leżało sedno całej sytuacji.O nie!Problem był w tym,że Neymar kompletnie wydawał się tego nie zauważać!Ba!On się nawet uśmiechał od czasu do czasu i ani razu nie zwrócił uwagi tej rudej wywłoce,że zachowuje się nieodpowiednio.To bolało.I to bardzo.
-Laura? -usłyszałam za drzwiami zachrypnięty głos,a chwilę później drewniana powierzchnia otworzyła się szerzej.Zmrużyłam powieki,gdyż światło padające z korytarza oślepiło mnie do tego stopnia,że przed oczami miałam czarne plamki,formujące się w przeróżne kształty.
-Jasne,wchodź.Bo po co pukać?Teraz już nikt tak nie robi -warknęłam zła.
W odpowiedzi usłyszałam głośne prychnięcie,a chwilę później drzwi zamknęły się z cichym skrzypem,dzięki czemu ponownie odzyskałam zdolność widzenia.Być może zabrzmi to teraz dziwnie,ale w ciemności mogłam lepiej przyjrzeć się jego wyglądowi.Biała koszulka opinająca idealnie każdy mięsień jego ciała.Ciemne dżinsy zwisające w kroku i opinające jego seksowny tyłek,a do tego czarne nike,które tak bardzo lubił.Włosy jak zwykle pozostawione miał w lekkim nieładzie,zaś z jego twarzy nie sposób było wyczytać nic.Pełne,ponętne usta zaciśnięte były w wąską linię,zaś oczy dokładnie lustrowały moją twarz,która również nie wyrażała niczego szczególnego.Przez chwilę po prostu patrzyliśmy się tak na siebie w ciszy,jakby każde z nas chciało zapamiętać tą drugą osobę na pamięć.
-Przyszedłeś tutaj w jakimś konkretnym celu? -uniosłam do góry brew,podpierając się lekko na łokciach,aby choć trochę odciążyć kark,który cały czas był podstawą dla mojej głowy,która była zadarta do góry,aby móc swobodnie badać chłopaka wzrokiem.
-Na dole wszyscy się świetnie bawią -odparł obojętnie,brawurowo ignorując moje wcześniejsze pytanie.Zgryzłam mocno wnętrze policzka,aby przypadkiem nie wybuchnąć.Sam nie lubi kiedy ktoś zachowuje się tak wobec niego,ale on sam bez żadnych skropułów traktuje mnie w taki chamski sposób.Pierdolony Neymar.
-Świetnie,pozdrów resztę ode mnie -warknęłam zła,wstając do pionu i patrząc się na niego wyczekująco.Chłopak zacisnął mocno swoją szczękę widząc moje zachowanie wobec jego osoby. Nie dość,że byłam pyskata wobec wielkiego Ney'a,to do tego jeszcze w dość niekulturalny sposób dawałam mu do zrozumienia,że nie jest tu mile widziany. Oj grabisz sobie panno Jackson.
-Przestaniesz wreszcie? -syknął jadowicie w moją stronę. -Nie zachowuj się jak rozkapryszona gówniara -zagotowało się we mnie.Ja się tak zachowuję?! JA?!
-Wypieprzaj stąd Neymar! -krzyknęłam najgłośniej jak tylko potrafiłam.Mogłam się założyć,że głośne śmiechy jakie roznosiły się obecnie w salonie, momentalnie ucichły.Chrzanić to,mam w dupie czy będą podsłuchiwać czy nie.Mało tego.Ruda suka z pewnością ucieszy się na wieść o naszej ostrej wymianie zdań,zatem żyć nie umierać normalnie!
Reakcje Neymar'a na moje słowa były następujące.Wpierw irytacja i niedowierzanie,a potem furia i wściekłość,jaka malowała się na całej jego napiętej twarzy.Zacisnął jedną dłoń w pięść zaś drugą wplątał we włosy,które zaczął mocno przeczesywać i pociągać lekko ku górze.Dobrze wiedziałam czemu to robił.Starał się choć trochę uspokoić,jednak niezbyt dobrze mu to szło.Oddech cały czas był szybki i urwanya mięśnie ani na moment się nie rozluźniły.Palce już mu niemal zbielały od siły z jaką je zaciskał,a ja? Po prostu stałam i z zaciętym wyrazem twarzy czekałam aż ruszy swój seksowny pieprzony zad i wreszcie zostawi mnie w spokoju.
-Nigdy -krok w  moją stronę. -Nie podnoś -kolejny krok -Na mnie -znów coraz bliżej -Głosu -syczy mi prosto w twarz,na co lekko się wzdrygnęłam.Przełknęłam ślinę,która uporczywie tworzyła gulę w moim gardle,po czym zgryzłam mocno wnętrze policzka,przymykając na moment powieki.Nie chciałam widzieć jego wzroku,w którym można było dostrzec jedynie chęć przywalenia mi.Oczywiście jeszcze nigdy nie zdarzyło się,aby  uderzył jakąkolwiek dziewczynę w tym mnie,jednak zawsze w takich momentach mam jakieś dziwne wrażenie,że kiedyś przesadzę i nieźle mi się dostanie.Sam widok jego wściekłej twarzy,spowodowanej przez moje zachowanie,bolało jak cholera.
Z tak bliskiej odległości dokładnie czułam jego starannie dobrane perfumy,którymi przesiąknięty był niemal każdy skrawek jego idealnego ciała.Doprowadzało mnie to do niesamowitego stanu podniecenia,zupełnie jakby coś mogło się pomiędzy nami zaraz wydarzyć.Wiedziałam,że była to tylko moja wyobraźnia,jednak widocznie jestem jedną z tych naiwnych dziewczyn,które myślą, że fikcja stanie się rzeczywistością.
-Laura Loreen Carmen Jackson -wyszeptał miękko moje pełne imię,a chwilę później jego kciuk zaczął delikatnie gładzić wierzch mojego policzka.W tym momencie dziękowałam Bogu,że jest ciemno i niemożliwe było zobaczenie mojego dorodnego rumieńca,jaki wkradł się na moją zawstydzoną twarz.Westchnęłam cichutko,niemalże błogo,rozkoszując się dotykiem,którym przyprawiał mnie o zawrotne bicie serca i stado motylków w dolnej partii mojego brzucha.Nie wiem czemu,ale zawsze uwielbiałam, gdy mówił moje imię.W jego ustach brzmiało to tak czule i pięknie,nikt inny nie potrafił tak do mnie powiedzieć.
Po chwili jednak czar prysł,gdy brunet gwałtownie cofnął swoją dłoń,jakby się poparzył. Automatycznie otworzyłam powieki,przyglądając się zdziwiona jego niecodziennej mimice twarzy.Wyglądał na takiego z lekka zaskoczonego i zdezorientowanego?Może to było spowodowane moim rozanielonym wyrazem twarzy?A może zupełnie nieświadoma powiedziałam coś,co doprowadziło go do takiego stanu?Nie mam pojęcia,jednak zdecydowanie nie odpowiadało mi jego zachowanie.Jednak kilka sekund później,ponownie powrócił do swojego obojętnego wyrazu twarzy,którego tak u niego nienawidziłam.Zombie pozbawiony uczuć -pomyślałam z grymasem,przygryzając swoją dolną wargę.
-Czemu do nas nie zejdziesz? -spytał podejżliwie,wzorowo zmieniają temat i atmosferę panującą wokół nas.Westchnęłam ciężko,przeczesując swoje brązowe włosy palcami.
-Ponieważ nie mam ochoty -burknęłam z grymasem,podchodząc do szuflady,w której trzymałam piżamę.Liczyłam na to,że to już koniec naszej rozmowy i chłopak wreszcie zostawi mnie sam na sam z moimi głupimi myślami,jednak bardzo się przeliczyłam.
-A nie dlatego,że jest tam Millie? -rzucił z kpiną,na co kompletnie mnie zamurowało.
-Słucham? -spytałam cicho,nawet nie odwracając się do niego przodem.O wiele łatwiej było mi z nim rozmawiać,gdy nie musiałam wgapiać się w tą jego kurewsko seksowną i przystojną twarz.
-To co słyszałaś. Myślisz,że jestem ślepy i nie widzę jak się na nią patrzysz? -ciągnął  dalej temat,a moje palce coraz bardziej zaciskały się na kancie szuflady,która w połowie już była otwarta. Szkoda tylko,że nie zauważyłeś jak ona gapiła się na mnie -przemknęło mi przez myśl.Powoli odwróciłam się do niego przodem,opierając plecami o drewnianą komodę.Stał na środku pokoju ze skrzyżowanymi na piersi rękami i wlepiał we mnie to swoje intensywne spojrzenie,jakby chciał wyłapać z mojej twarzy coś,o czym jeszcze nie wiedział.
-Nie o to chodzi -mruknęłam,odchrząkując cicho. -Powiedziałeś,że to twoja znajoma,tak? -powiedziałam niepewnie,czekając na jego reakcję.Widziałam jak jego brew drgnęła nieznacznie ku górze,jednak kiwnął jedynie głową,na znak abym kontynuowała.
-Po prostu uważam,że ona zachowuje się jakby była twoją dziewczyną.A tobie najwyraźniej to wogóle nie przeszkadza -palnęłam,zanim pomyślałam nad tym co wogóle gadam.Kretynka! Już wyobrażałam sobie jak podbiegam do pierwszej lepszej ściany i walę o nią głową.
-Nie rozumiem cię Laura.Co z tego,że się tak zachowuje?Dla mnie to jedynie znajoma i tyle -wzruszył ramionami. -Czyżbyś była zazdrosna? -spytał zaczepnie,uśmiechając się figlarnie,na co spłonęłam jeszcze większym rumieńcem. Chrzań się!
-Po prostu się o ciebie martwię -bąknęłam cicho,po czym łapiąc do ręki piżamę umknęłam do łazienki,zostawiając nieco zdezorientowanego bruneta samego.Sprzedałam mu pierwsze lepsze kłamstwo,które w sumie po części było prawdą.Dobra robota Laura,grę aktorska masz już niemalże opanowaną!

Rano obudziłam się dość...niechętnie.A to w moim wykonaniu było bardzo dziwne,gdyż zazwyczaj ciężko jest mi się przyzwyczaić do nowego miejsca.Tu jednak bez żadnego problemu zgłębiłam się w krainę Morfeusza i gdyby tego było mało to jeszcze przeklinałam w myślach hałasy,jakie wybudziły mnie ze wspaniałego stanu ukojenia.A było mi tak dobrze!
Jęknęłam cicho zdegustowana,po czym usiadłam energicznie na łóżku i przeciągnęłam się mocno, wyginając jak rasowej klasy kotka.Zerknęłam na wyświetlacz telefonu i westchnęłam ciężko widząc piętnaście nieodebranych połączeń.Osiem od rodziców,trzy od Harry'ego i cztery od Oscar'a,który w bardzo inteligentny sposób próbował mnie zmusić do podniesienia się z tego wykurwiście wygodnego łóżka.Ma chłopaczyna szczęście,że mam twardy sen,bo inaczej byłoby z nim krucho.
Z lekkim grymasem na twarzy powoli zaczęłam pokonywać schody,które wierzcie mi na słowo, w tym momencie stanowiły dla mnie spore wyzwanie.Ale cóż się dziwić.Chwiące się nogi, spuszczona głowa i półprzymknięte powieki,które utrudniają jakąkolwiek widoczność.W tym momencie mój stan był więcej niż "Krytyczny".
Zupełnie nie przejmując się tym,że mam na  sobie za dużą koszulkę z ziewającym smerfem i kuse spodenki,które zdecydowanie więcej odkrywały niż zakrywały,wlazłam przyćmiona do kuchni, w  której siedzieli już prawie wszyscy domownicy.Zgadnijcie,na kim skupiła się obecnie uwaga?
-No co? -burknęłam z wyrzutem,odgarniając z twarzy włosy,które zapewne odstawały na wszystkie możliwe strony świata.Oh już widzę tę nieuniknioną,poranną walkę. Tylko ja i szczotka do włosów.Zginął niewinni ludzie,mówię wam.
-A myślałem,że to moja Gaia ma humorki z rana -zachichotał Osc,na co zaraz został zmiażdżony moim groźnym spojrzeniem.Halo!On mnie porównuje do swojego chomika!Który na dodatek śmierdzi,jest gruby i mnie cholernie nie lubi.Zresztą vice versa.
-Czyżbyś latała wieczorem na swoim tęczowym jednorożcu? -zachichotał Zayn, chwytając kosmyk moich włosów,który odstawał do góry.Zacisnęłam mocno palce na kancie krzesełka, warcząc pod nosem masę przekleństw skierowanych do mulata i całej reszty.
-Rzeczywiście,bardzo dojrzałe -mruknęłam podpierając brodę na ręce i powodując tym samym jeszcze większe salwy śmiechu. -Idioci -syknęłam,krzyżując ramiona na piersi i wlepiając obrażone spojrzenie w stół,na którym stały tosty,jajecznica i kilka kanapek.Cóż jedno było pewne. Zayn pod żadnym pozorem nie odwiedzał dzisiaj kuchni.
-Oj Lauruś,nie obrażaj się -ledwo wybełkotał przez śmiech rozbawiony mulat,obejmując mnie pocieszycielsko ramieniem. -Jak dla mnie wyglądasz bardzo seksownie -wyszeptał mi na ucho,na co oblałam się lekkim rumieńcem.
-Chrzań się. -mruknęłam z grymasem,odsuwając się od niego,na co posłał mi te swój uroczy uśmiech.Kurwa ten uśmieszek! Nienawidzę w nim tego! Po prostu nie sposób się oprzeć!
-Dzień dobry -usłyszałam wesoły głos,na co jęknęłam zdegustowana,niechętnie przenosząc wzrok na osobę,która zawitała w pomieszczeniu.Rudowłosa,jak zwykle musiała wyglądać olśniewająco. Jej włosy układały się dzisiaj w delikatne fale i z wdziękiem okalały jej brzoskwiniową twarz,na której widniało kilka pojedynczych piegów,które jedynie dodawały jej uroku.Jej zgrabną sylwetkę podkreślała letnia sukienka bez ramiączek,kończąca się w połowie uda,przez co doskonale eksponowała jej długie, opalone nogi.Zapewne niejedna modelka mogłaby jej pozazdrościć urody jak i figury.Pieprzona Millie. Cholerna zazdrośnica -syknął złośliwy głosik,na co prychnęłam w duchu.Ja zazdrosna?Nie w tym wcieleniu!
Czułam jak widelec ugina mi się niemal w ręku,gdy zauważyłam Neymar'a zajmującego miejsce obok rudzielca.Albo mi się wydaje,albo prawa powieka zaczyna mi niebezpiecznie drgać.Chyba powinnam udać się z tym do specjalisty.
Wzdrygnęłam się nieznacznie,gdy moje oczy spotkały się z ciemnymi tęczówkami bruneta. Jak zwykle jego twarz była nieodgadniona,jednak miałam dziwne wrażenie,że nad czymś się zaciekle zastanawiał.Może chodziło o naszą wczorajszą,dość nietypową rozmowę?
-Zjedz coś,bo jesteś blada jak ściana -mruknął obojętnie Neymar, na co drgnęłam,czując nieprzyjemne kłucie w sercu.Dobra,jest o coś zły.Pytanie tylko o co?Taa do Sherlocka to mi raczej daleko.
Mimo to jego postawa tak cholernie mnie zaskoczyła,że po prostu nie byłam w stanie poruszyć się choćby o centymetr.Kompletny paraliż od stóp po samą głowę.Dopiero kiedy poczułam czyjąś dłoń na udzie,ocknęłam się mrugając szybko powiekami.Odwróciłam głowę w bok i napotkałam zatroskany wzrok Malik'a,który z pewnością zauważył napięcie pomiędzy mną,a brunetem. Uśmiechnęłam się do niego nikle,chcąc pokazać,że wszystko jest w porządku,po czym zaczęłam grzebać widelcem w talerzu,cały czas pogrążając się w myśli "Co ja takiego zrobiłam?"

-Żartujesz sobie ze mnie? -burknęłam krzyżując ramiona na piersi i przyglądając się wyszczerzonemu od ucha do ucha Sanotsowi,który machał mi przed twarzą jakimś skąpym bikini.Już ścierka kuchenna więcej by zakrywała!
-Ani trochę -odparł wesoło rzucając w moją stronę strojem kąpielowym,który złapałam w ostatniej chwili.Nie ma mowy nie pokażę się w tym!
-Lauruś głuptasku sama jesteś sobie winna -zaszczebiotał wesoło,puszczając mi oczko i zostawiając mnie samą.Zacisnęłam mocno wargi,czując jak się we mnie gotuje.Coś czuję,że ta żyłka,która pulsuje mi na czole niedługo zrobi wielkie "Bum".Nie moja wina,że zapomniałam wziąć ze sobą stroju kąpielowego!Nawet nie sądziłam,że będzie mi potrzebny.Jesteś skończoną kretynką.Tylko idioci przyjeżdżają do Barcelony,która słynie z tylu pięknych plaż,bez bikini! -krzyknął piskliwy głosik.
-No jasne -warknęłam pod nosem,z grymasem powoli zakładając na siebie te "szmatki". Kiedy stanęłam przed lustrem jęknęłam sfrustrowana,przyglądając się dokładnie swojemu odbiciu.Z pewnością większej chodzącej po tym świecie katastrofy nie widziałam.Szybko narzuciłam na siebie bladoróżową sukienkę do połowy uda i migiem pognałam na dół,gdzie już wszyscy na mnie czekali.Gdy twarze wszystkich zwróciły się ku mojej osobie,poczułam jak moje policzki oblewa szkarłatna czerwień.Co ja,wystawa muzealna?!
-Na co się tak gapicie? -bąknęłam zła,przystępując z nogi na nogę,co zapewne wyglądało tak, jakbym miała silną potrzebę odwiedzenia łazienki.
-Jedziemy! -krzyknął wesoło Oscar, łapiąc mnie za dłoń i ciągnąc w stronę wyjścia.Przewróciłam oczami widząc jego entuzjazm.Doprawdy nawet sześcioletnie dziecko nie ma w sobie tyle pozytywnej energii co Osc. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem.Chyba za to go właśnie kocham. Zawsze traktowałam go jak młodszego braciszka,mimo iż on jest starszy,którego nigdy nie dane było mi mieć.
-Jedziemy w tych samych składach co ostatnio! -zaszczebiotał James,rzucając się na tylne siedzenia samochodu i przepychając w środku razem z Oscar'em.Pomachałam zrezygnowana głową,po czym podeszłam do drzwi.Już miałam złapać za klamkę,kiedy poczułam jak ktoś odpycha mnie na bok,a sam zajmuje moje miejsce.
-Wybacz Lauruś,ale mam chorobę lokomocyjną i nie mogę jeździć z tyłu -uśmiechnęła się do mnie słodko rudowłosa dziewczyna,moje imię wypowiadając z mocnym obrzydzeniem. A to suka!
-Ale...
-Przestań zachowywać sie jak dziecko i wsiadaj do tego pieprzonego samochodu Laura! -warknął ostro Neymar,który przyglądał się całej sytuacji.Rozchyliłam niedowierzająco wargi,czując jak serce przyśpiesza swojego biegu.Jak on...Jak on może stawać po jej stronie?Przecież widział jak się przed chwilą zachowała.Czy on naprawdę jest aż tak ślepy,że nie widzi jaka jest naprawdę?
Przełknęłam gulę w gardle,która stawała się coraz większa i utrudniała mi oddychanie.Nie potrafiłam znieść kiedy był taki wobec mnie.Gdy patrzył się na mnie w tak obojętny sposób i podnosił głos,mimo że nic takiego się przecież nie stało.To mnie tak cholernie bolało.Tyle razy już mnie zranił.Tyle razy skrzywdził,a ja idiotka zamiast sobie odpuścić to zakochuję się w nim coraz bardziej.Czasami zastanawiam się,czy aby na pewno nie jestem jakąś pieprzoną masochistką.
Neymar stał w ciszy i dokładnie lustrował moją twarz wzrokiem,jakby chciał wyczytać moją reakcję.Dopiero kiedy do oczu napłynęły mi łzy,a nasze tęczówki spotkały się ze sobą,widziałam jak sam minimalnie otwiera usta i rozszerza nieco źrenice,jakby nie mógł uwierzyć,że to on doprowadził mnie do takiego stanu.
-La... -zaczął już nieco łagodniej,jednak nawet nie dokończył,gdyż przerwał mu w tym brutalnie Zayn,który pojawił się tuż obok mnie.
-Jedziemy -odparł stanowczo,łapiąc moją trzęsącą się rękę w swoją i ciągnąc mnie do swojego samochodu.Bez słowa usiadłam z nim na tylnych siedzeniach,czując na sobie tylko ukradkowe spojrzenie James'a,który siedział za kierownicą i co jakiś czas zerkał we wsteczne lusterko.W tym momencie nawet towarzystwo Rogriguez'a nie robiło dla mnie większego znaczenia.
-Neymar jest pieprzonym kretynem,jeśli nie zauważa tego jak cię rani -wyszeptał cicho mulat, przysuwając mnie mocno do siebie i całując w czoło.Nie wytrzymałam.Po prostu rozpłakałam się jak małe bezbronne dziecko,wtulając się w ciepłe ciało Malik'a, który jako jedyny był mi w tej chwili najbliższy.Mój osobisty narkotyk, którego dzienne dawki, powoli zaczynają się zwiększać.


Zaylena

Untitled

-----------------------
Przepraszam,że rozdział dodałam tak późno!:) 
Chyba jeszcze ktoś będzie czytał tego bloga? 
Rozdziały będą dodawane co 2-3dni,zależy jak się będę się wyrabiać! ;/ 
(Pojawiły się bluźniertstwa,jeżeli komuś nie odpowiadają to mogę już nie używać takich słów) 

 

Obserwatorzy